czwartek, 22 lutego 2018

185. Ikisōzō no Jutsu


<<< Odcinek ukazał się 12 lutego 2011 roku >>>



Blondyn stał, niczym sparaliżowany. Słowa, które usłyszał kilka minut temu, wywołały u niego, krótko mówiąc, szok. Nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Jak zareagować. Zastanawiał się, czy Tsunade miała kogoś konkretnego na myśli. Zdawał sobie sprawę, że mogła mówić o nim, ale nie był tego pewien. Wśród shinobi Ukrytego Liścia było wielu utalentowanych i co ważniejsze, potężnych ninja, którzy nadawali się na stanowisko Szóstego Hokage. Ale, o których obecna Hokage myślała? – Takie i podobne pytania zaprzątały teraz Uzumakiemu umysł.
Sakura tym czasem spoglądała raz na swoją mentorkę, a raz na ukochanego. Wyraz jego twarzy wszystko jej wyjaśnił, choć sama miała mętlik w głowie. Usłyszane słowa wprawiły ją w lekkie zakłopotanie, zatem jeszcze kilka minut nie była wstanie zadać nawet najprostszego pytania. Dobrze wiedziała o największym marzeniu, jakie było głównym motorem do działań Naruto, ale nie miała pewności, czy to właśnie o nim Tsunade mówiła. Koniec końców, w Konoha było wielu wspaniałych i silnych shinobi, których Godaime mogłaby brać pod uwagę w czasie poszukiwań swojego następcy.
- Czy… ma Hokage-sama kogoś konkretnego na oku?
Milczenie przerwał Naruto. Kobieta w odpowiedzi, wpierw uśmiechnęła się tajemniczo, potem rzuciła spojrzenie Haruno, a następnie przeniosła je na Uzumakiego. Przez kilka minut patrzyła im prosto w oczy, a gdy była już pewna, że obojgu zaraz z napięcia puszczą nerwy, otworzyła usta:
- Tak… Myślałam o Hatake Kakashi. – Kobieta  momentalnie usłyszała cichutki jęk zawodu wydobywający się z ust różowowłosej medyczki. Naruto zaś się nie odezwał. Jedynie stał niewzruszony, czekający na kolejne słowa. Tsunade po chwili kontynuowała. – Pomyślałam o nim, gdyż sława jego imienia i umiejętności, jakimi zawsze się wykazywał, są dobrze znane na całym świecie. Myślę, że gdyby go teraz przedstawić większości, jako mojego potencjalnego następcę, mało kto by się temu sprzeciwił. Jak uważacie?
- Kakashi to dobry wybór. – Powiedział Naruto.
- Nie wątpię, ale tak naprawdę mam na oku kogoś innego i jego tożsamości, jak na razie zdradzić wam nie mogę. To by mogło tylko zaszkodzić tej osobie, a tego nie chcielibyśmy. – Tsunade uśmiechnęła się na widok zdumionych twarzy stojących przed nią shinobi.
Sakura chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili powstrzymała się i na powrót zamknęła usta. Po spojrzeniu Godaime, zdała sobie sprawę, że ten temat jak na razie musi pozostać nie dokończony. Że odpowiedzi na wszystkie teraz cisnące się na usta pytania przyjdą w odpowiednim dla nich momencie. Naruto z kolei rozpoczął w głowie nową debatę. W pełni popierał pomysł, by stanowisko Rokudaime Hokage objął kopiujący ninja, Hatake Kakashi, lecz gdy Tsunade zaraz potem powiedziała, że ma na oku kogoś innego, kogo tożsamości nie może na razie wyjawić, ogarnęło go takie samo uczucie, jak na początku tej konwersacji. Znów nie wiedział, jak ma zareagować. Już drugi raz tego wieczoru.
- Dobra, zostawmy na razie ten temat. Wrócimy do niego kiedy indziej. – Piątą ponownie przerwała ciszę, kierując następne słowa do zielonookiej. – Sakura, czy mogłabyś zostawić nas samych? Muszę porozmawiać z Naruto w cztery oczy.
- H-hai, Hokage-sama.
Dziewczyna od razu otrzeźwiała, w geście szacunku skłoniła głową, po czym ucałowała stojącego obok blondyna w policzek i pewnym krokiem wyszła z biura. Gdy drzwi się za nią zatrzasnęły, a tętent jej kroków ucichł, Tsunade szybko wstała i bez słowa podeszła do regału stojącego pod ścianą, na lewo do biurka. Jak się po chwili okazało, wyciągnęła z niego przepastną księgę z nieco poszarpaną okładką, po czym wróciła na swoje miejsce. Wciąż zamyślony Uzumaki patrzył na nią nieobecnym wzrokiem. Otrząsnął się dopiero, gdy kobieta rzuciła tomem o blat, co wzbiło w powietrze tuman kurzu. Chmura brudu wskazywała, iż musiała to być bardzo stare, od dawna nie używane dzieło.
- Co to jest? – Spytał Naruto.
- Ta księga, to encyklopedia medyczna stworzona jeszcze za czasów Pierwszego Hokage. Od wielu lat leżała zapomniana, głęboko zakopana w naszym Archiwum, do którego dostęp mają nie liczni. A dokładniej, tylko naczelni medycy naszego szpitala i oczywiście, obecnie panujący w danym czasie, Hokage. – Wyjaśniła pokrótce.
- Rozumiem, ale co mnie do tego?
- Przez ostatnie trzy miesiące dużo nad tym rozmyślała i w końcu postanowiłam, że może chciałbyś, aby Uchiha Itachi na powrót został shinobi Ukrytego Liścia? Koniec końców, byłoby szkoda, gdyby jego geniusz i umiejętności się zmarnowały, nie? – Spytała, chytrze się uśmiechając.
- Zaraz… Tsunade-sama próbuje mnie powiedzieć, że ta księga zawiera technikę, która pozwoliłaby na zrekonstruowanie Itachiemu ramienia? – Spytał Naruto, a gdy otrzymał potwierdzenie, dopowiedział: – Oczywiście, że chciałbym, aby znów mógł pracować dla dobra wioski! Zakładam, że Itachi na pewno nie przepuściłby takiej okazji.
- Cieszą mnie twoje słowa i tak, jest tu zapisana taka technika. Jednakże, jej wykonanie zalicza się do najtrudniejszych, jakie kiedykolwiek zostały stworzone. I nie mam na myśli ilości i kolejności pieczęci, bo jest ich zaledwie sześć, ale chodzi mi o chakrę.
- Chakrę?
- Tak, Naruto. Do wykonania tego jutsu potrzeba takich pokładów medycznej chakry, jakich żaden znany mi medyk nie posiada. Nawet ja nie mogłabym temu podołać. Po drugie, przy jej zastosowaniu nie można wykorzystywać żadnych środku uśmierzających ból, jaki wynikałby z odrastania kości, mięśni i tak dalej. Więc, pacjent byłby skazany na niewyobrażalne cierpienie. Po trzecie, zabieg musiałby trwać od pięciu do ośmiu dni, co już wykracza po za wytrzymałość każdego medycznego shinobi. – Tsunade wyjawiła blondynowi brutalną prawdę z kamiennym wyrazem twarzy.
- Cholera, że wszystkie użyteczne techniki muszą byś takie trudne!
- Niestety, kiedy odkryłam stopień trudności tego jutsu, też byłam niepocieszona. Nigdy nie przypuszczałam, że istnieją podobne techniki, choć uchodzę w świecie za najlepszą medyczną kunoichi jaka kiedykolwiek żyła. Jak widać po tym przykładzie, sława i rozległa wiedza to nie wszystko. – Piąta przyznała z niesmakiem i jakby goryczą w głosie.
Naruto po chwili zaklął siarczyście, zaciskając dłonie w pięści. Zamknąwszy oczy, przez chwilę zastanawiał się nad rozwiązaniem powstałego problemu. Pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy, to skorzystanie z pomocy Upiornego Łapiducha. Nie zwlekając, ku zaskoczeniu Tsunade, niespodziewanie zawiązał dłońmi serię pieczęci, po czym przystawił rękę do podłogi. Sekundę potem, w chmurze biało-szarego dymu, tuż koło niego pojawił się samuraj w ciemno-zielonej, łuskowatej zbroi.
Wojownik klęknął na jedno kolano i zwrócił swoje złociste ślepia ku podłodze:
- Kogo mam uleczyć, Naruto-sama?
- Na razie nikogo. Chciałbym, abyś odpowiedział mi na kilka pytań.
Żołnierz w odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego, po czym wstał i spojrzał na Uzumakiego, czekając na dalsze polecenia. Naruto kiwnął głową i podszedł do biurka, gdzie Tsunade odgadłszy zamiary jounina, bez słowa sprzeciwu otworzyła przepastną publikację na odpowiedniej stronie. Chłopak wskazał palcem nazwę i opis techniki, a gdy zapoznał się ze wszystkimi szczegółami tam napisanymi, rzucił poważne spojrzenie nieruchomo stojącemu medykowi.
- Znacie Ikisōzō no Jutsu?*
- Hai, Rikushou-sama!**
Żołnierz odparł pewnym głosem, co na twarzy blondyna wywołało ukazaniem się nieznacznego uśmiechu. To mogło świadczyć, iż problem właśnie został rozwiązany, bo jak dobrze wiedział, Upiorni operowali pokładami chakry na poziomie Bijuu. To z kolei robiło z nich niezwykle przydatnych i potężnych wojowników. Naruto po kilku minutach milczenia zadał kolejne pytanie:
- Czy potrafilibyście za jego pomocą odtworzyć komuś ramię?
- Iie, Rikushou-sama!
Tsunade kątem oka dostrzegła, jak z twarzy blondyna momentalnie zniknął uśmiech, a na jego miejsce powróciła śmiertelna powaga. Widziała, że zaprzeczająca odpowiedź medyka nie spodobała się osiemnastolatkowi. Jej samej też się to nie spodobało, ale co mogła zrobić innego? Prawdę rzekłszy, nic. Dobrze wiedziała, że Upiorni udzielali wyjaśnień tylko przed Naruto, dlatego też pozostawało jej jedynie zaczekać na dalszy rozwój sytuacji:
- Wyjaśnijcie? – Chłopak pozostawał opanowany.
- Ikisōzō no Jutsu to technika kategorii najwyższego szczebla ryzyka. Używać jej mogą jedynie shinobi specjalnie naznaczeni przez los. W pewnym sensie pokrzywdzeni, odrzuceni przez otoczenie. Posiadający moc, mogącą czynić straszliwe okropieństwa, jak i prawdziwe cuda. – Upiorny nico przybliżył zagadkowość zapomnianej techniki. – Rikushou-sama, po mimo znacznych pokładów chakry niemal każdego typu, jaką obdarzył nas nasz twórca, Oddech Stworzenia jest jednym z niewielu kinjutsu, których nie wolno nam używać.
Gdy tylko żołnierz zamilkł, w biurze zapanowała grobowa cisza, w czasie trwania której zarówno Tsunade, jak i Naruto trawili usłyszane słowa. Hokage już na początku wypowiedzi medyka zrozumiała, kim musieli być shinobi specjalnie naznaczeni przez los. Mowa tu rzecz jasna o nosicielach potężnych demonów, o Jinchuuriki, do których zaliczał się stojący obok blondyn. Kątem oka widziała, że Naruto wstrząsnęła ta wiadomość. Stał zamurowany, ze wzrokiem wlepionym prosto w samuraja, jakby chciał uzyskać od niego jeszcze jakieś informacje. Gdy żołnierz nic więcej już nie powiedział, chłopak nagle zamknął powieki i zmarszczył brwi. Tsunade pomyślała, że udał się na pogawędkę z demonem. Jakież było jej zaskoczenie, gdy blondyn po chwili na powrót otworzył oczy. Tym razem lśniły nie tylko powagą, ale również determinacją i… satysfakcją.
- Naruto… Skoro wszystko już wiemy o tej technice, mam pytanie.
- Słucham, Hokage-sama?
Piąta westchnęła przeciągle, oparła łokcie na blacie biurka i splotła palce na wysokości nosa. Chwilę patrzyła zamyślonym wzrokiem na Upiornego Łapiducha, po czym przeniosła spojrzenia na osiemnastolatka. Chłopak szeroko się uśmiechał.
- Jak wygląda u ciebie kontrola chakry Kyuubiego?
- Wciąż trenuję. W walce, jak na razie panuję nad pięcioma ogonami. Przy szóstym zaczynam tracić kontakt z rzeczywistością. Wtedy w pewnym sensie pozwalam Kyuu przejąć nade mną kontrolę, żeby się nieco rozerwał. – Rozluźniony ton Naruto nie spodobał się Hokage, lecz kobieta nie dała po sobie poznać ogarniającej ją obawy.
- Co rozumiesz przez stwierdzenie, że pozwalasz mu się… rozerwać? – Spytała głosem tak niskim, że brzmiał ona raczej, jak dźwięk wyszarpnięty z napiętej struny jakiegoś starego instrumentu. – Czy ty aby nie przeceniasz swojego zaufania do niego?
- Jak dotąd jeszcze mnie nie zawiódł, a to wystarczający powód, by darzyć go zaufaniem. – Uzumaki odparł z uśmiechem, po czym spoważniał i dodał srogim, lodowatym tonem: – Kyuu, to mój jedyny prawdziwy przyjaciel!
Tsunade poczuła, jak coś zamraża jej krew w żyłach. W tym momencie mogła nakrzyczeć na chłopaka z licznymi pretensjami do jego zachowania i nawet przeszło jej to przez myśl, lecz przecież obiecała, że się poprawi. Dlatego też po chwili w obronnym geście uniosła otwarte dłonie na wysokość oczu i odezwała się stonowanym głosem, wzrok spuszczając na blat biurka:
- Dobrze, już dobrze. Tylko spokojnie. Nie chce się kłócić.
Naruto mruknął coś w odpowiedzi, po czym z rękoma skrzyżowanymi na piersi odwrócił się i podszedł do okna. Słysząc za plecami ciche westchnięcia Godaime, uśmiechnął się pod nosem i zapatrzył na panoramę wioski okrytej blaskiem wschodzącego księżyca. Znikomy ruch na ulicach wskazywał na bardzo późną już porę, co by się zgadzało z czasem, jaki został poświęcony na to spotkanie. Uzumaki przyszedł tylko, by się przekonać, czy Hokage na serio zamierzał przeprosić za to, jak go potraktowała, a dowiedział się, że istnieje możliwość przywrócenia Uchiha Itachiego do statusu shinobi Ukrytego Liścia. Co więcej, odkryta technika okazała się tak zaawansowana, że nawet Upiorni medycy nie mogliby jej używać. Tylko jedno nie dawało mu spokoju… Kto tworzy jutsu, które używać mogą tylko nosiciele Bijuu? I czy zrekonstruowanie urwanego ramienia rzeczywiście jest takie skomplikowane? – Chłopak nie wiedział już, co ma o tym wszystkim myśleć.
- Naruto… Na dziś już wystarczy. – Ciszę przerwała Tsunade. – Skoro tylko ty możesz wykorzystać Ikisōzō no Jutsu, by pomóc Uchiha Itachiemu wrócić do poprzedniego życia, to zajmiemy się tym, jak tylko wrócisz z misji.
- Huh? – Blondyn się odwrócił. – Jakieś zadanie?
- Tak. Faktem jest, że od przeszło trzech miesięcy nie opuszczałeś wioski, co można uznać za swojego rodzaju urlop, dlatego też pomyślałam, że możesz mieć już takiego bezczynnego siedzenia, delikatnie mówiąc, dość. – Piąta sprytnie zmieniła temat.
- Przyznaję, od jakiegoś czasu marzy mi się malutki wypad po za mury wioski. Kontakt z przyjaciółmi odbudowałem, relacje z Sakurą-chan zacieśniłem, Miyoko podszkoliłem. Teraz wypadałoby zabić kilku wrogów… – Naruto zrobił wymowną pauzę. – …W każdym bądź razie z przyjemnością wykonam cokolwiek mi zlecisz, Hokage-sama. Więc, co to za misja?
* * *
Nad Konoha niedawno wstał nowy dzień. Dotychczas puste ulice i pozamykane sklepy powoli, na nowo zaczynały tętnić życiem i miejskim gwarem rozmów. Tej nocy pewien blondyn prawie w ogóle nie zmrużył oka i teraz stał oparty o pień rozłożystego dębu, jaki rósł pod główną bramą wioski. Myśli zajęte miał finałem konwersacji ze swoją przywódczynią, a wzrok wlepiony w trzymany, nowiusieńki ochraniacz Ukrytego Liścia. Rzecz niby normalna, ale nie dla kogoś, kto nigdy nikogo czymś takim nie nagradzał. Kto by pomyślał, że Tsunade wykaże się taką szczodrością i nakaże lub też pozwoli Uzumakiemu włączyć pewną, małą dziewczynkę w poczet geninów Konoha-Gakure no Sato. Choć miała dopiero osiem lat i jej wiedza wciąż była jeszcze ograniczona, już nie jednokrotnie pokazała, że zasługuje na stanie się kunoichi. W niektórych wypadkach bardziej niż większość jej starszych kolegów i koleżanek.
Miyoko Inaba, to o niej Naruto niemal bez przerwy rozmyślał, uśmiechnięta od ucha do ucha, szczęśliwa jak nigdy, niesiona przez niedawno odzyskanego ojca, kierowała się wraz z nim ku zamyślonemu blondynowi. Kiedy byli wystarczająco blisko, choć pogrążony w zadumie, nieprzerwanie czujny jounin, kątem oka ich zauważył i pośpiesznie schował trzymaną opaskę. Uśmiechnąwszy się do nich serdecznie, zatrzymał wzrok na Daimyo. Pod koniec rozmowy z Hokage, Naruto spytał o pokrewieństwo mężczyzny do jego uczennicy i otrzymał odpowiedź w postaci wyników badania DNA. Były pozytywne, lecz to go nie usatysfakcjonowało.
- Witaj, Naruto. Słyszałem, że będziesz nam towarzyszył w drodze powrotnej do kraju Herbaty. – Odezwał się pan Inaba, gdy tylko zbliżył się na tyle, by nie musieć krzyczeć.
- Zgadza się, Daimyo-sama. Godaime Hokage wyznaczyła mnie, żebym bezpiecznie odstawił was do granicy kraju Ognia. Czy pójdę dalej, to się okaże, jak już tam dotrzemy.
- Sensei, dlaczego miałbyś dalej z nami nie iść? – Spytała Miyoko.
- Nie mogę powiedzieć. To ściśle tajne.
Odparł Naruto i ruchem ręki pokazał, że to koniec pytań. Dziewczynka wydała cichutki pisk zawodu, lecz po chwili kiwnęła główką na znak zrozumienia i na powrót wtuliła twarz w miękką szatę okrywającą bark swojego ojca. Nastało dłuższe milczenie. Zawiał delikatny wiaterek, na niebie głosu udzielił akurat przelatujący jastrząb. Kiedy pan Inaba otworzył usta, aby zadać cisnące mu się na usta pytanie, z dachu pobliskiego budynku, zgrabnie niczym kotka, zeskoczyła różowowłosa kunoichi. Medyczka wylądowała tuż koło blondyna.
- Już jestem. Czy bardzo się spóźniłam?
- Nie, Sakura-chan. Jesteś punktualnie.
Uzumaki odparł serdecznie się uśmiechając, po czym pocałował dziewczynę w policzek. Panna Haruno chciała mu się odwdzięczyć, lecz widząc obserwujących ich Miyoko, Daimyo i jego gwardzistów, powstrzymała się. Po chwili jedynie odwzajemniła posłany jej uśmiech.
- Czy możemy ruszać w drogę? – Spytał Naruto.
- Naturalnie.
Odrzekł Kenji-sama i wraz z córką wsiadł do bogato zdobionego powozu z miękko wyścielonym wnętrzem, ciągniętego przez dwa konie o orzechowym umaszczeniu skóry. Żołnierze Lorda momentalnie ustawili się po sześciu, po obu bokach wozu, reszta zaś dwójkami ruszyła za orszakiem. Z racji, iż tylko Naruto i Sakura byli shinobi, podróż do kraju Herbaty miała trwać ponad tydzień.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




* Ikisōzō no Jutsu (jap.) – Technika Ninja, Oddech Stworzenia

** Rikushou-sama (jap.) – Generał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz