poniedziałek, 26 lutego 2018

228. „Powiedz, ufasz mi?”

Wiem, wiem, notka miała ukazać się wczoraj, ale wczoraj po pracy byłem taki wykończony, że już nie dałem rady tego zrobić. Ale dziś też jest dzień i nic nie stoi na przeszkodzie w dokończeniu pisania i wreszcie, upragnionej publikacji… Zatem, mam nadzieję, że jej „akcja” przypadnie większości z was do gustu, a mój trud zostanie nagrodzony licznymi komentarzami :P – Pozdrawiam i ENJOY!



<<< Chapter ukazał się 20 października 2013 roku >>>



Dochodziła północ, a ona w dalszym ciągu siedziała za swoim biurkiem i udawała, że pracuje. Co prawda, po naradzie z przedstawicielami poszczególnych grup shinobi w Konoha i wydaniu im rozkazu o nieruszaniu Uzumakiego oraz Uchiha, szybko do siebie wróciła i zabrała się do dalszej pracy. Ale to było tylko stwarzanie pozorów. W rzeczywistości czekała na jego przyjście. Przez to czas się jej strasznie dłużył, a gdy za oknem wreszcie się ściemniło, to jeszcze doniedawna miała nadzieję. Lecz teraz już do końca się jej wyzbyła i dłużej nie zwlekając, wstała. Podeszła do drzwi, z wieszaka na ściennie zgarnęła płaszcz i kapelusz Hokage, spokojnie się ubrała i wyszła, gasząc za sobą światło. Trzymając ręce splecione na lędźwiach, z lekko opuszczoną głową wyszła z budynku Administracyjnego i udała się wprost pod główną bramę wioski. Z jednej strony mogła przecież posłać tam swoją asystentkę Shizune, ale w tej sprawie wolała osobiście uczestniczyć. Najlepiej u źródła plotki. A chodziło oczywiście o ponowne usłyszenie, że Naruto planuje uwolnienie Kyuubiego. Bo, ile by o tym nie rozmyślała, główkowała, różne powody i przyczyny wymyślała, to nie mieściło się jej to w głowie. Kobieta głęboko westchnęła. Dobrze wiedziała, że blondynowi w głowie się poprzestawiało, ale nigdy, nawet w najśmielszych snach i najczarniejszych koszmarach sobie czegoś takiego nie wyobrażała. Kyuubi no Kitsune znowu miałby chodzić na wolności? O nie! Nigdy do tego nie dopuści! Prędzej da się posiekać na drobne kawałeczki, niż pozwoli na coś podobnego! Coś tak niebezpiecznego…
- Hokage-sama??
Z zamyślenia wyrwało ją zaskoczone zawołanie i wtem się zorientowała, że już doszła do celu swojej nocnej przechadzki. Stała pod wyjściem z wioski, kilkanaście metrów od budki strażniczej. Chłodne powiewy nocnego wiatru delikatnie szarpały poły jej białego płaszcza, raz po raz unosząc do góry jego dolną krawędź z wyszytymi tam czerwonymi płomieniami.
- Co Pani tu robi?? – Spytał Kotetsu zmartwiony widokiem przełożonej. Mężczyzna obawiał się, że przyszła osobiście zrugać go za to, jak się dał załatwić Uzumakiemu. Siedzący obok niego Izumo również nie wyglądał na zadowolonego. On także dziś rano się nie popisał, dając się tak łatwo zaskoczyć temu Upiornemu. Niech ich szlag! – Czy coś się stało??
- Nie, nie. Wszystko jest w porządku. – Podeszła i szybko ich uspokoiła widząc ich napięte, poważne miny. Czy oni naprawdę myśleli, że przyszła na nich nakrzyczeć? Zrugać za to, co ich dziś rano spotkało? Sądząc po zaskoczeniu i nutce strachu od nich bijących oraz po mimice ich twarzy, zapewne tak. Ale nie tym razem. Tym razem postanowiła im darować. W końcu nikt nie potrafi przewidzieć, że zostanie niespodziewanie zaatakowany przez swojego sojusznika. Ba! Przez swojego przyjaciela! – Chciałam tylko jeszcze raz to usłyszeć. Kotetsu, ty byłeś świadkiem rozmowy Naruto i Sasuke dziś rano. Czy tak?
- Zgadza się, Tsunade-sama. – Potwierdził chuunin.
- Zatem?
Ślimacza księżniczka skrzyżowała ramiona na piersi i przybrała wyczekującą postawę, Hagane natomiast poczuł się trochę niezręcznie. Czuł zakłopotanie. Bo… Zupełnie co innego opowiadać o tym samym Kakashiemu, ze strony którego nie czekały go żadne bolesne konsekwencje za swoją nieudolność, a co innego bezpośrednio swojej przywódczyni. Nie było żadną tajemnicą, że się obawiał jej reakcji, lecz widząc i czując na sobie nieugięte, trochę ponaglające spojrzenie, zaraz głęboko odetchnął.
- No, więc… dziś rano, jak zawsze pilnowaliśmy z Izumo wejścia do wioski, kiedy nagle w progu pojawiła się grupka jakichś podróżnych. W pierwszej chwili ich nie rozpoznaliśmy, ale zaraz zobaczyliśmy wśród nich Naruto Uzumaki i Sasuke Uchiha. Towarzyszyło im kilku Upiornych Samurajów. Wtedy też postanowiłem jak najszybciej Panią powiadomić o ich powrocie, ale razem z Izumo zostaliśmy niespodziewanie obezwładnieni. Nie wiem, czy Naruto wiedział, że byłem przytomny i wszystko słyszałem, ale to, co zaraz potem powiedział… – Mężczyzna zrobił wymowną pauzę, lecz się tylko przekonał, że medyczce nie o to chodziło. Świadczył o tym jej poważny wyraz twarzy. Ona rzeczywiście chciała, to od niego usłyszeć. Czując, że zaraz zostanie ponaglony, krótko westchnął i kontynuował. – Em, Naruto powiedział, że przybył do Konoha, aby dowiedzieć się, jak uwolnić Kyuubi no Kitsune. Nie jestem pewien, czy mówił poważnie, choć po tym, jak chwilę później spowiła go demoniczna chakra, to sądzę, że jednak nie żartował. Z rozmowy z Sasuke usłyszałem też coś, jakby pogróżkę.
- Pogróżkę? – Dopytała Hokage.
- Chyba tak. Naruto powiedział Sasuke, że Kyuubi już się nie może doczekać, aby skopać mu dupę… czy jakoś tak. Jak dla mnie, to wystarczy za potwierdzenie dla zamiarów Naruto.
- Rozumiem. – Mruknęła blondyna głęboko zamyślona, lecz kilka minut potem, gdy się zdawało, że kobieta zaraz odejdzie skąd przyszła, ta nagle spojrzała na chuunina. – Kotetsu Hagane. Czy pozwolisz sprawdzić swoje wspomnienia?
- Słucham?? A po co?? – Chuunina odrobinę uniósł głos zaskoczony takim obrotem tej „rozmowy”. Nie rozumiał, po co to wszystko. – Powiedziałem już wszystko, co wiedziałem!
- Dobrze, ale to konieczność.
- Nie ufa mi Pani.
- Nie. To nie tak. – Tsunade podeszła jeszcze bliżej i spojrzała mu prosto w oczy, kładąc rękę na ramieniu dla wzmocnienia przekazu. – Nim uczynię jakikolwiek krok w tej sprawie, a to poważne zagrożenie, to muszę wpierw zyskać niepodważalną, stu procentową pewność, że niczego nie pominąłeś, bo uznałeś to za nieistotny szczegół. Jeśli okazałoby się, że Naruto tylko sobie żartował, a ja wydałabym rozkaz aresztowania i uwięzienia go… Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jakie to miałoby złe skutki.
Nastała nienaturalna cisza. Nie musiała nic więcej mówić. Kotetsu i Izumo doskonale wiedzieli, co miała na myśli. Wizja krwawego odwetu ze strony Upiornej Armii była tak straszna, że obaj niemal jednocześnie mocno zacisnęli powieki, z pod których zaraz wyciekły słone łzy. Lecz nie były to ich łzy, jak się momentalnie zorientowali, a samotne krople wody spadające z pociemniałego nieba. Dwie, może trzy sekundy potem zawiał silniejszy podmuch i już na dobre się rozpadało. Hagane w końcu zgodził się na dodatkowe „czytanie” wspomnień. Z jednej strony nie podobało mu się to, bo Tsunade dowie się, że odwalana przez niego i przez jego towarzysza praca jest nudna, jak flaki z olejem. Jednakże z drugiej wolał nie być odpowiedzialnym za katastrofę, jaka mogłaby się w niedalekiej przyszłości wydarzyć. Ryzyko było zbyt wielkie.
* * *
Wchodząc do wynajętego pokoju w Sasayaki no Sato[1], Naruto zatrzymał się w progu z uwagą przyglądając się jego wyposażeniu. Pomieszczenie urządzone było dosyć skromnie. Jedno drewniane łóżko pod oknem, mały stolik z krzesłem i wąska szafa stojące w rogu pod ścianą na lewo i prawo od wejścia, to jedyne meble, jakie niemal natychmiast dostrzegł. Nie zobaczywszy niczego więcej, pewnie wszedł do środka i szczelnie zamknął za sobą drzwi nakładając na zamek pieczęć uniemożliwiającą niepowołane ich otwarcie z zewnątrz. Może była to zbyteczna ostrożność, ale w jego obecnym zajęciu wymagana. W końcu nikt mu nie gwarantował, że przez swoje zlecenia nie napyta sobie wrogów. Ale jak dotąd, żaden nie próbował się na nim mścić i bardzo dobrze, bo tylko pojawiałyby się nowe trupy.
- Rozumiem, że na dzień dzisiejszy kończysz z zabijaniem na zlecenie? – Nagle odezwał się Kyuubi, czym zaskoczył blondyna, gdyż nie rozmawiali ze sobą już od kilku tygodni.
- Eem… Jeszcze nie zdecydowałem. Pieniędzy mam tyle, że spokojnie mógłbym przejść na emeryturę, ale czymś muszę się zajmować, nie? A w niczym innym nie jestem tak dobry, jak w odbieraniu ludziom tego, co najcenniejsze. – Chłopak zaśmiał się gorzko.
- Masz rację i nie namawiam się wcale do zaprzestania zabijania, ale teraz mógłbyś zająć się na przykład znalezieniem tych, którzy odpowiadają za naszą amnezję. Jak na mój gust, tą sprawą powinieneś był się zając już dawno temu.
- Więc czemu nic nie mówiłeś?
- Ponieważ uznałem, że… – W tym momencie demon zamilkł, więc Naruto zamknął oczy i zagłębił się we własnej duszy, by po chwili stanąć przed wielgachnymi wrotami. Przyjrzawszy się dokładnie grzecznie siedzącemu za nimi Dziewięcioogoniastemu doszedł do wniosku, że ten coś przed nim ukrywa. Lecz nim zdołał zadać kolejne pytanie, Kyuubi niespodziewanie dokończył przerwaną myśl. – …zrobisz to, gdy poczujesz się na siłach.
- Ach. Dziękuję, że pozwoliłeś mi decydować za siebie i w pełni się z tobą zgadzam. Teraz jest najodpowiedniejsza do tego pora. – Blondyn wyszczerzył głupkowato ząbki, lecz zaraz znów spochmurniał. A raczej, popadł w zamyślenie. – Tylko od czego mam zacząć??
- Hmm. – Zamruczał Kyuubi. – Z doświadczenia wiem, że jeśli tylko znajdziesz ludzi, którzy wspomogą Cię w zdobyciu interesujących nas informacji, to nie minie dużo czasu, jak namierzysz odpowiedzialnych za kasację wspomnień.
- Masz na myśli wręczanie łapówek? – Dopytał się Uzumaki tylko po to, aby otrzymać pozytywne potwierdzenie dla swoich domysłów. Posyłając lisowi jeszcze jeden uśmiech, wkrótce wrócił do otaczającej go szarej rzeczywistości i po kilku godzinach odpoczynku zrobił, jak mu demon polecił. W miejscowym barze znalazł człowieka, któremu zapłacił znaczną sumkę za rozesłanie po świecie swoich ziomków. Trwało to dwa miesiące, ale w końcu Naruto otrzymał odpowiedzi, o jakie mu chodziło. I wtedy też odezwał się do niego przywódca kraju Żelaza. Samurai Mifune zaprosił go do Fuki no Sato[2] do swojego zamku.
~ ~ ~ ~
Jinchuuriki przerwał, bo dotąd w skupieniu słuchająca go Sakura nagle wstała z miejsca i bez słowa wyjaśnienia wyszła z salonu. W pierwszej chwili pomyślał, że pobiegła do „wc” za potrzebą. W końcu oboje wypili już z litr herbaty na głowę, lecz zobaczywszy ją za chwilę wracającą z jakimś pismem w rękach, początkowe podejrzenie poszło w niepamięć. W jego miejsce pojawiło się kolejne… bardzo zbliżone do tego, co go spotkało, gdy szukał Miyoko. Czyżby zielonooka też chciała dostać jego autograf? Kiedy szeroko się uśmiechnęła, był już tego niemal pewny i wtem zrozumiał, po co jej było to pisemko. Jak tylko je otworzyła, na pierwszej stronie ujrzał ogromne zdjęcie przedstawiające jakiś krajobraz. Po dokładniejszych oględzinach w jego centralnym punkcie dostrzegł dziwnie znajomo wyglądającego chłopaka.
- To przecież ja!
- Tak. – Medyczka ponownie szeroko się uśmiechnęła i przycisnęła fotografię do piersi. – Gdy zobaczyłam to zdjęcie… musiałam je mieć. To był mój dowód na to, że Itachi nie kłamał mówiąc, że żyjesz. Jedno mnie tylko zastanawia, co tam robiłeś? Na środku tego pustkowia?
- To było gdzieś… rok temu.
~ ~ ~ ~
W dwa tygodnie po spotkaniu z przywódcą kraju Żelaza, Naruto postanowił, że czas najwyższy zacząć trening kontroli. To była niedziela, dzień wolny od pracy i szkoły, świeciło piękne słońce i było znośne minus dziesięć stopni. Idealna pogoda, by kogoś tu spróbować… uwolnić. Niby miał się udać na misje i zacząć się „mścić”, ale zdecydował inaczej. Wpierw musiał się porządnie przygotować. W końcu nie wiedział, z jakimi przeciwnościami będzie trzeba mu się zmierzyć. Wolał nie ryzykować, a pomoc Dziewięcioogoniastego może okazać się nie zbędna, aby przetrwać.
Zatem… Naruto skoro świt opuścił bezpieczną przystań Fuki no Sato i wybrał się na mały spacerek po okolicznych stepach. Chodził w te i z powrotem udając, że zwiedza okolicę, lecz tak naprawdę szukał odpowiedniego miejsca na trening. Najlepiej byłoby go wykonać w jakimś odludnym miejscu, gdzie nie groziła mu obserwacja przez ciekawskich gapiów. Po godzinie wreszcie znalazł taki zakątek. Trzy kilometry od Wioski Wolności i zamku Mifune-sama znajdowała się skuta lodem równina długa i szeroko na kilkaset metrów. Z jednej strony ogrodzona niewielkimi pagórkami i lasem, z drugiej zaś spiczastymi górami o ośnieżonych szczytach. Blondyn odetchnął głęboko. Zimne powietrze wypełniło jego płuca, otrzeźwiło umysł i rozluźniło dotąd lekko spięte mięśnie. Nie, żeby czuł jakiś dyskomfort czy wręcz, stres przed tym, co będzie zaraz robił. Po prostu nie wiedział jeszcze, na co ma być gotowy? Czego powinien się spodziewać?
- Wszystko będzie dobrze, Młody.
Odezwał się lisi demon, jakby doskonale znał uczucia chłopaka. I nie było w tym krzty kłamstwa. Dziewięcioogoniasty mieszkając w duszy Uzumakiego i dzieląc się z nim swoją chakrą w pewnym stopniu się z nim połączył. Kiedy nic nie stało na przeszkodzie, dobrze wiedział, co się akurat działo z jego nosicielem i zazwyczaj zaczynał doradzać, co zrobić lub jak się zachować.
- Tak myślisz? Skąd ta pewność?
Lecz demon nie odpowiedział. Po słowach blondyna nastała tak przejmująca cisza, że doskonale słyszał nieco przyspieszone bicie własnego serca i nic po za nim. Może tylko świst lodowego wiatru poruszającego trawami zmarzniętej ziemi oraz stukot oblodzonych gałęzi uderzających o siebie. Naruto wkrótce znów się odezwał:
- Kyuubi??
- Powiedz, ufasz mi?
Nagle usłyszał poważne sapnięcie i zdziwił się, gdyż demon nigdy wcześniej o nic takiego go nie pytał. Faktem było, że już dawno temu obdarzył tą istotę swoim zaufaniem i nawet wielokrotnie go o tym zapewniał, ale jak dotąd nie potrafił zebrać się w sobie, aby to zaufanie należycie pokazać. Gdzieś tam wciąż, jakąś cząstką siebie bronił się, za każdym razem tłumacząc się brakiem gotowości do podjęcia tej decyzji. A mowa tu o zdjęciu pieczęci i otwarciu krat więzienia demona. Co prawda, nie miał bladego pojęcia, jak niby miałby to uczynić, wszakże nie miał żadnej wiedzy na temat takich pieczęci, ale… gdyby przyszło co do czego, to coś pewnie by się wymyśliło. Lecz jeszcze nie nadszedł ten moment. I nic nie wskazywało, aby miał wkrótce nadejść.
- No pewnie, że Ci ufam, Kyuubi! Przecież wiesz. – Zapewnił po chwili namysłu, aby lis przypadkiem nie zaczął myśleć, że jest inaczej. – Co to w ogóle za pytanie??
- Żadne. Chciałem po prostu usłyszeć to raz jeszcze.
- Aha.
Słowa demona nie specjalnie go uspokoiły, ale na chwilę obecną chyba będą musiały mu wystarczyć. Co lis chciał się dowiedzieć, po przez zadawanie pytań o zaufanie? Tego nie wiedział, a jedynie podejrzewał, że kryło się za tym jakieś głębsze dno. Chłopak odetchnął mroźnym powietrzem przygotowując się na rozpoczęcie treningu i wtem kątem oka dostrzegł bliżej niezidentyfikowany błysk na północnym zachodzi, jakieś pięćset metrów od miejsca w którym akurat stał. Spojrzawszy w tamtym kierunku zaraz zmrużył oczy, aby lepiej widzieć, lecz niczego niepokojącego nie zobaczył. Naraz pomyślał, że coś mu się chyba przywidziało. Że to po prostu nerwy, tylko czemu czuł zdenerwowanie? Niby czym? Wszakże Kyuubi zapewnił go, że wszystko będzie dobrze, nie? W rzeczy samej. Wszystko będzie dobrze.
Naruto ponownie głęboko odetchnął, przybrał odpowiednią postawę w lekkim rozkroku i zawiązał dłońmi kilkanaście pieczęci, układając je w odpowiedniej kolejności. Następnie kucnął i przystawił rękę wewnętrzną stroną do ziemi, gdzie momentalnie pojawiła się grupa nikomu nie znanych dziwnych znaków w formie mniejszych i większych okręgów. Coś huknęło, pojawił się kłąb białego dymu i przed blondynem zmaterializował się czarnowłosy samuraj. Jedyny bez hełmu i przerażającej maski zasłaniających głowę, klęczał na lewym kolanie w pozie wyrażającej głęboki szacunek jakim darzył swojego generała.
- Wzywałeś, panie?
- Tak, Jogensha. Wstań, proszę.
Mężczyzna naraz wykonał polecenie, lecz się nie rozluźnił. Trzymając wysoko uniesiony podbródek stał w lekkim rozkroku z rękoma opuszczonymi wzdłuż tułowia. Taka postawa pozwalała mu nieco się wyróżniać z pośród setek zwykłych Zbrojnych, którzy już musieli stać bezwzględnie na baczność. Tej regule musieli także poddawać się Weterani i Medycy, choć ci ostatni zazwyczaj mogli pokazywać się w bardziej swobodnych pozach. Lecz, to była tylko teoria, gdyż praktyka pokazywała zupełnie co innego. Naruto wielokrotnie podkreślał, że od nikogo nie wymaga takiego sztywnego zachowania, to jednak żaden żołnierz nigdy nie ośmielił się zastosować się do jego słów. Coś im wszystkim chyba mówiło, że jeśli tylko pokażą zbytnie wyluzowanie się, to gorzko tego pożałują, choć jak było naprawdę? Nikt tego nie wiedział. Nikt, po za samymi zainteresowanymi.
- Dobra, Jogensha. To zaczynamy przedstawienie. – Blondyn obrócił się na pięcie o sto osiemdziesiąt stopni pokazując ręką po krawędzi równiny. – Wezwij naszych Łapiduchów i każ im rozstawić Złotą Barierę, potem wezwij tylu Zbrojnych, ilu uznasz za potrzebnych i każ im utworzyć okrąg wzdłuż bariery od wewnętrznej strony. Niech każdy naładuje swoją broń potężnym ładunkiem elektrycznym, który pozwoli im ujarzmić każdego przeciwnika.
- Wedle rozkazu, Rikushō-sama![3]
Samuraj z zapałem zabrał się za wykonanie wydanego mu polecenia, jinchuuriki zaś usłyszał w duszy zaciekawiony i lekko podejrzliwy pomruk pochodzący od zapieczętowanej tam istoty. Lisowi najwyraźniej nie spodobało się jawnie prowokacyjne zachowanie chłopaka.
- Po co te wszystkie zabezpieczenia? Jednak mi nie ufasz, co??
- To nie tak, jak myślisz, Kyuubi. – Naruto westchnął. – Tu nie chodzi o nasze wzajemne zaufanie. Tu w głównej mierze chodzi o nasze bezpieczeństwo. Moje bezpieczeństwo. Chcę być przygotowany na każdą ewentualność, wliczając w to, moją utratę panowania nad sobą. I o nic więcej. Po prostu nie chcę żadnych niespodzianek.
- Rozumiem, lecz wiedz, że odebrałem twoje poczynania zupełnie inaczej i nie szczególnie mi się one podobają. – Demon mruknął ponurym tonem. – I nie ważne, jak czyste były twoje… intencje.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Sasayaki no Sato (jap.) – Wioska Szeptu
[2] Fuki no Sato (jap.) – Wioska Wolności
[3] Rikushō-sama (jap.) – Generał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz