Notka zadedykowana została
czytelniczce Mucha.
<<< Odcinek ukazał się 9 kwietnia
2011 roku >>>
Tym
razem nie dostrzegła, żeby dokonał podmianę z klonem. Wyraźnie coś poszło nie
tak i w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał, znajdowała się już tylko
ogromna kałuża krwi. Z medycznego punku widzenia, taka ilość czerwonej mazi
wystarczała, by jej właściciel był na skraju śmierci, o czym Sakura dobrze
wiedziała. Znowu nie wyczuwała jego chakry. Już drugi raz w czasie trwania tej
potyczki zniknął bez śladu, niczym jakiś duch. Choć usilnie starała się tego po
sobie nie okazywać i z całych sił wierzyła, że on nie zginął, słone łzy i tak
zaczęły spływać po jej rozgrzanych policzkach. To było, jak koszmarny sen.
-
Sa-Sakura-san… – Dziewczyna usłyszała za plecami cichutki, wystraszony głos. Jak
tylko się odwróciła, na swej drodze zobaczyła blondwłosą ośmiolatkę z
przerażeniem lśniącym w szeroko otwartych, załzawionych oczach. – Czy… se-sensei…
zg-zginął??
Haruno
uklękła przed nią i pocieszająco się uśmiechając, po bezsłownym zaprzeczeniu,
mocno przytuliła do siebie, jednocześnie uspokajająco gładząc po główce. Gdy Miyoko po kilku minutach
wreszcie się uspokoiła, lekko odepchnęła, delikatnie trzymając za ramiona i
spojrzała małej głęboko w oczy.
-
Nawet nie waż mi się tak myśleć, dobrze? – Poprosiła łagodnym, ale i stanowczym
tonem. Blondynka momentalnie nieznacznie kiwnęła główką, otarła łzy i wróciła
do swojego ojca, który szybko wziął ją na kolana. Kiedy Sakura na powrót
wstała, momentalnie poczuła lekki zawrót głowy. Przed paroma minutami wypowiedziane słowa,
teraz niczym echo w jaskini, odbijały się w jej głowie. Musiała w niego
wierzyć! W końcu obiecał jej, że go nie straci, a jak sam jej kiedyś
powiedział, on za wszelką cenę dotrzymuje danych obietnic.
* * *
Siedział
oparty plecami o drzewo i próbował zatamować silne krwawienie, lecz rozległe rany
skutecznie mu to uniemożliwiały. Czuł, jak życie uchodziło z niego w
zastraszającym tempie i nic nie mógł na to poradzić. Przejmujący ból w okolicy
przebitego płuca tylko się jeszcze zwiększył, co dodatkowo odejmowało wszelkie
zapędy do dalszej walki o swoje życie. Chłopak nie czuł w sobie już ani krzty
chakry i nie miał bladego pojęcia, dlaczego?
-
Trzymaj się, Młody! Musisz się
wyleczyć.
-
Staram się… ale to boli. Powinienem był
cię… posłuchać i skupić się… Nng! …na walce, nawet jeśli nie mógłbym… złapać
oddechu… – Uzumaki skrzywił się próbując głębiej odetchnąć. – …Teraz ponoszę konsekwencje… swojej ignorancji.
Przez to też złamałem… Nng! …obietnicę daną Sakurze.
-
Złożyłeś głupią obietnicę, ale to
nieważne. – Odparł Kyuubi ostrożnie naprowadzając strumienie własnej
chakry na uszkodzone części ciała blondyna. Kiedy ten przekręcił głowę w bok,
celem wyjrzenia, co robi jego przeciwniczka, demon momentalnie na niego
nakrzyczał. – Nie ruszaj się, inaczej
spowolnisz i tak powolne leczenie!
-
Wiem, ale chciałem… zobaczyć… Nng! …co
ona dalej… kombinuje. Nie chcę nic mówić, lecz mam problem. Nasza walka… jeszcze
się nie skończyła… Nng! …a ona w jakiś sposób wyssała ze mnie niemal całą…
chakrę. – Gdy Naruto to pomyślał, lotem błyskawicy dostał olśnienia. – Mam! To musiało być, gdy złapała mnie w ten
kamienny… uścisk. KUSO!!!
Osiemnastolatek
zaklął siarczyście czując rażącą gehennę w piersi w okolicy przebitego płuca. W
chwili następnej zakomunikował o tym lisowi głośnym podświadomym wrzaskiem,
który pewnie umarłego postawiłby na nogi. Gdy po minucie, paląca boleść
przeminęła, ciałem jounina wstrząsnęło kilka lodowatych dreszczy zakończonych
atakiem drgawek.
-
Wybacz, Naruto, ale jednoczesne
słuchanie twojej paplaniny i regenerowanie poważnie uszkodzonego ciała, nie
należy do najprostszych zabiegów, a szybko niczego robić nie mogę, bo tylko bym
ci zaszkodził. Dlatego też, czy mógłbyś z łaski swojej, przez pięć minut nic
nie mówić i się nie ruszać? – Poprosił lis.
Blondyn
w odpowiedzi jedynie westchnął nieco ociężale i nic więcej nie powiedział. Nie
mógł znaleźć sił na wysłanie mentalnego rozkazu Upiornym strzegącym obozowiska,
żeby odeskortowali Daimyo Kōcha
no Kuni do jego domu. Nie chciał również denerwować Kyuubiego, ale musiał zobaczyć, co ona robiła, dlatego
też powolutku wyjrzał zza drzewa i wtem coś przeleciało mu tuż przed oczami. To
był główny oręż jego przeciwniczki. Widząc wracające ostrze kusarigama, mimo
powalającego bólu, chłopak zebrał się w sobie i w ostatniej chwili uniknął
śmiertelnego ciosu, który dosłownie ściął drzewo w miejscu, gdzie jeszcze przed
chwilą opierał się potylicą. Nie zważając na krzyk dobiegający z wnętrza
własnej duszy, Naruto przeczołgał się za innego drzewo, byle tylko jak najdalej
od miejsca walki.
-
Wyłaź, tchórzu! Wiem, że tam jesteś!
Usłyszał
krzyk Yukiko, która traciła już resztki cierpliwości.
-
To nie ma sensu, Kyuu. – Uzumaki
jęknął w duszy nie czując się najlepiej. –
Nie mam siły by się ruszać… a co dopiero… dalej walczyć. Żeby wykorzystać… do
walki twoją… chakrę, musiałbym się teraz… Nng! …porządnie skupić, ale że… mój
umysł jest osłabiony i zajęty… ciągłym pilnowaniem się… i jeszcze do tego… te
wciąż promieniujące… Nng! …rany… To nie wygląda za dobrze. Zdaje się, że to
nasz koniec… przyjacielu.
Demon
w skupieniu wysłuchał słów blondyna i zaraz potem nie od razu zareagował. Jego
milczenie nieco zdziwiło, ale i poważnie zaniepokoiło osiemnastolatka. Nie
wiedział, dlaczego lis się nie odzywał, lecz po namyśle zdecydował nie drążyć i
wtedy niespodziewanie spowiły go nieprzeniknione ciemności. Gdy w chwili
następnej stanął u bram więzienia Dziewięcioogoniastego, ku swojemu
zaskoczeniu, nie był ani ciężko ranny, ani nie odczuwał żadnego bólu. Jego ubranie
było całe. Blondyn nie wiedział, co się stało i dlaczego nagle znalazł się
przed „domem” swojego, kiedyś niechcianego, lokatora.
-
Kyuu?
-
Naruto, jest wyjście z naszej sytuacji.
– Demon wreszcie się odezwał. – Powinienem
był zrobić to dużo wcześniej, ale nigdy jakoś nie było dogodnej okazji. Teraz
zaś to jedyny sposób, by Cię ocalić. – Zza kraty zaczęła powoli wypływać
krwisto-czerwona, bulgocząca chakra, która przed blondynem szybko zebrała się w
średniej wielkości kałużę.
-
Co… co ty robisz? Co się dzieje?
-
Już bardzo dawno tego nie robiłem,
lecz gdy przejdziemy przez ten etap, twój późniejszy trening kontroli, będzie o
niebo prostszy. Ale najpierw pozwól, że ukażę Ci moje zaufanie do ciebie!
– Z pieniącego się wiru chakry po chwili wyłonił się zwój podobny do tego,
który zawsze nosił ze sobą Jiraiya. – Pokazuję
Ci to, co dotąd było ukryte, Naruto. Żeby uchronić nas od niechybnego spotkania
z posłańcem śmierci, pozwolę Ci podpisać kontrakt z lisami! Pakt między tobą i
mną… który tobie umożliwi dowolne manipulowanie moją potęgą, a mnie zobowiąże
do służenia Ci.
Głos
demona był bardzo poważny, a jego obecne czyny dogłębnie wstrząsnęły osłupiale
stojącym osiemnastolatkiem. Jounin nie wierzył własnym oczom i uszom. Kiedy
tajemniczy rulon się rozwinął ukazując Naruto swoje wnętrze, wszelki stan
zaskoczenia nagle gdzieś zniknął. Chłopak zamknął dotychczas szeroko otwarte
usta i również spoważniał na twarzy, po czym spojrzał do góry. Patrzył w
milczeniu prosto w wielkie ślepia, bacznie obserwujące każdy jego ruch, po czym
kilka minut później na powrót przeniósł spojrzenie na zwój. W chwili następnej,
Uzumaki zrobił krok do przodu i przygryzł zębami palec wskazujący prawej dłoni.
Kiedy miał już się podpisać, nagle się zatrzymał. Zawahał się, co u demona
wywołało delikatny pomruk oznaczający rosnące zniecierpliwienie.
-
Kyuu… jesteś pewny, że tego chcesz? –
Błękitnooki ponownie spojrzał na przyjaciela. – Obaj wiemy, że nie musisz tego robić. Co prawda zawsze dążyłem do
zapanowania nad twoją mocą, ale mogę zrobić to w inny sposób. Wcale nie musisz
zostawać moim… – Blondyn nie mógł wypowiedzieć ostatniego słowa. Kyuubi to
zauważył i serdecznie się uśmiechnął:
-
Nie muszę, ale tak, chcę tego. I nie
martw się, Młody. Jeśli określenie „służyć” Ci nie odpowiada, to w takim razie
nie używajmy go i w dalszym ciągu pozostańmy przyjaciółmi, towarzyszami na
dobre i złe. – Demon wyszczerzył kły w drapieżnym uśmiechu. – Różnica będzie tylko polegała na tym, że
za jakiś czas będziesz mógł mnie przywoływać.
Naruto
nic więcej już nie powiedział. O nic więcej już nie pytał. Skoro
najpotężniejszy w świecie demon życzy sobie ułatwić mu zadanie przejęcia
kontroli nad swoją nieograniczoną niczym potęgą, niech tak będzie. Tylko, co
kierowało lisem, że nagle postanowił związać się z nim paktem, który dla tego
pierwszego nie był najkorzystniejszy? Czy jego zachowanie podyktowane było
zagrożeniem, jakie stwarzały rozległe obrażenia ciała swojego nosiciela? A może
była to próba zmanipulowania osłabionego psychicznie blondyna, by wreszcie się
uwolnić z pod jarzma, jakie lata temu narzucił mu Yondaime Hokage? – Naruto rozważał
wszystkie za i przeciw, ostatecznie wyzbywając się wszelkich podejrzliwości i
wątpliwości. Gdyby Kyuubi rzeczywiście planował uwolnienie się, dawno
skorzystałby z pierwszej nadarzającej się okazji przejęcia kontroli nad swoim
jinchuuriki. Blondyn już nie raz pokazał mu, jak wielkim zaufaniem go obdarza,
co przez wielu było uważane za lekkomyślność i głupotę, lecz on prawdziwie
wierzył, że demon naprawdę się zmienił.
Uzumaki
odwzajemnił posłany mu uśmiech, po czym bez krzty zawahania, podpisał się
własną krwią na rozwiniętym przed nim rulonie grubego pergaminu, który zaraz
potem na powrót się zwinął i zniknął. Następne wypadki potoczyły się już bardzo
szybko.
* * *
Członkini
klanu Kyouko rozglądała się po leśnej gęstwinie za swoim przeciwnikiem. Raz
nawet wydawało się jej, że widziała skrawek blond czupryny wystający zza
jednego z drzew, lecz gdy je ścięła swym powietrznym ostrzem, nikogo tam już
nie dostrzegła. Powoli tracąc resztki cierpliwości, znowu krzyknęła na całą
okolicę:
-
Wyłaź tchórzu! Wiem, że gdzieś tam jesteś! Czuję w kościach, że…
-
Zaraz poczujesz, co znaczy zaleźć mi za skórę!
Usłyszała
i natychmiast obejrzała się w swoje prawo, skąd nadeszła pogróżka. Stał tam jej
cel. Jej dobrze płatne zlecenie, tylko w jego wyglądzie coś się nie zgadzało.
Ubranie na piersi miał rozprute przez jej ostatni atak, ale na ciele nie było
najmniejszego zadrapania. Co więcej, wąsate blizny na policzkach chłopaka
uległy uwydatnieniu, włosy miał nastroszone, a oczy krwiście-czerwone z
pionowymi, wąskimi źrenicami. Kobieta poczuła zimne dreszcze na karku. Szybko
jednak go rozmasowała dziwiąc się reakcji swojego organizmu, gdy
niespodziewanie wyczuła w powietrzu niepohamowaną rządzę krwi i mordu, która w
rażący sposób biła od zmienionego blondyna. Nie wiedziała, co się stało? Nie
rozumiała zmian jakie niespodziewanie zaszły w wyglądzie stojącego naprzeciw
niej jounina, lecz to jej nie powstrzymało przed posłaniem do ataku swoje
ostrze kusarigama. Jakie było jej zdumienie, gdy chłopak najzwyczajniej w
świecie złapał broń w rękę, po czym chwycił je drugą i z łatwością super
silnego człowieka złamał na pół.
-
NIE!!! – Wrzasnęła, jakby właśnie straciła coś drogocennego.
Jinchuuriki
uśmiechnął się wrednie, odrzucił uszkodzony oręż i w mgnieniu oka pojawił się
tuż przed nią z kunaiem w dłoni. Jego prędkość poruszania się była niebotyczna.
Wzrosła tak nagle, że rudowłosa nie była w stanie na czas zareagować, co
przypłaciła ciosem w ramię.
Yukiko
błyskawicznie skumulowała chakrę w podeszwach butów i szusowym ruchem po ziemi,
oddaliła się na bezpieczniejszą odległość. Trzymając się za krwawiący bark,
rzuciła blondynowi wściekłe spojrzenie, jednocześnie udając przed nim brak
obawy o własne życie.
-
Wydaje mi się, czy nagle zwolniłaś? – Spytał Naruto z kpiącym uśmieszkiem. –
Chyba mnie nie powiesz, że się mnie przestraszyłaś? A może tak Cię zaskoczyła
mała zmiana w moim wyglądzie, że odjęło ci zdolność trzeźwego myślenia i
wykonywania szybkich uników? – Zastanawiał się na głos. – Tylko proszę nie mów,
że opłakujesz tamto złamane ostrze?
-
Chrzań się, świrze! – Odgryzła się kunoichi. – Po pierwsze: Uświadom sobie
wreszcie, że się ciebie nie boję! Po drugie: Mam w domu jeszcze kilka tych
ostrzy, więc przy naszym kolejnym spotkaniu, na pewno jeszcze będziesz miał
okazję na stoczenie z nim walki!
-
Huh? To ty zamierzasz wrócić do domu? – Chłopak udał zdziwienie. – Nie wiesz,
że wszyscy, którzy mnie do tej pory zaatakowali, nie przeżyli? Po za tym już
dawno nikt nie sprawił mnie i Sakurze tylu problemów, co ty. Teraz już nie mogę
pozwolić Ci uciec. Spotka Cię sroga kara, bo byłaś bardzo niegrzeczna!
Po
tych słowach z ciała osiemnastolatka zaczęły wylewać się niemal namacalne
pokłady krwisto-czerwonej chakry, która po chwili spowiła go całego, formując
się w szczelną powłokę o bulgoczącej strukturze. W chwili następnej na głowie
wyrosła mu para spiczastych uszu, a z tyłu pojawiły się cztery ogony. Yukiko
patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, lśniącymi od bezgranicznego szoku. Tego
to się już kompletnie nie spodziewała.
-
W zleceniu nie było żadnej wzmianki, że
Uzumaki Naruto jest Jinchuuriki! Kuso! A żeby ich piekło pochłonęło! To
wszystko jeszcze bardziej komplikuje. – Pomyślała zbulwersowana, cały czas pilnując
się, by przeciwnik znów jej nie zaskoczył.
-
Czy coś się stało? – Naruto spytał kpiącym tonem widząc minę kobiety. – Ojej… Nie
wiedziałaś, że jestem nosicielem demona, tak? Jakie to przykre.
-
Ten czubek nabija się ze mnie! Cholera…
grrr! – Kunoichi szukała wyjścia z zaistniałej sytuacji, powoli tracąc
kontrolę nad sobą. – Co powinnam teraz
zrobić? Co zrobić? Yukiko, w coś ty się wpakowała, ty kretynko! Kuso! Kuso!
Ratunku, ja nie chcę z ginąć z ręki jakiegoś porypanego jinchuuriki!
* * *
Uzumaki
obserwował fioletowooką z mieszanymi uczuciami. Choć się do tego sama nie
przyznała, widział, że się go bała. Zobaczył to w jej oczach, gdy zrozumiała z
kim ma do czynienia. Teraz z kolei stała wpatrzona w niego z nijakim wyrazem
twarzy, jakby prowadziła ze sobą wewnętrzną batalię o kolejny ruch. Zadawanie
głupich pytań i tworzenie docinków, byle tylko jak najbardziej jej dopiec i ją
zdenerwować, w końcu postanowił zakończyć. Takie zagrywki niepasowany do niego.
Wręcz sprawiały, że stawał się kimś innym. Swoje stanowisko w tej sprawie, dość
burzliwie zakomunikował Kyuubi:
-
W co ty pogrywasz, Młody!? Życie Ci
nie miłe, czy co!? Co Ci się nagle stało, że postanowiłeś zabawić się w kogoś,
kim nie jesteś!? Gdzie się podziały twoja powaga i profesjonalizm, które
prezentowałeś przy każdej podobnej bitwie!?
-
Wybacz, mój głosie rozsądku. –
Zaśmiał się blondyn. – Już skończyłem.
No
i kto by się nie przywiązał do tego demona? Z pozoru wredne, złośliwe i
śmiertelnie niebezpieczne stworzenie, ale prawda była zupełnie inna. Od zawsze
pilnował chłopaka, żeby się zachowywał odpowiednio do danej sytuacji. Nawet
teraz, gdy obaj mieli sporą przewagę nad wrogiem, nie pozwalał na zbytnie
rozluźnienie się. Przez całe życie osiemnastolatka robił za przyzwoitkę, coś w
rodzaju ojca, którego blondyn nigdy nie poznał. Niby nic wielkiego, demon przywiązał się do
chłopaka i robi za niańkę, bo jeden bez drugiego nie może sam przetrwać, pomyślałby
ktoś z osób trzecich. Jednakże to nie była taka pierwsza, lepsza „para”. Łączyło
ich coś więcej, niż zwykła przyjaźń człowieka do zapieczętowanego w nim demona.
Łączy ich wielkie przywiązanie, które przetrwało wiele prób i mimo złych czy
dobrych chwil, Kyuubi no Kitsune zawsze stawał u boku Uzumakiego, jako jego
niewidzialny dla innych kompan i to nie z obowiązku, lecz ze szczerej i
wielkiej przyjaźni.
* * *
Yukiko
widziała, że Naruto także się jej bacznie przyglądał. Z jego ponurej twarzy nie
mogła wyczytać niczego, co by w jakiś sposób powiedziało jej, co zamierzał
zrobić, ale była w stu procentach pewna, że nie będzie tak sterczał całą
wieczność. Jeśli ona szybko czegoś nie zrobi, ten szurnięty jinchuuriki ruszy
do natarcia i wtedy nie będzie miała żadnych szans. A przecież powiedziała mu,
że zamierzała się wycofać, zwłaszcza teraz, gdy pozbawił ją jej ulubionej broni.
-
Tylko, jak to zrobić, żeby mnie nie
ścigał? – Zastanawiała się, gdy nagle wpadła na genialny pomysł. Przecież miała
jeszcze trochę chakry, nie? Chociaż… z drugiej strony, ta technika pochłaniała
jej znaczne ilości, co w tym przypadku mogłoby się skoczyć tragicznie. Plan był
prosty. Wystarczyło tylko wywołać zamieszanie, w czasie którego dałaby nogę.
Kobieta
w końcu uśmiechnęła się pewna swego, po czym zaczęła kumulować chakrę. Jej
przeciwnik chyba to wyczuł, bo momentalnie przybrał postawę bojową. Gdy parę
minut później była już gotowa, błyskawicznie zawiązała kilka pieczęci i
przystawiając dłoń do ziemi, krzyknęła:
-
Kuchiyose no Jutsu!
W
gigantycznej chmurze białego dymu, jaki momentalnie pojawił się wokół niej,
Naruto dostrzegł zarys czyjejś sylwetki. Jak się zaraz okazało, nad rudowłosą stał
kamienny kolos wysoki na czterdzieści metrów. Ździebko zdziwiony wyraz jego ponurej
facjaty u członkini klanu Kyouko wywołał atak szaleńczego śmiechu.
-
Hahaha… Ja też mam asa w rękawie! – Krzyknęła i zachwiała się, czując silne
zawroty głowy. Przed upadkiem uratowało ją oparcie się o stopę przywołanego
kolosa, który dumnie stawiał opór wiatrowi obijającemu się o jego pierś. Kiedy nieco
się pozbierała, wyprostowała plecy i wciąż wspierając się o swój twór, spojrzał
z dumą na Uzumakiego. – Zobaczymy, jak teraz sobie poradzisz! GOLEMIE, ZNISZCZ
GO!!!
Monstrum
słysząc komendę zrobiło krok do przodu, podnosząc lewe ramię do góry, zacisnęło
dłoń w pięść wielkości trzypiętrowego domu i zamachnęło się do dołu, ku stojącemu
przed nim jinchuuriki. Siła ciosu zatrzęsła okolicą i doszczętnie zrujnowała
pole walki, ukrywając walczących w chmurze ziemnego pyłu. Takiego ataku nikt nie mógł przeżyć, Yukiko przemknęło przez myśl. Była
niezwykle zadowolona oglądając własne dzieło w akcji.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto
* Akuma shinrai (jap.) – Zaufanie
demona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz