Wiem,
że mieliście nadzieję poznać resztę wspomnień Naruto i przeczytać o pierwszej
próbie uwolnienia Kyuubiego, lecz moje alter ego zadecydowało inaczej i ten
opis przeczytacie w innej notce już jako normalny fragment fabuły. Przepraszam
więc za ewentualny zawód i zapraszam na kolejną „przegadaną” notkę. Enjoy!
<<< Chapter ukazał się 12
listopada 2013 roku >>>
Słuchała z zapartym
tchem i nie wierzyła w to, co słyszała. Szeroko otwartymi oczami spoglądała na
siedzącego obok niej shinobi, który przed rokiem podjął próbę uwolnienia
zapieczętowanego w nim demona, ale… no właśnie, o tym jeszcze nie usłyszała:
- No i? Co było
dalej??
- Nic. – Blondyn
zgasił jej nadzieję brutalnie ucinając opowieść. – Ale skoro już musisz
wiedzieć, to w wielkim skrócie, dziewięć dni zajęło mi zapanowanie nad
wszystkimi ogonami chakry Kyuubiego. Na całe szczęście, w czasie treningu nie
było żadnych niepokojów i niespodzianek, więc obecność Upiornych okazała się
zupełnie nie potrzebna. – Widząc, jak medyczka otwiera usta, szybko dodał: –
Pieczęci Yondaime nie zdjąłem, bo nie wiedziałem, jak się za to zabrać.
Dziewczyna słyszalnie
odetchnęła z ulgą, to zaś zmartwiło Naruto. Chłopak sądził, że jak wróci i
wszystko jej opowie, wyjaśni, to będzie mógł liczyć na jej wsparcie, ale jak
widać znowu będzie w swych działaniach osamotniony. Chikushō! Dlaczego wszyscy
tak się tego obawiali!? Dlaczego!? Dlaczego nie potrafili zrozumieć, że to było
coś potrzebnego!?
- Ponieważ nas nie znają, Młody. –
Odparł mu Kurama. – Ludzka ignorancja
potrafi być naprawdę niebezpieczna. Zastanów się. Czy gdyby wszyscy w koło
wiedzieli, jak silny się stałeś i, że ja się zmieniłem, to na wzmiankę o chęci
uwolnienia mnie w dalszym ciągu trzęśli by portkami?
- Zapewne nie i pewnie nie wiedzą, lecz się
dowiedzą, bo ja już podjąłem decyzję.
Naruto wstał z
zajmowanego dotąd miejsca na kanapie i prostując plecy wygiął się na boki chcąc
w ten sposób rozluźnić zdrętwiałe kręgi. Gdy usłyszał trzask i zaraz poczuł
rozchodzące się po lędźwiach uczucie rozluźnienia, przestał napinać mięśnie i
się odwrócił. Medyczka w tym czasie potężnie sobie ziewnęła samej się
przeciągając. Widać było, że z nóg leciała i lada moment padnie ze zmęczenia,
ale mimo to twardo siedziała na swoim miejscu i chyba nie zamierzała się z
niego ruszyć. Naruto szybko postanowił wybadać, dlaczego?
- Sakura-chan…
- Hę? – Spojrzała na
niego z pod przymrużonych powiek.
- Zamiast tu
siedzieć, lepiej idź już spać. Zobaczymy się rano. – Gdy to tylko powiedział
zobaczył, jak medyczce mina zrzedła, oczy zaś zaszły mgiełką powstrzymywanych
łez. – O co chodzi?
- Przepraszam, ale…
boję się, że jak tylko zamknę oczy i jutro je otworzę, to to spotkanie okaże
się jedynie wytworem mojego umysłu. Ja już dłużej nie mogę tak żyć! Podobne
sceny wciąż mi się tylko śnią i żadna z nich nie jest prawdą! Wciąż się pytam,
kiedy to się skończy? Kiedy znowu będę szczęśliwa? Kiedy w końcu do mnie
wrócisz!? – Krzyknęła i ukryła twarz w dłoniach.
Naruto tym czasem
stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi, przyglądał się jej demonicznym wzrokiem
i zastanawiał się, jak ją pocieszyć? Jak ją zapewnić, że nie jest się
fatamorganą, a człowiekiem z krwi i kości? Jak sprawić, aby przestała
rozpaczać? Tyle już przez niego wycierpiała. W większości przypadków zupełnie
nie potrzebnie. Widząc, jak znowu rozpaczała cicho sobie powtarzając – „to nie
jest tylko sen” – zaraz zaczął myśleć, że chyba popełnił błąd tak nagle się jej
ujawniając. Wszakże, wedle oficjalnego biuletynu informacyjnego, został zabity
w boju… i teraz nagle zmartwychwstał, co wielu pewnie doprowadzi lub już
doprowadziło nad skraj rozpadliny zwanej zawałem serca.
- I co ja mam zrobić?
Spytał nie oczekując
usłyszenia konkretnej odpowiedzi.
- Jak to, co masz zrobić!? Padnij przed nią
na kolana i obiecaj, że ten koszmar senny nigdy więcej nie będzie miał już
miejsca! – Warknął lisi demon. – A
jak już położysz ją do łóżka, to dnia następnego będziesz przy niej, gdy
otworzy oczy! Czy to naprawdę jest takie trudne??
- Wiesz… Czasem dziwie się, jak łatwo dajesz
się sprowokować.
- Hę?? Że niby to nie było na serio??
Kurama zastanowił się
chwilę, a gdy nie nadeszła żadna odpowiedź już był pewny, że to był blef. A on
tylko się wygłupił, prawiąc swoje kazanie, lecz już było za późno. Słowa
zostały wypowiedziane i przyjęte do wiadomości, co zwieńczył kpiący uśmieszek
na twarzy blondyna. Dwudziestolatek zrobił, jak mu przyjaciel zakomunikował.
Zbliżył się do Sakury, cichym uspokajającym szeptem wyjaśnił, że wszystko
będzie dobrze, następnie wziął ją na ręce niczym małą dziewczynkę i zaniósł na górę
do jego… jej pokoju. Tam położył ją na posłaniu i przykrył kocem na koniec
czule całując w odsłonięte czoło. Nim jeszcze zamknęła oczy, to widziała jak
blondyn się odwraca i odchodzi kilka kroków, aby zaraz spocząć na wewnętrznym
parapecie. Potem poczuła już tylko ciepłe i przyjemne objęcia Morfeusza, boga
sennych marzeń.
Kilka godzin później
zaczęło już świtać, a że okno nie było zasłonięte, do pokoju wlała się fala
złocistych promieni, które zaraz padły na twarz różowowłosej medyczki. Kunoichi
niechętnie otworzyła oczy, ale zaraz usiadła i rozejrzała się w koło. Nie
widząc tego, kogo szukała, momentalnie posmutniała, a po policzku słynęła jej
samotna łza. I wtem kątem oka dostrzegła jakiś świstek papieru leżący na skraju
posłania. Pochwyciła go i zaczęła czytać, na głos powtarzając każde słowo, aby
lepiej wszystko zapamiętać:
- „Kochanie, mam
nadzieję, że się wyspałaś. W lodówce znajdziesz talerz kanapek, a na stole
dzban herbaty. Teraz pewnie już jest zimna. Mnie zaś znajdziesz w biurze
Hokage. Powinienem się jej w końcu zameldować i wyjaśnić to, i owo. Może się
nie pożremy. HA! HA! HA!” – Wybuchła śmiechem, tak jak to było napisane w
liście i zaraz się opamiętała. – Chwila! Dlaczego ja się śmieję!?
Krzyknęła zażenowana
zrywając się na nogi. Błyskawicznie oporządziła się w łazience, ubrała czysty strój
i niemal zbiegła na parter, lecz nie do kuchni. Minęła to pomieszczenie
zatrzymując się jedynie przy wyjściu, gdzie ubrała jeszcze buty. Następnie
wypadła na ulicę i czym prędzej pognała przez budzącą się wioskę wprost do
budynku Administracyjnego. Czuła, że coś się święciło. Coś nie dobrego.
* * *
Kiedy tego ranka
przyszła do biura, jak zawsze z zamiarem kontynuowania swojej pracy, już na
wstępie nie wiedziała, kiedy wreszcie spotka się z Uzumakim. Jak na złość,
chłopak ewidentnie ją wczoraj olał, że nie od razu się u niej zameldował, ale
to jeszcze mogła mu wybaczyć. W końcu stracił pamięć i mógł zwyczajnie nie
wiedzieć, jaka kolejność czynności powinna zostać wykonana zaraz po przybyciu
do wioski. Tsunade mruknęła pod nosem jakiś nieartykułowany frazes, przekręciła
klucz w zamku, otworzyła drzwi i zamarła w progu. W pomieszczeniu panowała
względna ciemność, bo dotąd mocno świecące słońce akurat przysłoniła jakaś
samotna chmurka, lecz mimo to doskonale wszystko widziała. Naruto już tam był.
Czekał na nią odwrócony plecami do wejścia. Tylko, jak się dostał do środka?
Tego nie wiedziała, wszakże okna i drzwi wyglądały na nienaruszone, lecz nie
zmieniało to faktu, że się włamał!
- Czy dobrze
Hokage-sama spała?
Jinchuuriki nagle
przerwał milczenie i to takim głosem, że medyczce mimowolnie po plecach
przeszedł zimny dreszcz. Nie odwrócił się. Nawet na nią nie spojrzał. Bo, po
co? Dobrze ją widział w odbiciu na szybie. Kobieta natomiast czuła się tak,
jakby to nie ona zajmowała w tej wiosce najwyższe stanowisko. Przez krótki
moment była wolna, lecz tylko przez krótki, bo zaraz umysł jej otrzeźwiał, a
twarz lekko poczerwieniała. Zamknąwszy za sobą drzwi, oparła się o nie plecami,
splotła ramiona na piersi i ponurym wzrokiem zapatrzyła w symbol Wioski Wiru
widniejący na plecach blondyna.
Z jednej strony
powinna się na niego wydrzeć! Wygarnąć mu z całą mocą, jakim to jest źle wychowanym
gburem! Opieprzyć go za bezprawne wtargnięcie do jej biura pod czas jej nie
obecności, lecz co by to wszystko dało? Owszem, nakrzyczałaby na niego, lepiej
by się poczuła, ale wtedy i on mógłby zacząć na nią krzyczeć. Nie, żeby się
tego bała. Tu raczej chodziło o potwierdzenie plotki z dnia poprzedniego. W
przypływie niepochamowanej złości, Naruto mógłby zagrozić, że jeśli ona się nie
uspokoi i nie zostawi go w spokoju, to z czysto szaleńczą przyjemnością wypuści
Kyuubi no Kitsune na wolność! A do tego dopuścić nie mogła. Nie, kiedy to ona
stała za bezpieczeństwem mieszkańców Konoha Gakure no Sato.
- Zastanawiałam się
właśnie, kiedy łaskawie raczysz do mnie przyjść i…
- Nie odpowiedziała
Pani na moje pytanie.
Wtrącił bezczelnie
Uzumaki i tym razem odwrócił się do niej przodem. Kobieta aż wstrzymała oddech.
To jego demoniczne spojrzenie naprawdę przyprawiało o gęsią skórkę. Gorzej.
Gdyby nie była świadoma, mogłaby uznać, że teraz nie rozmawia z tym, z kim
chciałaby rozmawiać. Tsunade zamyśliła się na chwilę. Właściwie, to jej
obowiązkiem było wybadanie, czy przypadkiem tak nie było? Czy stojący przed nią
chłopak jest… sobą? Piąta naraz się rozchmurzyła i nawet uśmiechnęła, ale tylko
po to, aby ukryć swój niepokój. Po dłuższej chwili odkaszlnęła podchodząc
zwolna do biurka:
- Ach. Całkiem
dobrze, dziękuję, że pytasz, ale nim zaczniemy… chciałabym wiedzieć, z kim
rozmawiam?
- Hę?? – Blondyn
uniósł lewą brew w geście zdziwienia.
- No, z Naruto
Uzumaki czy Kyuubi no Kitsune?
Po tym pytaniu
jinchuuriki momentalnie roześmiał się na całe gardło, jakby właśnie usłyszał
niezrównany kawał i śmiał się, dopóki go brzuch nie rozbolał. Hokage tym czasem
spochmurniała i się naburmuszyła. Widać było, że nie spodobała się jej reakcja
chłopaka, lecz nic w tym względzie nie powiedziała, ani tym bardziej, nie
zrobiła. Jedynie stała z rękoma skrzyżowanymi na piersi po środku pomieszczenia
i cierpliwie czekała, aż tu nagle Naruto się opamiętał i rzucił jej stalowe
spojrzenie demonicznych oczu:
- A z kim chciałabyś
rozmawiać?
Spytał poważnym tonem
samemu splatając ramiona na piersi. Kiedy jeszcze dodatkowo się wyprostował,
Tsunade niemal mogła przysiąc, że widziała w nim jego ojca. Yondaime żył w tym
chłopaku i dodawał mu swoistego majestatu oraz wielkości. Ale nie było teraz
czasu na rozmyślanie o Czwartym. Teraz był czas na główkowanie, jak wydostać
się z tej pułapki. Bo w metaforyczną pułapkę gry zachowań niewątpliwie się
wplątała. Nie była pewna, czy Uzumaki świadomie wykorzystał jej niepewność, ale
wiedziała, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli, to będzie źle. Tylko, co powinna
uczynić? Jak się zachować? Nie, żeby tego nie wiedziała, bo już wielu przed
blondynem próbowało nią manipulować i marnie na tym wyszli, lecz ten przypadek
był inny. Specyficzny. Wyjątkowy, ponieważ Naruto swoim obecnym wyglądem i
zachowaniem przedstawiał nie tego młodzieńca, którego tak dobrze zapamiętała.
Roztaczał w koło siebie mroczną chmurę tajemniczości, która z każdą sekundą
robiła się jeszcze bardziej gęsta i nieprzenikniona.
- Nie sądzisz, że drwienie sobie z tej
kobiety to zły pomysł? – W duszy jinchuuriki odezwał się tubalny głos.
– Póki co zachowuje zimną krew i
trzyma nerwy na wodzy, ale ile czasu jeszcze ten stan rzeczy potrwa?
- Nie wiem, lecz to nie ja sprowokowałem tą
sytuację. – Chłopak odparł w myślach nieprzerwanie obserwując blondwłosą
medyczkę, jak się zastanawiała nad odpowiedzią na jego pytanie. – I szczerze powiem, nie boję się jej reakcji,
gdy się starucha połapie, że z nią pogrywam.
- Ach, tak. No dobra, tylko żebyś potem nie
jęczał, że Cię nie ostrzegałem.
- A tobie, co się nagle stało? – Zdziwił
się dwudziestolatek. – Nie poznaję Cię,
Kurama.
Lecz lisi demon nic
już nie powiedział i bardzo dobrze, gdyż właśnie w tym momencie uwagę Naruto
ponownie przyciągnęła Hokage, której ta gra powoli zaczęła już przeszkadzać.
Kobieta zauważalnie zmrużyła oczy, podeszła do biurka jeszcze bliżej, że w
rezultacie oparła się udami o krawędź jego blatu i tym razem to ona posłała
swojemu rozmówcy stalowe spojrzenie orzechowych oczu. Wyglądała na kogoś, kto w
końcu połapał się we wszystkim. Jakby coś magicznego jej powiedziało, że Naruto
sobie z niej najzwyczajniej w świecie kpi.
- Coś mi tu nie
pasuje.
Tsunade nagle się
rozluźniła, miękkim krokiem okrążyła biurko i podeszła do chłopaka, że się swoim
wielkim biustem o jego tors rozbiła. Ich twarze dzieliły zaledwie centymetry,
lecz tylko nieprzerwanie patrzyli sobie prosto w oczy. Przedstawiciel płci
męskiej czuł, że chyba zaraz ją z główki znokautuje za przekroczenie granicy
jego bezpiecznej strefy życiowej, lecz w porę się powstrzymał, bo Hokage nagle
się odwróciła i oddaliła. Ale tylko na dwa kroki, zapatrując na ścianę przed
sobą.
- Podobno straciłeś
pamięć i nikogo z nas nie pamiętasz, a rozmawiasz ze mną, jakby nic się nie
zmieniło. – Tu ponownie na niego spojrzała. Tym razem jej twarz przedstawiała
rozgrzany do czerwoności kocioł, co gotów jest w każdej chwili wybuchnąć. – W
co ty pogrywasz, Uzumaki!?
- Mógłbym spytać Cię
o to samo. – Naruto odparł spokojnym głosem, jakby wzburzenie przywódczyni
wioski niemiało miejsca. Sanninka naraz ochłonęła wyraźnie nie wiedząc, o co
może chodzić. Blondyn widząc to, tylko się skrzywił. – Nie udawaj, że mnie nie
rozumiesz! Od początku widzę, jak na mnie patrzysz. Sama też zasugerowałaś, że
mogę nie być sobą, więc podjąłem twoją grę.
- MOJĄ GRĘ!? – Wrzasnęła
i już miała się na niego rzucić z pięściami, jak to miała w zwyczaju, kiedy
nagle wszystko stało się dla niej jasne. Całe wzburzenie i wściekłość uleciały
w siną dal, a w ich miejsce pojawiło się zmęczenie umysłu i delikatny uśmiech
na ustach? Tak, Piąta się uśmiechnęła, ponieważ uświadomiła sobie, że jednak
udało mu się to osiągnąć. Udało mu sią ją zmanipulować.
Westchnęła
przeciągle, zbliżyła się do dwudziestolatka, lecz tylko szybciutko go wyminęła
i zaraz ciężko opadła na swój fotel. Przymknęła powieki, zanurzyła się w
odmętach własnej świadomości z zamiarem uspokojenia myśli i skrzętnego poukładania
sobie wszystkich faktów. Naruto w tym czasie również się przemieścił.
Zadowolony z efektu, jaki osiągnął, ze spokojem i powagą wymalowanymi na twarzy
stanął na środku biura, tuż przed zamyślonym obliczem Hokage i począł
cierpliwie czekać, aż ta się obudzi.
- Zatem, Naruto… –
Mruknęła medyczka i na niego spojrzała. – Wracając do początku, chciałabym
wpierw powiedzieć Ci, jak bardzo się cieszę, że żyjesz. Kiedy ta wiadomość do
nas dotarła, wszystkim dosłownie spadł wielki głaz z serc, ale zaraz potem
dowiedzieliśmy się, że cierpisz na amnezję i spytam Cię teraz, co tak naprawdę
pamiętasz? Z naszej rozmowy wnioskuję, że mnie już sobie przypomniałeś. A co z
resztą? Co z twoimi przyjaciółmi? Co z Sakurą?
- Może powiem tak.
Jeśli chodzi o przyjaciół, to moje wspomnienia są w strzępach. Przez bardzo
długi czas błądziłem po omacku nie wiedząc, gdzie jest moje miejsce, aż tu
nagle z dnia na dzień zaczęły pojawiać się obrazy. Zaczęło się to dziać około
dwa tygodnie temu, lecz dopiero teraz mogłem wrócić. – Widząc, jak Tsunade
otwiera usta, szybko dodał. – Proszę nie pytać, dlaczego. Miałem wówczas
związane ręce, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji, ale skończmy już ten temat.
- Dobrze, lecz wciąż
mi nie powiedziałeś, co tam z Sakurą?
- Pamiętam ją i byłem
z nią przez całą minioną noc. – Odparł nieco unosząc kąty ust ku górze, co
medyczka skwitowała sama serdecznie się uśmiechając. Cieszyła się, że ta
dziewczyna w końcu zazna odrobiny spokoju ducha, lecz zaraz mina jej zrzedła,
jak sobie przypomniała, że musiała zdegradować Haruno do rangi cywila. To była
jedna z jej najtrudniejszych decyzji, lecz najodpowiedniejsza. Aby ukryć swoje
zmartwienie tą sprawą, Tsunade naraz się odezwała:
- To dobrze. Nawet
nie wiesz, jaki ona koszmar przeżyła przez te dwa lata.
- Domyślam się, że
musiało być jej ciężko. – Naruto również spochmurniał. – Myśl o stracie
najbliższej swemu sercu osoby jest czymś, czego nie życzyłbym nawet najgorszemu
wrogowi. Ale Sakura-chan doświadczyła tego uczucia na własnej skórze i jestem
pewien, że to ją tylko wzmocniło.
- Można tak
powiedzieć.
- Co ma Pani na
myśli? – Naruto zdziwił się reakcją Piątej. Wyczuł, że ta coś ukrywa. Że o
czymś mu nie powiedziała. Co to było? Tego chłopak zamierzał się dowiedzieć.
Tsunade tym czasem chwilę wierciła się na swoim miejscu, by wkrótce sięgnąć do
jednej z szuflad biurka i wyciągnęła z niej jakieś akta. Jak się
dwudziestolatek zorientował, były to karty osobowe jego dziewczyny.
- Nie wiem, czy już
Ci powiedziała, ale jakiś czas temu Sakura została zdegradowana do rangi
zwykłego cywila z kategorycznym zakazem opuszczania Konoha pod groźbą wtrącenia
do więzienia. Nie mogę Ci zdradzić szczegółów tej sprawy, ale chcę żebyś
wiedział, że to było najlepsze dla niej rozwiązanie. – Wyjaśniła widząc szok w
szeroko otwartych oczach jinchuuriki.
- Rozumiem. A czy to
miało jakiś związek z naszym Daimyō? Jeśli tak, to proszę niczego przede mną
nie ukrywać. Możliwe, że bezpieczeństwo Konoha jest zagrożone!
- Co? O czym ty
mówisz??
- Już tłumaczę. –
Naruto sięgnął ręką za siebie do podręcznej torby uwieszonej biodra i wyciągnął
z niej zwitek jakich kartek, które zaraz podał niemogącej się nadziwić Tsunade.
– Około rok temu rozpocząłem śledztwo, które miało mi powiedzieć, kto
przygotował spisek przeciw mojej osobie i z jakich pobudek. Powiem, że nie było
to łatwe zadanie, ale w końcu po mozolnym poszukiwaniach odkryłem, że za
wszystkim stało ośmiu drani. Odkryłem wtedy również, że Ci sami „panowie”
prowadzili brudne interesy na terytorium Tetsu[1],
Kōtetsu[2]
oraz Kusa no Kuni.[3] Przywódcy tych trzech
krajów sporo płacili za ich głowy, więc połączyłem dobre z pożytecznym i na
dzień dzisiejszy siedmiu z nich już gryzie ziemię.
- Siedmiu?
Powiedziałeś przecież, że było ich ośmiu?
- Zgadza się. Osmy z
moich celów mieszka tutaj w Konoha i ukrywa się pod fałszywym nazwiskiem. –
Dodał.
- A to ciekawe. –
Mruknęła zamyślona Tsunade i momentalnie poczęła grzebać w innej szufladzie
biurka. Kiedy po kilku minutach nie znalazła tego, czego szukała, wyprostowała
się i rzuciła blondynowi pytające spojrzenie stukając palcami o blat. – Czy
pamiętasz może, jak brzmiało fałszywe nazwisko tego człowieka?
- Makoto Eto.
- ŻARTUJESZ SOBIE!?!
– Wrzasnęła medyczka zrywając się z miejsca. Widać było, że znała to nazwisko,
aż za dobrze. To zaś podsunęło Uzumakiemu myśl, że jego zadanie będzie
prostsze, niż gdy zakładał to początkowo.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and
its characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz