czwartek, 22 lutego 2018

181. Tengoku no yōna Hi


<<< Odcinek ukazał się 11 grudnia 2010 roku >>>



Godaime Hokage tak jak obiecała, nie długo po rozmowie z Uzumakim, zwołała przed budynek administracyjny wszystkich mieszkańców Konoha. Pierwsze minuty były bardzo trudne, gdyż nikt nie wiedział, w jakim celu zostało zorganizowane to przemówienie, lecz gdy przywódczyni wioski zaczęła mówić, od razu zrozumiano, o kogo chodziło. Znaczna większość ludzi w spokoju przyjęła do świadomości usłyszane nowiny i relacje, lecz także znaleźli się tacy, do których słowa Tsunade nie przemówiły. Nie przekonały do wybaczenia i zapomnienia o winach i zbrodniach Uchiha Itachiego, jakie popełnił, po części nie z własnej woli. Od razu zaczęli wykrzykiwać niecenzuralne hasła pod jego adresem. Znaleźli się też tacy, co zapomnieli gdzie są i do kogo mówią. Tych delikwentów ANBU „odeskortowało”, by nieco ochłonęli w zimnej i ciasnej celi miejskiego aresztu.
Tam mieli spokornieć.
Ogólnie rzecz ujmując, tamtego dnia czarne karty z życia Itachiego zostały bezpowrotnie wymazane z akt, a on sam mógł bez przeszkód poruszać się po wiosce, choć jeszcze jakiś czas kręciło się za nim kilku Upiornych wystawionych przez Uzumakiego w charakterze osobistej ochrony. Przyzwyczajenie się i nauczenie życia z tylko jedną sprawną ręką zajęło czarnowłosemu znaczną ilość czasu. Wielokrotnie, choć strasznie się przed tym bronił, zmuszony był do proszenia ludzi o pomoc. Zazwyczaj była ona udzielana mu bez jakichkolwiek trudności. Zazwyczaj tej pomocy udzielał mu Naruto, jako że chłopak poczuwał się w obowiązku zapewnienia mu należytego wsparcia.
Blondyn w tym czasie również nie próżnował. Jak sam powiedział, zajął się czynnym odbudowywaniem poważnie nadwątlonych relacji z przyjaciółmi. Chodził z nimi do gorących źródeł, na ramen, przeróżne imprezy i do ulubionej restauracji Chojiego, gdzie Asuma dostawał zazwyczaj pokaźnych rozmiarów rachuneczek. Plotkował i słuchał nowin z osobistego ich życia. Jedną z takich rzeczy była informacja o zacieśniających się kontaktach miedzy Shikamaru, a siostrą Kazekage, Temari. Szybko wydało się, że brunet sam się zgłosił do zostania ambasadorem Konoha w Suna. Nikogo nie dziwiło, skąd taka zmiana. Z leniwego obiboka na czynnie pracującego kobieciarza. Inny przypadek mówił o Kibie, który po niefortunnej potyczce z Upiornymi Weteranami przeleżał w szpitalu dobre dwa tygodnie. W tym czasie pogodził się z przyjaciółką z drużyny, Hinatą. Dziewczyna z jakichś powodów nie odstępowała od jego łóżka nawet na krok. Cały pobyt w szpitalu dzielnie przy nim spędzała. Wśród znajomych blondyna chodziły słuchy, że ta dwójka zaczęła pałać do siebie znacznie mocniejszym uczuciem, niż tylko braterską przyjaźnią.
Oj tak, w tym czasie wiele się pozmieniało. Neji Hyuuga i jego narzeczona, TenTen, w końcu się hajtnęli i teraz są na swoim miesiącu miodowym. Uzumaki również nie zapomniał o najbliższej swemu sercu osobie. Panna Haruno wielokrotnie przekonała się, jaki potrafił być czuły i szarmancki. Zabierał ją na bogato przygotowywane kolacje i długie spacery po parku okrytym blaskiem księżyca. Do kina i w swoje ulubione miejsce częstych medytacji… nad niewielkie jeziorko z wodospadem do niego wpadającym. Urządzali tam romantyczne kolacje pod mieniącymi się gwiazdami. Często odbywał z nią długie rozmowy. Zazwyczaj o trapiących go problemach życia codziennego, jak i sprawach bardziej przyziemnych. Choć wiedział, że z każdym dniem jego zasób pieniędzy poważnie się kurczył, niemal w ogóle się tym nie przejmował. W końcu tracił fundusze w szczytnym celu.
W miesiąc po uwolnieniu swojego przyjaciela od ciążących na nim zarzutów, za namową zapieczętowanego w sobie demona, Naruto zajął się ucieczką jinchuuriki Yonbiego. Z racji, że jeszcze nie czuł się na siłach, by opuszczać wioskę w samemu sobie narzuconej misji, szybko zdecydował się na poproszenie kilku shinobi, by mu wyświadczyli drobną przysługę. Z początku wszyscy, niczym jeden mąż, twardo się opierali przed rozpoczęciem jakiejkolwiek współpracy z Uzumakim, lecz gdy ten wspomniał o Akatsuki i korzyściach płynących z uratowania czyjegoś życia, momentalnie się zgodzili. Tak więc, żądając od nich, aby wszystko utrzymać w ścisłej tajemnicy przed Hokage, chciał żeby zebrano dla niego informacje z różnych Ukrytych wiosek, jak i pomniejszych miast. Wszystkie pozyskane materiały miały świadczyć o jakichś śladach bytności Yasu Ihary w danym miejscu czy regionie. Trochę to wszystko trwało, lecz w końcu, pod koniec drugiego miesiąca niemal bezczynnego siedzenia w domu, Naruto jednego dnia dostał dziesięć raportów. Na parapecie okna w jego pokoju, w odstępach kilku… no, może kilkunastu minut, lądowały kolejno ptaki z: Oto, Iwa, Suna, Kiri, Kumo, Ame, Taki, Kusa, Tsuki i Yuki-Gakure no Sato. Wszystkie przyniosły ze sobą, zapakowane w pokrowcach na grzbietach, zwoje zabezpieczone pieczęcią Itachiego. Dzięki jej zastosowaniu, Naruto miał pewność, że tylko on będzie wstanie je otworzyć i odczytać. Niestety, żaden z dziesięciu raportów nie wnosił do sprawy niczego nowego. W żadnej wiosce nikt nic nie wiedział, ani nie słyszał o dziewczynie imieniem Yasu Ihara. Kilka dni później, jakiś genin przyniósł blondynowi do domu ogromne kartonowe pudło. Widniały na nim przeróżne znaki, a jego wnętrze po brzegi wypełnione było jakimiś aktami i teczkami również zabezpieczonym pieczęcią Itachiego. Jak się chłopak wkrótce potem przekonał, były to raporty z postępów śledztwa z pozostałych wiosek, miast i krajów nie posiadających własnych shinobi. Przewertowanie wszystkiego zajęło mu dodatkowy miesiąc, w przeciągu którego, aby nikt nie nabrał zbyt wielkich podejrzeń, odwiedzał swoją uczennicę w Akademii. Miyoko była bardzo zadowolona, gdyż w końcu jej „wybawiciel” zaczął poświęcać jej niemal cały swój czas. Trenował z nią posługiwanie się jej własną mocą, niegdyś zapieczętowaną przez Upiornych Medyków. Po każdym udanym wyzwoleniu, choćby minimalnej dawki bliżej niezidentyfikowanej energii, zabierał ją na lody, dango* lub ramen w ramach nagrody. To zależało od dnia i nastroju blondyna.
Jednym słowem… konspiracja na całego.
* * *
Kiedy zza horyzontu wyjrzały pierwsze promienie słońca, on już był na posterunku. Nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że tak wcześnie nie miał jeszcze nic do roboty. Ale przyzwyczajenie długoletnią pracą w Akademii robiło swoje. Pierwsi uczniowie pojawiali się zazwyczaj o siódmej trzydzieści, pół godziny przed planowanym rozpoczęciem się zajęć. Umino był tam już od szóstej. Jego współpracownicy mówili, śmiali się, że powinien znaleźć sobie kobietę, która wprowadziłaby nieco zmian w jego życiu, ale on uważał, że nie miał na jakiekolwiek związki czasu. Aczkolwiek samotność czasem bardzo mu doskwierała.
Przeglądając notatki z poprzednich wykładów, nagle poczuł na karku powiew chłodnego powietrza. Spojrzawszy na okna znajdujące się za jego plecami, w pierwszym momencie stwierdził, że wszystkie były szczelnie pozamykane. Jednakże w chwili następnej dostrzegł, że jedno jednak nie było takie szczelne, jak mogło mu się wydawać. Zbliżywszy się, by je domknąć, w momencie chwycenia za zamknięcie, w szybie zobaczył odbicie zachodzącego go od tylu intruza. Wyciągnąwszy niemal nie zauważalnie kunai, szybko się odwrócił, lecz w pomieszczeniu nikogo nie było. Po chwili stwierdził, że to musiało być zwyczajne złudzenie optyczne wywołane niewyspaniem, więc opuścił gardę i schował broń do kabury na udzie. Niestety złą ocenę sytuacji momentalnie przypłacił niespodziewanym przytknięciem czegoś metalowego do jego krtani.
- I co teraz, Iruka?
Mężczyzna usłyszał głos przeciwnika, która pojawił się tuż za nim. Patrząc prosto przed siebie i karcąc się w myślach za tą nie uwagę, jednocześnie zaczął rozmyślać nad ewentualny wyswobodzeniem się. Przekręciwszy delikatnie głowę w prawo, by móc zerknąć na swojego napastnika, od razu poczuł silniejszy napór przystawionego ostrza do szyi.
- Nawet nie próbuj.
- Kim jesteś!? – Umino krzyknął zdenerwowany.
Wprawny słuchacz mógłby z tonacji jego głosu wyodrębnić nutę strachu wywołaną zagrożeniem własnego życia. Chuunin, bo takiej rangi wciąż był Iruka, przeciągłe milczenie nieznajomego odebrał jako przejaw lekceważenia, który jeszcze bardziej go rozjuszył.
- Czego ode mnie chcesz!? Kim jesteś!? ODPOWIADAJ!!! – Wrzasnął.
Nieznajomy nagle nieco rozluźnił przytyk swojego miecza do gardła bruneta, co ten od razu wykorzystał. Uderzywszy oponenta łokciem pod żebra, szybko odepchnął jego ramię na bok, po czym wyskoczył do przodu na drugi koniec nauczycielskiego pomieszczenia. Kiedy się odwrócił, by spojrzeć na swego napastnika, ten już zanosił się gromkim śmiechem, trzymając się ręką za miejsce otrzymania ciosu. Umino stanął jak wryty.
- NARUTO!!!??? Przez trzy miesiące wolnego do reszty zwariowałeś!? Na śmierć mnie wystraszyłeś! – Iruka zrobił się cały czerwony na twarzy, lecz widząc rozbawienie byłego ucznia, zaraz ochłonął i również się roześmiał. Kiedy się opanowali, Uzumaki jako pierwszy zabrał głos:
- Wybacz, Iruka, ale nie mogłem się powstrzymać, by nie wystawić twojej czujności na próbę. – Chłopak podrapał się ręką w tył głowy. – Całkiem dobrze sobie poradziłeś.
- Dzięki, ale tak na poważnie, co Cię do mnie sprowadza?
- Jak pewnie wiesz, od miesiąca prowadzę z Miyoko treningi.
- Tak, coś mi się obiło o uczy. – Mężczyzna uśmiechnął się serdecznie. – Swoją drogą, dobrze, że w końcu się nią zająłeś, Naruto. Ostatnim razem jak rozmawialiśmy, miałeś rację. Miyoko Inaba umiejętnościami już dawno przerosła wszystkich swoich rówieśników, a nawet paru starszych kolegów i koleżanek. Wierz mi, gdyby to ode mnie zależało, ona już dawno zostałaby awansowana na Genina. Ale to Hokage w głównej mierze o tym decyduje i niestety…
- Jeszcze jest za młoda, aby się stąd wyrwać. – Dokończył blondyn z kwaśną miną.
- Dokładnie. Zatem, podejrzewam, że nie przyszedłeś tu, żeby namówić lub zmusić mnie do jej awansowania? – Iruka skrzyżował ramiona na piersi.
- Nie, nic z tych rzeczy. Chciałem Cię prosić, abyś ocenił poziom jej umiejętności w posługiwaniu się własną… mocą. Pieczęć Upiornych dobrze blokuje jej wybuchy, ale na szczęście nie uniemożliwiła małej rozpoczęcia nauki jej kontrolowania.
- Rozumiem. – Umino zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział. – Będę miał parę minut po zajęciach. Spotkajmy się w ogrodzie za Akademią za kilka godzin. Przyprowadzę dziewczynkę i zobaczymy, co chciałbyś abym ocenił.
- Świetnie i dziękuję.
* * *
Blondyn, tak jak się umówił z byłym mistrzem i przyjacielem w jednej osobie, po kilku godzinach powrócił pod Akademię, gdzie od razu skierował się na jej tyły do niewielkiego grodu. Usiadłszy pod drzewem, z gałęzi którego zwisała drewniana huśtawka, spojrzał ku niebu. Jego myśli zaprzątało niedawno dokonane odkrycie. Ostatniego wieczoru, całkowicie zrezygnowany i zmęczony powtórnym sprawdzaniem raportów, kiedy chciał już rzucić wszystko w cholerę i iść spać, nieoczekiwanie trafił wzrokiem na notkę, krótka miała nie wielką wzmiankę o Yasu. Dziewczynę widziano kilka dni temu w Kiri-Gakure robiącą zakupy w jakimś sklepie. – Pełen nadziei postanowił, że po dzisiejszej prezentacji dokonań Miyoko w nauce samokontroli jej dziwnej mocy, pójdzie do Tsunade i wycygani od niej jakąś misję po za granicami wioski, by móc osobiście sprawdzić ten trop. Niestety, jak na razie plany musiały pozostać tylko planami. Chłopak nie wiedział, co ma zrobić. Przez te trzy miesiące Hokage słowem się do niego nie odezwała. Uzumaki cały czas miał nie odparte wrażenie, jakby odstawiono go do rezerwy. Wzywać na służbę dobru wioski tylko w nagłych przypadkach. Raz nawet przyśnił mu się taki napis oprawiony w drewnianej ramce wiszącej nad łóżkiem. To było jak jakiś koszmar.
- Dlaczego sam tam się nie wybierzesz? – Zainteresował się Kyuubi.
- Wiesz, że też się nad tym zastanawiałem?
- Nie chce nic mówić, ale to twoje ciągłe zastanawianie się, dlaczego ta kobieta cię do siebie nie wzywa już tyle czasu, powoli robi się denerwujące. Dotąd siedziałem cicho, ale ile można? – Demon nieco podniósł głos. – Weź, że się człowieku w garść i pójdź tam do niej, bo mnie w końcu szlag trafi!
- Hej, hej… spokojnie. W końcu do niej pójdę. Dobrze wiesz, że odnalezienie wczoraj informacji o prawdopodobnym miejscu ukrywania się Yasu, nie daje mnie spokoju. Proszę Cię teraz o jeszcze odrobinę cierpliwości. – Uzumaki odparł rozluźnionym tonem.
- Trzymam Cię za słowo, Młody!
Lis mruknął w odpowiedzi, wciąż miętoląc w pysku serię niecenzuralnych przekleństw, co osiemnastolatek skwitował wybuchem gromkiego śmiechu, jaki spłoszył ptactwo siedzące w konarze drzewa, o które się opierał. Gdy się opanował, na powrót przybrał na twarzy maskę zamyślenia, a spojrzenie skierował w stronę wejścia do ogrodu, gdzie pojawiło się dwoje oczekiwanych przez niego ludzi. Na oko, trzydziestoletni mężczyzna i ośmioletnia dziewczynka podeszli do niego żwawym krokiem.
- Sensei!
Krzyknęła radośnie Inaba, rzucając się blondynowi na szyję. Chłopak odwzajemnił jej przyjacielski uścisk, po czym delikatnie odepchnął ją od siebie i się odezwał:
- Witaj, Miyoko. Jak Ci minął dzień?
- Jak zwykle. Iruka-sensei dzisiaj znowu uśpił połowę klasy swoim wykładem o kontroli przepływu chakry przez nasze ciała. – Blondynka, w łobuzerskim geście, pokazała obrażonemu Umino język.
- To nie ładnie wystawiać złą ocenę swojemu mentorowi. Zwłaszcza w jego obecności. – Uzumaki skwitował jej słowa srogim tonem, na co dziewczynka zareagowała rumieńcem pełnym skruchy.
- Sumimasen, Naruto-sensei! Gomennasai, Iruka-sensei!**
- Przeprosiny przyjęte. Czy teraz możemy już zacząć to, po co tu przyszliśmy? – W głosie Umino, Naruto usłyszał delikatną nutę drobnego poirytowania.
Uśmiechnąwszy się z lekką kpiną, zaraz wstał, otrzepał się, po czym stanął koło chuunina i spojrzał na Inabę. Kiedy tak na nią patrzył w milczeniu, nagle naszło go dziwne uczucie niepokoju. Uzumaki miał wrażenie, jakby niebawem miało wydarzyć się coś, co sprawi, że nigdy więcej już jej nie zobaczy.
- Naruto, coś nie tak? – Odezwał się Iruka, zdziwiony milczeniem blondyna.
- Nie. Wszystko gra. Ekhm… Miyoko, chciałbym abyś pokazała Iruce-sensei, czego nauczyłaś się w przeciągu ostatniego miesiąca.
- Ale, sensei… – Jęknęła dziewczynka, lecz widząc serdeczny uśmiech goszczący na twarzy swojego guru, zastanowiła się chwilę, po czym odwzajemniła posłany jej gest i przybrała odpowiednią postawę. – …Um, dobrze.
Jinchuuriki wiedząc, co się niebawem stanie, chwycił stojącego obok mężczyznę za rękaw bluzy i pociągnął do tyłu, dając mu do zrozumienia, że lepiej będzie odsunąć się na bezpieczniejszą odległość. Jak tylko stanęli bliżej budynku Akademii, Inaba przełknęła nerwowo ślinę i zamknęła oczy składając przed sobą dłonie w modlitewnym układzie. Ku dezorientacji Umino, w pierwszych dziesięciu minutach kompletnej ciszy nic nowego się nie stało, lecz gdy do głowy przyszła mu myśl, że blondynka zwyczajnie zasnęła, na twarzy w okamgnieniu poczuł piekące gorąco. Nim się obejrzał, całą osobę Miyoko spowijały płomienie żywego ognia, tyle że były koloru bezchmurnego nieba. Dziewczynka po chwili otworzyła oczy. Jej tęczówki, źrenice i białka straciły miedzy sobą granice, zlewając się w jedną, niebieską taflę. Trawa wokół momentalnie uległa wypaleniu do gołej ziemi w promieniu trzech metrów od niej. Iruka od razu zrozumiał, dlaczego Naruto kazał mu się cofnąć. Gdyby stał nieco bliżej, mógłby skończyć w szpitalu z ciężkimi poparzeniami… Tylko jedno nie dawało mu spokoju. Czym był ten niebieski ogień? Czy miał takie same właściwości, jak zwykły? I co można było zrobić przy jego zastosowaniu? – Odpowiedź na ostatnie zadane sobie pytanie przyszła bardzo szybko. Miyoko z prędkością początkującej kunoichi zawiązała pięć pieczęci, po czym skupiła całą swoją uwagę na krzaku rosnącym tuż koło Iruki. Z jego prawej strony. Kiedy i on przeniósł spojrzenia na, wskazaną przez dziewczynkę, roślinę… ta w mgnieniu oka uległa całkowitemu spopieleniu.
- Niesamowite.
Mruknął zdumiony. Naruto tym czasem, wpatrzony był w swoją uczennicę. Liczne kropelki potu zgromadzone na jej czole świadczyły o niebywałym wysiłku, jaki Miyoko wkładała w ten pokaz. Widać było, że chciała wypaść najlepiej, jak tylko potrafiła. Kiedy Umino ponownie zawiesił wzrok na słuchaczce swoich zajęć, niespodziewanie w czasie jednego mrugnięcia zjawiła się tuż przy zaskoczonym mężczyźnie. Iruka krzyknął przerażony z myślą, iż zaraz zostanie śmiertelnie poparzony, gdy chciał uciec, poczuł na ramieniu rękę stojącego obok blondyna.
- Nie ruszaj się. – Powstrzymał go spokojnym tonem.
Ośmiolatka wciąż spowita przez niebieskie płomienie, ku już całkowitemu osłupieniu bruneta, wcale go nie poparzyła, ani nie spaliła mu ubrania. Wręcz przeciwnie. Stojąc oddalonym od niej o zaledwie długość przedramienia, kiedy dziewczynka złapała go za rękę, Umino poczuł przyjemny chłód rozchodzący się po jego ciele.
- Niebywałe.
- Prawda? Odkryliśmy to całkiem przypadkowo podczas jednego z naszych treningów. – Uzumaki uśmiechnął się serdecznie, lecz zaraz dodał poważnym tonem.– Taka właściwość, będzie bardzo nie korzystna w walce. Kiedy stoisz metr od niej, zostaniesz poważnie poparzony lub nawet zabity po przez spopielenie, lecz jak znajdziesz się tuż przy niej, nic ci nie grozi.
- Czy jeszcze coś ten ogień potrafi? – Spytał Iruka nie odrywając wzroku od Inaby.
- Nie wiemy. Jak na razie, tylko tyle udało się nam odkryć i… opanować.
- Rozumiem.
Tajemniczy ogień spowijający blondynkę po chwili rozproszył się, jakby zabrakło mu tlenu żeby móc płonąć w bezkresnym czasie, a jej oczy powróciły do swojego pierwotnego wyglądu. Kiedy się rozpromieniła, Umino momentalnie odwzajemnił uśmiech, po czym przeniósł spojrzenie na Naruto:
- Czy ta moc nosi jakąś nazwę?
- Tak. Upiorni Medycy określili ją mianem Tengoku no yōna Hi.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




^ Tengoku no yōna Hi (jap.) – Niebiański Ogień
* dango (jap.) – Słodkie kulki nadziane na patyk, jak szaszłyki

** sumimasen (jap.) – Przepraszam; gomennasai (jap.) – Wybacz mi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz