poniedziałek, 26 lutego 2018

229. „MOJĄ GRĘ!?”

Wiem, że mieliście nadzieję poznać resztę wspomnień Naruto i przeczytać o pierwszej próbie uwolnienia Kyuubiego, lecz moje alter ego zadecydowało inaczej i ten opis przeczytacie w innej notce już jako normalny fragment fabuły. Przepraszam więc za ewentualny zawód i zapraszam na kolejną „przegadaną” notkę. Enjoy!



<<< Chapter ukazał się 12 listopada 2013 roku >>>



Słuchała z zapartym tchem i nie wierzyła w to, co słyszała. Szeroko otwartymi oczami spoglądała na siedzącego obok niej shinobi, który przed rokiem podjął próbę uwolnienia zapieczętowanego w nim demona, ale… no właśnie, o tym jeszcze nie usłyszała:
- No i? Co było dalej??
- Nic. – Blondyn zgasił jej nadzieję brutalnie ucinając opowieść. – Ale skoro już musisz wiedzieć, to w wielkim skrócie, dziewięć dni zajęło mi zapanowanie nad wszystkimi ogonami chakry Kyuubiego. Na całe szczęście, w czasie treningu nie było żadnych niepokojów i niespodzianek, więc obecność Upiornych okazała się zupełnie nie potrzebna. – Widząc, jak medyczka otwiera usta, szybko dodał: – Pieczęci Yondaime nie zdjąłem, bo nie wiedziałem, jak się za to zabrać.
Dziewczyna słyszalnie odetchnęła z ulgą, to zaś zmartwiło Naruto. Chłopak sądził, że jak wróci i wszystko jej opowie, wyjaśni, to będzie mógł liczyć na jej wsparcie, ale jak widać znowu będzie w swych działaniach osamotniony. Chikushō! Dlaczego wszyscy tak się tego obawiali!? Dlaczego!? Dlaczego nie potrafili zrozumieć, że to było coś potrzebnego!?
- Ponieważ nas nie znają, Młody. – Odparł mu Kurama. – Ludzka ignorancja potrafi być naprawdę niebezpieczna. Zastanów się. Czy gdyby wszyscy w koło wiedzieli, jak silny się stałeś i, że ja się zmieniłem, to na wzmiankę o chęci uwolnienia mnie w dalszym ciągu trzęśli by portkami?
- Zapewne nie i pewnie nie wiedzą, lecz się dowiedzą, bo ja już podjąłem decyzję.
Naruto wstał z zajmowanego dotąd miejsca na kanapie i prostując plecy wygiął się na boki chcąc w ten sposób rozluźnić zdrętwiałe kręgi. Gdy usłyszał trzask i zaraz poczuł rozchodzące się po lędźwiach uczucie rozluźnienia, przestał napinać mięśnie i się odwrócił. Medyczka w tym czasie potężnie sobie ziewnęła samej się przeciągając. Widać było, że z nóg leciała i lada moment padnie ze zmęczenia, ale mimo to twardo siedziała na swoim miejscu i chyba nie zamierzała się z niego ruszyć. Naruto szybko postanowił wybadać, dlaczego?
- Sakura-chan…
- Hę? – Spojrzała na niego z pod przymrużonych powiek.
- Zamiast tu siedzieć, lepiej idź już spać. Zobaczymy się rano. – Gdy to tylko powiedział zobaczył, jak medyczce mina zrzedła, oczy zaś zaszły mgiełką powstrzymywanych łez. – O co chodzi?
- Przepraszam, ale… boję się, że jak tylko zamknę oczy i jutro je otworzę, to to spotkanie okaże się jedynie wytworem mojego umysłu. Ja już dłużej nie mogę tak żyć! Podobne sceny wciąż mi się tylko śnią i żadna z nich nie jest prawdą! Wciąż się pytam, kiedy to się skończy? Kiedy znowu będę szczęśliwa? Kiedy w końcu do mnie wrócisz!? – Krzyknęła i ukryła twarz w dłoniach.
Naruto tym czasem stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi, przyglądał się jej demonicznym wzrokiem i zastanawiał się, jak ją pocieszyć? Jak ją zapewnić, że nie jest się fatamorganą, a człowiekiem z krwi i kości? Jak sprawić, aby przestała rozpaczać? Tyle już przez niego wycierpiała. W większości przypadków zupełnie nie potrzebnie. Widząc, jak znowu rozpaczała cicho sobie powtarzając – „to nie jest tylko sen” – zaraz zaczął myśleć, że chyba popełnił błąd tak nagle się jej ujawniając. Wszakże, wedle oficjalnego biuletynu informacyjnego, został zabity w boju… i teraz nagle zmartwychwstał, co wielu pewnie doprowadzi lub już doprowadziło nad skraj rozpadliny zwanej zawałem serca.
- I co ja mam zrobić?
Spytał nie oczekując usłyszenia konkretnej odpowiedzi.
- Jak to, co masz zrobić!? Padnij przed nią na kolana i obiecaj, że ten koszmar senny nigdy więcej nie będzie miał już miejsca! – Warknął lisi demon. – A jak już położysz ją do łóżka, to dnia następnego będziesz przy niej, gdy otworzy oczy! Czy to naprawdę jest takie trudne??
- Wiesz… Czasem dziwie się, jak łatwo dajesz się sprowokować.
- Hę?? Że niby to nie było na serio??
Kurama zastanowił się chwilę, a gdy nie nadeszła żadna odpowiedź już był pewny, że to był blef. A on tylko się wygłupił, prawiąc swoje kazanie, lecz już było za późno. Słowa zostały wypowiedziane i przyjęte do wiadomości, co zwieńczył kpiący uśmieszek na twarzy blondyna. Dwudziestolatek zrobił, jak mu przyjaciel zakomunikował. Zbliżył się do Sakury, cichym uspokajającym szeptem wyjaśnił, że wszystko będzie dobrze, następnie wziął ją na ręce niczym małą dziewczynkę i zaniósł na górę do jego… jej pokoju. Tam położył ją na posłaniu i przykrył kocem na koniec czule całując w odsłonięte czoło. Nim jeszcze zamknęła oczy, to widziała jak blondyn się odwraca i odchodzi kilka kroków, aby zaraz spocząć na wewnętrznym parapecie. Potem poczuła już tylko ciepłe i przyjemne objęcia Morfeusza, boga sennych marzeń.
Kilka godzin później zaczęło już świtać, a że okno nie było zasłonięte, do pokoju wlała się fala złocistych promieni, które zaraz padły na twarz różowowłosej medyczki. Kunoichi niechętnie otworzyła oczy, ale zaraz usiadła i rozejrzała się w koło. Nie widząc tego, kogo szukała, momentalnie posmutniała, a po policzku słynęła jej samotna łza. I wtem kątem oka dostrzegła jakiś świstek papieru leżący na skraju posłania. Pochwyciła go i zaczęła czytać, na głos powtarzając każde słowo, aby lepiej wszystko zapamiętać:
- „Kochanie, mam nadzieję, że się wyspałaś. W lodówce znajdziesz talerz kanapek, a na stole dzban herbaty. Teraz pewnie już jest zimna. Mnie zaś znajdziesz w biurze Hokage. Powinienem się jej w końcu zameldować i wyjaśnić to, i owo. Może się nie pożremy. HA! HA! HA!” – Wybuchła śmiechem, tak jak to było napisane w liście i zaraz się opamiętała. – Chwila! Dlaczego ja się śmieję!?
Krzyknęła zażenowana zrywając się na nogi. Błyskawicznie oporządziła się w łazience, ubrała czysty strój i niemal zbiegła na parter, lecz nie do kuchni. Minęła to pomieszczenie zatrzymując się jedynie przy wyjściu, gdzie ubrała jeszcze buty. Następnie wypadła na ulicę i czym prędzej pognała przez budzącą się wioskę wprost do budynku Administracyjnego. Czuła, że coś się święciło. Coś nie dobrego.
* * *
Kiedy tego ranka przyszła do biura, jak zawsze z zamiarem kontynuowania swojej pracy, już na wstępie nie wiedziała, kiedy wreszcie spotka się z Uzumakim. Jak na złość, chłopak ewidentnie ją wczoraj olał, że nie od razu się u niej zameldował, ale to jeszcze mogła mu wybaczyć. W końcu stracił pamięć i mógł zwyczajnie nie wiedzieć, jaka kolejność czynności powinna zostać wykonana zaraz po przybyciu do wioski. Tsunade mruknęła pod nosem jakiś nieartykułowany frazes, przekręciła klucz w zamku, otworzyła drzwi i zamarła w progu. W pomieszczeniu panowała względna ciemność, bo dotąd mocno świecące słońce akurat przysłoniła jakaś samotna chmurka, lecz mimo to doskonale wszystko widziała. Naruto już tam był. Czekał na nią odwrócony plecami do wejścia. Tylko, jak się dostał do środka? Tego nie wiedziała, wszakże okna i drzwi wyglądały na nienaruszone, lecz nie zmieniało to faktu, że się włamał!
- Czy dobrze Hokage-sama spała?
Jinchuuriki nagle przerwał milczenie i to takim głosem, że medyczce mimowolnie po plecach przeszedł zimny dreszcz. Nie odwrócił się. Nawet na nią nie spojrzał. Bo, po co? Dobrze ją widział w odbiciu na szybie. Kobieta natomiast czuła się tak, jakby to nie ona zajmowała w tej wiosce najwyższe stanowisko. Przez krótki moment była wolna, lecz tylko przez krótki, bo zaraz umysł jej otrzeźwiał, a twarz lekko poczerwieniała. Zamknąwszy za sobą drzwi, oparła się o nie plecami, splotła ramiona na piersi i ponurym wzrokiem zapatrzyła w symbol Wioski Wiru widniejący na plecach blondyna.
Z jednej strony powinna się na niego wydrzeć! Wygarnąć mu z całą mocą, jakim to jest źle wychowanym gburem! Opieprzyć go za bezprawne wtargnięcie do jej biura pod czas jej nie obecności, lecz co by to wszystko dało? Owszem, nakrzyczałaby na niego, lepiej by się poczuła, ale wtedy i on mógłby zacząć na nią krzyczeć. Nie, żeby się tego bała. Tu raczej chodziło o potwierdzenie plotki z dnia poprzedniego. W przypływie niepochamowanej złości, Naruto mógłby zagrozić, że jeśli ona się nie uspokoi i nie zostawi go w spokoju, to z czysto szaleńczą przyjemnością wypuści Kyuubi no Kitsune na wolność! A do tego dopuścić nie mogła. Nie, kiedy to ona stała za bezpieczeństwem mieszkańców Konoha Gakure no Sato.
- Zastanawiałam się właśnie, kiedy łaskawie raczysz do mnie przyjść i…
- Nie odpowiedziała Pani na moje pytanie.
Wtrącił bezczelnie Uzumaki i tym razem odwrócił się do niej przodem. Kobieta aż wstrzymała oddech. To jego demoniczne spojrzenie naprawdę przyprawiało o gęsią skórkę. Gorzej. Gdyby nie była świadoma, mogłaby uznać, że teraz nie rozmawia z tym, z kim chciałaby rozmawiać. Tsunade zamyśliła się na chwilę. Właściwie, to jej obowiązkiem było wybadanie, czy przypadkiem tak nie było? Czy stojący przed nią chłopak jest… sobą? Piąta naraz się rozchmurzyła i nawet uśmiechnęła, ale tylko po to, aby ukryć swój niepokój. Po dłuższej chwili odkaszlnęła podchodząc zwolna do biurka:
- Ach. Całkiem dobrze, dziękuję, że pytasz, ale nim zaczniemy… chciałabym wiedzieć, z kim rozmawiam?
- Hę?? – Blondyn uniósł lewą brew w geście zdziwienia.
- No, z Naruto Uzumaki czy Kyuubi no Kitsune?
Po tym pytaniu jinchuuriki momentalnie roześmiał się na całe gardło, jakby właśnie usłyszał niezrównany kawał i śmiał się, dopóki go brzuch nie rozbolał. Hokage tym czasem spochmurniała i się naburmuszyła. Widać było, że nie spodobała się jej reakcja chłopaka, lecz nic w tym względzie nie powiedziała, ani tym bardziej, nie zrobiła. Jedynie stała z rękoma skrzyżowanymi na piersi po środku pomieszczenia i cierpliwie czekała, aż tu nagle Naruto się opamiętał i rzucił jej stalowe spojrzenie demonicznych oczu:
- A z kim chciałabyś rozmawiać?
Spytał poważnym tonem samemu splatając ramiona na piersi. Kiedy jeszcze dodatkowo się wyprostował, Tsunade niemal mogła przysiąc, że widziała w nim jego ojca. Yondaime żył w tym chłopaku i dodawał mu swoistego majestatu oraz wielkości. Ale nie było teraz czasu na rozmyślanie o Czwartym. Teraz był czas na główkowanie, jak wydostać się z tej pułapki. Bo w metaforyczną pułapkę gry zachowań niewątpliwie się wplątała. Nie była pewna, czy Uzumaki świadomie wykorzystał jej niepewność, ale wiedziała, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli, to będzie źle. Tylko, co powinna uczynić? Jak się zachować? Nie, żeby tego nie wiedziała, bo już wielu przed blondynem próbowało nią manipulować i marnie na tym wyszli, lecz ten przypadek był inny. Specyficzny. Wyjątkowy, ponieważ Naruto swoim obecnym wyglądem i zachowaniem przedstawiał nie tego młodzieńca, którego tak dobrze zapamiętała. Roztaczał w koło siebie mroczną chmurę tajemniczości, która z każdą sekundą robiła się jeszcze bardziej gęsta i nieprzenikniona.
- Nie sądzisz, że drwienie sobie z tej kobiety to zły pomysł? – W duszy jinchuuriki odezwał się tubalny głos. – Póki co zachowuje zimną krew i trzyma nerwy na wodzy, ale ile czasu jeszcze ten stan rzeczy potrwa?
- Nie wiem, lecz to nie ja sprowokowałem tą sytuację. – Chłopak odparł w myślach nieprzerwanie obserwując blondwłosą medyczkę, jak się zastanawiała nad odpowiedzią na jego pytanie. – I szczerze powiem, nie boję się jej reakcji, gdy się starucha połapie, że z nią pogrywam.
- Ach, tak. No dobra, tylko żebyś potem nie jęczał, że Cię nie ostrzegałem.
- A tobie, co się nagle stało? – Zdziwił się dwudziestolatek. – Nie poznaję Cię, Kurama.
Lecz lisi demon nic już nie powiedział i bardzo dobrze, gdyż właśnie w tym momencie uwagę Naruto ponownie przyciągnęła Hokage, której ta gra powoli zaczęła już przeszkadzać. Kobieta zauważalnie zmrużyła oczy, podeszła do biurka jeszcze bliżej, że w rezultacie oparła się udami o krawędź jego blatu i tym razem to ona posłała swojemu rozmówcy stalowe spojrzenie orzechowych oczu. Wyglądała na kogoś, kto w końcu połapał się we wszystkim. Jakby coś magicznego jej powiedziało, że Naruto sobie z niej najzwyczajniej w świecie kpi.
- Coś mi tu nie pasuje.
Tsunade nagle się rozluźniła, miękkim krokiem okrążyła biurko i podeszła do chłopaka, że się swoim wielkim biustem o jego tors rozbiła. Ich twarze dzieliły zaledwie centymetry, lecz tylko nieprzerwanie patrzyli sobie prosto w oczy. Przedstawiciel płci męskiej czuł, że chyba zaraz ją z główki znokautuje za przekroczenie granicy jego bezpiecznej strefy życiowej, lecz w porę się powstrzymał, bo Hokage nagle się odwróciła i oddaliła. Ale tylko na dwa kroki, zapatrując na ścianę przed sobą.
- Podobno straciłeś pamięć i nikogo z nas nie pamiętasz, a rozmawiasz ze mną, jakby nic się nie zmieniło. – Tu ponownie na niego spojrzała. Tym razem jej twarz przedstawiała rozgrzany do czerwoności kocioł, co gotów jest w każdej chwili wybuchnąć. – W co ty pogrywasz, Uzumaki!?
- Mógłbym spytać Cię o to samo. – Naruto odparł spokojnym głosem, jakby wzburzenie przywódczyni wioski niemiało miejsca. Sanninka naraz ochłonęła wyraźnie nie wiedząc, o co może chodzić. Blondyn widząc to, tylko się skrzywił. – Nie udawaj, że mnie nie rozumiesz! Od początku widzę, jak na mnie patrzysz. Sama też zasugerowałaś, że mogę nie być sobą, więc podjąłem twoją grę.
- MOJĄ GRĘ!? – Wrzasnęła i już miała się na niego rzucić z pięściami, jak to miała w zwyczaju, kiedy nagle wszystko stało się dla niej jasne. Całe wzburzenie i wściekłość uleciały w siną dal, a w ich miejsce pojawiło się zmęczenie umysłu i delikatny uśmiech na ustach? Tak, Piąta się uśmiechnęła, ponieważ uświadomiła sobie, że jednak udało mu się to osiągnąć. Udało mu sią ją zmanipulować.
Westchnęła przeciągle, zbliżyła się do dwudziestolatka, lecz tylko szybciutko go wyminęła i zaraz ciężko opadła na swój fotel. Przymknęła powieki, zanurzyła się w odmętach własnej świadomości z zamiarem uspokojenia myśli i skrzętnego poukładania sobie wszystkich faktów. Naruto w tym czasie również się przemieścił. Zadowolony z efektu, jaki osiągnął, ze spokojem i powagą wymalowanymi na twarzy stanął na środku biura, tuż przed zamyślonym obliczem Hokage i począł cierpliwie czekać, aż ta się obudzi.
- Zatem, Naruto… – Mruknęła medyczka i na niego spojrzała. – Wracając do początku, chciałabym wpierw powiedzieć Ci, jak bardzo się cieszę, że żyjesz. Kiedy ta wiadomość do nas dotarła, wszystkim dosłownie spadł wielki głaz z serc, ale zaraz potem dowiedzieliśmy się, że cierpisz na amnezję i spytam Cię teraz, co tak naprawdę pamiętasz? Z naszej rozmowy wnioskuję, że mnie już sobie przypomniałeś. A co z resztą? Co z twoimi przyjaciółmi? Co z Sakurą?
- Może powiem tak. Jeśli chodzi o przyjaciół, to moje wspomnienia są w strzępach. Przez bardzo długi czas błądziłem po omacku nie wiedząc, gdzie jest moje miejsce, aż tu nagle z dnia na dzień zaczęły pojawiać się obrazy. Zaczęło się to dziać około dwa tygodnie temu, lecz dopiero teraz mogłem wrócić. – Widząc, jak Tsunade otwiera usta, szybko dodał. – Proszę nie pytać, dlaczego. Miałem wówczas związane ręce, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji, ale skończmy już ten temat.
- Dobrze, lecz wciąż mi nie powiedziałeś, co tam z Sakurą?
- Pamiętam ją i byłem z nią przez całą minioną noc. – Odparł nieco unosząc kąty ust ku górze, co medyczka skwitowała sama serdecznie się uśmiechając. Cieszyła się, że ta dziewczyna w końcu zazna odrobiny spokoju ducha, lecz zaraz mina jej zrzedła, jak sobie przypomniała, że musiała zdegradować Haruno do rangi cywila. To była jedna z jej najtrudniejszych decyzji, lecz najodpowiedniejsza. Aby ukryć swoje zmartwienie tą sprawą, Tsunade naraz się odezwała:
- To dobrze. Nawet nie wiesz, jaki ona koszmar przeżyła przez te dwa lata.
- Domyślam się, że musiało być jej ciężko. – Naruto również spochmurniał. – Myśl o stracie najbliższej swemu sercu osoby jest czymś, czego nie życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi. Ale Sakura-chan doświadczyła tego uczucia na własnej skórze i jestem pewien, że to ją tylko wzmocniło.
- Można tak powiedzieć.
- Co ma Pani na myśli? – Naruto zdziwił się reakcją Piątej. Wyczuł, że ta coś ukrywa. Że o czymś mu nie powiedziała. Co to było? Tego chłopak zamierzał się dowiedzieć. Tsunade tym czasem chwilę wierciła się na swoim miejscu, by wkrótce sięgnąć do jednej z szuflad biurka i wyciągnęła z niej jakieś akta. Jak się dwudziestolatek zorientował, były to karty osobowe jego dziewczyny.
- Nie wiem, czy już Ci powiedziała, ale jakiś czas temu Sakura została zdegradowana do rangi zwykłego cywila z kategorycznym zakazem opuszczania Konoha pod groźbą wtrącenia do więzienia. Nie mogę Ci zdradzić szczegółów tej sprawy, ale chcę żebyś wiedział, że to było najlepsze dla niej rozwiązanie. – Wyjaśniła widząc szok w szeroko otwartych oczach jinchuuriki.
- Rozumiem. A czy to miało jakiś związek z naszym Daimyō? Jeśli tak, to proszę niczego przede mną nie ukrywać. Możliwe, że bezpieczeństwo Konoha jest zagrożone!
- Co? O czym ty mówisz??
- Już tłumaczę. – Naruto sięgnął ręką za siebie do podręcznej torby uwieszonej biodra i wyciągnął z niej zwitek jakich kartek, które zaraz podał niemogącej się nadziwić Tsunade. – Około rok temu rozpocząłem śledztwo, które miało mi powiedzieć, kto przygotował spisek przeciw mojej osobie i z jakich pobudek. Powiem, że nie było to łatwe zadanie, ale w końcu po mozolnym poszukiwaniach odkryłem, że za wszystkim stało ośmiu drani. Odkryłem wtedy również, że Ci sami „panowie” prowadzili brudne interesy na terytorium Tetsu[1], Kōtetsu[2] oraz Kusa no Kuni.[3] Przywódcy tych trzech krajów sporo płacili za ich głowy, więc połączyłem dobre z pożytecznym i na dzień dzisiejszy siedmiu z nich już gryzie ziemię.
- Siedmiu? Powiedziałeś przecież, że było ich ośmiu?
- Zgadza się. Osmy z moich celów mieszka tutaj w Konoha i ukrywa się pod fałszywym nazwiskiem. – Dodał.
- A to ciekawe. – Mruknęła zamyślona Tsunade i momentalnie poczęła grzebać w innej szufladzie biurka. Kiedy po kilku minutach nie znalazła tego, czego szukała, wyprostowała się i rzuciła blondynowi pytające spojrzenie stukając palcami o blat. – Czy pamiętasz może, jak brzmiało fałszywe nazwisko tego człowieka?
- Makoto Eto.
- ŻARTUJESZ SOBIE!?! – Wrzasnęła medyczka zrywając się z miejsca. Widać było, że znała to nazwisko, aż za dobrze. To zaś podsunęło Uzumakiemu myśl, że jego zadanie będzie prostsze, niż gdy zakładał to początkowo.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Tetsu no Kuni (jap.) – Kraj Żelaza
[2] Kōtetsu no Kuni (jap.) – Kraj Stali
[3] Kusa no Kuni (jap.) – Kraj Trawy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz