Notka zadedykowana została
czytelniczce TobiMilobi.
<<< Odcinek ukazał się 26 marca 2011
roku >>>
Wchodząc
do środka, pierwszym co się tropicielowi do oczu rzuciło, to przestronność
pomieszczenia, w którym się znalazł. Kilka kolumn stojących w dwóch rzędach
informowały go o tym najlepiej. Kiba zdał sobie sprawę, że choć była to jego
nie pierwsza wizyta, to nigdy wcześniej nie był w tej części posiadłości rodu
Hyuuga. Idąc przed siebie, z nie małym zachwytem rozglądał się dookoła, a gdy
doszedł do końca, zatrzymał się, gdyż na nie wielkim podwyższeniu siedział pan
Hiashi w towarzystwie jakiejś kobiety trwającej u jego prawego boku. Nim
ktokolwiek się odezwał, pierwsze pięć minut obaj przedstawiciele swoich klanów,
patrzyli w milczeniu w oczy tego drugiego.
-
W takim razie, czego ode mnie chciałeś, Inuzuka Kiba? – Ciszę jako pierwszy
przerwał ojciec Hinaty. Kiedy nie usłyszał natychmiastowej odpowiedzi, szybko
dodał mocniejszym tonem. – No, słucham? Może na to nie wyglądam, ale nie mam
całego dnia.
-
Hiashi-sama… Chciałem się zapytać… – Brunet zaczął się jąkać i przestępować z
nogi na nogę, jakby mu się chciało sikać. W rzeczywistości jednak, nie wiedział
do końca, jak ma przekazać to, co chciał powiedzieć. – Chciałem prosić… o
pozwolenie na poślubienie twojej starszej córki, Hinaty.
Jak
tylko zamilkł, w auli zapanowało grobowe milczenie. Wyraz twarz przywódcy klanu
Hyuuga był tak ponury, że Kibę po plecach przeszył zimny dreszcz. Tropiciel
miał nieodparte wrażenie, jakby pod naciskiem srogiego spojrzenia mężczyzny
miał paść trupem, niczym zasztyletowany wróg. Próbował wytrzymać jego wzrok, ale
okazał się za słaby i już po chwili patrzył na swoje buty. Po paru minutach do
uszu doszedł go odgłos trzeszczenia klepki podłogowej, co by oznaczało, że pan
Hiashi zamierzał do niego podejść. Tak też się stało:
-
Inuzuka, popraw mnie, jeśli się mylę… PRZYCHODZISZ PROSIĆ O POZWOLENIE POŚLUBIENIA
HINATY, PONIEWAŻ MOJA CÓRKA ZASZŁA W CIĄŻĘ I MUSICIE STWORZYĆ STABILNY ZWIĄZEK?!
CZY TAK?!
Mężczyzna
pochwycił bruneta za kamizelkę i potrząsnął nim, niczym szmacianą lalką, jakby
chciał w ten sposób uzyskać potwierdzenie dla swoich podejrzeń, co do
prawdziwości wizyty tropiciela. Hiashi zapewne jeszcze długo znęcałby się nad
chłopakiem, chcąc wydusić z niego odpowiedź na swoje zasadnicze pytanie, lecz
widząc, iż taka strategia nie przynosiła zamierzonych rezultatów, szybko się
opamiętał i puścił bruneta.
-
Więc!?
-
Hiashi-sama, źle mnie zrozumiałeś. Proszę o pozwolenie poślubienia Hinaty,
ponieważ ją kocham i chciałbym spędzić przy niej resztę swojego życia.
Zapewniam, Hinata nie jest w ciąży. – Odparł Kiba, jak tylko pozbierał się po
brutalnym wytarmoszeniu. – Robię to tylko ze względu na uczucie, jakim obdarzam
jej osobę. Uznałem, że nie taktem byłoby oświadczać się jej, bez uprzedniego
poproszenia Cię o jej rękę.
-
Na pewno? – Dopytywał się Hyuuga, cały czas gromiąc swojego rozmówcę nie
ugiętym spojrzeniem. Gdy brunet z delikatnym rumieńcem na policzkach, gorąco
wszelkim zarzutom zaprzeczył, mężczyzna w mgnieniu oka się rozchmurzył. – W
takim razie, dobrze. Masz moje pozwolenie… Tylko pamiętaj! Oboje macie dopiero
po osiemnaście lat, a małżeństwo to wielki krok i równie wielka
odpowiedzialność.
-
Rozumiem to doskonale, Hiashi-sama i dziękuję. Kocham Hinatę nad życie i chcę
dla niej, jak najlepiej. Choć jeszcze się jej nie oświadczyłem i nie znam jej
odpowiedzi, to mam niemal stu procentową pewność odnośnie tej decyzji.
-
Niemal? – Spytał Hyuuga, nie specjalnie zdziwiony. – Czyli nie wiesz, co moja
starsza córka do ciebie czuje, a mimo to przychodzisz prosić o jej rękę? Cóż za
pewność siebie.
Mężczyzna
splótł ramiona na plecach i skierował się do wyjścia, lecz nagle wbiegła przez
nie kruczowłosa kunoichi ze zmartwionym wyrazem twarzy. Zapewne zwabiona
wcześniej usłyszanym kszykiem głowy rodu, teraz szukała powodu, dla którego jej
ojciec miałby się denerwować. Widząc w głębi pomieszczenia, klękającego przy
dużym białym psie, swojego nieoficjalnego chłopaka i przyjaciela z drużyny w
jednym, po krótkiej wymianie spojrzeń i grzeczności z ojcem, zaraz do niego
podeszła.
-
Kiba-kun? Co ty tu robisz o tak wczesnej porze? Czy coś się stało?
Spytała
zaniepokojonym tonem, jednocześnie zniżając się do klęku. Chuunin tym czasem milczał.
W głowie wciąż huczały mu słowa ojca dziewczyny. Teraz już sam nie wiedział,
czy jego uczucie do niej, nie było zbyt późno okazane. – A co, jeśli ona się nie zgodzi? Co, jeśli odmówi? – Dopadły go
wątpliwości. – To będzie znaczyło, że
dzisiejsza wizyta i rozmowa z Hiashi-sama były bez celowe. Chikushou! –
Zaklął i podniósł głowę, by spojrzeć jej prosto w oczy. Pierwszym, co z nich
wyczytał, była troska oraz pytanie. By ją uspokoić, uśmiechnął się nie
znacznie, pogłaskał Akamaru i po paru minutach wreszcie się odezwał:
-
Hina-chan… wyjdziesz za mnie?
Pierwsza
reakcja białookiej, to bezgraniczne zdumienie i niemoc w wiarę usłyszanym
słowom. Jednakże widząc, że tropiciel wcale sobie nie żartował, w chwili
następnej jej twarz przybrała bardziej rumiane kolory. Bezpośredni ton i
pieszczotliwe skrócenie imienia uderzyły w spadkobierczynię klanu Hyuuga,
niczym podmuch bardzo silnego wiatru, sprawiając, że jej serce dostało
niebezpiecznego przyspieszenia w swym bijącym rytmie. Przyglądający się jej
reakcjom brunet, ani na chwilę nie spuścił z niej wzroku, co dodatkowo
potęgowało wszelkie doznania i niepokojące mrowienie w dolnej części
podbrzusza. Hyuuga czuła tzw. motyle, które w szaleńczym tempie rozlewały się
po całym jej organizmie. Kiedy klęczący przed nią chłopak po chwili wyciągnął z
kieszeni malutkie pudełeczko i je otworzył, kruczowłosa dłużej nie wytrzymała
rosnącego napięcia. Zemdlawszy, upadła mu w ramiona, czym on sam był nieco
zaskoczony i zmieszany zarazem, a czując na sobie srogie spojrzenie
obserwującego ich Hiashiego, momentalnie przeszedł go po plecach zimny dreszcz.
* * *
Yukiko biła się z własnymi
myślami. Choć na zewnątrz przybrała nieodgadniony wyraz twarzy, a w głębi duszy
była bardzo rozdarta, cieszyła się, że chłopak przeżył. Dzięki temu będzie mogła
poprawić się pokonując go w taki sposób, by otrzymać nagrodę za jego głowę, zaś
z drugiej strony była na siebie wściekła, bo go nie doceniła i to ją bardzo
bolało. Jednakże najdotkliwsze okazały się jego słowa. Nie dość, że
upokarzające, to dodatkowo prawdziwe. Od górne założenie, iż się kogoś
unicestwiło tylko jednym atakiem, nawet jeśli nie od razu wykryło się jego
chakrę, było prawdziwie żałosne. Blondyn przecież mógł zamaskować ślady własnej
chakry, co z całą pewnością uczynił. To z kolei przesądziło o błędnym
zanalizowaniu sytuacji. – Kuso! – Kyouko
zaklęła siarczyście, obiecując przed samą sobą, iż nigdy więcej nie pozwoli
sobie na tego typu niedociągnięcia. Obserwując reakcje Uzumakiego, kobieta
sprawdziła pozostałe jej jeszcze zasoby energii. Rokowania nie były zbyt
zachęcające. W walce z różową dziewuchą wykorzystała połowę nagromadzonych
przez lata ćwiczeń pokładów chakry, co oznaczało, że jednoczesne używanie dwóch
pozostałych stylów będzie nieco utrudnione.
Naruto mierzył się wzrokiem
z rudowłosą i pomimo usilnych starań, nie był w stanie odgadnąć, co zamierzała.
Czy niespodziewanie zaatakuje, a może sobie odpuści dalszą walkę i zwyczajnie ucieknie?
– Nie! Ona na pewno tego by nie zrobiła.
Tacy ludzie łatwo nie odpuszczają i walczą do końca. – Pomyślał Uzumaki i zerknął
kontem oka na Sakurę. Widział wyraźnie, że była wyczerpana walką z kobietą, a
nie chciał jej więcej narażać. Gdyby jej się coś stało, sam Kami-sama wie, co
mógłby zrobić lekkomyślnego, a doskonale zdawał sobie sprawę, że Yukiko nie
będzie już taka nieostrożna. Kobieta wykorzystała sekundę, w której chłopak
zerknął na swoją ukochaną i posłała w stronę dwójki ostrze kusarigama. Jinchuuriki
natychmiast zareagował, chwycił w ramiona Haruno i odskoczył z nią w bok.
- Shimatta! Jest bardzo szybka. Wystarczył moment mojej nieuwagi, by
błyskawicznie zaatakowała. – Pomyślał ściskając w objęciach ukochaną, a
jednocześnie bacznie obserwując przeciwniczkę. Łańcuch z ostrzem natychmiast powróciły
do jej dłoni, jakby nim kierowała. – Czy
ona…?
- Sakura-chan proszę, odsuń
się. – Naruto w końcu się odezwał, a jego słowa zaskoczyły różowowłosą, która
chciał już coś odpowiedzieć, ale chłopak ją ubiegł. – To nie twoja walka, więc nie
chcę byś się więcej mieszała.
- Nie możesz walczyć z nią
sam. Nie pozwolę Ci znów się narażać! – Zaprotestowała z wielkim oburzeniem. –
Nie chcę cię znów stracić, rozumiesz?! Nie przeżyłabym, gdybyś…
- Nie stracisz.
Jinchuuriki uśmiechnął się
szeroko nie spuszczając bacznego spojrzenia z fioletowookiej. Szybko spojrzał w
stronę Upiornych żołnierzy niestrudzenie pilnujących obozowiska i skinąwszy na
jednego z nich potakująco głową, chwilę potem znów zwrócił spojrzenie na
kobietę. W tym momencie, błyskawicznie zablokował kataną atak ostrza kusarigama,
które siłowało się z nim, jakby trzymała je niewidzialna ręka. Kiedy po kilku
minutach je odepchnął, podszedł Zbrojny i wziął protestującą dziewczynę na ręce.
- Sakura, zaufaj mi! – Wycedził
przez zęby, co bardzo ją zaskoczyło, ale jednocześnie zrozumiała, że nie
żartował i bardzo się o nią martwił. Rzadko mówił do niej bez końcówki „chan”,
chyba, że sytuacja była na tyle beznadziejna lub poważna, a ona zbyt uparta by
go posłuchać, pomimo racji z jego strony. – Ona używa nie tylko Katon, ale i Fuuton.
- Czyli ona… To
wyjaśniałoby jakim cudem jest w stanie z taką łatwością kontrolować tor lotu ostrza.
– Zamyśliła się na głos kunoichi, po czym spojrzała na blondyna.
- Dokładnie tak samo
pomyślałem, dlatego proszę cię, abyś się nie mieszała. – Wyjaśnił pokrótce
nawet na nią nie spojrzawszy. Błękitnooki mentalnie kazał Upiornemu odstawienie
trzymanej kunoichi do namiotu, co tamten od razu wykonał.
- Niezła dedukcja, Sherlocku.
– Nagle odezwała się Kyouko, uśmiechając się szyderczo i delikatnie mrużąc
oczy. – Ale ta wiedza na nic ci się nie zda, bo i tak zginiesz.
- Nie chwal dnia, przed
zachodem słońca. – Naruto odparł nikle się uśmiechając.
On i płomiennowłosa nadal mierzyli
sie badawczymi spojrzeniami. Każde z nich chciało zdominować drugiego i
uchwycić, chociaż sekundowe opuszczenie gardy, by błyskawicznie wyprowadzić
śmiertelny atak.
- Już tak dobre dziesięć minut gapimy się na siebie i co? Nic z tego nie
wynika. Coś mnie się zdaje, że będę musiał pierwszy zaatakować, chyba, że ona
nagle to zrobi. – Pomyślał nie spuszczając wzroku z przeciwniczki, która
najwyraźniej pomyślała o tym samym, bo na jej ustach pojawił się nieznaczny
grymas niezadowolenia z zaistniałej sytuacji. – Dobra, to zaczyna być irytujące i nie prowadzi do niczego. –
Uzumaki rzucił w kierunku kobiety kunai, który natychmiast odbiła. Odskoczyła w
tył składając szybko pieczęcie, a kiedy wyładowała na ziemi, przyłożyła do niej
dłonie. Pod chłopakiem, nagle wyskoczyły ostre niczym igła, gliniane kolce, ale
ten uskoczył przed nimi w górę, lądując po chwili na gałęzi pobliskiego drzewa.
Nim się obejrzał, kobieta błyskawicznie zjawiła się tuż przy nim i chciała
uderzyć go z pięści, lecz chłopak powstrzymał ją. Dosłownie minutę siłowali się
stojąc twarzą w twarz, ale to wystarczyło, by nawiązać konwersację:
- Mam pytanie?
- Jakie!?
- Dlaczego w początkowej
fazie naszej walki, gdy przywołałem samurajów, zawahałaś się? Sądząc po tym, co
tu pokazałaś, raczej się nas nie boisz, więc dlaczego? – Spytał, lecz nim
otrzymał odpowiedź, kobieta zaserwowała mu kopniaka w brzuch, co Uzumaki zablokował
i zaraz skontrował własnym ciosem. Rudowłosa z hukiem spadła na ziemię, ale już
po chwili z powrotem stała na nogach. Gdy i Naruto zeskoczył z drzewa, ta
chwyciła za swoje ostrze i cisnęła nim w niego, zmuszając jounina do
pochwycenia katany.
- Myślisz, że się
przestraszyłam, iż poślesz ich do walki ze mną? Nic bardziej mylnego. Ale
dobrze, powiem Ci, dlaczego się zawahałam. – Kyouko mrugnęła i ostrze oderwało
się od blondyna, ale nie wróciło do swojej właścicielki, tylko zmieniło tor
lotu i chciało zaatakować chłopaka od tyłu. Ku niezadowoleniu kobiety, ten to przewidział
i w odpowiednim momencie uskoczył w bok, samemu w międzyczasie rzucając w nią
serią shurikenów. – Całkiem nieźle! – Krzyknęła wykonawszy kilka zgrabnych
uników.
- To jak będzie!?
- Ech, jakiś ty
niecierpliwy… Dobra. Mój klan od pokoleń specjalizował się w ćwiczeniu i
gromadzeniu potężnych technik ninjutsu z niemal wszystkich znanych nam natur
chakry. Żeby władać kilkoma z nich jednocześnie, potrzebny był niesamowity
talent i ogromne zasoby chakry… Ale nie o tym miała mówić. – Fioletowooka przywołała
do siebie ostrze kusarigama i zawiesiła je na plecach. – Z legendy, jaka cały
czas krąży po kraju Żelaza, skąd pochodzi mój klan, jeszcze przed pierwszą Wielką
Wojną Ninja, siłą utworzono wojsko, które szybko przemieniono w niepokonaną
armię Samurajów siejących strach i grozę wśród naszych sąsiadów. Kilka lat
później ochrzczono ich mianem Upiornych Samurajów, gdyż jej założyciel każdemu
wcielonemu tam mężczyźnie sprawił specjalną przeklętą pieczęć zwiększającą
tężyznę fizyczną i pokłady chakry do poziomu dzisiejszych Bijuu oraz sprawiającą,
że każdy był niemal niepokonany i mógł korzystać z wielu bardzo potężnych
technik ninju…
Kobieta nagle przerwała,
gdyż w tej samej sekundzie trzech blondynów zaatakowało ją od tyłu. Grad ciosów
nie zrobił na Yukiko większego wrażenia, dlatego też szybko ich pokonała, lecz
to wystarczyło by odwrócić uwagę od tego prawdziwego, który w mgnieniu oka
pojawił się za nią ze skoncentrowaną kulą chakry w dłoni. Uzumaki potraktował
ją jedną ze swoich najpotężniejszych technik, posyłając przeciwniczkę do
wszystkich diabłów. Kiedy opadł kurz, osiemnastolatek stał w głębokim na dwa i
szerokim na cztery metry kraterze, a u jego stóp leżało zmasakrowane ciało Kyouko,
które po chwili zmieniło się w grudę ziemi.
- To był klon?? – Tylko tyle zdołał pomyśleć, gdyż niespodziewanie otrzymał
potężny cios w tył głowy, który natychmiast powalił go na ziemie. – Cholera…
Spuściłem gardę. – Mruknął wstrząśnięty i nim się podniósł, dookoła niego z
ziemi wyłoniła się pięciopalczasta, kamienna ręka, która lekko się na nim
zacisnęła. – Eh?! Co do…?!
- No! Teraz przynajmniej
mam pewność, że jak już mnie nakłoniłeś do rozgadania się, nie będziesz więcej
próbował mi przerwać i jak sam widzisz, władam nie tylko ogniem i wiatrem, ale także
elementem ziemi! Ekhm… Zatem, kontynuując… – Yukiko przybrała zamyśloną minę. –
Kiedy byłam mała, rodzice mówili mi, że oni tak naprawdę nigdy nie istnieli. Że
stworzono tę opowieść, by straszyć nią niesforne dzieciaki, lecz ja nie
chciałam w to wierzyć. Gdy miałam piętnaście lat dowiedziałam się, że
pierwszym, który został wcielony do tej armii był mój pradziadek. Wtedy
obiecałam sobie, iż któregoś dnia znajdę sposób na spotkanie się z nim i
uwolnienie go do klątwy, w jaką go uwikłano. Przez kolejne lata ciężko
trenowałam, żeby podołać wyzwaniu, jakie sobie narzuciłam. Zwiększałam własny
limit chakry, by móc wykonywać wiele technik. Całą dzisiejsza noc i obecny
ranek, ty i twoja paniusia dostaliście próbkę tego, co przez te wszystkie lata
osiągnęłam. Kiedy ich przywołałeś, zupełnie się tego nie spodziewałam, jak
również tego, że to właśnie ty będziesz im przewodził. Bez obaw, nie mam
zamiaru dociekać, jak do tego doszło. Teraz to nie ma większego znaczenia. Przyznam
bez bicia, jeśli legenda o potędze, jaką włada każdy Upiorny Samuraj jest
prawdą, to ich obecność jednak napawa mnie strachem.
- Mówisz, że twój
pradziadek był pierwszy? – Spytał Nauto. Kiedy kobieta mimowolnie kiwnęła głową
z aprobatą, chłopak skrzywił się boleśnie. – No to Cię zmartwię. W czasie
mojego pierwszego spotkania z Upiornymi walczyłem ze strażnikiem ich grobowca. Żeby
wygrać, musiałem cztery razu go zabić, a gdy już to zrobiłem, dowiedziałem się,
że był to jeden z najstarszych i najsilniejszych samurajów. Jest wielce
prawdopodobne, że koleś mógł być twoim pradziadkiem.
- Co takiego!? Śmiesz
twierdzić, że… Nie! To nie możliwe! GAAAHH!!! – Kyouko wydała z siebie
gardłowy, bliżej nieokreślony ryk wściekłości. – Tyy!! Teraz to już przestało
być moim zleceniem, a stało się osobistymi porachunkami! Żegnam ozięble,
Uzumaki Naruto!
Kobieta zacisnęła lewą dłoń
w pieść, co sprawiło, iż kamienna łapa trzymająca blondyna także zaczęła się
zamykać, powodując u swojej ofiary niewyobrażalne cierpienie. Jego krzyk
sprawił, że obserwująca wszystko Sakura, bez opamiętania rzuciła się, by go
ratować, lecz na drodze stanęło jej kilku pilnujących obozowiska Upiornych żołnierzy.
Chciała ich wyminąć, lecz nie ustępowali. Kiedy któremuś rzuciła wściekłe
spojrzenie, mówiące, żeby ją przepuścił, spotkała się z brakiem reakcji.
Zupełnie jakby ich nie obchodziło to, co się działo zaledwie kilkadziesiąt
metrów od nich. Jedynie pilnowali, by nikt się nie wtrącał i wtem, Haruno
zrozumiała, że takie właśnie mieli rozkazy. Naruto chciał, żeby ją zatrzymali,
nie pozwolili włączyć się do walki. Chciał, żeby więcej się nie narażała.
Rozdzierający krzyk
miażdżonego blondyna po kilkunastu sekundach niespodziewanie ucichł, a w jego
miejsce pojawił się odgłos ginącego klona, co stojącą obok kobietę wprawiło w
prawdziwe osłupienie. Błyskawicznie zdała sobie sprawę, że to jeszcze nie był
koniec. Jej przeciwnik okazał się być bardziej utalentowany i wyszkolony, niż
mogła sobie to wyobrazić. Wykonać podmianę w trakcie cierpienia nie należało do
prostych sztuczek, których podjąć mógłby się byle shinobi.
- Znów mnie zaskoczyłeś,
robiąc coś…
Urwała, ponieważ w tym
momencie z chmurki białego dymu, jaki pojawił się za jej plecami, wystrzeliło
kilka shurikenów. Kobieta zrobiła unik, jednocześnie odwracając się w stronę, z
której przyleciały, lecz blondyna już tam nie było. Chwilę tam patrzyła, kiedy
kolejny atak nadszedł od najmniej spodziewanej strony. Yukiko w ostatniej
chwili uskoczyła kilka metrów w bok, gdyż w miejscu, gdzie jeszcze sekundę temu
stała, Uzumaki swym ciosem wybił nie małą dziurę.
- Wykorzystałeś element
zaskoczenia, wcześniej sprawiając, że patrzyłam naprzód, zamiast w górę. A
użycie transformacji, żebym myślała, że użyłeś zamiany, było świetnym sposobem
na uwolnienie się z mojego kamiennego uścisku. Przyznaję, zaimponowałeś mi,
lecz to nic nie zmienia! Wciąż muszę cię zabić! – Krzyknęła rudowłosa i już w
kolejnym ruchu blokowała nowy cios blondyna, którym się odsłonił, dając jej
szansę na wyprowadzenie błyskawicznej kontry w postaci silnego kopniaka w
brzuch. Naruto odkaszlnął krwią, co nie powstrzymało stojącej tuż obok napastniczki
od uderzenia go w odsłonięty policzek, a następnie powalenia na ziemię ciosem z
łokcia w plecy. Odrobinę zamroczony Uzumaki na drżących ramionach podniósł się
do podpartego klęku.
- Czy ty się nigdy nie
poddajesz?
Kyouko spytała retorycznie atakując
obolałego blondyna kolejnym kopniakiem w żebra. Uwolniona w czasie zadawania
ciosu chakra odrzuciła osiemnastolatka na kilkanaście metrów, posyłając go
plecami wprost na pień wcześniej powalonego drzewa. Czując, jak zgruchotane
żebra przebiły płuco sprawiając niewyobrażany ból i utrudnienie w oddychaniu,
Naruto wpierw zaklął w duchu odnośnie swojego położenia, po czym skumulował
trochę chakry Dziewięcioogoniastego w miejscu powstałej rany, celem uleczenia
się. Reakcja lisa była natychmiastowa:
- W ten sposób tylko jeszcze sobie zaszkodzisz, dzieciaku.
- Tak?! To niby jak mam dalej walczyć, nie mogąc złapać oddechu!?
Odkrzyknął blondyn wstając
na nogi i zignorował ostrzeżenie demonicznego przyjaciela. Gdy tylko skumulował
chakrę, w mgnieniu oka jego odrętwiałe ciało przeszył jeszcze bardziej dotkliwszy
bólu, niż przed chwilą. Próbując za wszelką cenę się uleczyć, chłopak na
dosłownie chwilę zapomniał o walce, co szybko wykorzystała jego przeciwniczka. Naruto
nie wyczuł, jak ziemia pod jego stopami zaczęła delikatnie drżeć, gdy nagle
wystrzeliła z niej kolejna olbrzymia, kamienna ręka z ostrymi szponami zamiast
palców.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz