czwartek, 22 lutego 2018

186. Zgubna porywczość


<<< Odcinek ukazał się 28 lutego 2011 roku >>>


Tydzień później…
W podróży, dni mijały powoli, lecz nawet najdłuższa wyprawa musiała się kiedyś skończyć. Gdy siódmego dnia wędrówki słońce zaczęło zachodzić za horyzont, Kenji Inaba, Daimyo kraju Herbaty zdecydował o ostatnim postoju na nocleg pod gołym niebem. Choć  tereny Kusa no Kuni były stosunkowo bezpiecznym miejscem, to jednak po rozbiciu obozu strażnicy podzielili się na patrole. Naruto tym razem darował sobie wzywanie Upiornych. Po części dlatego, gdyż postanowił dać możliwość wykazania się innym, ale także, by w razie ataku móc samemu coś zwojować. Jakież było zadowolenia Miyoko, gdy na granicy krajów Ognia i Trawy blondyn zdecydował o kontynuacji wspólnej podróży. Nikt, nawet panna Haruno, nie wiedział, co nim kierowało. Czy to było wpisane w szczegóły misji, jaką dostał od Hokage, czy może coś innego? Nie wiadomo. W zasadzie, teraz już nikt się nad tym nie zastanawiał. Liczyło się tylko to, że Jinchuuriki Kyuubi no Kitsune swoją osobą dodawał wszystkim pewności siebie i swojego rodzaju poczucia bezgranicznego bezpieczeństwa.
- No i co z tym ogniem!? – Koncert, jaki dawały cykady znajdujące się wśród pobliskiej roślinności, nagle zakłócił jęk rosnącego niezadowolenia jednego z gwardzistów Daimyo. Mężczyzna potarł skostniałe dłonie, chuchając na nie kilka razy, po czym oddał: – Powoli zaczyna robić się już naprawdę zimno.
Wojownika momentalnie zgromił wściekłym spojrzeniem opodal stojący blondyn. Nie spodobał się mu ton, jakim gwardzista odezwał się do jego oblubienicy. Zwłaszcza, że to właśnie ona podjęła się zadania rozpalenia nieco już wilgotnego od wieczornej rosy drewna. Dziewczyna nie znając ani jednego jutsu z rodziny Katon, próbowała rozniecić płomień w tradycyjny sposób, lecz nie bardzo jej to wychodziło. Na dodatek, ponaglanie jej przez zmęczonych całodniowa wędrówką żołnierzy, dodatkowo ją stresowało i denerwowało. Obserwujący kunoichi Naruto, chwilę stał z boku ze złudną nadzieją, że może Sakura-chan nie będzie potrzebowała pomocy z jego strony, ale nie widząc postępów w jej pracy, w końcu zdecydował zlitować się nad jej cierpieniem. Podszedł do niej i przykucnął z obok, tak, że stykali się ramionami.
- Naruto, ratuj! – Zielonooka szepnęła błagalnym głosem.
Jinchuuriki w odpowiedzi posłał jej pokrzepiający uśmiech, po czym wyjął z paleniska kilka wilgotnych patyków i skupił na nich całą swoją uwagę. Siedząca obok dziewczyna po chwili usłyszała i zobaczyła iskry skaczące z końców gałązek, które następnie przeobraziły się w żywy płomień. Uzumaki szybko odłożył je na stosik, który w okamgnieniu się zajął. Zupełnie, jakby składające się na niego drewno było w stu procentach suche, od wielu lat sezonowane.
- Arienaihodo!* – Krzyknęła Haruno. – Jak to zrobiłeś???
- Magia posiadania chakry „specjalnego” typu, skarbie.
Blondyn wyszczerzył się w swój firmowy sposób, a Sakura już wiedziała, co miał na myśli. Szybka kalkulacja i wniosek sam się nasunął. W końcu nie każdy miał dostęp do technik natury ognia z możliwością wykonywania ich bez przymusu zawiązywania jakichkolwiek pieczęci. Kunoichi dobrze wiedziała, że jej ukochany, posiadając chakrę Kyuubi no Kitsune mógł robić rzeczy wykraczające po za możliwości zwykłego użytkownika ognistych technik. To z kolei czyniło z niego niezwykle potężnego i utalentowanego shinobi, o czym każdy kto go poznał, dobrze wiedział.
- Magia posiadania chakry specjalnego typu? Ale żeś wymyślił. – Mruknął Kyuubi.
- No co? Miało być zabawnie.
- I osiągnąłeś zamierzony efekt.
- Zatem, dlaczego zrzędzisz!? – Spytał Naruto, lecz ze strony lisiego demona nie nadeszła już żadna odpowiedź. Dłuższe milczenie, bezradne westchnięcie i chwila zastanowienia nad zagadkowością podjętego i niedokończonego tematu przez Dziewięcioogoniastego sprawiły, że blondyn wkrótce wrócił ze świata własnych myśli do otaczającej go rzeczywistości.
Po kilku minutach wpatrywania się w radośnie skaczące płomyki, kochankowie wstali i jednocześnie przenieśli wzrok w stronę namiotów Daimyo i jego strażników. Wszyscy, nawet zrzęda, patrzyli na nich szeroko otwartymi oczami. Ten grad świdrujących spojrzeń najbardziej odczuł blondyn i nie było w tym nic dziwnego. W końcu rozpalił ognisko jedynie poprzez dotyk mokrego drewna. Dla kogoś, kto pierwszy raz w życiu widział coś podobnego, było to nie tyle zadziwiające, co fascynujące i w pewien sposób intrygujące. Żołnierze szybko zrozumieli, że chłopak, który z nimi podróżował, nie był zwyczajnym shinobi.
- Dlaczego się tak nam przyglądacie?? – Haruno przerwała głuche milczenie.
Jedni momentalnie wrócili do swojego poprzedniego zajęcia, inni przenieśli spojrzenie w przeciwnych kierunkach. Tylko jeden gwardzista nic nie zrobił. W dalszym ciągu przyglądał się blondynowi, co jemu samemu powoli zaczęło przeszkadzać. Gdy po kilku minutach nic się nie zmieniło i Naruto chciał jakoś zareagować, żołnierz nagle przemówił:
- Ty jesteś Jinchuuriki, prawda?
Osiemnastolatka jakoś  nie zaskoczyło to pytanie. Za każdym razem, gdy je słyszał, nim zdołał odpowiedzieć, atakowany był oskarżycielskimi pomówieniami i wyzwiskami. Często dochodziło do rękoczynu z nim w roli worka treningowego. Z czasem przywykł do takiego traktowania i pogodził się z losem, jaki zgotował mu jego własny ojciec, lecz teraz poczuł, że ten koleś wcale nie zamierzał go za nic winić. Gdy na niego spojrzał, w jego oczach dostrzegł coś na kształt podziwu i… współczucia.
- Twoje milczenie wszystko wyjaśnia. – Strażnik ciągnął dalej. – Zawsze zastanawiałem się, jak bym zareagował, gdym spotkał któregoś z was. Słyszałem żeście potwory, urodzeni mordercy, bestie bez skrupułów, samotnicy. Gdy potem o tym myślałem, minęło jeszcze wiele bezsennych nocy nim postanowiłem, że sam was ocenie, gdy któregoś spotkam.
- I do jakiego wniosku doszedłeś? – Uzumaki spytał pozornie spokojnym głosem, gdyż w rzeczywistości wewnętrznie wrzał od usłyszanych określeń.
- Szczerze? Ja tu widzę zwyczajnego człowieka z ukochaną kobietą przy boku. Może i nosisz w sobie demona z piekła rodem, ale nie przejawiasz nadmiernej agresji, tak, jak to inni gada…
Mężczyzna zamilkł, nagle ugodzony kunaiem w gardło. Broń nadleciała z lasu za plecami blondwłosego jounina. Chłopak gwałtownie odwrócił się i wtem tuż koło jego głowy świsnął kolejny kunai, który śmiertelnie powali na ziemie jeszcze jednego gwardzistę Daimyo. Reszta żołnierzy momentalnie stanęła w gotowości obronnej w koło namiotu swojego Lorda i jego córki. Zielonooka przyskoczył do trupów celem sprawdzenia, czy przypadkiem nie można jeszcze ich uratować, lecz po chwili pokręciła głową z dezaprobatą. Jinchuuriki tym czasem pluł sobie w brodę, że tak łatwo pozwolił, by ktokolwiek ich zaatakował. Napuściwszy do oczu nieco chakry lisiego demona, szybko prześwietlił ciemności panujące w lesie dookoła obozowiska. Był to trochę nie potrzebny zabieg, gdyż w tym samym momencie wyskoczyło stamtąd sześć osób. Na pierwszy rzut oka sami faceci, lecz po dokładniejszych oględzinach można było stwierdzić, że jedna z nich to na bank kobieta. Smukła sylwetka i całkiem spory biust najlepiej o tym świadczyły. Ubrana była w luźne spodnie do połowy łydek i bluzkę z rękawami do łokci. Lewy bark osłonięty miała stalowym ochraniaczem, przymocowanym skórzanym rzemieniem do szerokiego pasa spinającego cały strój. Głowę i twarz skrywała pod głębokim kapturem o górnym brzegu uformowanym w kształt dziobu dużego ptaka. Przy prawym udzie zamocowaną miała kaburę na kunai, a na biodrze umocowaną miała średniej wielkości torbę, zapewne na resztę ekwipunku. Takie uzbrojenie oznaczało, iż musiała kiedyś odbyć szkolenie w sztukach shinobi. Naruto dłuższą chwilę przyglądał się jej uważnie. Miał wrażenie, jakby czas stanął w miejscu. Rozejrzawszy się dookoła, zobaczył ukochaną stojącą opodal namiotu pana Inaby. Dziewczyna patrzyła szeroko otwartymi oczami na przybyłych wrogów, a jej twarz wykrzywiał grymas autentycznego przerażenia. Gdy na powrót przeniósł spojrzenie na nieproszonych gości, po chwili namysłu dezaktywował działanie chakry lisa na swoje oczy i w tym momencie poczuł silne zawroty głowy.
- Co jest!? – Krzyknął w myślach, jednocześnie starając się nie upaść. – Czy to genjutsu?
- Nie, Młody. – Odparł basowy głos. – Używając mojej chakry nie byłeś w stanie poczuć ilości chakry przeciwnika. Dokładniej, tej jednej kobiety. Coś mi się widzi, że walka z nią nie będzie prosta. – Wyjaśnił demon.
- Co??
Uzumaki, w miarę jak usłyszane słowa do niego docierały, wybałuszał oczy do granic ich możliwości. Dopiero po chwili zrozumiał, czego Sakura się tak bała. Zapewne była to myśl, że będzie musiała w najbliższym czasie stoczyć walkę na śmierć i życie z przeciwnikiem o wiele silniejszym od niej samej. Tylko, dlaczego? Przecież byłaby to dla niej nie pierwszyzna. Po za tym, nie była sama. W pełni mogła liczyć na wsparcie z jego strony, o czym chyba doskonale wiedziała, prawda? – Zastanawiał się Naruto. – A może było inaczej?
Kiedy blondyn prowadził prawdziwy bój z własnymi myślami, cały czas nie spuszczając wzroku z przeciwnika, porywczy gwardziści Daimyo rzucili się do kontrataku. Rozwścieczeni śmiercią kolegów po fachu, podzielili się na dwa oddziały. Jeden został bronić namiotu swojego przywódcy, drugi zaś szybko ominął zamyślonego Uzumakiego i wystawiając przed siebie długie na trzy metry włócznie, naparli na wroga niczym wzburzona woda. Pięciu oprychów przeciw dziesięciu lekkozbrojnym żołnierzom, starli się w szaleńczym amoku krzyków i wymiany najróżniejszych ciosów. O dziwo, tajemnicza kobieta usunęła się na bok, zupełnie jakby nie interesowało ją to, co się działo zaledwie pięć metrów od niej. Choć jej twarz wciąż przesłaniał szeroki kaptur, Naruto mógłby przyciąć, że się mu przyglądała. Czuł na sobie jej wzrok i wcale mu się to nie podobało.
Po jakiejś godzinie, gwardziści Daimyo zaspokoili swoją rządzę zemsty masakrując przeciwnika, który w czasie walki nie pozostał bierny. Oddział pierwszy stracił sześciu ludzi, czyli ponad połowę swojej siły. Pozostała czwórka… zmęczeni, ciężko dyszący, ociekający potem, zbryzgani krwią wroga, zmierzyli uważnymi spojrzeniami ignorującą ich kobietę. Naruto zobaczył, jak wymieniają spojrzenia. Zapewne oceniali swoje szanse w walce z nią. I niebyło się czemu tu dziwić. Ona była jedna, ich było czterech. Prosta kalkulacja, szybko podjęta decyzja. Nim ktokolwiek się zorientował, mężczyźni przyskoczyli do przeciwniczki, która nie ruszyła się nawet o krok. Zdawała się ich nie zauważać, lecz to były jedynie pozory. Ku zaskoczeniu wszystkich, kobieta wykorzystała broń atakujących, przeciw nim samym, wytrąceniem oręża z dłoni. Nie minęło nawet pięć minut, jak zaczęli wymieniać ciosy, a było już po wszystkim. Nastała martwa cisza. Brzdęk metalu ciężkiej włóczni rzuconej koło wykrwawiających się zwłok, w mgnieniu oka otrząsnął zszokowanych obserwatorów.
- Cóż za dynamika! Te ruchy, ta dokładność! Nie wiem, kto był jej mentorem, ale dobrze ją wyszkolił. Pokonać przeciwnika jego własną bronią i w dodatku, w czasie mniejszym niż pięć minut, to sztuka. – Uzumaki skomentował w myślach zarejestrowaną walkę.
- Weź pod uwagę, że miała nad nimi znaczną przewagę. – Dodał Kyuubi. – Co prawda jeszcze nie pokazała na co ją tak naprawdę stać, a ci goście byli zmęczeni poprzednią walką. Po za tym, zachowali się jak ostatnie osły! Byli zbyt pewnie siebie i to ich zgubiło. Lepiej, żebyś ty tak nie postąpił, bo się to może źle skończyć!
- Bez obaw, Kyuu. Nie od dziś jestem shinobi. Wiem, co robić.
Błękitnooki uśmiechnął się nieznacznie, po czym obejrzał się. Sakura patrzyła na niego oczami pełnymi obawy. Nadal nie rozumiał jej zachowania, ale po tym, czego przed chwilą byli świadkami, chyba w końcu zaczynał podzielać jej odczucia. Gdy na powrót spojrzał w stronę zadźganych ciał gwardzistów Daimyo kraju Herbaty i stojącej nad nimi kobiety, ta niespodziewanie zaczęła iść w jego stronę. Naruto nie zamierzał ryzykować. Błyskawicznie zawiązał serię pieczęci, następnie kucnął i przystawił rękę do ziemi.
- Kuchiyose: Gojuu Senshi!
Krzyknął na całe gardło i w tej samej chwili tuż za blondynem, w chmurze białego dymu zmaterializowało się pięćdziesięciu ciężkozbrojnych, Upiornych Samurajów. Straszący wyrazem swoich masek, w dłoni trzymali wyciągniętą broń. Klingi mieczy połyskiwały na niebiesko od zawartej w nich chakry. Przybrawszy obroną postawę, wojownicy w mgnieniu oka się zorganizowali, tworząc szczelny kordon wokół obozowiska. Ku zaskoczeniu Naruto, zamaskowana kobieta nagle zatrzymała się w miejscu. Zawahała się. To był znak, że jednak nie była taka mocna, jakby się mogło wydawać. Chyba, że zatrzymała się z innego powodu? Nie mogąc znieść przedłużającej się ciszy i braku odpowiedzi na pojawiające się pytania, Uzumaki po chwili zdecydował się na zabranie głosu:
- Zanim wykonasz kolejny ruch, powiedz kim jesteś i czego chcesz!?
- Nazywam się Yukiko Kyouko i przybyłam tu po ciebie, Uzumaki Naruto. – Kobieta wreszcie ukazała swoją twarz, ściągając kaptur z głowy. Miała ogniście rude włosy i oczy o filetowej barwie tęczówek, które patrzyły na blondyna z nie ukrywaną wyższością.
- Heh, dlaczego mnie to nie dziwi? – Chłopak spytał samego siebie i niezauważalnie wyciągnął kilka kunaii z przy udowej kabury. Niczego nieświadoma Yukiko kontynuowała rozpoczętą wymianę zdań:
- Jak na kogoś ściganego listem gończym, całkiem łatwo cię namierzyć. Tak naprawdę to nic o tobie nie wiem. No może po za tym, że nagroda za twoją głowę wynosi około trzech milionów ryou, co już stanowi nie małą pokusę.
Naruto po tych słowach już wiedział, że na gadaninie się nie skończy, dlatego też zdecydował się na szybkie wykonanie pierwszego ruchu. Spiąwszy wszystkie mięśnie, wyskoczył w powietrze do przodu przy jednoczesnym rzucie pochwyconej broni. Sztylety świsnęły w powietrzu, po czym uderzyły ze zgrzytem o inny metal. Jak się okazało, kobieta cały czas była czujna i teraz stała w pozycji bojowej z własną bronią w ręku.
- Co to niby miało być!?
- Powiedzmy, że chciałem coś sprawdzić. – Blondyn uśmiechnął się chytrze, po czym złożył przed sobą dłonie i stworzył kilka klonów, z którymi momentalnie rzucił się do kolejnego ataku. Pięści i kopniaki zwaliły się na rudowłosą niczym lawina. Odparowywała wszystkie ciosy z niezwykłą łatwością i zgraniem z własnymi kontratakami. Blondyni robili uniki, ale paru poległo zmieniając się w białe obłoczki. Kiedy na poletku pośród nocnej ciemności zostało już tylko dwóch Uzumakich, członkini klanu Kyouko niespodziewanie odskoczyła na bezpieczną odległość i błyskawicznie zawiązała kilka pieczęci:
- Katon, Haisekishou!
Kobieta skumulowała odpowiednią dawkę własnej chakry, po czym wydmuchnęła w stronę przeciwnika ogromną chmurę gorącego pyłu. Duszący żar w mgnieniu oka pochłonął wyraźnie zaskoczonych blondynów, a następnie eksplodował zamieniając się w kłęby ognia.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




* Arienaihodo! (jap.) – Niewiarygodne!

** Katon, Haisekishou! (jap.) – Element ognia, Wybuchająca chmura pyłu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz