Jeśli
po przeczytaniu poniższej notki ktoś uzna, że zachowanie i przemyślenia Sasuke
wydały się mu nazbyt naciągane, to proszę wybaczyć, ale nie potrafiłem wyrazić
tego samego innymi słowami. Co do reszty, to mam nadzieję, że w większości
przypadków akcja, jak zawsze, przypadnie do gustu i oczekiwań, względem fabuły.
Pozdrawiam i życzę przyjemnego czytania. – Komentarze mile widziane.
<<< Chapter ukazał się 31
sierpnia 2013 roku >>>
Stali naprzeciw
siebie w idealnej ciszy i mierzyli się poważnymi spojrzeniami, jakby za chwilę
mieli wzajemnie się zaatakować. Czuło się miedzy nimi swego rodzaju napięcie,
lecz do niczego nie dochodziło. Sasuke zdawał się czekać na odpowiedni moment
do ponownego odezwania się, Naruto zaś zastanawiał się, co było takiego
ważnego, że brunet postanowił porzucić bezpieczny dom swojego brata? Nie znając
póki co odpowiedzi na postawione pytanie, wkrótce przeniósł wzrok na
nieprzytomną dziewczynę. Biedactwo będzie bolała głowa i kark, gdy już się
ocknie… Blondyn nieznacznie pokręcił głową z dezaprobatą dla tego czynu, po
czym na powrót spojrzał na bruneta.
- To… Co jest tak
ważnego, że na własne życzenie prosisz się, by Ci skopać dupę?
Uchiha skrzywił się
słysząc zaczepną uwagę, lecz nie zareagował. Puścił ją mimo uszu, gdyż kłótnia
w tym momencie nie była jego celem. Jego celem było uzyskanie odpowiedzi na dręczące
go pytania.
- Chcę wiedzieć, jak
zamierzasz zwrócić Itachiemu jego ramię?
- Nie zamierzam. – Odparł
jinchuuriki nie obawiając się reakcji swego rozmówcy, który z kolei słysząc taką,
a nie inną odpowiedź, naraz spochmurniał na twarzy.
- Wyjaśnisz mi,
dlaczego nie?
- Bo nie wiem, jak? –
Zamyślił się blondyn podchodząc do nieprzytomnej Kumi, którą delikatnie
podniósł i wziął na ręce. Odwróciwszy się do Sasuke, posłał mu krótki uśmiech.
– Tak. To chyba właściwa konkluzja.
I jakby nigdy nic
wyszedł z pomieszczenia zostawiając za sobą osłupiałego Uchiha. Prawdą było, że
brunet spodziewał się usłyszeć zupełnie co innego, jakieś zapewnienie, ale z
drugiej strony, w sumie nie powinien się niczemu dziwić. W końcu
zrekonstruowanie ludzkiej kończyny, to nie lada wyzwanie… nawet dla kogoś
takiego, jak Godaime Hokage. A właśnie, może powinien w takim razie udać się do
Tsunade-sama i z nią o tym porozmawiać? Nie. Na razie będzie musiał się wstrzymać,
gdyż wątpił, czy w ogóle chciałaby go wysłuchać. Wszakże nic jeszcze nie
zrobił, by jakoś uregulować swoją przeszłość względem Konoha. Zatem pozostaje
mu naciskanie Uzumakiego na znalezienie jakiegoś sposobu. Tylko, jakiego? –
Sasuke szukał odpowiedzi, wyjaśnienia tej zagadki, gdy przypomniał sobie o
Upiornych Łapiduchach. Oprzytomniawszy momentalnie wyskoczył na korytarz za
blondynem i zaraz go dogonił, lecz już nie zatrzymywał. Szedł obok zadając
kolejne pytania:
- A co z twoimi
samurajami-medykami??
- Nie wiem. – Odparł
Naruto nie zaszczyciwszy go nawet krótkim spojrzeniem. Chłopak poprawił chwyt
pod kolanami i plecami niesionej kunoichi, po czym w zamyśleniu dodał coś od
siebie: – Ale jak wrócisz do domu Itachiego, to myślę, że będziesz mógł poprosić
Joganshę o wezwanie jednego z Łapiduchów i sam go o to wypytasz.
- A ty nie możesz
tego zrobić?
- Co jest? Strach Cię
obleciał po tej akcji pod główną bramą? – Zaśmiał się Naruto i nagle został
złapany za ramię, obrócony o dziewięćdziesiąt stopni i gwałtownie pchnięty na
pobliską ścianę. W chwili następnej poczuł na gardle zimną stal przystawionego
kunai, a przed oczami ujrzał zeźlonego Sasuke:
- Nigdy więcej nie waż
się sugerować, że się kogokolwiek boję! – Brunet wycedził przez mocno
zaciśnięte zęby. – Mam już dosyć tego twojego kpienia sobie ze mnie! Jeszcze
raz usłyszę coś podobnego, a nie ręczę za siebie! Czy to jest jasne!?
- Ale perspektywa
spotkania twarzą w twarz z Kyuubim wywarła na Ciebie wrażenie.
Stwierdził Naruto nie
wzruszony złowrogim tonem i groźbami przyjaciela, który już drugi czy nawet
trzeci raz tego dnia nie wiedział, jak powinien zareagować. Wmawiał sobie, że
się niczego, ani nikogo nie boi, ale czy aby na pewno tak było? Coś tam w jego
wnętrzu krzyczało, że chyba jednak nie. Owszem, spotkań i ewentualnych potyczek
z ludźmi, innymi shinobi się nie obawiał. Co więcej gardził wszystkimi w koło
uważając ich za gorszych i słabszych od siebie, nie mogących równać się z
potęgą Sharingana klanu Uchiha, ale… To wyzwanie było całkowicie odmienne od
tych, do których się przyzwyczaił. Czy w takim razie „perspektywa spotkania
twarzą w twarz z Kyuubim” rzeczywiście go wystraszyła?
Sasuke prychnął
wściekle, puścił blondyna odsuwając się od niego o trzy kroki i ruszył przodem
do wyjścia. Naruto w odpowiedzi chciał jeszcze go zatrzymać, dodać coś od
siebie, by nieco bardziej rozjuszyć bruneta, ale jak otworzył usta, zaraz
jednak je zamknął. Dobrze wiedział, kiedy i na ile może sobie pozwolić w
drażnieniu tego konkretnego towarzysza. A na dziś chyba już wyczerpał pulę
wolności i nieskrępowania w podobnym zachowaniu. Choć z drugiej strony, tak
naprawdę, co go to obchodziło? Domyślał się, że Sasuke nic nie zrobi, jeśli
puszczą mu nerwy, lecz nie był tak w stu procentach o tym przekonany.
- Wracasz do domu
Itachiego? – Krzyknął blondyn do oddalającego się bruneta. Gdy tamten nie
zareagował i się nie zatrzymał, jinchuuriki skumulował odrobinę chakry demona i
sekundę potem pojawił się koło zaskoczonego Uchiha dopadając go przy wyjściu. –
Zadałem Ci pytanie.
- Tak, tak! Czego
chcesz!?
- Weź ze sobą Kumi.
Nim pójdę do Hokage, muszę coś jeszcze załatwić, a ona by mi tylko
przeszkadzała. Po za tym, jesteś jej to winien.
Rzekł Uzumaki i
wepchnął śpiącą medyczkę w ręce protestującego przyjaciela, który za chwilę
umilkł przypatrując się niewinnemu wyrazowi twarzy Nemoto. Coś mu podpowiadało,
że chyba powinien się nią zaopiekować, skoro sam się przyczynił do jej…
omdlenia. Ale z drugiej strony, dlaczego nagle miałby się nią przejmować? Co
ona go obchodziła? Przecież jej nie znał. Dopiero, co ją poznał… choć o
poznaniu się mówić tu nie można. Jak tylko ją zobaczył, zaraz nikczemnie
zaszedł ją od tyłu i znokautował w kark. Tak perfidnie. Brutalnie. Bez
ostrzeżenia. – Chikushō! – Chłopak
zaklął w duchu. Że też akurat teraz musiało ruszyć go sumienie.
Jinchuuriki tym
czasem dawno już się odmeldował. Nie czekając na akceptację Sasuke, złożył
przed sobą dłonie i zniknął w chmurze białego dymu. Sekundę potem pojawił się
pod wejściem do baru Ichiraku Ramen, pierwszym miejscem jakie przyszło mu na
myśl, po czym nie bacząc na wytykających go palcem zaskoczonych i zszokowanych
mieszkańców Konoha, ruszył szukać swojego domu.
* * *
Sala Narad w budynku
administracyjny wioski Ukrytego Liścia to pomieszczenie służące do spotkań
Hokage ze Starszyzną i przywódcami wszystkich klanów oraz przedstawicielami
poszczególnych grup shinobi, gdy wiosce zagrażało bezpośrednie
niebezpieczeństwo. Jak dotąd, od dwudziestu lat jej drzwi były szczelnie
zamknięte, gdyż nie było powodu, by zwoływać tak ważne zebrania. Lecz dziś w
końcu znalazł się taki powód i już od kilku godzin oddział sprzątaczek pucował
podłogę, ściany oraz meble tam się znajdujące. Kiedy wkrótce w wejściu pojawiła
się Tsunade z tak ponurym wyrazem twarzy, że wszystkie przeszył po plecach
lodowaty dreszcz, szybko dokończyły swoją pracę i jeszcze szybciej wyszły,
krótko się kłaniając z wyraźnym szacunkiem. Kobieta w zamyśleniu odruchowo
skinęła im głową, po czym zaczekała, aż zamkną za sobą drzwi. Następnie z wolna
podeszła do swojego miejsca przy stole o owalnym kształcie blatu i na
wyprostowanych rękach oparła się o górną krawędź oparcia fotela, zapatrując się
przed siebie na wejście.
Wciąż miała przed
oczami rozmowę z przed kilku godzin, jaką odbyła w swoim biurze z szarowłosym
jouninem, Kakashim. Kiedy usłyszała, że Naruto może planować uwolnienie Kyuubi
no Kitsune, z początku nie chciała temu wierzyć. Bo… Choć była to tylko plotka,
to i tak nie mieściło się to w głowie! Dlaczego miałby to zrobić? Czy jego
współpraca z lisem rzeczywiście była już na tak zaawansowanym etapie, jak sam
twierdził te dwa lata temu? Tsunade wciąż nie miała potwierdzenia, czy na pewno
tak było. Kyuubi w końcu, jakby nie patrzeć, to przebiegła i wredna bestia,
która zawsze tylko szukała sposobu na wyrwanie się spod jarzma pieczęci
Yondaime. Czyżby teraz wreszcie nadarzyła się okazja na zrealizowanie tego… planu?
I tu znowu Hatake się odezwał sugerując, że Naruto może działać wbrew sobie.
Czyli, że może być kontrolowany przez swojego demona. Kiedy o tym usłyszała, w bezwarunkowym
odruchu chciała zaprotestować i zrugać jounina za takie myślenie, ale się
powstrzymała. Bo jaką miała gwarancję, że tak nie było? No właśnie. Nie miała
nic, co by sprawiało, że takie myślenie stawało się śmieszne. I dlatego teraz
czekało Tsunade trudne zadanie powiadomienia, kogo trzeba, o możliwym
zbliżającym się niebezpieczeństwie. Musiała to zrobić, nawet, jeśli była to na
razie tylko niepotwierdzona plotka. Postronny słuchacz raczej powiedziałby…
wierutna bzdura.
Godaime westchnęła
ciężko oczyszczając umysł z czarnych myśli i wtem po sali rozeszło się echo
pukania w dwuskrzydłowe drzwi.
- Proszę wejść. –
Odezwała się lekko spiętym głosem.
Drzwi ustąpiły i
przez próg zaczęli w chodzić kolejno Hyūga Hiashi, Nara Shikaku, Yamanaka
Inoichi, Akimichi Chōza, Aburame Shibi i Inuzuka Hana w zastępstwie swojej
matki, której akurat nie ma w wiosce, zaś minutę po nich weszli Morino Ibiki,
Maito Gai, Hatake Kakashi, Umino Iruka oraz na końcu białowłosy pustelnik
Jiraiya. Każdy kłaniał się każdemu, jednocześnie wymieniając uprzejmości i
ciche domysły na temat tego zebrania. Co więcej, wszyscy w równym stopniu
dziwili się, że przywódczyni wioski wezwała ich w tak licznym gronie.
Zwłaszcza, że spotykali się nie w jej biurze, a w miejscu, gdzie ostatnio
widzieli się na rozmowie z Yondaime i Sandaime Hokage. To było dwadzieścia lat
temu. W dniu ataku Kyuubiego na Konoha.
Tsunade cierpliwie zaczekała,
aż wszyscy zajmą swoje miejsca, a gdy już to nastąpiło, szepty ustały i
wszystkie spojrzenia na niej spoczęły, sama wstała by lepiej ją widzieli i tymi
o to słowami się do nich zwróciła:
- Drodzy koledzy i
koleżanki. Wezwałam Was dziś na to zebranie, gdyż zaszły pewne niepokojące
wydarzenia, o których postanowiłam się z Wami podzielić już teraz. Choć to
dopiero plotka i nie wiem, czy rzeczywiście kiedykolwiek do tego dojdzie, ale…
- No powiedz
wreszcie, o co biega? – Przerwał jej Jiraiya bez ogródek włażąc w słowo czym
sprawił, że kobieta cała poczerwieniała ze złości, lecz nie wybuchła. W
odpowiedzi policzyła w myślach do dziesięciu i głośno westchnęła.
- No dobra. Kto już
wie, że do Konoha Sasuke Uchiha przybył?
- Co!? Ten śmieć tu
jest!? – Oburzył się Hiashi. – Jak on śmiał się tu pokazać!
- Czy już go
aresztowano? – Dodał Inoichi.
- Nie. Uzumaki Naruto
nam na to nie pozwolił. – Odparł Hatake i wszyscy na raz rzucili mu zszokowane
spojrzenia.
- Na-Naruto? – Jęknął
żabi Sannin wyraźnie blady na twarzy.
- Naruto? To on
jednak żyje?? – Zdziwił się Shikaku i jak pozostali zwrócił pytające spojrzenie
na blondynkę. – Kiedy przybył do wioski? I co to znaczy, że nie pozwolił na
aresztowanie Uchiha Sasuke??
- Już tłumaczę. –
Medyczka usiadła na swoim miejscu i splotła palce dłoni przed nosem, łokcie
opierając na podłokietnikach, po czym zapatrzyła się przed siebie w tylko sobie
znany punkt. – Tak. Naruto żyje, choć jego pamięć szwankuje, przez co nie do
końca może chcieć z nami współpracować. A o pojmaniu Sasuke na razie powinniśmy
zapomnieć. Naruto zagroził, że jeśli spróbujemy to zrobić, to tak, jakbyśmy
wypowiedzieli mu wojnę. Tyle na razie wiem.
- Jakbyśmy
wypowiedzieli mu wojnę? – Powtórzył Chōza niedowierzającym tonem. – Ale
dlaczego? Przecież Uchiha Sasuke to przestępca klasy S. Dlaczego Naruto
postanowił go przed nami bronić? Czy zawiązała się między nimi jakaś nić
porozumienia? O co tu chodzi?
- Tego nie wiem.
Jeszcze się z nim dziś nie widziałam. – Przyznała Tsunade i dodała. – Ale nie
ta część złych wieści była powodem zwołania tego zebrania.
- To jest coś jeszcze
gorszego?? – Tym razem jęknął dotąd milczący Gai.
- Niestety. Jeden z
naszych strażników, Kotetsu Hagane, był świadkiem rozmowy Naruto i Sasuke dziś
rano pod główną bramą. Uzumaki podobno powiedział, że zamierza uwolnić Kyuubi
no Kitsune.
Gdy to tylko
powiedziała, w Sali Narad zapanowała nienaturalna, grobowo złowieszcza cisza.
Wszyscy, za wyjątkiem Hatake, który swoje osłupienie już strawił, wpatrywali
się w Hokage szeroko otwartymi oczami, od postaci zaś ziało bezgranicznym
szokiem. Tego, to nikt się nie spodziewał usłyszeć. Coś takiego każdego
zwaliłoby z nóg, zmroziło mu krew w żyłach i zjeżyło włosy na głowie. A nie
było to byle co.
- Przepraszam, co
chce zrobić!? – Ponownie uniósł się Hyūga. – Czy ten gówniarz do reszty
zgłupiał!? Dajcie mi z nim porozmawiać, to zaraz mu ten pomysł z głowy wybiję!
- Uspokój się,
Hiashi-sama. – Odezwał się Nara i zaraz spojrzał na Piątą. – Hokage-sama, czy
istnieje możliwość, że Naruto tylko chciał w ten sposób nastraszyć Sasuke lub
coś w ten deseń i nie powinniśmy brać jego słów na poważnie??
- Nie wykluczone, że
to było tylko przekomarzanie się, ale przypominam, że nie wiemy, co się działo
z Naruto przez ostatnie dwa lata. – Odparła medyczka. – Nie wiemy też, na jakim
etapie są relacje Naruto z zapieczętowanym w nim Kyuubim. Dlatego nie mogę
pozwolić, by ta plotka została potraktowana, jak coś niegroźnego
- Rozumiem,
Godaime-sama.
- To, co w takim
razie mamy robić? – Spytała Hana i znowu nastała dobijająca cisza.
* * *
W czasie, jak
przywódczyni wioski Ukrytego Liścia zastanawiała się nad wydaniem odpowiednich
rozkazów, Naruto po godzinie kręcenia się bez celu w końcu dotarł pod adres,
który tylko szczątkowo zachował mu się w pamięci. Obejrzawszy cały dom do koła,
czy nikt obcy przypadkiem tu nie zamieszkał i nie doszukawszy się niczego
podejrzanego, po pięciu minutach zdecydował o wejściu do środka. Lecz, jak
nacisnął klamkę, to drzwi nie ustąpiły. Były zamknięte na klucz. Wydało mu się
to trochę dziwne, bo nie przypominał sobie niczego, co by mu powiedziało, czy
je zamknął, jak tu był ostatnim razem. Co prawda, przez utratę wspomnień miał
prawo tego nie pamiętać, dlatego też za chwilę na szybko się rozejrzał, po czym
nieco naparł na drzwi całym ciężarem swojego ciała. Coś zazgrzytało, coś pękło…
i drzwi w końcu ustąpiły. Kiedy przekraczał próg był przekonany, że zastanie
tam syf, jaki można tylko znaleźć w stajni Augiasza, tu natomiast wszystko
wręcz lśniło od czystości. W powietrzu zaś unosił się delikatnie, acz przyjemnie drażniący
nozdrza zapach świeżych kwiatów wiśni. Lekko tym oszołomiony, zaraz doprowadził
się do porządku i jak przystało na w miarę dobrze wychowanego człowieka, przy
wejściu zostawił wysłużone obuwie shinobi. – Czy to na pewno jest mój dom? – Przemknęło mu przez myśl, gdy
zaglądał do wypełnionej po brzegi jedzeniem lodówki. Nie znajdując odpowiedzi
na postawione pytanie, obojętnie wzruszył ramionami i pewnym krokiem ruszył na
górę do swojego pokoju. Jeszcze tam nie dotarł, a już na schodach zaczął się
rozbierać z zamiarem wskoczenia pod prysznic. Musiał się odświeżyć. Zmyć z
ciała brudy minionych dni, które spędził wciąż się przemieszczając.
Ciepła, rozkosznie
rozluźniająca woda spływała po jego głowie, ramionach, plecach, klatce
piersiowej i dalej ku stopom. W jednym momencie całe napięcie mięśni i
wszystkie zmartwienia oraz niepożądane myśli uchodziły w siną dal relaksując go
do maksimum. Czuł się dobrze do tego stopnia, że jeszcze chwilę postał z głową
zanurzoną pod wodospadem, gdy nagle przypomniał sobie, że ma tego dnia jeszcze
coś do załatwienia. Parszywe poczucie obowiązku. Z małymi oporami chłopak
szybko zakręcił kran, wyszedł z kabiny i dokładnie wytarł ciało w różowy
ręcznik, jaki znalazł w pobliskiej szafce. Nie zastanawiał się nawet, skąd taki
ręcznik w jego łazience, gdyż jego puszystość i świeży zapach rekompensowały
całe zniesmaczenia wywołane tym faktem. Następnie, niczym nie skrępowany, jak
Pan Bóg go stworzył przeszedł do pokoju, gdzie w szafie znalazł… no właśnie,
dwa rodzaje ubrań. Pierwsza grupa ewidentnie należała do niego, w co
błyskawicznie się odział włącznie z ciemno-zieloną kamizelką jounina Konoha. Dopiero
teraz czuł, że naprawdę wrócił do dawnego życia, a przynajmniej zrobił ku temu
kolejny krok, ale zaraz ponownie spojrzał na sprawę drugiej grupy ubrań. Na
kilku pułkach leżały skrzętnie poskładane i ułożone, po kilka par… różowa,
zapinana bluzka bez rękawów, getry, coś w rodzaju spodenek, czarne rękawiczki i
również czarne nagolenniki. Na podłodze szafy zaś ustawione były ze trzy pary butów
na lekko podwyższonym obcasie.
Taki zestaw
bezzaprzeczalnie należał do kunoichi lubiącej wygodę i nieskrępowanie, ale kim
była? Czy to ktoś, kogo już znał? I co jej rzeczy robiły w jego domu? Uzumaki
poczuł nieprzyjemny ucisk w głowie. Taki sam, jaki towarzyszył mu zawsze, gdy
usilnie próbował przypomnieć sobie coś ważnego, a co nie chciało do niego
wrócić. I wtem usłyszał w głębi duszy znajomy pomruk, który mógł świadczyć o
tym, że Kurama chciał z nim porozmawiać. W momencie, gdy miał się pojawić przed
klatką demonicznego przyjaciela, odpowiedź na postawione przed sekundą pytania
pojawiła się mu przed oczami, jak grom z jasnego nieba:
- To… Sakura…-chan!?
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and
its characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz