<<<
Odcinek ukazał się 28 stycznia 2011 roku >>>
Minęło
jeszcze kilka minut, nim panna Haruno zdecydowała się odpowiedzieć na zadane
jej pytanie, a gdy już to nastąpiło… Cóż, reakcja Uzumakiego spłoszyła ptactwo
siedzące w konarze pobliskiego drzewa:
-
ŻARTUJESZ!? – Krzyknął i spojrzał w niebo. – Pff… Ja chyba śnię!
-
Naruto, posłuchaj. Wiem, jak to brzmi, ale spójrz na to z innej strony. Jeśli
można wierzyć słowom Tsunade-sama, a wiem, że można, to będziesz pierwszym
shinobi w historii, którego Godaime Hokage, przeprosiła. I nie ważne, za co. Liczy
się tylko to, że w ogóle się na to zebrała. – Odparła zielonooka z serdecznym
uśmiechem. – Sama jeszcze nie wyszłam z szoku, jaki mnie ogarną, gdy mi o tym
powiedziała, ale wierzę, że to coś znaczy.
-
Niby co?
-
Cóż… Nie jestem Tsunade-sama, więc Ci na to pytanie nie odpowiem.
Kunoichi
zaśmiała się krotko, po czym na powrót przyciągnęła blondyna do siebie. Gdy się
nachylił, zarzuciła mu ręce na szyję i chwilę delektując się głębią jego
błękitnych oczu, złożyła pełen uczucia pocałunek na rozchylonych, w lekkim
zaskoczeniu, wargach. Naruto momentalnie odwzajemnił gest, obejmując dziewczynę
w pasie. Czując we włosach zgrabne palce medyczki, nie pozostał bierny.
Momentalnie wsunął jedną rękę pod jej bluzkę i począł delikatnie wodzić dłonią
po rozgrzanych plecach, aż dotarł do zapięcia od stanika. Gdy za niego chwycił,
Sakura szybko zareagowała, ostrożnie przygryzając mu dolną wargę.
-
Ani się warz.
Szepnęła
potencjalnie złowrogim tonem z groźnym błyskiem w oku i w tym momencie blondyn
potknął się o kamień wystający z ziemi. Oboje w mgnieniu oka runęli w dół,
niczym kłody, mocno wzajemnie się trzymając. Naruto rzecz jasna w tym wypadku
robił za materac amortyzujący upadek, co raczej dla niego samego skończyło się
bardzo boleśnie. – Ugh! – Jęknął przeciągle, jak tylko odzyskał władzę nad
językiem.
-
Naruto! Nic Ci nie jest!?
-
N-nie.
Wymamrotał
z lekkim trudem się uśmiechając, co leżąca na nim medyczka od razu zauważyła.
Chciała zaprotestować, lecz jinchuuriki jej na to nie pozwolił, przykładając
palec do ust. Gdy był pewny, że nie będzie chciała zmieniać pozycji, ani nic
nie powie, zabrał rękę. Ponownie patrzyli sobie w oczy dłuższą chwilę, by po
niej na nowo złączyć się w pocałunku pełnym głęboko zakorzenionych uczuć. Nie
minęła nawet minuta, a przerwało im nagłe pojawienie się opodal, Upiornego Samuraja
w wiśniowej zbroi. Haruno momentalnie wstała, szybko rozprostowując podwiniętą
przez blondyna bluzkę, po czym z delikatnym rumieńcem na policzkach przeszła w
stronę drzewa, jakie rosło w centralnym punkcie pola treningowego. Gdy usiadła
na trawie, opierając się o pień, na twarzy ukochanego dostrzegła równie wielkie
zmieszanie, ale i lekkie zdenerwowanie. Kiedy się odezwał, poczuła na plecach
liczne ciarki:
-
O co chodzi?! – Naruto był oschły.
-
Panie! – Żołnierz uklęknął na jedno kolano i schylił głowę w geście głębokiego
szacunku. – Proszę o wybaczenie, ale kazałeś powiadamiać o każdej próbie
minięcia straży.
-
Zgadza się. Słucham.
-
Przy południowo-wschodnim posterunku, w szesnastym sektorze, zatrzymano trójkę
czternastolatków. Przyszli od strony wioski. Mówią, że z polecenia Hokage
szukają Haruno Sakury. Co mamy zrobić? – Wojownik podniósł głowę, by spojrzeć na
swego przywódcę.
Naruto
powieki miał zamknięte. W skupieniu wysłuchał raportu i teraz zastanawiał się,
co powinien zrobić. Po tak szczegółowym opisie, wiedział już o kogo Zbrojnemu
chodziło, lecz jeszcze nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Oczywiście, dużo
wcześniej ustalił z wszystkimi Upiornymi cztery specjalne hasła określające polecenia
wykonania danego rozkazu, co w takich sytuacjach miało wszystko znacznie
uprościć. Nim blondyn na powrót otworzył oczy, minęło kilkanaście minut, a gdy
już to nastąpiło, zielonooka nie była wstanie nic z nich wyczytać. Nieco ją to
martwiło, ale z opisu raportu, jaki przedstawił nieproszony „gość”, dobrze
wiedziała o kogo chodziło i całe szczęście, że byli to Konohamaru, Udon i Moegi.
Uzumaki był ich tymczasowym sensei, wiec były duże szanse, że nic się nie
stanie.
-
Wykonać…
-
…polecenie trzecie! – Wtrącił Kyuubi.
Jinchuuriki
aż podskoczył ze zdziwienia. Haruno zastygła w wyczekiwaniu na kolejne słowa
blondyna, lecz te już nie nastąpiły, co dodatkowo wzmogło jej zaciekawienie. Patrzyła
na Naruto i jego otwartą buzię, która po chwilę się zamknęła. Widać było, że
się nad czymś zastanawiał, lecz nie mógł podjąć żadnej decyzji. Takie
przynajmniej miała odczucia. W rzeczywiści jednak było nieco inaczej. Blondyn
siedział w milczeniu czekając na odpowiedź Upiornego, który nie wyglądał, jakby
usłyszał słowa lisiego demona. W zasadzie, Naruto miał poważne wątpliwości, czy
w ogóle było możliwe, żeby usłyszał telepatyczne zawołanie. Kiedy żołnierz w
końcu się otrząsnął i na powrót schylił głowę, chłopak już nie miał złudzeń.
Uzumaki dodatkowe potwierdzenie swoich domysłów uzyskał, gdy samuraj się
odezwał:
-
Jak sobie życzysz, Naruto-sama.
Zbrojny
zniknął w chmurze białego dymu, zostawiając parę kochanków samych. W oka
mgnieniu zapanowało grobowe milczenie, jedynie zakłócane szumem wiatru i
nieznacznym świergotem ptaków, znajdujących się w konarach drzew porastających
okolicę. Blondyn w końcu spojrzał na różowowłosą, która cały ten czas nie
przerwanie go obserwowała. Żadne nie miało na tyle odwagi, by po tym dziwnym
zdarzeniu, jako pierwsze się odezwać. Naruto nie wiedział co powiedzieć, zaś
Sakura nie wiedziała, o co zapytać. Dlatego trwali w idealnej ciszy, jedynie
patrząc sobie w oczy.
Po
około dwudziestu minutach milczenia, blondyn poczuł znaczne odrętwienie karku,
co zaznaczył dłuższym jęknięciem połączonym z głębokim westchnięciem.
Pocierając szyję, spojrzał w niebo, a gdy rozmasował bolące miejsce, wstał na
równe nogi. Czując we włosach kojący nerwy dotyk średniej mocy wiatru, po
chwili spojrzał na wciąż bacznie obserwującą go medyczkę.
-
Pewnie zastanawiasz się, dlaczego nie dokończyłem wydawania rozkazu? – Bardziej
stwierdził, niż zapytał. Kunoichi w odpowiedzi nieznacznie pokiwała głową.
Chłopak zaśmiał się pod nosem. – Możliwe, że uznasz to za żart, ale ten rozkaz Kyuubi
wydał.
-
Ale…
-
Jak to możliwe, że go Zbrojny usłyszał? – Naruto wypowiedział pytanie, które
Sakura chciała przed sekundą zadać. Uśmiechnąwszy się do niej serdecznie, po
chwili kontynuował. – Sam się nad tym zastanawiam i jak na razie nie znalazłem
racjonalnego wytłumaczenia, choć mam pewne podejrzenia.
-
Jakie? – Zaciekawiła się Haruno.
-
Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale po kilku latach używania mocy
demona, moja chakra niemal w stu procentach wymieszała się z jego chakrą. Takie
połączenie stwarza wielkie korzyści, ale i nowe niebezpieczeństwa. Pieczęć,
jaką nałożył na mnie Yondaime Hokage, złączyła nasze dusze już na zawsze.
Oczywiście, istnieje możliwość rozdzielenia nas, ale to wtedy skończyłoby się
dla mnie śmiercią, czego chyba wolelibyśmy uniknąć jeszcze przez jakiś czas. –
Uzumaki uśmiechnął się do niej znacząco. – Sądzę, że mój układ krwionośny, a
dokładniej, moja krew przez to w pewnym sensie uległa zmianie.
-
Do czego zmierzasz?
Blondyn
zamyślił się na chwilę, bezwiednie drapiąc się po brodzie.
-
Odkąd zawarłem pakt krwi z Ukrytą Armią Upiornych Samurajów, żołnierze często
rozumieją mnie bez słów. Zupełnie, jakby z góry wiedzieli, jaki rozkaz czy
polecenie chcę w danym momencie im wydać. Już od dawna szukałem wytłumaczenia
dla tego zjawiska i dopiero dziś to do mnie dotarło. Dzisiejsze zdarzenie z
Kyuu sprawiło, że w końcu to zrozumiałem. Samuraje jakoś są ze mną… z nimi, związani.
Jogensha tłumaczył mi, że cokolwiek powiem do któregokolwiek żołnierza, wszyscy
mnie usłyszą. Wiem. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale tak jest. Istnieje pomiędzy
nami pewnego rodzaju więź komunikacji telepatycznej. Stąd Kyuubi może wydawać
rozkazy, nie pokazując im się na oczy.
Błyskotliwe
wyjaśnienie jakiego udzieli Uzumaki, bardzo zaskoczyło słuchającą Sakurę. Choć znała
go nie od dziś, dopiero teraz zobaczyła, jak chłopak się zmienił. Wiedziała, że
już dawno temu wyrósł z łobuzerskiej głupoty, jaką uosabiał w dzieciństwie, ale
nawet nie śniła, że stać go na tak dokładne wytłumaczenie jakiegoś zagadnienia.
Kunoichi momentalnie poczuła ogromny szacunek i podziw dla osoby blondwłosego
jounina. Słowa Naruto wywarły również wielkie zdziwienie u lisiego demona,
który na co dzień spędzał czas z chłopakiem. Kyuubi także nie przypuszczał, że
osiemnastolatka stać na coś podobnego, lecz ten swoje uznanie wyraził
odpowiednim komentarzem:
-
Znów mnie zaskoczyłeś, Uzumaki Naruto!
Znakomita dedukcja!
-
Arigatō, Kyuu.
Blondyn
wyszczerzył się, jednocześnie drapiąc się z lekkim zakłopotaniem po głowie.
Patrząc na siedzącą pod drzewem dziewczynę, w jej soczyście zielonych, szeroko
otwartych oczach widział szczery podziw. To wywołało u niego jeszcze szerszy
uśmiech, a na policzki Haruno po chwili wystąpił pokaźnych rozmiarów rumieniec.
Między dwójką kochanków zapanowała kolejna zmowa milczenia, która tym razem
trwała zaledwie kilka minut.
-
Naruto… Właściwie, to jak brzmiał rozkaz, który wydał Kyuubi?
-
Odesłać. – Chłopak odparł bez chwili zwłoki. – Domyślam się, że Hokage może być
na mnie zła, że pozwoliłem sobie odgrodzić kawałek terenu od świata
zewnętrznego, ale zwisa mi to. Po jej bezpodstawnych oskarżeniach musiałem
chwilę pobyć sam, a Upiorni Samuraje tylko zapewnili mi nieco prywatności. Tak
więc kazaliśmy żołnierzom odesłać Konohamaru i jego przyjaciół z powrotem do
wioski.
-
A jak brzmiał rozkaz wydany względem mnie??
-
Przepuścić. – Tym razem odpowiedź również padła od razu, choć blondyna bardzo
zdziwiło zadane pytanie. Po chwili, kontynuowała: – Czemu pytasz?
-
Ponieważ jeden z Samurajów nie chciał mnie przepuścić. – Haruno wyznała z
kwaśną miną. – Powiedział, że nie życzysz sobie, by ci przeszkadzano. Z
początku nie chciało mi się w to wierzyć, więc ponowiłam manewr ominięcie go, lecz
kiedy mnie zaatakował…
-
CO TAKIEGO!? – Jounin przerwał jej gwałtownym wrzaśnięciem. W chwili następnej,
nim kunoichi zdążyły zaprzeczyć, w okamgnieniu znalazł się tuż przy niej,
klękając obok. Ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. – Zrobił Ci coś,
Sakura-chan??
Spytał
poważnym tonem, troskliwie głaszcząc jeden z jej policzków. Dziewczyna posłała
blondynowi uspokajający uśmiech, łapiąc go za rękę. Kiedy spojrzeli sobie
głęboko w oczy, różowowłosa po chwili się zbliżyła i delikatnie pocałowała go w
nieco rozwarte usta. Naruto odwzajemnił posłany mu buziak, momentalnie
przejmując inicjatywę. Odkleili się od siebie po dłuższej chwili. Uzumaki uśmiechnął
się, głaszcząc medyczkę po włosach.
-
Jeszcze dziś wyśledzę i ukarzę żołnierza, który nie zastosował się do…
-
Nie ma takiej potrzeby, Naruto-kun. – Sakura powstrzymała blondyna kładąc mu
palec na ustach. – Nic się nie stało. Naprawdę.
-
Ale przynieśli cię do mnie nie przytomną! A skoro byłaś nie przytomna, ten
konkretny Zbrojny musiał coś ci zrobić! – Jinchuuriki począł twardo bronić
swoich racji. – Jestem tego pewny. Posłuchaj, Sakura-chan…
Urwał,
gdyż zielonooka ponownie go pocałowała. W głębi ducha była mu wdzięczna, że się
zawsze tak o nią martwił. Zewnętrznie też mu to okazywała, lepiej, niż on sam
by się tego po niej spodziewał. Kiedy się od siebie oderwali, Naruto nic więcej
już nie dodał. Za dowód, że nie musi nic robić w sprawie niesfornego Zbrojnego
wystarczyły pokrzepiające uśmiechy i głębokie, namiętne buziaki od ukochanej.
*
* *
Troję
geninów właśnie dotarło pod drzwi biura przywódczyni wioski. Miny mieli
nietęgie, a to, co musieli przekazać swojej zleceniodawczyni, jej samej raczej
się nie spodoba. Ale, co mogli zrobić innego? W tym rzecz, że nie za wiele.
Praktycznie rzecz ujmując, to nie mieli żadnego zastępczego wyjścia. Chociaż,
nie do końca. Zawsze mogli tam nie wchodzić i się gdzieś ukryć w nadziei, że nikt
ich nie odnajdzie, lecz po głębszym zastanowieniu, szybko doszli do wniosku, że
to nie był najlepszy plan. Hokage szybko by ich namierzyła i jeszcze za karę
kazałby wykonywać durne misje rangi D. O nie, tego Konohamaru i jego wesoła
kompania woleli za wszelką cenę uniknąć.
-
Wejść!
Po
nieznacznym zapukaniu w dębowe drzwi, usłyszeli głośne zawołanie. Jako pierwsza
do gabinetu weszła Moegi. Z racji, iż była dziewczyną, miała duże szanse na
dość łagodne przyjęcie. Sprawa zdawania raportu gorzej się miała w przypadku
jej kolegów. Udon i Konohamaru, nie pokazując po sobie zażenowania, weszli do
pomieszczenia jeden po drugim, po czym szybko stanęli w rządku, tuż koło
rudowłosej. Cała trójka, czując na sobie ostre i przytłaczające spojrzenie
Godaime, skuliła się wewnętrznie jeszcze bardziej. Konohamaru zaschło w gardle,
że nie był wstanie słowa wymówić. Udon chwiał się, jakby miał zaraz zemdleć.
Zaś Moegi z początku spróbowała wytrzymać wlepiony w siebie wzrok Piątej, lecz
po chwili spuściła głowę.
-
I co? Znaleźliście moją uczennicę? – Kobieta w końcu przerwała pełne napięcia
milczenie. Ku zaskoczeniu geninów, ton głosu Tsunade był nad wyraz przyjazny.
Trochę niepewnie podnieśli na nią swoje spojrzenia.
-
Tak, w pewnym sensie… – Burknął Konohamaru.
-
Hokage-sama, Sakura-oneechan jest z Naruto-sensei.
Powiedziała
szybko Moegi i cała trójka zamarła w oczekiwaniu na reakcję blondyny. Byli
święcie przekonani, że Sanninka zaraz się na nich wydrze i przydzieli za karę
jedną z misji kategorii D, jak to miała w zwyczaju, lecz nic podobnego się nie
wydarzyło. Kiedy blondyna nic nie powiedziała, tylko jedynie głęboko odetchnęła,
wstała i podeszła do okna, dopadło ich już totalne zdziwienie. Nie wiedząc za
bardzo, co powinni w takiej sytuacji zrobić, wspólnie szybko ustalili, że nic
więcej nie powiedzą i zaczekają na właściwą reakcję Hokage. Jednakże kobieta
wcale nie wydawała się być zainteresowana obecnością kogokolwiek innego w
biurze. Stanąwszy przy parapecie, skrzyżowała dłonie za plecami i westchnęła
bezsilnie. Obserwując powoli ciemniejące niebo, po chwili wróciła myślami do
otaczającej ją rzeczywistości.
-
Konohamaru, Udon i Moegi… Dziękuję, możecie odejść.
-
Ale…
-
Wynocha, powiedziałam! – Krzyknęła Tsunade nie odwracając się od okna. W odbiciu
na szybie widziała, jak trójka geninów z początku nieco podejrzliwie się jej
przyglądała, by zaraz w pośpiechu opuścić biuro.
Gdy
blondyna wreszcie została sama, w spokoju mogła oddać się poważnym rozterkom.
Kiedy jej uczennica długo nie wracała, stanowczo zaczęła się o nią martwić.
Zwłaszcza po incydencie porwania Haruno przez shinobi Iwa była wyczulona na tym
punkcie. Wieści, że dziewczyna jest z Uzumaki, jakoś jej nie uspokoiły. Choć z
drugiej strony, chyba trochę nie potrzebnie się o nią martwiła. Sakura
potrafiła o siebie zadbać i była w stałym związku z Naruto. Jinchuuriki nie
powinien się na niej mścić za błędy, jakie popełniła przywódczyni ich wioski.
Tsunde
pogrążona była w tak głębokich przemyśleniach, że nie usłyszała kolejnego
pukania w drzwi jej codziennego miejsca pracy. Zareagowała dopiero, gdy ktoś
delikatnie szturchnął ją w lewe ramię. Odwróciwszy głowę w tamtym kierunku,
momentalnie dostrzegła parę zielonych tęczówek z troską na nią patrzących.
-
Sakura!
Otrząsnęła
się i złapała zaskoczoną dziewczynę w ramiona. Tuląc kunoichi do piersi, w tym
czasie mówiła do niej szeptem jakieś słowa, po których różowowłosa zareagowała
dość gwałtownie. Szybko wyrwała się z uścisku i odsunęła kawałek, nie ukrywając
pokaźnego rumieńca na policzkach:
-
Arigatō,
Tsunade-sensei, za twoją troskę o mnie, ale jest ona zbyteczna. Szukałam i
odnalazłam Naruto na polu treningowym drużyny siódmej. W jego towarzystwie nic
mi nie groziło i jeszcze wielu Upiornych Samurajów kręciło się po okolicy. –
Broniła się Haruno.
-
A właściwie, to gdzie jest Naruto??
-
Tutaj, Godaime-sama.
Kobieta
usłyszała odpowiedź padającą z ust blondwłosego młodzieńca, który stał oparty
plecami o ścianę tuż koło drzwi wejściowych. Jego twarz wykrzywiał lekki
uśmiech, z oczu biła duma i powaga. Hokage ucieszyła się wewnętrznie na ten
widok, na zewnątrz pozostając lekko zmartwioną. Teraz miała nastąpić chwila, o
której nikt z obecnych nigdy nawet nie śnił. Naruto i Sakura stanęli w rządku
na środku pomieszczenia i przybrali postawy na baczność. Tsunade zaś usiadła na
powrót za biurkiem i oparła łokcie na podłokietnikach. Patrząc w milczeniu na
wyprostowanego blondyna, chwilę się zastanawiała nad konsekwencjami podjętej
decyzji… po czym się odezwała:
-
Uzumaki Naruto! – Westchnęła. – Wiem, że nie często mnie się to zdarza, ale
jest mi niezmiernie wstyd, że nakrzyczałam na ciebie w obecności Lorda
Feudalnego obcego kraju. Możesz w mojej słowa nie wierzyć, ale od dziś postaram
się być dla ciebie milsza. Dla was wszystkich. – Ostatnie słowa skierowała
również do Sakury, która zareagowała autentycznym szokiem.
-
Wszystko w porządku, Shishō!?
Kobieta
patrzyła nieobecnym wzrokiem gdzieś daleko za plecami podopiecznych.
-
Już dawno zauważyłam, że krzycząc na wszystkich, tylko obniżam ich morale, co
znacznie odbiło się na skuteczności wykonywanych misji i zadań. Może to czas
mojej spowiedzi? – Spytała, nie oczekując odpowiedzi. – Nie mam pojęcia,
dlaczego akurat waszej dwójce to mówię, ale jestem już zmęczona ciągłym graniem
roli bezwzględnej Hokage, której notabene wszyscy się boją. To może jest dobre
dla naszych wrogów, ale nie dla naszych wewnętrznych relacji. To się zapewne
wyda wam śmieszne, ale czuję w kościach, że nadszedł czas, żeby pałeczkę
przejęło młodsze, potężniejsze pokolenie.
Naruto
spostrzegł, że Tsunade przekazując im te dość nieprawdopodobne przemyślenia,
patrzyła wprost na niego. W jednej chwili ogarnęło go uczucie, że jej ostatnie
słowa miały ścisły związek z nim samym. Że to, co im właśnie powiedziała, miało
przeogromne znaczenie dla jego i Sakury, przyszłości.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi
Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz