czwartek, 22 lutego 2018

188. Konfrontacja, part II

Notka zadedykowana została czytelniczce TobiMilobi.



<<< Odcinek ukazał się 26 marca 2011 roku >>>



Wchodząc do środka, pierwszym co się tropicielowi do oczu rzuciło, to przestronność pomieszczenia, w którym się znalazł. Kilka kolumn stojących w dwóch rzędach informowały go o tym najlepiej. Kiba zdał sobie sprawę, że choć była to jego nie pierwsza wizyta, to nigdy wcześniej nie był w tej części posiadłości rodu Hyuuga. Idąc przed siebie, z nie małym zachwytem rozglądał się dookoła, a gdy doszedł do końca, zatrzymał się, gdyż na nie wielkim podwyższeniu siedział pan Hiashi w towarzystwie jakiejś kobiety trwającej u jego prawego boku. Nim ktokolwiek się odezwał, pierwsze pięć minut obaj przedstawiciele swoich klanów, patrzyli w milczeniu w oczy tego drugiego.
- W takim razie, czego ode mnie chciałeś, Inuzuka Kiba? – Ciszę jako pierwszy przerwał ojciec Hinaty. Kiedy nie usłyszał natychmiastowej odpowiedzi, szybko dodał mocniejszym tonem. – No, słucham? Może na to nie wyglądam, ale nie mam całego dnia.
- Hiashi-sama… Chciałem się zapytać… – Brunet zaczął się jąkać i przestępować z nogi na nogę, jakby mu się chciało sikać. W rzeczywistości jednak, nie wiedział do końca, jak ma przekazać to, co chciał powiedzieć. – Chciałem prosić… o pozwolenie na poślubienie twojej starszej córki, Hinaty.
Jak tylko zamilkł, w auli zapanowało grobowe milczenie. Wyraz twarz przywódcy klanu Hyuuga był tak ponury, że Kibę po plecach przeszył zimny dreszcz. Tropiciel miał nieodparte wrażenie, jakby pod naciskiem srogiego spojrzenia mężczyzny miał paść trupem, niczym zasztyletowany wróg. Próbował wytrzymać jego wzrok, ale okazał się za słaby i już po chwili patrzył na swoje buty. Po paru minutach do uszu doszedł go odgłos trzeszczenia klepki podłogowej, co by oznaczało, że pan Hiashi zamierzał do niego podejść. Tak też się stało:
- Inuzuka, popraw mnie, jeśli się mylę… PRZYCHODZISZ PROSIĆ O POZWOLENIE POŚLUBIENIA HINATY, PONIEWAŻ MOJA CÓRKA ZASZŁA W CIĄŻĘ I MUSICIE STWORZYĆ STABILNY ZWIĄZEK?! CZY TAK?!
Mężczyzna pochwycił bruneta za kamizelkę i potrząsnął nim, niczym szmacianą lalką, jakby chciał w ten sposób uzyskać potwierdzenie dla swoich podejrzeń, co do prawdziwości wizyty tropiciela. Hiashi zapewne jeszcze długo znęcałby się nad chłopakiem, chcąc wydusić z niego odpowiedź na swoje zasadnicze pytanie, lecz widząc, iż taka strategia nie przynosiła zamierzonych rezultatów, szybko się opamiętał i puścił bruneta.
- Więc!?
- Hiashi-sama, źle mnie zrozumiałeś. Proszę o pozwolenie poślubienia Hinaty, ponieważ ją kocham i chciałbym spędzić przy niej resztę swojego życia. Zapewniam, Hinata nie jest w ciąży. – Odparł Kiba, jak tylko pozbierał się po brutalnym wytarmoszeniu. – Robię to tylko ze względu na uczucie, jakim obdarzam jej osobę. Uznałem, że nie taktem byłoby oświadczać się jej, bez uprzedniego poproszenia Cię o jej rękę.
- Na pewno? – Dopytywał się Hyuuga, cały czas gromiąc swojego rozmówcę nie ugiętym spojrzeniem. Gdy brunet z delikatnym rumieńcem na policzkach, gorąco wszelkim zarzutom zaprzeczył, mężczyzna w mgnieniu oka się rozchmurzył. – W takim razie, dobrze. Masz moje pozwolenie… Tylko pamiętaj! Oboje macie dopiero po osiemnaście lat, a małżeństwo to wielki krok i równie wielka odpowiedzialność.
- Rozumiem to doskonale, Hiashi-sama i dziękuję. Kocham Hinatę nad życie i chcę dla niej, jak najlepiej. Choć jeszcze się jej nie oświadczyłem i nie znam jej odpowiedzi, to mam niemal stu procentową pewność odnośnie tej decyzji.
- Niemal? – Spytał Hyuuga, nie specjalnie zdziwiony. – Czyli nie wiesz, co moja starsza córka do ciebie czuje, a mimo to przychodzisz prosić o jej rękę? Cóż za pewność siebie.
Mężczyzna splótł ramiona na plecach i skierował się do wyjścia, lecz nagle wbiegła przez nie kruczowłosa kunoichi ze zmartwionym wyrazem twarzy. Zapewne zwabiona wcześniej usłyszanym kszykiem głowy rodu, teraz szukała powodu, dla którego jej ojciec miałby się denerwować. Widząc w głębi pomieszczenia, klękającego przy dużym białym psie, swojego nieoficjalnego chłopaka i przyjaciela z drużyny w jednym, po krótkiej wymianie spojrzeń i grzeczności z ojcem, zaraz do niego podeszła.
- Kiba-kun? Co ty tu robisz o tak wczesnej porze? Czy coś się stało?
Spytała zaniepokojonym tonem, jednocześnie zniżając się do klęku. Chuunin tym czasem milczał. W głowie wciąż huczały mu słowa ojca dziewczyny. Teraz już sam nie wiedział, czy jego uczucie do niej, nie było zbyt późno okazane. – A co, jeśli ona się nie zgodzi? Co, jeśli odmówi? – Dopadły go wątpliwości. – To będzie znaczyło, że dzisiejsza wizyta i rozmowa z Hiashi-sama były bez celowe. Chikushou! – Zaklął i podniósł głowę, by spojrzeć jej prosto w oczy. Pierwszym, co z nich wyczytał, była troska oraz pytanie. By ją uspokoić, uśmiechnął się nie znacznie, pogłaskał Akamaru i po paru minutach wreszcie się odezwał:
- Hina-chan… wyjdziesz za mnie?
Pierwsza reakcja białookiej, to bezgraniczne zdumienie i niemoc w wiarę usłyszanym słowom. Jednakże widząc, że tropiciel wcale sobie nie żartował, w chwili następnej jej twarz przybrała bardziej rumiane kolory. Bezpośredni ton i pieszczotliwe skrócenie imienia uderzyły w spadkobierczynię klanu Hyuuga, niczym podmuch bardzo silnego wiatru, sprawiając, że jej serce dostało niebezpiecznego przyspieszenia w swym bijącym rytmie. Przyglądający się jej reakcjom brunet, ani na chwilę nie spuścił z niej wzroku, co dodatkowo potęgowało wszelkie doznania i niepokojące mrowienie w dolnej części podbrzusza. Hyuuga czuła tzw. motyle, które w szaleńczym tempie rozlewały się po całym jej organizmie. Kiedy klęczący przed nią chłopak po chwili wyciągnął z kieszeni malutkie pudełeczko i je otworzył, kruczowłosa dłużej nie wytrzymała rosnącego napięcia. Zemdlawszy, upadła mu w ramiona, czym on sam był nieco zaskoczony i zmieszany zarazem, a czując na sobie srogie spojrzenie obserwującego ich Hiashiego, momentalnie przeszedł go po plecach zimny dreszcz.
* * *
Yukiko biła się z własnymi myślami. Choć na zewnątrz przybrała nieodgadniony wyraz twarzy, a w głębi duszy była bardzo rozdarta, cieszyła się, że chłopak przeżył. Dzięki temu będzie mogła poprawić się pokonując go w taki sposób, by otrzymać nagrodę za jego głowę, zaś z drugiej strony była na siebie wściekła, bo go nie doceniła i to ją bardzo bolało. Jednakże najdotkliwsze okazały się jego słowa. Nie dość, że upokarzające, to dodatkowo prawdziwe. Od górne założenie, iż się kogoś unicestwiło tylko jednym atakiem, nawet jeśli nie od razu wykryło się jego chakrę, było prawdziwie żałosne. Blondyn przecież mógł zamaskować ślady własnej chakry, co z całą pewnością uczynił. To z kolei przesądziło o błędnym zanalizowaniu sytuacji. – Kuso! – Kyouko zaklęła siarczyście, obiecując przed samą sobą, iż nigdy więcej nie pozwoli sobie na tego typu niedociągnięcia. Obserwując reakcje Uzumakiego, kobieta sprawdziła pozostałe jej jeszcze zasoby energii. Rokowania nie były zbyt zachęcające. W walce z różową dziewuchą wykorzystała połowę nagromadzonych przez lata ćwiczeń pokładów chakry, co oznaczało, że jednoczesne używanie dwóch pozostałych stylów będzie nieco utrudnione.
Naruto mierzył się wzrokiem z rudowłosą i pomimo usilnych starań, nie był w stanie odgadnąć, co zamierzała. Czy niespodziewanie zaatakuje, a może sobie odpuści dalszą walkę i zwyczajnie ucieknie? – Nie! Ona na pewno tego by nie zrobiła. Tacy ludzie łatwo nie odpuszczają i walczą do końca. – Pomyślał Uzumaki i zerknął kontem oka na Sakurę. Widział wyraźnie, że była wyczerpana walką z kobietą, a nie chciał jej więcej narażać. Gdyby jej się coś stało, sam Kami-sama wie, co mógłby zrobić lekkomyślnego, a doskonale zdawał sobie sprawę, że Yukiko nie będzie już taka nieostrożna. Kobieta wykorzystała sekundę, w której chłopak zerknął na swoją ukochaną i posłała w stronę dwójki ostrze kusarigama. Jinchuuriki natychmiast zareagował, chwycił w ramiona Haruno i odskoczył z nią w bok.
- Shimatta! Jest bardzo szybka. Wystarczył moment mojej nieuwagi, by błyskawicznie zaatakowała. – Pomyślał ściskając w objęciach ukochaną, a jednocześnie bacznie obserwując przeciwniczkę. Łańcuch z ostrzem natychmiast powróciły do jej dłoni, jakby nim kierowała. – Czy ona…?
- Sakura-chan proszę, odsuń się. – Naruto w końcu się odezwał, a jego słowa zaskoczyły różowowłosą, która chciał już coś odpowiedzieć, ale chłopak ją ubiegł. – To nie twoja walka, więc nie chcę byś się więcej mieszała.
- Nie możesz walczyć z nią sam. Nie pozwolę Ci znów się narażać! – Zaprotestowała z wielkim oburzeniem. – Nie chcę cię znów stracić, rozumiesz?! Nie przeżyłabym, gdybyś…
- Nie stracisz.
Jinchuuriki uśmiechnął się szeroko nie spuszczając bacznego spojrzenia z fioletowookiej. Szybko spojrzał w stronę Upiornych żołnierzy niestrudzenie pilnujących obozowiska i skinąwszy na jednego z nich potakująco głową, chwilę potem znów zwrócił spojrzenie na kobietę. W tym momencie, błyskawicznie zablokował kataną atak ostrza kusarigama, które siłowało się z nim, jakby trzymała je niewidzialna ręka. Kiedy po kilku minutach je odepchnął, podszedł Zbrojny i wziął protestującą dziewczynę na ręce.
- Sakura, zaufaj mi! – Wycedził przez zęby, co bardzo ją zaskoczyło, ale jednocześnie zrozumiała, że nie żartował i bardzo się o nią martwił. Rzadko mówił do niej bez końcówki „chan”, chyba, że sytuacja była na tyle beznadziejna lub poważna, a ona zbyt uparta by go posłuchać, pomimo racji z jego strony. – Ona używa nie tylko Katon, ale i Fuuton.
- Czyli ona… To wyjaśniałoby jakim cudem jest w stanie z taką łatwością kontrolować tor lotu ostrza. – Zamyśliła się na głos kunoichi, po czym spojrzała na blondyna.
- Dokładnie tak samo pomyślałem, dlatego proszę cię, abyś się nie mieszała. – Wyjaśnił pokrótce nawet na nią nie spojrzawszy. Błękitnooki mentalnie kazał Upiornemu odstawienie trzymanej kunoichi do namiotu, co tamten od razu wykonał.
- Niezła dedukcja, Sherlocku. – Nagle odezwała się Kyouko, uśmiechając się szyderczo i delikatnie mrużąc oczy. – Ale ta wiedza na nic ci się nie zda, bo i tak zginiesz.
- Nie chwal dnia, przed zachodem słońca. – Naruto odparł nikle się uśmiechając.
On i płomiennowłosa nadal mierzyli sie badawczymi spojrzeniami. Każde z nich chciało zdominować drugiego i uchwycić, chociaż sekundowe opuszczenie gardy, by błyskawicznie wyprowadzić śmiertelny atak.
- Już tak dobre dziesięć minut gapimy się na siebie i co? Nic z tego nie wynika. Coś mnie się zdaje, że będę musiał pierwszy zaatakować, chyba, że ona nagle to zrobi. – Pomyślał nie spuszczając wzroku z przeciwniczki, która najwyraźniej pomyślała o tym samym, bo na jej ustach pojawił się nieznaczny grymas niezadowolenia z zaistniałej sytuacji. – Dobra, to zaczyna być irytujące i nie prowadzi do niczego. – Uzumaki rzucił w kierunku kobiety kunai, który natychmiast odbiła. Odskoczyła w tył składając szybko pieczęcie, a kiedy wyładowała na ziemi, przyłożyła do niej dłonie. Pod chłopakiem, nagle wyskoczyły ostre niczym igła, gliniane kolce, ale ten uskoczył przed nimi w górę, lądując po chwili na gałęzi pobliskiego drzewa. Nim się obejrzał, kobieta błyskawicznie zjawiła się tuż przy nim i chciała uderzyć go z pięści, lecz chłopak powstrzymał ją. Dosłownie minutę siłowali się stojąc twarzą w twarz, ale to wystarczyło, by nawiązać konwersację:
- Mam pytanie?
- Jakie!?
- Dlaczego w początkowej fazie naszej walki, gdy przywołałem samurajów, zawahałaś się? Sądząc po tym, co tu pokazałaś, raczej się nas nie boisz, więc dlaczego? – Spytał, lecz nim otrzymał odpowiedź, kobieta zaserwowała mu kopniaka w brzuch, co Uzumaki zablokował i zaraz skontrował własnym ciosem. Rudowłosa z hukiem spadła na ziemię, ale już po chwili z powrotem stała na nogach. Gdy i Naruto zeskoczył z drzewa, ta chwyciła za swoje ostrze i cisnęła nim w niego, zmuszając jounina do pochwycenia katany.
- Myślisz, że się przestraszyłam, iż poślesz ich do walki ze mną? Nic bardziej mylnego. Ale dobrze, powiem Ci, dlaczego się zawahałam. – Kyouko mrugnęła i ostrze oderwało się od blondyna, ale nie wróciło do swojej właścicielki, tylko zmieniło tor lotu i chciało zaatakować chłopaka od tyłu. Ku niezadowoleniu kobiety, ten to przewidział i w odpowiednim momencie uskoczył w bok, samemu w międzyczasie rzucając w nią serią shurikenów. – Całkiem nieźle! – Krzyknęła wykonawszy kilka zgrabnych uników.
- To jak będzie!?
- Ech, jakiś ty niecierpliwy… Dobra. Mój klan od pokoleń specjalizował się w ćwiczeniu i gromadzeniu potężnych technik ninjutsu z niemal wszystkich znanych nam natur chakry. Żeby władać kilkoma z nich jednocześnie, potrzebny był niesamowity talent i ogromne zasoby chakry… Ale nie o tym miała mówić. – Fioletowooka przywołała do siebie ostrze kusarigama i zawiesiła je na plecach. – Z legendy, jaka cały czas krąży po kraju Żelaza, skąd pochodzi mój klan, jeszcze przed pierwszą Wielką Wojną Ninja, siłą utworzono wojsko, które szybko przemieniono w niepokonaną armię Samurajów siejących strach i grozę wśród naszych sąsiadów. Kilka lat później ochrzczono ich mianem Upiornych Samurajów, gdyż jej założyciel każdemu wcielonemu tam mężczyźnie sprawił specjalną przeklętą pieczęć zwiększającą tężyznę fizyczną i pokłady chakry do poziomu dzisiejszych Bijuu oraz sprawiającą, że każdy był niemal niepokonany i mógł korzystać z wielu bardzo potężnych technik ninju…
Kobieta nagle przerwała, gdyż w tej samej sekundzie trzech blondynów zaatakowało ją od tyłu. Grad ciosów nie zrobił na Yukiko większego wrażenia, dlatego też szybko ich pokonała, lecz to wystarczyło by odwrócić uwagę od tego prawdziwego, który w mgnieniu oka pojawił się za nią ze skoncentrowaną kulą chakry w dłoni. Uzumaki potraktował ją jedną ze swoich najpotężniejszych technik, posyłając przeciwniczkę do wszystkich diabłów. Kiedy opadł kurz, osiemnastolatek stał w głębokim na dwa i szerokim na cztery metry kraterze, a u jego stóp leżało zmasakrowane ciało Kyouko, które po chwili zmieniło się w grudę ziemi.
- To był klon?? – Tylko tyle zdołał pomyśleć, gdyż niespodziewanie otrzymał potężny cios w tył głowy, który natychmiast powalił go na ziemie. – Cholera… Spuściłem gardę. – Mruknął wstrząśnięty i nim się podniósł, dookoła niego z ziemi wyłoniła się pięciopalczasta, kamienna ręka, która lekko się na nim zacisnęła. – Eh?! Co do…?!
- No! Teraz przynajmniej mam pewność, że jak już mnie nakłoniłeś do rozgadania się, nie będziesz więcej próbował mi przerwać i jak sam widzisz, władam nie tylko ogniem i wiatrem, ale także elementem ziemi! Ekhm… Zatem, kontynuując… – Yukiko przybrała zamyśloną minę. – Kiedy byłam mała, rodzice mówili mi, że oni tak naprawdę nigdy nie istnieli. Że stworzono tę opowieść, by straszyć nią niesforne dzieciaki, lecz ja nie chciałam w to wierzyć. Gdy miałam piętnaście lat dowiedziałam się, że pierwszym, który został wcielony do tej armii był mój pradziadek. Wtedy obiecałam sobie, iż któregoś dnia znajdę sposób na spotkanie się z nim i uwolnienie go do klątwy, w jaką go uwikłano. Przez kolejne lata ciężko trenowałam, żeby podołać wyzwaniu, jakie sobie narzuciłam. Zwiększałam własny limit chakry, by móc wykonywać wiele technik. Całą dzisiejsza noc i obecny ranek, ty i twoja paniusia dostaliście próbkę tego, co przez te wszystkie lata osiągnęłam. Kiedy ich przywołałeś, zupełnie się tego nie spodziewałam, jak również tego, że to właśnie ty będziesz im przewodził. Bez obaw, nie mam zamiaru dociekać, jak do tego doszło. Teraz to nie ma większego znaczenia. Przyznam bez bicia, jeśli legenda o potędze, jaką włada każdy Upiorny Samuraj jest prawdą, to ich obecność jednak napawa mnie strachem.
- Mówisz, że twój pradziadek był pierwszy? – Spytał Nauto. Kiedy kobieta mimowolnie kiwnęła głową z aprobatą, chłopak skrzywił się boleśnie. – No to Cię zmartwię. W czasie mojego pierwszego spotkania z Upiornymi walczyłem ze strażnikiem ich grobowca. Żeby wygrać, musiałem cztery razu go zabić, a gdy już to zrobiłem, dowiedziałem się, że był to jeden z najstarszych i najsilniejszych samurajów. Jest wielce prawdopodobne, że koleś mógł być twoim pradziadkiem.
- Co takiego!? Śmiesz twierdzić, że… Nie! To nie możliwe! GAAAHH!!! – Kyouko wydała z siebie gardłowy, bliżej nieokreślony ryk wściekłości. – Tyy!! Teraz to już przestało być moim zleceniem, a stało się osobistymi porachunkami! Żegnam ozięble, Uzumaki Naruto!
Kobieta zacisnęła lewą dłoń w pieść, co sprawiło, iż kamienna łapa trzymająca blondyna także zaczęła się zamykać, powodując u swojej ofiary niewyobrażalne cierpienie. Jego krzyk sprawił, że obserwująca wszystko Sakura, bez opamiętania rzuciła się, by go ratować, lecz na drodze stanęło jej kilku pilnujących obozowiska Upiornych żołnierzy. Chciała ich wyminąć, lecz nie ustępowali. Kiedy któremuś rzuciła wściekłe spojrzenie, mówiące, żeby ją przepuścił, spotkała się z brakiem reakcji. Zupełnie jakby ich nie obchodziło to, co się działo zaledwie kilkadziesiąt metrów od nich. Jedynie pilnowali, by nikt się nie wtrącał i wtem, Haruno zrozumiała, że takie właśnie mieli rozkazy. Naruto chciał, żeby ją zatrzymali, nie pozwolili włączyć się do walki. Chciał, żeby więcej się nie narażała.
Rozdzierający krzyk miażdżonego blondyna po kilkunastu sekundach niespodziewanie ucichł, a w jego miejsce pojawił się odgłos ginącego klona, co stojącą obok kobietę wprawiło w prawdziwe osłupienie. Błyskawicznie zdała sobie sprawę, że to jeszcze nie był koniec. Jej przeciwnik okazał się być bardziej utalentowany i wyszkolony, niż mogła sobie to wyobrazić. Wykonać podmianę w trakcie cierpienia nie należało do prostych sztuczek, których podjąć mógłby się byle shinobi.
- Znów mnie zaskoczyłeś, robiąc coś…
Urwała, ponieważ w tym momencie z chmurki białego dymu, jaki pojawił się za jej plecami, wystrzeliło kilka shurikenów. Kobieta zrobiła unik, jednocześnie odwracając się w stronę, z której przyleciały, lecz blondyna już tam nie było. Chwilę tam patrzyła, kiedy kolejny atak nadszedł od najmniej spodziewanej strony. Yukiko w ostatniej chwili uskoczyła kilka metrów w bok, gdyż w miejscu, gdzie jeszcze sekundę temu stała, Uzumaki swym ciosem wybił nie małą dziurę.
- Wykorzystałeś element zaskoczenia, wcześniej sprawiając, że patrzyłam naprzód, zamiast w górę. A użycie transformacji, żebym myślała, że użyłeś zamiany, było świetnym sposobem na uwolnienie się z mojego kamiennego uścisku. Przyznaję, zaimponowałeś mi, lecz to nic nie zmienia! Wciąż muszę cię zabić! – Krzyknęła rudowłosa i już w kolejnym ruchu blokowała nowy cios blondyna, którym się odsłonił, dając jej szansę na wyprowadzenie błyskawicznej kontry w postaci silnego kopniaka w brzuch. Naruto odkaszlnął krwią, co nie powstrzymało stojącej tuż obok napastniczki od uderzenia go w odsłonięty policzek, a następnie powalenia na ziemię ciosem z łokcia w plecy. Odrobinę zamroczony Uzumaki na drżących ramionach podniósł się do podpartego klęku.
- Czy ty się nigdy nie poddajesz?
Kyouko spytała retorycznie atakując obolałego blondyna kolejnym kopniakiem w żebra. Uwolniona w czasie zadawania ciosu chakra odrzuciła osiemnastolatka na kilkanaście metrów, posyłając go plecami wprost na pień wcześniej powalonego drzewa. Czując, jak zgruchotane żebra przebiły płuco sprawiając niewyobrażany ból i utrudnienie w oddychaniu, Naruto wpierw zaklął w duchu odnośnie swojego położenia, po czym skumulował trochę chakry Dziewięcioogoniastego w miejscu powstałej rany, celem uleczenia się. Reakcja lisa była natychmiastowa:
- W ten sposób tylko jeszcze sobie zaszkodzisz, dzieciaku.
- Tak?! To niby jak mam dalej walczyć, nie mogąc złapać oddechu!?
Odkrzyknął blondyn wstając na nogi i zignorował ostrzeżenie demonicznego przyjaciela. Gdy tylko skumulował chakrę, w mgnieniu oka jego odrętwiałe ciało przeszył jeszcze bardziej dotkliwszy bólu, niż przed chwilą. Próbując za wszelką cenę się uleczyć, chłopak na dosłownie chwilę zapomniał o walce, co szybko wykorzystała jego przeciwniczka. Naruto nie wyczuł, jak ziemia pod jego stopami zaczęła delikatnie drżeć, gdy nagle wystrzeliła z niej kolejna olbrzymia, kamienna ręka z ostrymi szponami zamiast palców.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz