niedziela, 7 stycznia 2018

031. Czyżby Ci chodziło o tego mięczaka?

Co by tu wam napisać... hmm.... może ta notka nie przypadnie wam do gustu, ale cóż... nie wszystkie notki będą takie same... ech, gadam bzdury... no to życzę miłej lekturki i zapraszam na chwilę relaxu... ^_^ ^_^



<<< Chapter wyszedł 22 marca 2008 roku >>>



Nastał nowy, piękny dzień. Słońce dopiero co zaczynało grzać, a już było na zewnątrz bardzo gorąco. Zostałem obudzony, przez ostre promienie, padające na moją twarz. Z lekkim grymasem, powoli otworzyłem oczy i pierwsze co spostrzegłem, to, to że Naruto nie wrócił do pokoju na noc. Jego piżama i nocna czapka, leżały w tym samym miejscu, co poprzedniego dnia wieczorem. Pierwsza myśl jaka mi zaraz przyszła do głowy, to...
„Kurczę, czyżby Naruto poszedł do tych bandytów?” – i zaraz popadłem w pewnego rodzaju zadumę. Po paru minutach, takiego bezczynnego siedzenia, poszedłem do łazienki się odświeżyć. Szybki i rześki prysznic, zaraz postawił mnie na nogi, jeszcze tylko się ubrałem i wyszedłem z pokoju, na poszukiwanie mojego podopiecznego.
Z tego co pamiętałem z poprzedniego dnia, z rozmowy z barmanem.. kryjówka bandytów, znajdowała się na zachód od miasta, tak więc tam się udałem. Po ok 10 minutach skoków, dotarłem na miejsce i moim oczom ukazał się bardzo makabryczny widok. Mianowicie, napotkałem 15 pociętych i zmasakrowanych ciał, ale tak zmasakrowanych, że prawie nie mogłem rozpoznać ich twarzy. Wszystkie ciała leżały w kałużach własnej krwi, a i dało się wyczuć w powietrzu zapach, już powoli rozkładających się ciał bandytów. Nigdzie nie mogłem znaleźć blondyna, tak więc postanowiłem wejść w głąb rumowiska. Tam z kolei, moim oczom ukazał się niebywały widok i jednocześnie równie makabryczny, co ten na zewnątrz budowli. W środku, znalazłem jeszcze 45 ciał, również mocno posiekanych, poszarpanych i zmasakrowanych ciał oprychów. Wszędzie było mnóstwo krwi, powbijanych kunaiów i shurikenów. Zauważyłem również, wiele śladów użycia Rasengana, na co wskazywały głębokie kratery w ziemi i porozwalane mury. Rozglądając się za ewentualnymi śladami, pobytu niebieskookiego w tamtym miejscu, w końcu go odnalazłem, nieprzytomnego i mocno poranionego, pod stertą kamieni i kilku trupów. – Naruto..!! – krzyknąłem i podbiegłem do miejsca w którym akurat leżał. Widząc jak liczne i głębokie ma rany, długo się nie zastanawiałem, tylko wziąłem chłopaka na ręce i czym prędzej udałem się w drogę w drogę powrotną do miasta. Widząc ile blondyn stracił już krwi, powoli zaczynałem poważnie się o niego martwić.. po dotarciu do ośrodka leczniczego, jakim był szpital, zaraz zanieśli go na oddział intensywnej terapii, gdzie dokonano natychmiastowej transfuzji krwi. Siedząc pod salą operacyjną, zacząłem sobie wyobrażać najróżniejsze scenariusze dzisiejszej nocy...
„Jak do tego doszło.. jakim cudem Naruto pokonał 60 przeciwników w pojedynkę i do tego jeszcze przeżył..?” – począłem sobie zadawać wiele najróżniejszych pytań, trzymając się kurczowo głowy. Po upłynięciu kolejnych 2 godzin, czerwona lampka paląca się tuż nad drzwiami, zgasła i po chwili z pomieszczenia wyszedł lekarz.
- I co z nim..? – spytałem.
- Dobrze.. w porę go uratowaliśmy.. gdyby przyniósł go pan godzinę później, to byłoby już za późno, na jakąkolwiek interwencję z naszej strony – medyk, poklepał mnie w ramię w geście pocieszenia i powrócił do swoich poprzednich zajęć. Ja tym czasem, wszedłem na małe odwiedziny do mojego podopiecznego.
- No, Tsunade i to chyba było by wszystko – gdy Jiraiya skończył, szeroko się uśmiechnął, oparł o oparcie krzesła i łyknął jednego głębszego.
- Kurczę... no naprawdę, bardzo interesująca historia, tylko jedno mnie zastanawia?
- Co takiego..?
- W jaki sposób Naruto pokonał w pojedynkę 60 przeciwników.
- Wiesz, sam się nad tym długo zastanawiałem i wiesz do jakiego doszedłem wniosku? – Pustelnik spojrzał jej w oczy i się szeroko uśmiechnął.
- No, do jakiego?
- Że nie tylko pomógł mu w tym Kyuubi, ale również jego umiejętności bojowe bardzo wzrosły... dowodem tego mogą być, choćby te 60 zmasakrowanych trupów – Ero-sennin ponownie się szeroko uśmiechnął, pokazując swoje białe ząbki i zaraz nalał sobie jeszcze troszeczkę sake.
- Taaa... a teraz przechodzi załamanie nerwowe z tego powodu i ma wyrzuty sumienia? – po chwili spytała blondyna.
- Dokładnie... przecież Naruto nigdy niczego podobnego nie doświadczył... to był jego „pierwszy raz” – po tych ostatnich słowach, Jiraiya wybuchnął śmiechem. Hokage nic mu nie odpowiedział, tylko spojrzała się na niego podejrzliwie, po czym upiła łyczek swojego sake.
* * *
Gdy w końcu opuściłem dom Sakury, poczułem ogromne zmęczenie dzisiejszym dniem, a że jest już bardzo późno, postanowiłem przesunąć moje dalsze plany o kilka godzin i poszedłem do swojego domu, pierwszy raz od 3 lat. Gdy tam dotarłem, już na samym początku zostałem przywitany mocno i głośno skrzypiącymi drzwiami, od lekko zardzewiałych zawiasów. Po wejściu do środka, poczułem ogromne stężenie kurzu w powietrzu, ale jak...
- Tfu... powietrza... – powiedziałem, krztusząc się kurzem i szybko otworzyłem okno na oścież. Nie mając większego wyboru, przed zdrzemnięciem się, musiałem niestety to wszystko posprzątać, a że jest środek nocy i nie chcąc zbytnio hałasować, musiałem to posprzątać ręcznie. Po jakichś 30 minutach, wreszcie skończyłem i poszedłem spać....
Następnego dnia, pierwsze co mnie obudziło, to promienie słońca wpadające przez okno. Leniwie otworzyłem oczy i zaraz szybko je zamknąłem... słońce ostro świeciło. Przewróciwszy się na bok, byle jak najdalej wzrokiem od promieni słonecznych, usiadłem na brzegu łóżka i jeszcze się tylko przeciągnąłem...
„Hmm... co to ja miałem zrobić?” – zaraz począłem się zastanawiać i po chwili sobie przypomniałem – „...a tak, już pamiętam.. miałem odwiedzić pewnego bruneta w szpitalu..”. Poszedłem do łazienki, wziąć poranny prysznic, który jak zwykle dodał mi siły do kolejnego pasjonującego dnia. Zaraz się ubrałem w świeże ubranie, zawiązałem dumnie opaskę na czole, spakowałem shurikeny i kunaie do torby uczepionej spodni na biodrze i poszedłem do kuchni na małe co nie co. Po wejściu do kuchni, poczułem zaraz coś w rodzaju małego niepokoju.
- Naruto, Naruto... to co dzisiaj robimy? – odezwał się głos w mojej głowie.
- A to ty lisie... wiesz, miałem zamiar odwiedzić w szpitalu pewną osobę.
- Czyżby Ci chodziło o tego mięczaka Inuzukę?
- Tak... ale nie sądzę, ze był aż takim mięczakiem za jakiego go uważasz.. myślę, że po prostu chłopak nie był przygotowany na to co go spotkałem – i tu się szyderczo zaśmiałem.
- Jak uważasz, ale skoro jest shinobi, to powinien być przygotowany na każdą ewentualność, nawet na atak ze strony najlepszego przyjaciela. Hmm? – tym razem to demon zaśmiał się ironicznym śmiechem.
- Dokładnie... tu musze ci przyznać rację – odparłem i podszedłem do lodówki, z zamiarem zrobienia sobie śniadania.
- To co dziś mamy na śniadanie, drogi Naruto Uzumaki?
- Zobaczmy... hmm.. ramen, ramen, ramen i jeszcze raz ramen.
- Co? Masz tylko ramen do jedzenia? – Kyuubi lekko się zdziwił tym faktem, aczkolwiek nie ma nic przeciwko.
- Tak.. a co w tym dziwnego, lubię ramen i tyle – powiedziałem swoje i zabrałem się do przyrządzania dania. Demon nic mi nie odpowiedział, wydało mi się to trochę dziwne i tajemnicze, ale co tam... co ja się będę nim przejmował, teraz to ja jestem strasznie głodny i mam chrapkę na RAMEN!! Po paru minutach, danie jest już gotowe i przepysznie pachnie.
- Itadakimasu!! (po pol. Smacznego – Autor Opowiadania) – krzyknąłem i zabrałem się za żarełko.
- Wzajemnie – po chwili usłyszałem odpowiedź, co wcale mnie nie zaskoczyło, w końcu, powoli zaczynam się przyzwyczajać do jego życzliwego tonu w rozmowach ze mną.
Po dosłownie, pochłonięciu wszystkich 6 porcji, jakie sobie przygotowałem, z pełnym brzuchem spojrzałem na zegarek.
- O cholera, już jest 07:00... dobra, koniec tego wylegiwania się, czas coś zrobić – powiedziałem sobie pod nosem i zostawiwszy straszny bałagan na stole w kuchni, wyszedłem z domu.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Hmm... może pozostawię ten odcinek, bez własnego komentarza... tak więc macie wolną drogę do komciowania :D:D – Pozdrawiam i zapraszam już wkrótce na następny odcinek ^_^

1 komentarz:

  1. Hej,
    fantastycznie, Jiraya opowiedział do końca co się wtedy wydarzylo, bardzo mnie cieszą relacje między Naruto a Kyuubim, Kyuu powinien się przyzwyczaić, że u Naruto wybór jeśli chodzi o jedzenie to jest między ramenem i ramenem ;) może ma wyrzuty sumienia, ale uwolnił mieszkańców od tych bandytów...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń