I
proszę bardzo. Nowa notka po zaledwie dwóch tygodniach! Mam chyba dobrą passę,
ale nie zapeszajmy. Czytajcie i komentujcie, a może kolejną notkę urodzę przed
końcem lipca. :P – Pozdrawiam i ENJOY!!!
<<< Chapter ukazał się 29
czerwca 2013 roku >>>
Z nastaniem nowego
dnia w progu głównej bramy wioski Ukrytego Liścia pojawiła się mała grupka
podróżnych, która w pierwszej chwili nikogo specjalnie nie zainteresowała.
Nawet siedzący w budce strażniczej chuunini nie zwrócili na nich uwagi. Byli
zbyt zmęczeni po nocnej zmianie, która jeszcze nie dobiegła końca. Była dopiero
szósta, a poranna zmiana przychodziła o ósmej. Kotetsu przetarł zmęczone oczy.
Czuł, że musi wypić porządną kawę, inaczej padnie na twarz, a to by się mogło
źle skończyć. Zwłaszcza po tym, jak koło drugiej w nocy na baczność postawiły
go wrzaski Hokage, która niewątpliwie kogoś zrugała. Mężczyzna wzdrygnął się na
samą myśl spotkania z Tsunade-sama. Możliwe, że już jej przeszło, cokolwiek
doprowadziło ją do białej gorączki, ale wolał nie ryzykować. Szeroko sobie
ziewnął, przeciągnął się i wtem ich zauważył. Dwóch chłopaków na oko w wieku
dwudziestu lat, jedna mała dziewczynka i dziewiątka dziwnie znajomych z wyglądu
samurajów. – Czy to możliwe? – Spytał
sam siebie, raz jeszcze przetarł oczy i naraz całą grupkę rozpoznał.
- Ej, Izumo.
Uszczypnij mnie, bo ja chyba śnię.
- Hee?
Wymamrotał Kamizuki
dotąd smacznie śpiący z głową na blacie w kałuży własnej śliny, która wyciekła
mu z otwartych ust. Mężczyzna po chwili wyprostował plecy, wytarł policzek,
leniwie się przeciągnął, rozmasował zdrętwiały kark i sam spojrzał w stronę
wejścia do wioski. Przez wciąż lekko zamglone oczy za dobrze nie widział, kim
tak się ekscytował jego towarzysz, lecz gdy obraz się mu wyklarował, sam
wstrzymał oddech.
- To… To… To nie
możliwe. – Jęknął.
- A jednak. –
Potwierdził Kotetsu pewny już tego, co właśnie oglądał. – Naruto Uzumaki żyje i
jak widzę, całkiem dobrze wygląda. I patrz, kto z nim jest. Czy to nie ta mała,
co kiedyś bar Ichiraku z ziemią zrównała? Jak jej tam było… eem… Chyba Miyoko.
Tak. Właśnie, tak. Miyoko Inaba. Ah, cóż za urocze dziecko.
- Mhm. Eem, Kotetsu?
Czy to nie Uchiha Sasuke stoi koło Naruto? – Izumo spytał z przejęciem w
głosie, jakby nie do końca podobało mu się to, co zobaczył. – Co on tu robi?
- Nie wiem i nie
obchodzi mnie to. Trzeba natychmiast o tym powiadomić Hokage!
Jak Hagane
powiedział, tak też po chwili po mimo zmęczenia zgrabnie wyskoczył z budki,
lecz nie uszedł daleko, gdyż precyzyjnie rzucony kunai przeszył mu łydkę
powalając go na ziemię. W następnym momencie nad chuuninem stanął jeden z
Weteranów z obnażoną kataną w dłoni, którą przystawił do jego karku.
Obserwujący całe zdarzenie Izumo z początku nie wiedział, jak powinien się
zachować, wszakże był nieco otępiały po nieprzespanej nocy, ale pamiętając
nabyte przez lata doświadczenie ninja, sam chciał coś zadziałać, lecz i jego
zatrzymano. Może nie został ranny przez rzucony kunai, lecz jak tylko wyściubił
nos z budki, inny Upiorny zdzielił go rękojeścią miecza w potylicę pozbawiając
przytomności umysłu. Widzący to Kotetsu poczuł wzbierający w nim gniew, lecz
przypomniawszy sobie o zimnej klindze stojącego nad nim Weterana, naraz się
uspokoił i powrócił do wąchania ziemi.
Naruto tym czasem
upewniwszy się, że nikt bez jego pozwolenia nie powiadomi Hokage o jego
powrocie, przekazał w dalszym ciągu śpiącą Miyoko w ręce Jogenshy i odwrócił
się do stojącego nieco z tyłu bruneta. Zajęty zastanawianiem się nad motywami
działania blondyna, Sasuke w pierwszej chwili nie zauważył, że ten nagle na
niego spojrzał, lecz gdy Uzumaki lekko go szturchnął, momentalnie oprzytomniał.
- Hę?
- Chciałeś wiedzieć,
po co przyszedłem do Konoha? – Uchiha kiwnął głową zadowolony, że wreszcie to
usłyszy. Naruto westchnął przeczesując włosy rozcapierzonymi palcami. – Jak
zapewne wiesz, dwadzieścia lat temu Yondaime Hokage zapieczętował w mym ciele
Kyuubi no Kitsune.
- Tak, tak, i co z
tego?
- A to, że ja
zamierzam dowiedzieć się, jak tą pieczęć zdjąć.
Nastała grobowa
cisza. Mina bruneta mówiła sama za siebie, choć nie przedstawiała ani
zaskoczenia, ani przerażenia, czy choćby krzty strachu. Była zamyślona. Sasuke
po prostu nie był pewien, czy dobrze zrozumiał. Półgłówek zamierzał uwolnić
najniebezpieczniejsze Bijuu na świecie? Nieee. Chyba nie był aż tak szalony… A
może jednak? Coś tu nie grało.
- Że niby, co chcesz
zrobić? – Sasuke odezwał się poważnym, lekko pytającym tonem, jakby
niedosłyszał i nieformalnie prosił o powtórzenie.
Naruto westchnął.
Takiej właśnie reakcji się obawiał, ale teraz było już za późno. Słowo się
rzekło i nic, ani nikt już tego nie powstrzyma. A zwłaszcza zarozumiały pan
Uchiha.
- Czy ja mówię nie
wyraźnie? Zamierzam uwolnić Kyuubiego.
Blondyn oznajmił
dobitnie i odwrócił się do Jogenshy oraz Miyoko, ignorując bruneta, który w tej
chwili chciał rzucić się na niego, aby najpewniej wybić mu ten pomysł z głowy,
lecz powstrzymali go przed tym Upiorni Samurajowie. Jeden przytrzymał go za
lewe ramię, drugi za prawe, trzeci zaś złapał za kark unieruchamiając głowę.
Kiedy Sasuke spróbował się oswobodzić, czwarty Weteran przystawił mu kissaki
swojej katany do jego gardła.
- Ej! Co wy robicie?!
– Krzyknął Uchiha wkurzony zagrywką Weteranów. W oczach chłopaka zalśnił
szkarłat Mangekyo Sharingan. – Naruto, natychmiast każ im mnie puścić.
Słyszysz!? Każ im mnie puścić!
- Uspokój się. To dla
twojego dobra. – Mruknął jinchuuriki z czułością głaszcząc po główce śpiącą
uczennicę. Widać, że musiała być bardzo wyczerpana, skoro po dwunastu godzinach
wciąż się nie ocknęła.
- Mojego dobra? O
czym ty chrzanisz? – Pytał Sasuke.
Widząc, że zostało
się ponownie zignorowanym przez blondyna, brunet raz jeszcze spróbował się
wyrwać, lecz skutek był ten sam. Upiorni nie odpuścili. Gorzej. Tylko bardziej
się napięli, ramiona mu boleśnie wykręcili, ostrzem miecza skórę na krtani
skaleczyli.
- Do jasnej…! Puśćcie
mnie! Ostrzegam Cię, Naruto!
Uzumaki w tym
momencie odwrócił się, a jego ciało pokryła bąbelkowa zbroja z chakry lisiego
demona. Rysy twarzy się mu wyostrzyły, na głowie długie uszy utworzyły, zaś na
pośladkach trzy ogony wystrzeliły. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że Uchiha
nie zdążył nawet mrugnąć, gdy jego świadomość uderzyły przytłaczające pokłady
złowrogiej energii.
- Nie, Sasuke. To ja
ostrzem Ciebie. – Ton głosu jinchuuriki był spokojny, choć jego wygląd
przyprawiał o szybszą palpitację serca. Nawet takiego twardziela, jak Sasuke. –
W tym momencie, Kyuubi rwie się, aby osobiście się z tobą zmierzyć i wiesz co?
Chyba w końcu pójdę mu na rękę! Możesz być pewny, że już za niedługo przekonasz
się, co to znaczy igrać z prawdziwym ogniem!
Uchiha zamarł.
- Co? Nie mówisz
poważnie!? Ty… Ty oszalałeś! Na mózg Ci padło! – Dwudziestolatek znowu zaczął
się szamotać z trzymającymi go samurajami. – Puszczajcie, do cholery, albo
naprawdę się zdenerwuję! Tym razem mówię poważnie!
- Spokojnie. Chciałem
tylko coś sprawdzić. Zaraz Cię uwolnią.
Naruto uśmiechnął się
tajemniczo, po czym przybrał odpowiednią postawę i zawiązał serię pieczęci. Jak
tylko skończył, Sasuke utkwił w nim wściekłe spojrzenie.
- Co ty robisz!?
- Powiedz, czy nadal
zamierzasz zabić swojego brata?
Zaskoczony tym
pytaniem brunet sam już nie wiedział, jak do tego doszło, ale jak tylko
dostrzegł szansę wyrwania się z rąk Upiornych, kopniakiem odepchnął tego
stojącego przed sobą, silnym szarpnięciem uwolnił swoje prawe ramię i wtem
świat nagle poczerniał. Co się po chwili okazało, Uzumaki przystawił rękę do jego
odsłoniętego czoła, przekazując mu w ten sposób swoje niedawno odzyskane
wspomnienia o Itachim. Ukazał mu prawdę kryjącą się za masakrą klanu Uchiha
oraz o tajemniczej przemianie, jaka zaszła u starszego brata Sasuke. Kolejne
wypadki potoczyły się już spokojniej. Sparaliżowany nagłym napływem obrazów
missing-nin zwiotczał, jakby go ktoś paralizatorem potraktował. Kiedy na znak
jinchuuriki Samuraje go puścili, opadł na ziemie niczym pozbawiona życia
kukiełka, ciężko dysząc. Blondyn tym czasem cofnął otaczającą go chakrę lisiego
demona powracając do swojego zwyczajowego wyglądu o jedynie czerwonych oczach z
pionowymi, typowo lisimi źrenicami.
- No, dobra. To na
czym stanęliśmy? – Odezwał się Naruto.
- Chciałeś, Panie,
uwolnić Kumi Nemoto. – Odparł jeden z Weteranów
- No tak. Już
pamiętam, ale najpierw odwiedzimy naszego starego znajomego. Hmm… – Blondyn zamyślił
się spoglądając na leżącego na ziemi Kotetsu. – Jogensha, wezwij medyka i każ
mu uleczyć tego tam durnia, ale tylko na tyle, aby już więcej się nie wykrwawiał,
po czym przenieście go z powrotem do budki strażniczej do jego „śpiącego”
kolegi. Żeby żaden nie myślał o powiadamianiu Hokage o naszym przybyciu, postaw
przy nich Zbrojnego.
- Jak sobie życzysz,
Rikushō-sama.
Grafitowy samuraj oddał
Miyoko w ręce swojego dowódcy i zajął się wykonywaniem wydanego mu polecenia. Naruto
tym czasem serdecznie się uśmiechnął, gładząc blondynkę po jej włoskach i wtem
dziesięciolatka w końcu wróciła do życia. Dziewczynka wpierw się przeciągnęła,
szeroko sobie ziewnęła, po czym rozejrzała się do koła. Widząc znajome budynki,
czując znajomą woń roślinności, słysząc znajome dźwięki otoczenia, odwróciła
główkę w stronę trzymającego ją Uzumakiego.
- Czy to Konoha??
- Tak, mała.
- Yatta! – Ucieszyła
się dziewczynka, a jej radosny śmiech sprawił, że jinchuuriki poczuł w sercu
przyjemne ciepło i spokój. Teraz miał już pewność, że dobrze zrobił zabierając
ją ze sobą, ale nurtowało go, co też robiła w kraju Trawy? I kim do cholery
byli shinobi, których posłała na tamten świat? Tego typu pytania zaprzątnęły mu
głowę, gdy obserwował powoli podnoszącego się z ziemi Sasuke.
* * *
Wciąż oszołomiony po
doznanym wstrząsie, brunet jeszcze przez dłuższą chwilę szedł nieco z tyłu
ukrywając twarz w dłoniach, ale wkrótce się otrząsnął i dołączył do idącego na
przedzie blondyna. Kiedy się zrównali, jeden spojrzał na drugiego. W oczach
Uchiha nie było już widać złości wywołanej odrobinę brutalnym unieruchomieniem
go przez Upiornych. W czarnych tęczówkach lśniła powaga.
- Naruto… Tam w
lesie, jak Ci zdradziłem swoją historię, a ty powiedziałeś, że nic sobie nie
przypominasz… Dlaczego mnie okłamałeś? – Od całej postaci bił niesamowity
spokój.
- Ponieważ uznałem,
że należy Cię w ten sposób ukarać.
- Ukarać?? – Złość
zamieniła się miejscem z zaskoczeniem. – Wyjaśnij.
Blondyn westchnął.
- Czy już
zapomniałeś, jak pewnego dnia nagle zniknąłeś z wioski przyłączając się do
wężowego Sannina i kilka lat później niespodziewanie mnie zaatakowałeś, w
wyniku czego uszkodzona została pieczęć wiążącą Kyuubi no Kitsune w mojej
duszy? – Słowa Uzumakiego sprawiły, że Uchiha zastanowił się chwilę. Tak, coś
mu tam świtało, ale pamiętał tamte wydarzenie, jak przez mgłę. Naruto zaś mówił
dalej. – Na szczęście w tamtym czasie miałem już przy sobie Upiornych
Samurajów, którzy z wielkim poświęceniem i oddaniem dla sprawy naprawili to, co
żeś próbował zniszczyć. Zamiast się mścić, z Kyuu doszliśmy do wniosku, że nie
mówienie Ci prawdy o Itachim tak od razu będzie lepszym rozwiązaniem.
- A więc przez
ostatnie dwadzieścia cztery godziny udawałeś amnezję, aby mnie ukarać za coś,
co Ci kiedyś zrobiłem? – Wydedukował Sasuke z tego, co usłyszał od blondyna.
Kiedy ten potwierdził, brunet nagle się rozchmurzył. – Przyznaję… Wybraliście
lepszą drogę. Chęć zemsta na Itachim dotąd była jedynym moim celem w życiu i
byłem gotów osiągnąć go nawet idąc po trupach. Ale teraz… Teraz wszystko uległo
zmianie.
- Na lepsze?
- Można tak to
naz…wać…
Chłopak się zająknął,
ponieważ dostrzegł przed sobą znajomy symbol białoczerwonego wachlarza, który
od zawsze był znakiem rozpoznawczym nieistniejącego już klanu. Tylko, że ten
dumnie wiszący nad bramą znak, widocznie świeżo odrestaurowanej bramy
wejściowej do dzielnicy Uchiha, trochę tu nie pasował. Tak samo cała brama. Jak
dobrze brunet pamiętał, jego rodzinny dom od ponad piętnastu lat był zatęchłą,
zrujnowaną dziurą, w której nikt nie chciał mieszkać. Źle się wszystkim
kojarzyła, a tu nagle ktoś tam zaczął żyć? Sasuke w tym momencie poczuł, że
koniecznie musi zobaczyć, kto też ośmielił się zamieszkać na jego „starych
śmieciach”. Nie oglądając się na nikogo, prędko wyprzedził spokojnie idącego
Naruto z Miyoko na rękach i nie zwalniając ani trochę zaraz przekroczył bramę
dzielnicy klanu Uchiha. Kiedy blondyna zrobił to samo dwie minuty później,
czarnowłosy właśnie zabierał się za pukanie do drzwi jedynego odrestaurowanego
tam domu.
- Tylko sobie ręki
nie złam!
Krzyknął jinchuuriki
śmiejąc się z podenerwowania przyjaciela, któremu ręką zadrżała, gdy ją
podniósł. Widać było, że się chyba stresował spotkaniem swojego znienawidzonego
starszego brata. Słysząc drwinę, Sasuke prychnął wściekle, lecz się nie
odwrócił. Zignorował Uzumakiego, głęboko westchnął i zapukał. Odpowiedziała mu
cisza, a więc ponowił zabieg, lecz znowu odezwała się cisza. Chyba nikogo nie
było, lecz Sasuke nie zamierzał się tak łatwo poddawać. Zapukał raz jeszcze w
imię zasady „do trzech razy sztuka” i tym razem w końcu usłyszał skrzypienie
podłogi w przedpokoju. W chwili następnej drzwi się otworzyły i w progu stanęła
uśmiechnięta dziewczyna o czarnych włosach sięgających jej do połowy pleców
oraz srebrnych oczach mieniących się niewyobrażalnym szczęściem. Na jej twarzy
widniał szeroki od ucha do ucha uśmiech.
- Tak? Słucham?
- Eee… Ja… Tylko
chciałem… – Uchiha wydukał zbity z tropu widokiem tak pięknej istoty, jak
stojąca przed nim dziewczyna. Nigdy się nikomu, nawet przed sobą, do tego nie
przyznał, ale pomimo roztaczania wokół siebie grubej zasłony niedostępności i
ignorancji bardzo doskwierał mu brak kontaktu z płcią piękną. Stąd też czuł
zakłopotanie, które zaraz przeminęło. – Ekhm… Kim jesteś i co robisz w moim
domu??
- W twoim domu? –
Srebrnookiej momentalnie zrzedła mina słysząc pretensję w głosie obcego sobie
chłopaka, który na dodatek gapił się na nią, jakby nigdy żadnej kunoichi na
oczy nie widział. Ta bezczelność sprawiła, że Yasu momentalnie poczerwieniała
na twarzy, a na jej czole pojawiła się pulsująca żyła świadcząca o
zdenerwowaniu. W następnej chwili zdzieliła niczego niespodziewającego się
bruneta z liścia w twarz: – Ty świnio! Gdzie się gapisz!? – Krzyknęła i
zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
Obserwujący całą
scenę z bezpiecznej odległości Naruto naraz parsknął śmiechem, który szybko
udzielił się małej blondynce. Miyoko uśmiech z twarzyczki nie zszedł nawet, gdy
Sasuke spojrzał na nich wściekły z uaktywnionym Sharinganem w oczach. Widać
było, że nie podobało mu się, jak blondyn sobie z niego drwi, ale wciąż nic na
ten temat nie mówił. Trzymał nerwy na wodzy dając dowód, że chyba jednak zaczął
się zmieniać. Brunet zaklął pod nosem i na powrót odwrócił się ku drzwiom, lecz
przed wyważeniem ich powstrzymał go głos zza pleców Uzumakiego:
- Sasuke, mój
głupiutki braciszku… – Z jinchuuriki zrównał się mężczyzna w kraciastej koszuli
i dżinsowych spodniach z siatką zakupów w lewej ręce. – Czy nie wiesz, że
gapienie się na czyjś biust uznawane jest za szczyt złego wychowania?
Itachi zaśmiał się
krótko i zaraz spoważniał dokładnie obserwując zachowanie swojego młodszego
brata. Może nie był już shinobi, to miał jeszcze sprawne oczy. To zaś w pewnym
sensie pozwalało mu na zachowanie czujności, która byłaby pomocna w wypadku
zaatakowania go przez Sasuke, lecz do niczego takiego nie doszło. Stojący na
ganku brunet przez chwilę wpatrywał się w postać jednorękiego osobnika z
zagadkowym wyrazem twarzy. W pewnym momencie machinalnie chwycił za rękojeść
katany wystającej zza biodra, lecz nie obnażył klingi. Zastygł w takiej pozycji
i już się nie poruszył.
Chyba na coś czekał.
Tylko, na co? Naruto chwilę się nad tym zagadnieniem zastanawiał, ale słysząc,
jak Miyoko coś do niego mówi, zaraz na nią spojrzał. Dziewczynka grzecznie
poprosiła go, aby już ją postawił na ziemi. Najwidoczniej, już się jej znudziło
oglądanie świata z poziomu blondyna. Uzumaki uśmiechnął się wdzięcznie i
natychmiast wykonał prośbę z ulgą rozciągając prawe ramię, gdyż nieco już mu
zdrętwiało. Następnie zwrócił demoniczne spojrzenie na starszego bruneta, a
raczej na brak jego prawego ramienia.
- Itachi… Jak
straciłeś rękę?
NEXT
COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto” and
its characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz