<<< Chapter ukazał się 4 stycznia 2012 roku
>>>
Gdy straciła jedyną osobę, na której tak
naprawdę jej zależało, a którą kochała całym swoim sercem, po powrocie do domu
z Kiri Gakure no Sato jeszcze długo wylewała słone łzy niepohamowanej rozpaczy.
Mijały kolejne dni i tygodnie, a jej samopoczucie wcale się nie poprawiało.
Choć rodzice i przyjaciele robili wszystko, co w ich mocy, by jej ulżyć w
cierpieniu, przynajmniej w minimalnym stopniu, to i tak wciąż przeżywała
bezsenne noce i koszmarne wizje. Kiedy trzy miesiące później obchodziła
dziewiętnaste urodziny, pierwszy raz w życiu spędziła cały dzień zamknięta w
swoim pokoju. W samotności, ze zdjęciem ukochanego przyciśniętym do piersi, rozmyślała
o przyszłości, która przestała istnieć z jego odejściem. Czarę goryczy dopełnił
fakt… poronienia, o czym kunoichi dowiedziała się zaledwie kilka tygodni temu,
a z czym również jeszcze się nie pogodziła. Gdy następnego dnia dały o sobie
znać wyczerpanie fizycznie i psychicznie, dziewczyna bliska była odebrać sobie
życie, byle tylko móc go znów zobaczyć. Na całe szczęście, pani Haruno w porę
uratowała ją przed tym haniebnym czynem i kazała mężowi popilnować przybitą córkę,
a sama udała się do Hokage.
Tsunade usłyszawszy o samobójczych
zapędach Sakury, w trybie natychmiastowym rozkazała przyprowadzić kunoichi
przed swoje oblicze, a gdy już się to stało, z początku na spokojnie próbowała
wybadać, co mogło popchnąć zielonooką do takiego kroku. Lecz młoda medyczka nie
wykazując żadnych chęci do rozmowy, czy choćby cienia zainteresowania okazywaną
troską o siebie, obojętnym patrzeniem na swoją mentorkę tylko sprawiła, że ta w
końcu niewytrzymała rosnącego napięcia i wybuchła. Rzecz jasna, krzyki
momentalnie zwabiły do gabinetu zaniepokojoną Shizune, która zobaczyła, jak
Hokage stoi tuż przed Sakurą i trzymając ją oburącz za barki, potrząsa nią we
wszystkich kierunkach, niczym szmacianą lalką. Pewnie trwałoby to, dopóki
różowowłosa by się nie odezwała, lecz dziewczyna zrobiła coś innego.
Zaserwowała stojącej przed nią kobiecie siarczystego, prawego sierpowego, który
nie dość, że całkowicie zaskoczył Piątą, to na dodatek posłał ją na ścianę po
drugiej stronie biura. Blondyna ze stęknięciem wstała z podłogi, otrzepała
ubranie z pyłu, jaki wzbił się w powietrze po zderzeniu i spojrzała z mordem w
oczach na podwładną, wycierając rękawem krew płynącą po brodzie z rozciętej
wargi. W pozbawionych chęci życia zielonych tęczówkach i smętnym wyrazie twarzy
Sakury, Tsunade nie dostrzegła ani grama frustracji, a jedynie rezygnację.
Kobieta zaraz zrozumiała, że atakującej ją dziewczynie i tak było wszystko
jedno, jaka kara ją za to spotka, bo przecież nic już nie miała do stracenia.
Jednakże, po tamtym zdarzeniu Hokage nie
ukarała panny Haruno, a tylko wyznaczyła jej opiekuna, który miał za zadanie
pilnowanie, by czasem nie zrobiła czegoś głupiego. I żeby nie było to zbyt
krępujące, taki los spadł na najbliższą przyjaciółkę Sakury, Ino Yamanaka. Z
początku blondynka nie specjalnie była zachwycona narzuconym jej obowiązkiem,
ale widząc w jakim stanie była różowowłosa wkrótce zapewniła, że się nią
odpowiednio zaopiekuje. I tak, obydwie kunoichi zamieszkały razem w jednym,
wyznaczonym przez Hokage lokalu, gdzie Sakura miała dojść do siebie, by móc
znowu brać czynny udział w codziennym życiu shinobi Konoha. Niemal całą dobę
pilnowana przez Ino, wciągu kolejnych trzech miesięcy Sakura powoli zaczęła na
nowo funkcjonować, choć już nie wyruszała na misje. Tsunade znalazła dla niej
stałe miejsce pracy w szpitalu, gdzie w końcu odzyskała pełnię władzy nad
zdrowym rozsądkiem i zaczęła doskonalić własne medyczne umiejętności. Po
kolejnych trzech miesiącach wytężonych ćwiczeń i studiów, Haruno wreszcie
ostatecznie pogodziła się ze stratą, jakiej doznała i na nowo zaczęła odkrywać
przyjemności płynące z częstych spotkań z przyjaciółmi. Ponownie zamieszkała z
rodzicami. W przeciągu następnych, tym razem sześciu miesięcy, Sakura powróciła
do czynnej służby ku obronie rodzinnej wioski i ogólnej stabilności w kraju.
Wykonując liczne misje różnych kategorii, od C do A, dziewczyna wszystkim
dookoła pokazała, że jednak nie próżnowała siedząc w czterech kątach miejskiego
szpitala. Przydzielana do prawie każdej drużyny, jako wsparcie medyczne, szybko
zyskała sympatię wszystkich nowo poznanych chuuninów i poważanie u jouninów.
Kilku nawet zaproponowało, aby może przystąpiła do egzaminu na Jounina, bo
szkoda by było, żeby jej talent się zmarnował, lecz kunoichi nie wyraziła swego
zainteresowania tym pomysłem. Wytłumaczyła się brakiem dostatecznego
doświadczenia bojowego, co zostało przyjęte z lekkim pomrukiem zaskoczenia, bo
jak sama już nie raz pokazała, jej umiejętności były na bardzo wysokim poziomie.
Gdy pewnego dnia Sakura, jak zwykle,
zjawiła się o siódmej rano w kuchni, zastała tam swoją matkę, która właśnie
szykowała śniadanie stojąc przy kuchennym blacie. Zaparzywszy wodę w czajniku
elektrycznym zalała kubki z przyszykowanymi w nich torebkami zwykłej herbaty.
- No to, jak się ubierzesz na jutrzejszą uroczystość?
– Spytała zobaczywszy córkę.
- Hę? – Odparła kunoichi nie za bardzo
rozumiejąc, o co mogło chodzić matce, która tego dnia była podejrzanie
rozpromieniona. Może dlatego, że dziewczyna ostatnimi czasy popadła w wir
nieustannej pracy, odsuwając życie prywatne na odleglejszy plan i nic po za nią
jej nie interesowało. – Jaką uroczystość?
Kobiecie momentalnie mina zrzedła, lecz po
chwili znów się uśmiechnęła.
- No, twoje urodziny! Już dwudzieste i
oczywiście, od dawna zaplanowany ślub panny Hinaty Hyuuga oraz tego
sympatycznego kawalera, Kiby Inuzuka. Tych dwoje wie, co to prawdziwe
szczęście. – Pani Haruno zaśmiała się krótko. – A właśnie, kiedy ty zwiążesz
się z jakimś przystojniakiem…?
Kobieta za późno ugryzła się w język.
Dobrze pamiętała, jak jej córka przeżyła ponad rok temu śmierć swojego
ostatniego chłopaka… narzeczonego, lecz to było silniejsze od niej. Za każdym
razem, gdy ją widziała nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania i
tym razem również się zapomniała. Sakura tym czasem z grobowym wyrazem twarzy
bez słowa wstała od stołu i wyszła z kuchni, a następnie z domu, z hukiem
zatrzaskując za sobą drzwi.
* * *
Siedziała przy masywnym biurku swojego
gabinetu i jak zawsze wypełniała dokumenty, tym razem w sprawie utworzenia
kilku nowych drużyn chuuninów oraz utajnieniu tożsamości nowo przyjętych
członków ANBU, pod dowództwem Mori Shibaru. Brązowowłosy shinobi z kraju Obłoku
okazał się nieocenionym nabytkiem tych kilka lat temu, co tylko wzmocniło siły
obronne Konoha Gakure no Sato. Przyglądając się poważnemu wyrazowi twarzy tegoż
ninja, jakie widniało na jego fotografii w aktach, zanim skrył się pod
ceramiczną maską, Tsunade momentalnie zobaczyła przed oczami równie poważną minę
pewnego blondyna. Choć minęło już piętnaście miesięcy od jego śmierci, ona
wciąż nie pogodziła się ze stratą tak znakomitego shinobi i sojusznika w jednej
osobie. Kobiecie mimowolnie po policzku pociekła słona łza, którą czuła, lecz
jej nie starła. Nie mogła o nim zapomnieć i nie chciała tego robić. Teraz tylko
to mogła dla niego zrobić. Pamiętać i wspominać.
Jednakże, gdy w pomieszczeniu rozległo się
delikatne pukanie do drzwi, Hokage od razu przetarła oczy w celu ukrycia
roztkliwienia się nad starymi dziejami, po czym usiadła prosto, oparła ramiona
na blacie splatając palce, odkaszlnęła i pozwoliła wejść gościowi. Kiedy drzwi
skrzypnęły otwarte energicznym ruchem, Piąta gwałtownie wciągnęła powietrze. W
progu stał białowłosy pustelnik, jak zawsze szeroko uśmiechnięty od ucha do
ucha z tajemniczym błyskiem w oku. Nim się odezwał, ktoś wpierw zdzielił go z liścia
w twarz, potem zaś mocno do siebie przytulił. Jak się otrząsnął, zorientował
się, że była to blondyna. W jaki sposób do niego podeszła, że tego nie
zauważył, to nie wiedział i długo się nad tym nie zastanawiał, bo usłyszał szum
cichego szlochu przy lewym uchu:
- Co się stało, Tsunade?? – Zdziwił się
Jiraiya.
- Myślałam, że zginąłeś! – Odparła kobieta
odsuwając się od niego na kilkadziesiąt centymetrów i ponownie przetarła oczy z
łez. – Nie dawałeś znaku życia przez ponad półtora roku, więc co myślałeś!?
Gdzieś ty się włóczył tyle czasu!? Tylko mi nie mów, że znowu upiłeś się w
jakimś burdelu, gdzie nadmiar procentów przewietrzył Ci mózg i nie wiedziałeś, jak
do nas wrócić!
- Heheh… Znów mnie rozgryzłaś, Tsunade,
choć z tym upijaniem się w burdelu to już lekka przesada. Ja tam tylko zdobywam
bezcenne materiały do moich kolejnych części Icha Icha. Kakashi tylko się
ucieszy, kiedy niebawem wydam kolejny tom. – Zaśmiał się Sannin, z lekkim
zakłopotaniem drapiąc się w tył głowy. Choć znali się już ponad pół wieku, ona
wciąż bezbłędnie odgadywała, w jakich miejscach można było go znaleźć i to go
zawsze niezmiernie zadziwiało. – Swoją drogą, nie jesteś przypadkiem
zainteresowania pozyskanymi przeze mnie informacjami?
- Nie, dzięki. – Hokage machnęła obojętnie
ręką i na powrót zajęła miejsce za biurkiem. Zamknęła otwarte akta i odłożyła
je na kupkę obok, po czym schyliła się, otworzyła szufladę biurka i wyjęła z
niej butelkę sake oraz dwa kieliszki, tak na wszelki wypadek. Czuła, że musi
się napić i to szybko. Kiedy sobie nalewała, uszu doszły ją kolejne słowa
pustelnika:
- Czekaj, czekaj, czekaj… Źle mnie
zrozumiałaś! Pewnego dnia przechadzałem się po polach kraju Ryżu, kiedy mych
uszu dobiegł odgłos szczebiotania jakichś… panienek… – Widząc, że jest się
ignorowanym, Jiraiya odetchnął głębiej, potarł skronie i przybrał na twarzy
poważniejszy wyraz, po czym rozpoczął swój monolog na nowo. – Kiedy szedłem
przez kraj Ryżu w jednej z tamtejszych wiosek, w barze, usłyszałem rozmowę
barmana z jakimś pijakiem. Ów człowiek mówił, że organizacja pod nazwą Akatsuki
już od jakiegoś czasu zniknęła bez śladu. Przestano ich gdziekolwiek widywać.
Zupełnie, jakby zarzucili swoją zbrodniczą działalność. – Mężczyzna dostrzegł cień
zainteresował u Tsunade, która opróżniła już pół butelki, więc po chwili mówił
dalej. – Trochę powęszyłem i wiesz, co? Kiedy Kisame Hoshigaki kopnął w
kalendarz, członkowie Akatsuki rzeczywiście zapadli się pod ziemię… Słyszałem,
że stoi za tym wszystkim mój ulubiony uczeń, Naruto. A właśnie, gdzie go
wcięło? Dawno się nie widzieliśmy i chciałbym z nim pogadać.
Hokage w tym momencie, jakby otrzeźwiała.
Na wzmiankę o Uzumakim, zacisnęła rękę wokół trzymanej szklanki tak mocno, że
aż szkło popękało raniąc jej rękę od wewnętrznej strony. Utkwiwszy ponure
spojrzenie orzechowych tęczówek w przyjacielu z młodości, po chwili wstała i do
niego podeszła. Już miała mu przywali, lecz się powstrzymała, rozluźniła
napięte mięśnie i opadła bezwładnie w jego ramiona, zalewając się gorzkimi
łzami.
- Tsunade…? – Usłyszała troskliwy głos
białowłosego.
- Naruto… Uzumaki Naruto poległ w boju.
* * *
Szła przez wioskę wściekła. Nie mogła
uwierzyć, że jej matka znowu poruszyła ten… delikatny temat. Sama już nie
wiedziała, co ma o tym myśleć. Z jednej strony niby już się pogodziła z jego
odejściem, lecz z drugiej strony wciąż czuła w sercu pewnego rodzaju ucisk, gdy
tylko o nim myślała. Tak jakby on gdzieś tam był i na nią czekał. Nawet teraz
czuła jakby ktoś ją obserwował. Zielonooka rozejrzała się wkoło, patrząc po
gzymsach i dachach domów. Gdy nie dostrzegła niczego podejrzanego, rozluźniła
ciało pocierając skronie zmęczonym ruchem i przymknęła powieki. – Chyba popadam w paranoję.
- Sakura? Czy wszystko w porządku? – Koło różowowłosej
pojawił się Iruka. Jak on to robił, że zjawiał się zawsze, gdy była smutna lub,
gdy było jej ciężko? To dopiero zagadka.
- Śledzisz mnie, Sensei? – Spytała
spojrzawszy mu w oczy.
- Co? Nigdy w życiu! – Mężczyzna widocznie
speszył się jej wzrokiem. – Akurat przechodziłem obok i widząc, jak nerwowo
rozglądasz się dookoła pomyślałem, że może chciałabyś pogadać. Więc, co Cię
trapi?
- Nic. Po prostu jestem dziś lekko
przewrażliwiona.
- Wciąż o nim myślisz, prawda? – Widząc
zaskoczenie na jej twarzy, mężczyzna nikle się uśmiechnął, po czym kontynuował
monolog powoli kierując kroki w stronę baru Ichiraku Ramen. Medyczka
pośpieszyła za nim, zapewne chcąc usłyszeć więcej. – Nie dziwie Ci się, Sakura.
Naruto był tym typem człowieka, o którym nie tak łatwo się zapomina. Co prawda
rzadko go widywałem, ale wieści o jego poczynaniach do mnie dochodziły i zawsze
byłem dumny, że był moim uczniem. Kiedy wróciłaś z Kiri Gakure te półtora roku
temu z uratowaną Yasu Ihara u boku, wiedziałem, że Naruto musiało przydarzyć
się coś niedobrego, ale nigdy bym nie przypuszczał, że stanie się to tak
wcześnie…
Chuunin zawiesił głos spoglądając w niebo.
Idąca obok niego kunoichi milczała. Po jego słowach na powrót zalała ją fala
bolesnych wspomnień, nad zapomnieniem których ciężko pracowała. I jakby się
starała, one wciąż do niej wracały, towarzysząc jej w niemal każdej chwili.
Zatrzymała się zaciskając powieki, by nie uronić ani jednej słonej łzy. Nie
chciała już więcej płakać. Nie chciała pokazywać swych słabości, lecz to było
silniejsze od niej. I wtem poczuła, jak ktoś mocno przytula ją do siebie.
- Musisz być silna, Sakura. – Usłyszała
głos Iruki. – Wiem, że to trudne, ale takie jest nasze życie. Naruto doskonale
wiedział, na co się porywa, zostając shinobi Konoha i był tego
niebezpieczeństwa w pełni świadom. Zginął w obronie wioski. W twojej obronie.
Nie możesz o tym zapominać. Naruto Uzumaki poświęcił życie dla dobra nas
wszystkich.
- Więc to nie był ukartowany spisek
przeciw niemu? – Spytała nagle, wyrywając się z uścisku ex-mistrza. – Dobrze
pamiętam, jak w gazetach pojawiła się informacja wystawienia nagrody pieniężnej
za głowę Naruto. Potem te częste ataki na niego i w rezultacie zamach bombowy w
Kiri, gdzie zginął. Nie mów, Iruka-sensei, że Naruto poświęcił się w naszej
obronie, bo zwyczajnie w to nie wierzę! Ktoś od początku wszystko to zaplanował
i myśli, że mu się udało… lecz jeszcze jestem ja, Sakura Haruno! Wiedz,
Iruka-sensei, że ja nie spocznę, dopóki go nie odnajdę i nie wyduszę z niego
odpowiedzi na pytanie, dlaczego!? – Krzyknęła medyczka od razu zapominając o
bolesnych wspomnieniach. – Dlaczego akurat Naruto stał się jego celem!? Czy to
przez Kyuubi no Kitsune czy może przez fakt, że był synem samego Yondaime-sama,
słynnego na cały świat, Kiroi Senko!?
- Nie wiem… – Wychrypiał Umino zbity z
pantałyku.
- No właśnie, nie wiesz tego wszystkiego.
Ja również nie znam odpowiedzi na te pytania, ale nie pozwolę sobie wmawiać, że
Naruto zginął, bo takie było jego przeznaczenie! Toż to bzdura! Mówię Ci,
Iruka-sensei… To był spisek i ja tego dowiodę! – Zapewniła bijąc się w pierś z
od dawna nieokazywaną determinacją i błyskiem hardości w zielonych oczach.
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, w
duchu się ciesząc, że jego prowokacja wypaliła. W końcu od początku zamierzał
podnieś tą dziewczynę na duchu, bo widać było, że chociaż minęło już trochę
czasu, ona wciąż nie mogła się otrząsnąć i jak widać, wszystko zadziałało. Co
teraz różowowłosa uczyni, tego Iruka nie wiedział, ale był pewny, że cokolwiek
to będzie, to będzie to coś związanego ze śmiercią jego przyjaciela i jej
ukochanego, Uzumaki Naruto.
Nie wierzyła we własne słowa. – Czy ja właśnie powiedziałam, że… Nie. Nie
może być. – Pomyślała odwracając się do swego rozmówcy plecami. – A może jednak? Zaraz. Kiedy Naruto odkrył
swoje powołanie w dowodzeniu niepokonaną armią Upiornych Samurajów, wkrótce
potem walczył z Kakashi-sensei, w rezultacie czego został mianowany Jouninem. Po
zapisaniu mu tego faktu w aktach, niedługo potem pojawił się ten cały list
gończy i nagroda pieniężna za jego głowę. Tak. Coś musi się w tym kryć. Tylko,
co? Przecież Naruto legalnie zyskał rangę Jounina… No… Może z tą legalnością,
to lekka przesada, ale pokazał, na co go stać, a zasady ustala tu Tsunade-sama,
więc chyba nikt nie może się temu sprzeciwić, nie? – Rozmyślała Sakura, po
czym na powrót spojrzała na ex-mistrza.
- Iruka-sensei, kto może sprzeciwić się
decyzjom podjętym przez Tsunade-sama?
- Eem… – Chuunina zaskoczyło jej pytanie
sprawiając, że stanął na baczność, lecz już po chwili znów się rozluźnił. – Cóż,
wszystkie decyzję Hokage może zanegować jej przełożony, Daimyo-sama. A dlaczego
pytasz?
- Tak też myślałam. To on za wszystkim
stoi!
- Za wszystkim? Czyli za czym? I kto taki?
– Pytał Iruka nic już z tego nie rozumiejąc, lecz nie doczekał się odpowiedzi,
gdyż panna Haruno z wypisaną na twarzy determinacją odwróciła się i pewnym
krokiem zaczęła kierować się w stronę centrum wioski, gdzie stał budynek
Administracyjny. Co prawda, mężczyzna specjalnie udał przed nią głupka nic nie kapującego,
ale z drugiej strony był jej zachowaniem zaintrygowany, więc dłużej nie zwlekał
i również ruszył się z miejsca. Chciał zobaczyć, jak ta historia się zakończy,
bo zaczynało robić się bardzo interesująco.
* * *
Jeszcze tego samego dnia, gdy ostatnie
promienie zachodzącego słońca skąpały w swym blasku wioskę, do gabinetu Godaime
Hokage przybył posłaniec z listem od Daimyo. Lekko zaskoczona tym faktem
kobieta grzecznie podziękowała i zaraz zabrała się do czytania, chcąc jak
najszybciej dowiedzieć się, co się stało? W miarę, jak zagłębiała się w
tekście, jej twarz przybierała kolejne barwy pogłębiającego się niedowierzania
i zdenerwowania. Kiedy zaś doszła do końca widomości, gwałtownie zerwała się z
miejsca, zgarnęła z stojącego w rogu wieszaka płaszcz oraz kapelusz Kage
Ukrytego Liścia i wyszła z biura. Jej krok był szybki i zdecydowany. Każdy, kto
ją spotkał, dostrzegając na jej czole niebezpiecznie pulsującą żyłę czystej
furii, w trymiga ustępował z drogi. W dłoni wciąż ściskała dostarczony kilka
chwil wcześniej list. Nieczęsto zdarzało się aby Tsunade przechadzała się
wieczorem po wiosce w oficjalnym przebraniu dla stanowiska, jakie zajmowała,
lecz ten wypadek był szczególny. Z otrzymanej wiadomości dowiedziała się, że
jedna z podległych jej kunoichi, a dokładniej, jej najlepsza uczennica w jednej
chwili pogwałciła tyle nakazów i zakazów, że groziło jej za to kilka lat
odsiadki. Dziewczyna bez jakiejkolwiek zapowiedzi wtargnęła do prywatnych
komnat samego Daimyo, którego przyłapała na lubieżnych igraszkach, lecz nie
napisano z kim. Mało tego, oskarżyła go o zorganizowanie spisku i zamachu na
życie… Naruto.
- Sakura,
co w ciebie wstąpiło??? – Zastanawiała się kobieta przekraczając próg
siedziby ANBU stacjonujących na terenie posiadłości Lorda Feudalnego. To
właśnie w podziemiach tego skromnego, dwupiętrowego budyneczku zamknięto różowowłosą
medyczkę. Miała tam przesiedzieć najbliższe godziny, w czasie których miała
zapaść decyzja nad jej dalszym losem. Kiedy mijała strażnika stojącego przy
wejściu na schody prowadzące do podziemi, na niebie za oknem zagrzmiało,
błysnęło się, a po chwili lunął rzęsisty deszcz. Pogoda psuła się, co
oznaczało, że będzie wracała do biura w strasznych warunkach. Tsunade
odetchnęła głębiej i zaczęła schodzić. Po kilku minutach dotarła do śmierdzącego
zgnilizną korytarza. Na ścianie po lewej stronie od wejścia, w równym rządku,
wisiało kilka płonących żywym ogniem pochodni, zaś na prawej ścianie mieściło
się średniej wielkości zaciemnione pomieszczenie z ciężką, stalową kratą je
zamykającą. We wnętrzu celi, pod ścianą siedziała związana grubym sznurem
kunoichi o różowych, nico potarganych, włosach. Dziewczyna miała spuszczoną
głowę i zdawała się spać, lecz to był mylny osąd.
- No i co ja mam z tobą zrobić? – Odezwała
się Tsunade, czym zwróciła na siebie uwagę zielonych tęczówek. Haruno patrzyła
na swoją mentorkę szeroko otwartymi oczami czekając na jej kolejne słowa. Po
chwili milczenia, blondwłosa kobieta kontynuowała swój monolog: – Odpowiedz
mnie na jedno pytanie, Sakura. Po co tu przyszłaś?
- Hokage-sama… Ja przepraszam, ale
podejrzewam, że nasz Daimyo jakoś zamieszany jest w ten cały spisek przeciw
mojemu Naruto…
- Spisek? Jaki znowu, spisek!? Zastanów
się dziewczyno, co ty wygadujesz! Po co niby Daimyo miałby knuć coś przeciwko
Naruto?? Z resztą, czy masz dowody na jego winę? – Spytała Tsunade. Nie widząc
żadnej reakcji ze strony swojej uczennicy, westchnęła. – Jeśli Cię to pocieszy,
ja również nie wierzę, że zamach na życie Naruto był przypadkiem, ale to nie
znaczy, że zaraz mam prawo, by kogoś bezpodstawnie oskarżać o zorganizowanie
jakiegoś spisku. To, co dziś uczyniłaś, było szczytem najczystszej głupoty.
- Ale wyciągniesz mnie stąd? – W głosie
medyczki zabrzmiała błagalna nadzieja.
- Nie wiem, Sakura. Na razie mam związane
ręce, ale porozmawiam z Daimyo w twojej sprawie, lecz nic nie obiecuję. –
Kobieta uśmiechnęła się pojednawczo.
- Jak to, nic nie obiecujesz!? – Uniosła
się Sakura.
- Nie tym tonem, młoda damo! Mówię
przecież, że porozmawiam z Daimyo, ale twoje bezprawne wtargnięcie na teren
jego posiadłości i odwiedzenie go w jego prywatnej sypialni zasługują na
ukaranie! Tak więc, póki co nigdzie się stąd nie ruszaj, skarbie. – Zaśmiała się
Tsunade i ignorując zrozpaczony krzyk różowowłosej medyczki, niewierzącej w
usłyszane słowa, szybko skierowała swoje kroki z powrotem ku schodom.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz