czwartek, 22 lutego 2018

189. Akuma shinrai*

Notka zadedykowana została czytelniczce Mucha.



<<< Odcinek ukazał się 9 kwietnia 2011 roku >>>



Tym razem nie dostrzegła, żeby dokonał podmianę z klonem. Wyraźnie coś poszło nie tak i w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał, znajdowała się już tylko ogromna kałuża krwi. Z medycznego punku widzenia, taka ilość czerwonej mazi wystarczała, by jej właściciel był na skraju śmierci, o czym Sakura dobrze wiedziała. Znowu nie wyczuwała jego chakry. Już drugi raz w czasie trwania tej potyczki zniknął bez śladu, niczym jakiś duch. Choć usilnie starała się tego po sobie nie okazywać i z całych sił wierzyła, że on nie zginął, słone łzy i tak zaczęły spływać po jej rozgrzanych policzkach. To było, jak koszmarny sen.
- Sa-Sakura-san… – Dziewczyna usłyszała za plecami cichutki, wystraszony głos. Jak tylko się odwróciła, na swej drodze zobaczyła blondwłosą ośmiolatkę z przerażeniem lśniącym w szeroko otwartych, załzawionych oczach. – Czy… se-sensei… zg-zginął??
Haruno uklękła przed nią i pocieszająco się uśmiechając, po bezsłownym zaprzeczeniu, mocno przytuliła do siebie, jednocześnie uspokajająco gładząc  po główce. Gdy Miyoko po kilku minutach wreszcie się uspokoiła, lekko odepchnęła, delikatnie trzymając za ramiona i spojrzała małej głęboko w oczy.
- Nawet nie waż mi się tak myśleć, dobrze? – Poprosiła łagodnym, ale i stanowczym tonem. Blondynka momentalnie nieznacznie kiwnęła główką, otarła łzy i wróciła do swojego ojca, który szybko wziął ją na kolana. Kiedy Sakura na powrót wstała, momentalnie poczuła lekki zawrót głowy. Przed paroma minutami wypowiedziane słowa, teraz niczym echo w jaskini, odbijały się w jej głowie. Musiała w niego wierzyć! W końcu obiecał jej, że go nie straci, a jak sam jej kiedyś powiedział, on za wszelką cenę dotrzymuje danych obietnic.
* * *
Siedział oparty plecami o drzewo i próbował zatamować silne krwawienie, lecz rozległe rany skutecznie mu to uniemożliwiały. Czuł, jak życie uchodziło z niego w zastraszającym tempie i nic nie mógł na to poradzić. Przejmujący ból w okolicy przebitego płuca tylko się jeszcze zwiększył, co dodatkowo odejmowało wszelkie zapędy do dalszej walki o swoje życie. Chłopak nie czuł w sobie już ani krzty chakry i nie miał bladego pojęcia, dlaczego?
- Trzymaj się, Młody! Musisz się wyleczyć.
- Staram się… ale to boli. Powinienem był cię… posłuchać i skupić się… Nng! …na walce, nawet jeśli nie mógłbym… złapać oddechu… – Uzumaki skrzywił się próbując głębiej odetchnąć. – …Teraz ponoszę konsekwencje… swojej ignorancji. Przez to też złamałem… Nng! …obietnicę daną Sakurze.
- Złożyłeś głupią obietnicę, ale to nieważne. – Odparł Kyuubi ostrożnie naprowadzając strumienie własnej chakry na uszkodzone części ciała blondyna. Kiedy ten przekręcił głowę w bok, celem wyjrzenia, co robi jego przeciwniczka, demon momentalnie na niego nakrzyczał. – Nie ruszaj się, inaczej spowolnisz i tak powolne leczenie!
- Wiem, ale chciałem… zobaczyć… Nng! …co ona dalej… kombinuje. Nie chcę nic mówić, lecz mam problem. Nasza walka… jeszcze się nie skończyła… Nng! …a ona w jakiś sposób wyssała ze mnie niemal całą… chakrę. – Gdy Naruto to pomyślał, lotem błyskawicy dostał olśnienia. – Mam! To musiało być, gdy złapała mnie w ten kamienny… uścisk. KUSO!!!
Osiemnastolatek zaklął siarczyście czując rażącą gehennę w piersi w okolicy przebitego płuca. W chwili następnej zakomunikował o tym lisowi głośnym podświadomym wrzaskiem, który pewnie umarłego postawiłby na nogi. Gdy po minucie, paląca boleść przeminęła, ciałem jounina wstrząsnęło kilka lodowatych dreszczy zakończonych atakiem drgawek.
- Wybacz, Naruto, ale jednoczesne słuchanie twojej paplaniny i regenerowanie poważnie uszkodzonego ciała, nie należy do najprostszych zabiegów, a szybko niczego robić nie mogę, bo tylko bym ci zaszkodził. Dlatego też, czy mógłbyś z łaski swojej, przez pięć minut nic nie mówić i się nie ruszać? – Poprosił lis.
Blondyn w odpowiedzi jedynie westchnął nieco ociężale i nic więcej nie powiedział. Nie mógł znaleźć sił na wysłanie mentalnego rozkazu Upiornym strzegącym obozowiska, żeby odeskortowali Daimyo Kōcha no Kuni do jego domu. Nie chciał również denerwować Kyuubiego,  ale musiał zobaczyć, co ona robiła, dlatego też powolutku wyjrzał zza drzewa i wtem coś przeleciało mu tuż przed oczami. To był główny oręż jego przeciwniczki. Widząc wracające ostrze kusarigama, mimo powalającego bólu, chłopak zebrał się w sobie i w ostatniej chwili uniknął śmiertelnego ciosu, który dosłownie ściął drzewo w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą opierał się potylicą. Nie zważając na krzyk dobiegający z wnętrza własnej duszy, Naruto przeczołgał się za innego drzewo, byle tylko jak najdalej od miejsca walki.
- Wyłaź, tchórzu! Wiem, że tam jesteś!
Usłyszał krzyk Yukiko, która traciła już resztki cierpliwości.
- To nie ma sensu, Kyuu. – Uzumaki jęknął w duszy nie czując się najlepiej. – Nie mam siły by się ruszać… a co dopiero… dalej walczyć. Żeby wykorzystać… do walki twoją… chakrę, musiałbym się teraz… Nng! …porządnie skupić, ale że… mój umysł jest osłabiony i zajęty… ciągłym pilnowaniem się… i jeszcze do tego… te wciąż promieniujące… Nng! …rany… To nie wygląda za dobrze. Zdaje się, że to nasz koniec… przyjacielu.
Demon w skupieniu wysłuchał słów blondyna i zaraz potem nie od razu zareagował. Jego milczenie nieco zdziwiło, ale i poważnie zaniepokoiło osiemnastolatka. Nie wiedział, dlaczego lis się nie odzywał, lecz po namyśle zdecydował nie drążyć i wtedy niespodziewanie spowiły go nieprzeniknione ciemności. Gdy w chwili następnej stanął u bram więzienia Dziewięcioogoniastego, ku swojemu zaskoczeniu, nie był ani ciężko ranny, ani nie odczuwał żadnego bólu. Jego ubranie było całe. Blondyn nie wiedział, co się stało i dlaczego nagle znalazł się przed „domem” swojego, kiedyś niechcianego, lokatora.
- Kyuu?
- Naruto, jest wyjście z naszej sytuacji. – Demon wreszcie się odezwał. – Powinienem był zrobić to dużo wcześniej, ale nigdy jakoś nie było dogodnej okazji. Teraz zaś to jedyny sposób, by Cię ocalić. – Zza kraty zaczęła powoli wypływać krwisto-czerwona, bulgocząca chakra, która przed blondynem szybko zebrała się w średniej wielkości kałużę.
- Co… co ty robisz? Co się dzieje?
- Już bardzo dawno tego nie robiłem, lecz gdy przejdziemy przez ten etap, twój późniejszy trening kontroli, będzie o niebo prostszy. Ale najpierw pozwól, że ukażę Ci moje zaufanie do ciebie! – Z pieniącego się wiru chakry po chwili wyłonił się zwój podobny do tego, który zawsze nosił ze sobą Jiraiya. – Pokazuję Ci to, co dotąd było ukryte, Naruto. Żeby uchronić nas od niechybnego spotkania z posłańcem śmierci, pozwolę Ci podpisać kontrakt z lisami! Pakt między tobą i mną… który tobie umożliwi dowolne manipulowanie moją potęgą, a mnie zobowiąże do służenia Ci.
Głos demona był bardzo poważny, a jego obecne czyny dogłębnie wstrząsnęły osłupiale stojącym osiemnastolatkiem. Jounin nie wierzył własnym oczom i uszom. Kiedy tajemniczy rulon się rozwinął ukazując Naruto swoje wnętrze, wszelki stan zaskoczenia nagle gdzieś zniknął. Chłopak zamknął dotychczas szeroko otwarte usta i również spoważniał na twarzy, po czym spojrzał do góry. Patrzył w milczeniu prosto w wielkie ślepia, bacznie obserwujące każdy jego ruch, po czym kilka minut później na powrót przeniósł spojrzenie na zwój. W chwili następnej, Uzumaki zrobił krok do przodu i przygryzł zębami palec wskazujący prawej dłoni. Kiedy miał już się podpisać, nagle się zatrzymał. Zawahał się, co u demona wywołało delikatny pomruk oznaczający rosnące zniecierpliwienie.
- Kyuu… jesteś pewny, że tego chcesz? – Błękitnooki ponownie spojrzał na przyjaciela. – Obaj wiemy, że nie musisz tego robić. Co prawda zawsze dążyłem do zapanowania nad twoją mocą, ale mogę zrobić to w inny sposób. Wcale nie musisz zostawać moim… – Blondyn nie mógł wypowiedzieć ostatniego słowa. Kyuubi to zauważył i serdecznie się uśmiechnął:
- Nie muszę, ale tak, chcę tego. I nie martw się, Młody. Jeśli określenie „służyć” Ci nie odpowiada, to w takim razie nie używajmy go i w dalszym ciągu pozostańmy przyjaciółmi, towarzyszami na dobre i złe. – Demon wyszczerzył kły w drapieżnym uśmiechu. – Różnica będzie tylko polegała na tym, że za jakiś czas będziesz mógł mnie przywoływać.
Naruto nic więcej już nie powiedział. O nic więcej już nie pytał. Skoro najpotężniejszy w świecie demon życzy sobie ułatwić mu zadanie przejęcia kontroli nad swoją nieograniczoną niczym potęgą, niech tak będzie. Tylko, co kierowało lisem, że nagle postanowił związać się z nim paktem, który dla tego pierwszego nie był najkorzystniejszy? Czy jego zachowanie podyktowane było zagrożeniem, jakie stwarzały rozległe obrażenia ciała swojego nosiciela? A może była to próba zmanipulowania osłabionego psychicznie blondyna, by wreszcie się uwolnić z pod jarzma, jakie lata temu narzucił mu Yondaime Hokage? – Naruto rozważał wszystkie za i przeciw, ostatecznie wyzbywając się wszelkich podejrzliwości i wątpliwości. Gdyby Kyuubi rzeczywiście planował uwolnienie się, dawno skorzystałby z pierwszej nadarzającej się okazji przejęcia kontroli nad swoim jinchuuriki. Blondyn już nie raz pokazał mu, jak wielkim zaufaniem go obdarza, co przez wielu było uważane za lekkomyślność i głupotę, lecz on prawdziwie wierzył, że demon naprawdę się zmienił.
Uzumaki odwzajemnił posłany mu uśmiech, po czym bez krzty zawahania, podpisał się własną krwią na rozwiniętym przed nim rulonie grubego pergaminu, który zaraz potem na powrót się zwinął i zniknął. Następne wypadki potoczyły się już bardzo szybko.
* * *
Członkini klanu Kyouko rozglądała się po leśnej gęstwinie za swoim przeciwnikiem. Raz nawet wydawało się jej, że widziała skrawek blond czupryny wystający zza jednego z drzew, lecz gdy je ścięła swym powietrznym ostrzem, nikogo tam już nie dostrzegła. Powoli tracąc resztki cierpliwości, znowu krzyknęła na całą okolicę:
- Wyłaź tchórzu! Wiem, że gdzieś tam jesteś! Czuję w kościach, że…
- Zaraz poczujesz, co znaczy zaleźć mi za skórę!
Usłyszała i natychmiast obejrzała się w swoje prawo, skąd nadeszła pogróżka. Stał tam jej cel. Jej dobrze płatne zlecenie, tylko w jego wyglądzie coś się nie zgadzało. Ubranie na piersi miał rozprute przez jej ostatni atak, ale na ciele nie było najmniejszego zadrapania. Co więcej, wąsate blizny na policzkach chłopaka uległy uwydatnieniu, włosy miał nastroszone, a oczy krwiście-czerwone z pionowymi, wąskimi źrenicami. Kobieta poczuła zimne dreszcze na karku. Szybko jednak go rozmasowała dziwiąc się reakcji swojego organizmu, gdy niespodziewanie wyczuła w powietrzu niepohamowaną rządzę krwi i mordu, która w rażący sposób biła od zmienionego blondyna. Nie wiedziała, co się stało? Nie rozumiała zmian jakie niespodziewanie zaszły w wyglądzie stojącego naprzeciw niej jounina, lecz to jej nie powstrzymało przed posłaniem do ataku swoje ostrze kusarigama. Jakie było jej zdumienie, gdy chłopak najzwyczajniej w świecie złapał broń w rękę, po czym chwycił je drugą i z łatwością super silnego człowieka złamał na pół.
- NIE!!! – Wrzasnęła, jakby właśnie straciła coś drogocennego.
Jinchuuriki uśmiechnął się wrednie, odrzucił uszkodzony oręż i w mgnieniu oka pojawił się tuż przed nią z kunaiem w dłoni. Jego prędkość poruszania się była niebotyczna. Wzrosła tak nagle, że rudowłosa nie była w stanie na czas zareagować, co przypłaciła ciosem w ramię.
Yukiko błyskawicznie skumulowała chakrę w podeszwach butów i szusowym ruchem po ziemi, oddaliła się na bezpieczniejszą odległość. Trzymając się za krwawiący bark, rzuciła blondynowi wściekłe spojrzenie, jednocześnie udając przed nim brak obawy o własne życie.
- Wydaje mi się, czy nagle zwolniłaś? – Spytał Naruto z kpiącym uśmieszkiem. – Chyba mnie nie powiesz, że się mnie przestraszyłaś? A może tak Cię zaskoczyła mała zmiana w moim wyglądzie, że odjęło ci zdolność trzeźwego myślenia i wykonywania szybkich uników? – Zastanawiał się na głos. – Tylko proszę nie mów, że opłakujesz tamto złamane ostrze?
- Chrzań się, świrze! – Odgryzła się kunoichi. – Po pierwsze: Uświadom sobie wreszcie, że się ciebie nie boję! Po drugie: Mam w domu jeszcze kilka tych ostrzy, więc przy naszym kolejnym spotkaniu, na pewno jeszcze będziesz miał okazję na stoczenie z nim walki!
- Huh? To ty zamierzasz wrócić do domu? – Chłopak udał zdziwienie. – Nie wiesz, że wszyscy, którzy mnie do tej pory zaatakowali, nie przeżyli? Po za tym już dawno nikt nie sprawił mnie i Sakurze tylu problemów, co ty. Teraz już nie mogę pozwolić Ci uciec. Spotka Cię sroga kara, bo byłaś bardzo niegrzeczna!
Po tych słowach z ciała osiemnastolatka zaczęły wylewać się niemal namacalne pokłady krwisto-czerwonej chakry, która po chwili spowiła go całego, formując się w szczelną powłokę o bulgoczącej strukturze. W chwili następnej na głowie wyrosła mu para spiczastych uszu, a z tyłu pojawiły się cztery ogony. Yukiko patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, lśniącymi od bezgranicznego szoku. Tego to się już kompletnie nie spodziewała.
- W zleceniu nie było żadnej wzmianki, że Uzumaki Naruto jest Jinchuuriki! Kuso! A żeby ich piekło pochłonęło! To wszystko jeszcze bardziej komplikuje. – Pomyślała zbulwersowana, cały czas pilnując się, by przeciwnik znów jej nie zaskoczył.
- Czy coś się stało? – Naruto spytał kpiącym tonem widząc minę kobiety. – Ojej… Nie wiedziałaś, że jestem nosicielem demona, tak? Jakie to przykre.
- Ten czubek nabija się ze mnie! Cholera… grrr! – Kunoichi szukała wyjścia z zaistniałej sytuacji, powoli tracąc kontrolę nad sobą. – Co powinnam teraz zrobić? Co zrobić? Yukiko, w coś ty się wpakowała, ty kretynko! Kuso! Kuso! Ratunku, ja nie chcę z ginąć z ręki jakiegoś porypanego jinchuuriki!
* * *
Uzumaki obserwował fioletowooką z mieszanymi uczuciami. Choć się do tego sama nie przyznała, widział, że się go bała. Zobaczył to w jej oczach, gdy zrozumiała z kim ma do czynienia. Teraz z kolei stała wpatrzona w niego z nijakim wyrazem twarzy, jakby prowadziła ze sobą wewnętrzną batalię o kolejny ruch. Zadawanie głupich pytań i tworzenie docinków, byle tylko jak najbardziej jej dopiec i ją zdenerwować, w końcu postanowił zakończyć. Takie zagrywki niepasowany do niego. Wręcz sprawiały, że stawał się kimś innym. Swoje stanowisko w tej sprawie, dość burzliwie zakomunikował Kyuubi:
- W co ty pogrywasz, Młody!? Życie Ci nie miłe, czy co!? Co Ci się nagle stało, że postanowiłeś zabawić się w kogoś, kim nie jesteś!? Gdzie się podziały twoja powaga i profesjonalizm, które prezentowałeś przy każdej podobnej bitwie!?
- Wybacz, mój głosie rozsądku. – Zaśmiał się blondyn. – Już skończyłem.
No i kto by się nie przywiązał do tego demona? Z pozoru wredne, złośliwe i śmiertelnie niebezpieczne stworzenie, ale prawda była zupełnie inna. Od zawsze pilnował chłopaka, żeby się zachowywał odpowiednio do danej sytuacji. Nawet teraz, gdy obaj mieli sporą przewagę nad wrogiem, nie pozwalał na zbytnie rozluźnienie się. Przez całe życie osiemnastolatka robił za przyzwoitkę, coś w rodzaju ojca, którego blondyn nigdy nie poznał. Niby nic wielkiego, demon przywiązał się do chłopaka i robi za niańkę, bo jeden bez drugiego nie może sam przetrwać, pomyślałby ktoś z osób trzecich. Jednakże to nie była taka pierwsza, lepsza „para”. Łączyło ich coś więcej, niż zwykła przyjaźń człowieka do zapieczętowanego w nim demona. Łączy ich wielkie przywiązanie, które przetrwało wiele prób i mimo złych czy dobrych chwil, Kyuubi no Kitsune zawsze stawał u boku Uzumakiego, jako jego niewidzialny dla innych kompan i to nie z obowiązku, lecz ze szczerej i wielkiej przyjaźni.
* * *
Yukiko widziała, że Naruto także się jej bacznie przyglądał. Z jego ponurej twarzy nie mogła wyczytać niczego, co by w jakiś sposób powiedziało jej, co zamierzał zrobić, ale była w stu procentach pewna, że nie będzie tak sterczał całą wieczność. Jeśli ona szybko czegoś nie zrobi, ten szurnięty jinchuuriki ruszy do natarcia i wtedy nie będzie miała żadnych szans. A przecież powiedziała mu, że zamierzała się wycofać, zwłaszcza teraz, gdy pozbawił ją jej ulubionej broni.
- Tylko, jak to zrobić, żeby mnie nie ścigał? – Zastanawiała się, gdy nagle wpadła na genialny pomysł. Przecież miała jeszcze trochę chakry, nie? Chociaż… z drugiej strony, ta technika pochłaniała jej znaczne ilości, co w tym przypadku mogłoby się skoczyć tragicznie. Plan był prosty. Wystarczyło tylko wywołać zamieszanie, w czasie którego dałaby nogę.
Kobieta w końcu uśmiechnęła się pewna swego, po czym zaczęła kumulować chakrę. Jej przeciwnik chyba to wyczuł, bo momentalnie przybrał postawę bojową. Gdy parę minut później była już gotowa, błyskawicznie zawiązała kilka pieczęci i przystawiając dłoń do ziemi, krzyknęła:
- Kuchiyose no Jutsu!
W gigantycznej chmurze białego dymu, jaki momentalnie pojawił się wokół niej, Naruto dostrzegł zarys czyjejś sylwetki. Jak się zaraz okazało, nad rudowłosą stał kamienny kolos wysoki na czterdzieści metrów. Ździebko zdziwiony wyraz jego ponurej facjaty u członkini klanu Kyouko wywołał atak szaleńczego śmiechu.
- Hahaha… Ja też mam asa w rękawie! – Krzyknęła i zachwiała się, czując silne zawroty głowy. Przed upadkiem uratowało ją oparcie się o stopę przywołanego kolosa, który dumnie stawiał opór wiatrowi obijającemu się o jego pierś. Kiedy nieco się pozbierała, wyprostowała plecy i wciąż wspierając się o swój twór, spojrzał z dumą na Uzumakiego. – Zobaczymy, jak teraz sobie poradzisz! GOLEMIE, ZNISZCZ GO!!!
Monstrum słysząc komendę zrobiło krok do przodu, podnosząc lewe ramię do góry, zacisnęło dłoń w pięść wielkości trzypiętrowego domu i zamachnęło się do dołu, ku stojącemu przed nim jinchuuriki. Siła ciosu zatrzęsła okolicą i doszczętnie zrujnowała pole walki, ukrywając walczących w chmurze ziemnego pyłu. Takiego ataku nikt nie mógł przeżyć, Yukiko przemknęło przez myśl. Była niezwykle zadowolona oglądając własne dzieło w akcji.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





* Akuma shinrai (jap.) – Zaufanie demona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz