sobota, 24 lutego 2018

203. Rozpacz, determinacja, głupota


<<< Chapter ukazał się 4 stycznia 2012 roku >>>



Gdy straciła jedyną osobę, na której tak naprawdę jej zależało, a którą kochała całym swoim sercem, po powrocie do domu z Kiri Gakure no Sato jeszcze długo wylewała słone łzy niepohamowanej rozpaczy. Mijały kolejne dni i tygodnie, a jej samopoczucie wcale się nie poprawiało. Choć rodzice i przyjaciele robili wszystko, co w ich mocy, by jej ulżyć w cierpieniu, przynajmniej w minimalnym stopniu, to i tak wciąż przeżywała bezsenne noce i koszmarne wizje. Kiedy trzy miesiące później obchodziła dziewiętnaste urodziny, pierwszy raz w życiu spędziła cały dzień zamknięta w swoim pokoju. W samotności, ze zdjęciem ukochanego przyciśniętym do piersi, rozmyślała o przyszłości, która przestała istnieć z jego odejściem. Czarę goryczy dopełnił fakt… poronienia, o czym kunoichi dowiedziała się zaledwie kilka tygodni temu, a z czym również jeszcze się nie pogodziła. Gdy następnego dnia dały o sobie znać wyczerpanie fizycznie i psychicznie, dziewczyna bliska była odebrać sobie życie, byle tylko móc go znów zobaczyć. Na całe szczęście, pani Haruno w porę uratowała ją przed tym haniebnym czynem i kazała mężowi popilnować przybitą córkę, a sama udała się do Hokage.
Tsunade usłyszawszy o samobójczych zapędach Sakury, w trybie natychmiastowym rozkazała przyprowadzić kunoichi przed swoje oblicze, a gdy już się to stało, z początku na spokojnie próbowała wybadać, co mogło popchnąć zielonooką do takiego kroku. Lecz młoda medyczka nie wykazując żadnych chęci do rozmowy, czy choćby cienia zainteresowania okazywaną troską o siebie, obojętnym patrzeniem na swoją mentorkę tylko sprawiła, że ta w końcu niewytrzymała rosnącego napięcia i wybuchła. Rzecz jasna, krzyki momentalnie zwabiły do gabinetu zaniepokojoną Shizune, która zobaczyła, jak Hokage stoi tuż przed Sakurą i trzymając ją oburącz za barki, potrząsa nią we wszystkich kierunkach, niczym szmacianą lalką. Pewnie trwałoby to, dopóki różowowłosa by się nie odezwała, lecz dziewczyna zrobiła coś innego. Zaserwowała stojącej przed nią kobiecie siarczystego, prawego sierpowego, który nie dość, że całkowicie zaskoczył Piątą, to na dodatek posłał ją na ścianę po drugiej stronie biura. Blondyna ze stęknięciem wstała z podłogi, otrzepała ubranie z pyłu, jaki wzbił się w powietrze po zderzeniu i spojrzała z mordem w oczach na podwładną, wycierając rękawem krew płynącą po brodzie z rozciętej wargi. W pozbawionych chęci życia zielonych tęczówkach i smętnym wyrazie twarzy Sakury, Tsunade nie dostrzegła ani grama frustracji, a jedynie rezygnację. Kobieta zaraz zrozumiała, że atakującej ją dziewczynie i tak było wszystko jedno, jaka kara ją za to spotka, bo przecież nic już nie miała do stracenia.
Jednakże, po tamtym zdarzeniu Hokage nie ukarała panny Haruno, a tylko wyznaczyła jej opiekuna, który miał za zadanie pilnowanie, by czasem nie zrobiła czegoś głupiego. I żeby nie było to zbyt krępujące, taki los spadł na najbliższą przyjaciółkę Sakury, Ino Yamanaka. Z początku blondynka nie specjalnie była zachwycona narzuconym jej obowiązkiem, ale widząc w jakim stanie była różowowłosa wkrótce zapewniła, że się nią odpowiednio zaopiekuje. I tak, obydwie kunoichi zamieszkały razem w jednym, wyznaczonym przez Hokage lokalu, gdzie Sakura miała dojść do siebie, by móc znowu brać czynny udział w codziennym życiu shinobi Konoha. Niemal całą dobę pilnowana przez Ino, wciągu kolejnych trzech miesięcy Sakura powoli zaczęła na nowo funkcjonować, choć już nie wyruszała na misje. Tsunade znalazła dla niej stałe miejsce pracy w szpitalu, gdzie w końcu odzyskała pełnię władzy nad zdrowym rozsądkiem i zaczęła doskonalić własne medyczne umiejętności. Po kolejnych trzech miesiącach wytężonych ćwiczeń i studiów, Haruno wreszcie ostatecznie pogodziła się ze stratą, jakiej doznała i na nowo zaczęła odkrywać przyjemności płynące z częstych spotkań z przyjaciółmi. Ponownie zamieszkała z rodzicami. W przeciągu następnych, tym razem sześciu miesięcy, Sakura powróciła do czynnej służby ku obronie rodzinnej wioski i ogólnej stabilności w kraju. Wykonując liczne misje różnych kategorii, od C do A, dziewczyna wszystkim dookoła pokazała, że jednak nie próżnowała siedząc w czterech kątach miejskiego szpitala. Przydzielana do prawie każdej drużyny, jako wsparcie medyczne, szybko zyskała sympatię wszystkich nowo poznanych chuuninów i poważanie u jouninów. Kilku nawet zaproponowało, aby może przystąpiła do egzaminu na Jounina, bo szkoda by było, żeby jej talent się zmarnował, lecz kunoichi nie wyraziła swego zainteresowania tym pomysłem. Wytłumaczyła się brakiem dostatecznego doświadczenia bojowego, co zostało przyjęte z lekkim pomrukiem zaskoczenia, bo jak sama już nie raz pokazała, jej umiejętności były na bardzo wysokim poziomie.
Gdy pewnego dnia Sakura, jak zwykle, zjawiła się o siódmej rano w kuchni, zastała tam swoją matkę, która właśnie szykowała śniadanie stojąc przy kuchennym blacie. Zaparzywszy wodę w czajniku elektrycznym zalała kubki z przyszykowanymi w nich torebkami zwykłej herbaty.
- No to, jak się ubierzesz na jutrzejszą uroczystość? – Spytała zobaczywszy córkę.
- Hę? – Odparła kunoichi nie za bardzo rozumiejąc, o co mogło chodzić matce, która tego dnia była podejrzanie rozpromieniona. Może dlatego, że dziewczyna ostatnimi czasy popadła w wir nieustannej pracy, odsuwając życie prywatne na odleglejszy plan i nic po za nią jej nie interesowało. – Jaką uroczystość?
Kobiecie momentalnie mina zrzedła, lecz po chwili znów się uśmiechnęła.
- No, twoje urodziny! Już dwudzieste i oczywiście, od dawna zaplanowany ślub panny Hinaty Hyuuga oraz tego sympatycznego kawalera, Kiby Inuzuka. Tych dwoje wie, co to prawdziwe szczęście. – Pani Haruno zaśmiała się krótko. – A właśnie, kiedy ty zwiążesz się z jakimś przystojniakiem…?
Kobieta za późno ugryzła się w język. Dobrze pamiętała, jak jej córka przeżyła ponad rok temu śmierć swojego ostatniego chłopaka… narzeczonego, lecz to było silniejsze od niej. Za każdym razem, gdy ją widziała nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania i tym razem również się zapomniała. Sakura tym czasem z grobowym wyrazem twarzy bez słowa wstała od stołu i wyszła z kuchni, a następnie z domu, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
* * *
Siedziała przy masywnym biurku swojego gabinetu i jak zawsze wypełniała dokumenty, tym razem w sprawie utworzenia kilku nowych drużyn chuuninów oraz utajnieniu tożsamości nowo przyjętych członków ANBU, pod dowództwem Mori Shibaru. Brązowowłosy shinobi z kraju Obłoku okazał się nieocenionym nabytkiem tych kilka lat temu, co tylko wzmocniło siły obronne Konoha Gakure no Sato. Przyglądając się poważnemu wyrazowi twarzy tegoż ninja, jakie widniało na jego fotografii w aktach, zanim skrył się pod ceramiczną maską, Tsunade momentalnie zobaczyła przed oczami równie poważną minę pewnego blondyna. Choć minęło już piętnaście miesięcy od jego śmierci, ona wciąż nie pogodziła się ze stratą tak znakomitego shinobi i sojusznika w jednej osobie. Kobiecie mimowolnie po policzku pociekła słona łza, którą czuła, lecz jej nie starła. Nie mogła o nim zapomnieć i nie chciała tego robić. Teraz tylko to mogła dla niego zrobić. Pamiętać i wspominać.
Jednakże, gdy w pomieszczeniu rozległo się delikatne pukanie do drzwi, Hokage od razu przetarła oczy w celu ukrycia roztkliwienia się nad starymi dziejami, po czym usiadła prosto, oparła ramiona na blacie splatając palce, odkaszlnęła i pozwoliła wejść gościowi. Kiedy drzwi skrzypnęły otwarte energicznym ruchem, Piąta gwałtownie wciągnęła powietrze. W progu stał białowłosy pustelnik, jak zawsze szeroko uśmiechnięty od ucha do ucha z tajemniczym błyskiem w oku. Nim się odezwał, ktoś wpierw zdzielił go z liścia w twarz, potem zaś mocno do siebie przytulił. Jak się otrząsnął, zorientował się, że była to blondyna. W jaki sposób do niego podeszła, że tego nie zauważył, to nie wiedział i długo się nad tym nie zastanawiał, bo usłyszał szum cichego szlochu przy lewym uchu:
- Co się stało, Tsunade?? – Zdziwił się Jiraiya.
- Myślałam, że zginąłeś! – Odparła kobieta odsuwając się od niego na kilkadziesiąt centymetrów i ponownie przetarła oczy z łez. – Nie dawałeś znaku życia przez ponad półtora roku, więc co myślałeś!? Gdzieś ty się włóczył tyle czasu!? Tylko mi nie mów, że znowu upiłeś się w jakimś burdelu, gdzie nadmiar procentów przewietrzył Ci mózg i nie wiedziałeś, jak do nas wrócić!
- Heheh… Znów mnie rozgryzłaś, Tsunade, choć z tym upijaniem się w burdelu to już lekka przesada. Ja tam tylko zdobywam bezcenne materiały do moich kolejnych części Icha Icha. Kakashi tylko się ucieszy, kiedy niebawem wydam kolejny tom. – Zaśmiał się Sannin, z lekkim zakłopotaniem drapiąc się w tył głowy. Choć znali się już ponad pół wieku, ona wciąż bezbłędnie odgadywała, w jakich miejscach można było go znaleźć i to go zawsze niezmiernie zadziwiało. – Swoją drogą, nie jesteś przypadkiem zainteresowania pozyskanymi przeze mnie informacjami?
- Nie, dzięki. – Hokage machnęła obojętnie ręką i na powrót zajęła miejsce za biurkiem. Zamknęła otwarte akta i odłożyła je na kupkę obok, po czym schyliła się, otworzyła szufladę biurka i wyjęła z niej butelkę sake oraz dwa kieliszki, tak na wszelki wypadek. Czuła, że musi się napić i to szybko. Kiedy sobie nalewała, uszu doszły ją kolejne słowa pustelnika:
- Czekaj, czekaj, czekaj… Źle mnie zrozumiałaś! Pewnego dnia przechadzałem się po polach kraju Ryżu, kiedy mych uszu dobiegł odgłos szczebiotania jakichś… panienek… – Widząc, że jest się ignorowanym, Jiraiya odetchnął głębiej, potarł skronie i przybrał na twarzy poważniejszy wyraz, po czym rozpoczął swój monolog na nowo. – Kiedy szedłem przez kraj Ryżu w jednej z tamtejszych wiosek, w barze, usłyszałem rozmowę barmana z jakimś pijakiem. Ów człowiek mówił, że organizacja pod nazwą Akatsuki już od jakiegoś czasu zniknęła bez śladu. Przestano ich gdziekolwiek widywać. Zupełnie, jakby zarzucili swoją zbrodniczą działalność. – Mężczyzna dostrzegł cień zainteresował u Tsunade, która opróżniła już pół butelki, więc po chwili mówił dalej. – Trochę powęszyłem i wiesz, co? Kiedy Kisame Hoshigaki kopnął w kalendarz, członkowie Akatsuki rzeczywiście zapadli się pod ziemię… Słyszałem, że stoi za tym wszystkim mój ulubiony uczeń, Naruto. A właśnie, gdzie go wcięło? Dawno się nie widzieliśmy i chciałbym z nim pogadać.
Hokage w tym momencie, jakby otrzeźwiała. Na wzmiankę o Uzumakim, zacisnęła rękę wokół trzymanej szklanki tak mocno, że aż szkło popękało raniąc jej rękę od wewnętrznej strony. Utkwiwszy ponure spojrzenie orzechowych tęczówek w przyjacielu z młodości, po chwili wstała i do niego podeszła. Już miała mu przywali, lecz się powstrzymała, rozluźniła napięte mięśnie i opadła bezwładnie w jego ramiona, zalewając się gorzkimi łzami.
- Tsunade…? – Usłyszała troskliwy głos białowłosego.
- Naruto… Uzumaki Naruto poległ w boju.
* * *
Szła przez wioskę wściekła. Nie mogła uwierzyć, że jej matka znowu poruszyła ten… delikatny temat. Sama już nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Z jednej strony niby już się pogodziła z jego odejściem, lecz z drugiej strony wciąż czuła w sercu pewnego rodzaju ucisk, gdy tylko o nim myślała. Tak jakby on gdzieś tam był i na nią czekał. Nawet teraz czuła jakby ktoś ją obserwował. Zielonooka rozejrzała się wkoło, patrząc po gzymsach i dachach domów. Gdy nie dostrzegła niczego podejrzanego, rozluźniła ciało pocierając skronie zmęczonym ruchem i przymknęła powieki. – Chyba popadam w paranoję.
- Sakura? Czy wszystko w porządku? – Koło różowowłosej pojawił się Iruka. Jak on to robił, że zjawiał się zawsze, gdy była smutna lub, gdy było jej ciężko? To dopiero zagadka.
- Śledzisz mnie, Sensei? – Spytała spojrzawszy mu w oczy.
- Co? Nigdy w życiu! – Mężczyzna widocznie speszył się jej wzrokiem. – Akurat przechodziłem obok i widząc, jak nerwowo rozglądasz się dookoła pomyślałem, że może chciałabyś pogadać. Więc, co Cię trapi?
- Nic. Po prostu jestem dziś lekko przewrażliwiona.
- Wciąż o nim myślisz, prawda? – Widząc zaskoczenie na jej twarzy, mężczyzna nikle się uśmiechnął, po czym kontynuował monolog powoli kierując kroki w stronę baru Ichiraku Ramen. Medyczka pośpieszyła za nim, zapewne chcąc usłyszeć więcej. – Nie dziwie Ci się, Sakura. Naruto był tym typem człowieka, o którym nie tak łatwo się zapomina. Co prawda rzadko go widywałem, ale wieści o jego poczynaniach do mnie dochodziły i zawsze byłem dumny, że był moim uczniem. Kiedy wróciłaś z Kiri Gakure te półtora roku temu z uratowaną Yasu Ihara u boku, wiedziałem, że Naruto musiało przydarzyć się coś niedobrego, ale nigdy bym nie przypuszczał, że stanie się to tak wcześnie…
Chuunin zawiesił głos spoglądając w niebo. Idąca obok niego kunoichi milczała. Po jego słowach na powrót zalała ją fala bolesnych wspomnień, nad zapomnieniem których ciężko pracowała. I jakby się starała, one wciąż do niej wracały, towarzysząc jej w niemal każdej chwili. Zatrzymała się zaciskając powieki, by nie uronić ani jednej słonej łzy. Nie chciała już więcej płakać. Nie chciała pokazywać swych słabości, lecz to było silniejsze od niej. I wtem poczuła, jak ktoś mocno przytula ją do siebie.
- Musisz być silna, Sakura. – Usłyszała głos Iruki. – Wiem, że to trudne, ale takie jest nasze życie. Naruto doskonale wiedział, na co się porywa, zostając shinobi Konoha i był tego niebezpieczeństwa w pełni świadom. Zginął w obronie wioski. W twojej obronie. Nie możesz o tym zapominać. Naruto Uzumaki poświęcił życie dla dobra nas wszystkich.
- Więc to nie był ukartowany spisek przeciw niemu? – Spytała nagle, wyrywając się z uścisku ex-mistrza. – Dobrze pamiętam, jak w gazetach pojawiła się informacja wystawienia nagrody pieniężnej za głowę Naruto. Potem te częste ataki na niego i w rezultacie zamach bombowy w Kiri, gdzie zginął. Nie mów, Iruka-sensei, że Naruto poświęcił się w naszej obronie, bo zwyczajnie w to nie wierzę! Ktoś od początku wszystko to zaplanował i myśli, że mu się udało… lecz jeszcze jestem ja, Sakura Haruno! Wiedz, Iruka-sensei, że ja nie spocznę, dopóki go nie odnajdę i nie wyduszę z niego odpowiedzi na pytanie, dlaczego!? – Krzyknęła medyczka od razu zapominając o bolesnych wspomnieniach. – Dlaczego akurat Naruto stał się jego celem!? Czy to przez Kyuubi no Kitsune czy może przez fakt, że był synem samego Yondaime-sama, słynnego na cały świat, Kiroi Senko!?
- Nie wiem… – Wychrypiał Umino zbity z pantałyku.
- No właśnie, nie wiesz tego wszystkiego. Ja również nie znam odpowiedzi na te pytania, ale nie pozwolę sobie wmawiać, że Naruto zginął, bo takie było jego przeznaczenie! Toż to bzdura! Mówię Ci, Iruka-sensei… To był spisek i ja tego dowiodę! – Zapewniła bijąc się w pierś z od dawna nieokazywaną determinacją i błyskiem hardości w zielonych oczach.
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, w duchu się ciesząc, że jego prowokacja wypaliła. W końcu od początku zamierzał podnieś tą dziewczynę na duchu, bo widać było, że chociaż minęło już trochę czasu, ona wciąż nie mogła się otrząsnąć i jak widać, wszystko zadziałało. Co teraz różowowłosa uczyni, tego Iruka nie wiedział, ale był pewny, że cokolwiek to będzie, to będzie to coś związanego ze śmiercią jego przyjaciela i jej ukochanego, Uzumaki Naruto.
Nie wierzyła we własne słowa. – Czy ja właśnie powiedziałam, że… Nie. Nie może być. – Pomyślała odwracając się do swego rozmówcy plecami. – A może jednak? Zaraz. Kiedy Naruto odkrył swoje powołanie w dowodzeniu niepokonaną armią Upiornych Samurajów, wkrótce potem walczył z Kakashi-sensei, w rezultacie czego został mianowany Jouninem. Po zapisaniu mu tego faktu w aktach, niedługo potem pojawił się ten cały list gończy i nagroda pieniężna za jego głowę. Tak. Coś musi się w tym kryć. Tylko, co? Przecież Naruto legalnie zyskał rangę Jounina… No… Może z tą legalnością, to lekka przesada, ale pokazał, na co go stać, a zasady ustala tu Tsunade-sama, więc chyba nikt nie może się temu sprzeciwić, nie? – Rozmyślała Sakura, po czym na powrót spojrzała na ex-mistrza.
- Iruka-sensei, kto może sprzeciwić się decyzjom podjętym przez Tsunade-sama?
- Eem… – Chuunina zaskoczyło jej pytanie sprawiając, że stanął na baczność, lecz już po chwili znów się rozluźnił. – Cóż, wszystkie decyzję Hokage może zanegować jej przełożony, Daimyo-sama. A dlaczego pytasz?
- Tak też myślałam. To on za wszystkim stoi!
- Za wszystkim? Czyli za czym? I kto taki? – Pytał Iruka nic już z tego nie rozumiejąc, lecz nie doczekał się odpowiedzi, gdyż panna Haruno z wypisaną na twarzy determinacją odwróciła się i pewnym krokiem zaczęła kierować się w stronę centrum wioski, gdzie stał budynek Administracyjny. Co prawda, mężczyzna specjalnie udał przed nią głupka nic nie kapującego, ale z drugiej strony był jej zachowaniem zaintrygowany, więc dłużej nie zwlekał i również ruszył się z miejsca. Chciał zobaczyć, jak ta historia się zakończy, bo zaczynało robić się bardzo interesująco.
* * *
Jeszcze tego samego dnia, gdy ostatnie promienie zachodzącego słońca skąpały w swym blasku wioskę, do gabinetu Godaime Hokage przybył posłaniec z listem od Daimyo. Lekko zaskoczona tym faktem kobieta grzecznie podziękowała i zaraz zabrała się do czytania, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, co się stało? W miarę, jak zagłębiała się w tekście, jej twarz przybierała kolejne barwy pogłębiającego się niedowierzania i zdenerwowania. Kiedy zaś doszła do końca widomości, gwałtownie zerwała się z miejsca, zgarnęła z stojącego w rogu wieszaka płaszcz oraz kapelusz Kage Ukrytego Liścia i wyszła z biura. Jej krok był szybki i zdecydowany. Każdy, kto ją spotkał, dostrzegając na jej czole niebezpiecznie pulsującą żyłę czystej furii, w trymiga ustępował z drogi. W dłoni wciąż ściskała dostarczony kilka chwil wcześniej list. Nieczęsto zdarzało się aby Tsunade przechadzała się wieczorem po wiosce w oficjalnym przebraniu dla stanowiska, jakie zajmowała, lecz ten wypadek był szczególny. Z otrzymanej wiadomości dowiedziała się, że jedna z podległych jej kunoichi, a dokładniej, jej najlepsza uczennica w jednej chwili pogwałciła tyle nakazów i zakazów, że groziło jej za to kilka lat odsiadki. Dziewczyna bez jakiejkolwiek zapowiedzi wtargnęła do prywatnych komnat samego Daimyo, którego przyłapała na lubieżnych igraszkach, lecz nie napisano z kim. Mało tego, oskarżyła go o zorganizowanie spisku i zamachu na życie… Naruto.
- Sakura, co w ciebie wstąpiło??? – Zastanawiała się kobieta przekraczając próg siedziby ANBU stacjonujących na terenie posiadłości Lorda Feudalnego. To właśnie w podziemiach tego skromnego, dwupiętrowego budyneczku zamknięto różowowłosą medyczkę. Miała tam przesiedzieć najbliższe godziny, w czasie których miała zapaść decyzja nad jej dalszym losem. Kiedy mijała strażnika stojącego przy wejściu na schody prowadzące do podziemi, na niebie za oknem zagrzmiało, błysnęło się, a po chwili lunął rzęsisty deszcz. Pogoda psuła się, co oznaczało, że będzie wracała do biura w strasznych warunkach. Tsunade odetchnęła głębiej i zaczęła schodzić. Po kilku minutach dotarła do śmierdzącego zgnilizną korytarza. Na ścianie po lewej stronie od wejścia, w równym rządku, wisiało kilka płonących żywym ogniem pochodni, zaś na prawej ścianie mieściło się średniej wielkości zaciemnione pomieszczenie z ciężką, stalową kratą je zamykającą. We wnętrzu celi, pod ścianą siedziała związana grubym sznurem kunoichi o różowych, nico potarganych, włosach. Dziewczyna miała spuszczoną głowę i zdawała się spać, lecz to był mylny osąd.
- No i co ja mam z tobą zrobić? – Odezwała się Tsunade, czym zwróciła na siebie uwagę zielonych tęczówek. Haruno patrzyła na swoją mentorkę szeroko otwartymi oczami czekając na jej kolejne słowa. Po chwili milczenia, blondwłosa kobieta kontynuowała swój monolog: – Odpowiedz mnie na jedno pytanie, Sakura. Po co tu przyszłaś?
- Hokage-sama… Ja przepraszam, ale podejrzewam, że nasz Daimyo jakoś zamieszany jest w ten cały spisek przeciw mojemu Naruto…
- Spisek? Jaki znowu, spisek!? Zastanów się dziewczyno, co ty wygadujesz! Po co niby Daimyo miałby knuć coś przeciwko Naruto?? Z resztą, czy masz dowody na jego winę? – Spytała Tsunade. Nie widząc żadnej reakcji ze strony swojej uczennicy, westchnęła. – Jeśli Cię to pocieszy, ja również nie wierzę, że zamach na życie Naruto był przypadkiem, ale to nie znaczy, że zaraz mam prawo, by kogoś bezpodstawnie oskarżać o zorganizowanie jakiegoś spisku. To, co dziś uczyniłaś, było szczytem najczystszej głupoty.
- Ale wyciągniesz mnie stąd? – W głosie medyczki zabrzmiała błagalna nadzieja.
- Nie wiem, Sakura. Na razie mam związane ręce, ale porozmawiam z Daimyo w twojej sprawie, lecz nic nie obiecuję. – Kobieta uśmiechnęła się pojednawczo.
- Jak to, nic nie obiecujesz!? – Uniosła się Sakura.
- Nie tym tonem, młoda damo! Mówię przecież, że porozmawiam z Daimyo, ale twoje bezprawne wtargnięcie na teren jego posiadłości i odwiedzenie go w jego prywatnej sypialni zasługują na ukaranie! Tak więc, póki co nigdzie się stąd nie ruszaj, skarbie. – Zaśmiała się Tsunade i ignorując zrozpaczony krzyk różowowłosej medyczki, niewierzącej w usłyszane słowa, szybko skierowała swoje kroki z powrotem ku schodom.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz