Wiem,
wiem, notka miała ukazać się wczoraj, ale wczoraj po pracy byłem taki
wykończony, że już nie dałem rady tego zrobić. Ale dziś też jest dzień i nic
nie stoi na przeszkodzie w dokończeniu pisania i wreszcie, upragnionej
publikacji… Zatem, mam nadzieję, że jej „akcja” przypadnie większości z was do
gustu, a mój trud zostanie nagrodzony licznymi komentarzami :P – Pozdrawiam i
ENJOY!
<<< Chapter ukazał się 20 października
2013 roku >>>
Dochodziła północ, a
ona w dalszym ciągu siedziała za swoim biurkiem i udawała, że pracuje. Co
prawda, po naradzie z przedstawicielami poszczególnych grup shinobi w Konoha i
wydaniu im rozkazu o nieruszaniu Uzumakiego oraz Uchiha, szybko do siebie
wróciła i zabrała się do dalszej pracy. Ale to było tylko stwarzanie pozorów. W
rzeczywistości czekała na jego przyjście. Przez to czas się jej strasznie
dłużył, a gdy za oknem wreszcie się ściemniło, to jeszcze doniedawna miała
nadzieję. Lecz teraz już do końca się jej wyzbyła i dłużej nie zwlekając,
wstała. Podeszła do drzwi, z wieszaka na ściennie zgarnęła płaszcz i kapelusz
Hokage, spokojnie się ubrała i wyszła, gasząc za sobą światło. Trzymając ręce
splecione na lędźwiach, z lekko opuszczoną głową wyszła z budynku Administracyjnego
i udała się wprost pod główną bramę wioski. Z jednej strony mogła przecież
posłać tam swoją asystentkę Shizune, ale w tej sprawie wolała osobiście
uczestniczyć. Najlepiej u źródła plotki. A chodziło oczywiście o ponowne
usłyszenie, że Naruto planuje uwolnienie Kyuubiego. Bo, ile by o tym nie
rozmyślała, główkowała, różne powody i przyczyny wymyślała, to nie mieściło się
jej to w głowie. Kobieta głęboko westchnęła. Dobrze wiedziała, że blondynowi w
głowie się poprzestawiało, ale nigdy, nawet w najśmielszych snach i
najczarniejszych koszmarach sobie czegoś takiego nie wyobrażała. Kyuubi no
Kitsune znowu miałby chodzić na wolności? O nie! Nigdy do tego nie dopuści!
Prędzej da się posiekać na drobne kawałeczki, niż pozwoli na coś podobnego! Coś
tak niebezpiecznego…
- Hokage-sama??
Z zamyślenia wyrwało
ją zaskoczone zawołanie i wtem się zorientowała, że już doszła do celu swojej
nocnej przechadzki. Stała pod wyjściem z wioski, kilkanaście metrów od budki
strażniczej. Chłodne powiewy nocnego wiatru delikatnie szarpały poły jej
białego płaszcza, raz po raz unosząc do góry jego dolną krawędź z wyszytymi tam
czerwonymi płomieniami.
- Co Pani tu robi?? –
Spytał Kotetsu zmartwiony widokiem przełożonej. Mężczyzna obawiał się, że
przyszła osobiście zrugać go za to, jak się dał załatwić Uzumakiemu. Siedzący
obok niego Izumo również nie wyglądał na zadowolonego. On także dziś rano się
nie popisał, dając się tak łatwo zaskoczyć temu Upiornemu. Niech ich szlag! –
Czy coś się stało??
- Nie, nie. Wszystko
jest w porządku. – Podeszła i szybko ich uspokoiła widząc ich napięte, poważne
miny. Czy oni naprawdę myśleli, że przyszła na nich nakrzyczeć? Zrugać za to,
co ich dziś rano spotkało? Sądząc po zaskoczeniu i nutce strachu od nich
bijących oraz po mimice ich twarzy, zapewne tak. Ale nie tym razem. Tym razem
postanowiła im darować. W końcu nikt nie potrafi przewidzieć, że zostanie
niespodziewanie zaatakowany przez swojego sojusznika. Ba! Przez swojego
przyjaciela! – Chciałam tylko jeszcze raz to usłyszeć. Kotetsu, ty byłeś
świadkiem rozmowy Naruto i Sasuke dziś rano. Czy tak?
- Zgadza się,
Tsunade-sama. – Potwierdził chuunin.
- Zatem?
Ślimacza księżniczka
skrzyżowała ramiona na piersi i przybrała wyczekującą postawę, Hagane natomiast
poczuł się trochę niezręcznie. Czuł zakłopotanie. Bo… Zupełnie co innego
opowiadać o tym samym Kakashiemu, ze strony którego nie czekały go żadne
bolesne konsekwencje za swoją nieudolność, a co innego bezpośrednio swojej
przywódczyni. Nie było żadną tajemnicą, że się obawiał jej reakcji, lecz widząc
i czując na sobie nieugięte, trochę ponaglające spojrzenie, zaraz głęboko
odetchnął.
- No, więc… dziś
rano, jak zawsze pilnowaliśmy z Izumo wejścia do wioski, kiedy nagle w progu
pojawiła się grupka jakichś podróżnych. W pierwszej chwili ich nie
rozpoznaliśmy, ale zaraz zobaczyliśmy wśród nich Naruto Uzumaki i Sasuke Uchiha.
Towarzyszyło im kilku Upiornych Samurajów. Wtedy też postanowiłem jak
najszybciej Panią powiadomić o ich powrocie, ale razem z Izumo zostaliśmy niespodziewanie
obezwładnieni. Nie wiem, czy Naruto wiedział, że byłem przytomny i wszystko
słyszałem, ale to, co zaraz potem powiedział… – Mężczyzna zrobił wymowną pauzę,
lecz się tylko przekonał, że medyczce nie o to chodziło. Świadczył o tym jej
poważny wyraz twarzy. Ona rzeczywiście chciała, to od niego usłyszeć. Czując,
że zaraz zostanie ponaglony, krótko westchnął i kontynuował. – Em, Naruto
powiedział, że przybył do Konoha, aby dowiedzieć się, jak uwolnić Kyuubi no
Kitsune. Nie jestem pewien, czy mówił poważnie, choć po tym, jak chwilę później
spowiła go demoniczna chakra, to sądzę, że jednak nie żartował. Z rozmowy z
Sasuke usłyszałem też coś, jakby pogróżkę.
- Pogróżkę? –
Dopytała Hokage.
- Chyba tak. Naruto
powiedział Sasuke, że Kyuubi już się nie może doczekać, aby skopać mu dupę… czy
jakoś tak. Jak dla mnie, to wystarczy za potwierdzenie dla zamiarów Naruto.
- Rozumiem. –
Mruknęła blondyna głęboko zamyślona, lecz kilka minut potem, gdy się zdawało,
że kobieta zaraz odejdzie skąd przyszła, ta nagle spojrzała na chuunina. –
Kotetsu Hagane. Czy pozwolisz sprawdzić swoje wspomnienia?
- Słucham?? A po co??
– Chuunina odrobinę uniósł głos zaskoczony takim obrotem tej „rozmowy”. Nie
rozumiał, po co to wszystko. – Powiedziałem już wszystko, co wiedziałem!
- Dobrze, ale to
konieczność.
- Nie ufa mi Pani.
- Nie. To nie tak. –
Tsunade podeszła jeszcze bliżej i spojrzała mu prosto w oczy, kładąc rękę na
ramieniu dla wzmocnienia przekazu. – Nim uczynię jakikolwiek krok w tej
sprawie, a to poważne zagrożenie, to muszę wpierw zyskać niepodważalną, stu
procentową pewność, że niczego nie pominąłeś, bo uznałeś to za nieistotny
szczegół. Jeśli okazałoby się, że Naruto tylko sobie żartował, a ja wydałabym
rozkaz aresztowania i uwięzienia go… Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jakie to
miałoby złe skutki.
Nastała nienaturalna
cisza. Nie musiała nic więcej mówić. Kotetsu i Izumo doskonale wiedzieli, co
miała na myśli. Wizja krwawego odwetu ze strony Upiornej Armii była tak
straszna, że obaj niemal jednocześnie mocno zacisnęli powieki, z pod których
zaraz wyciekły słone łzy. Lecz nie były to ich łzy, jak się momentalnie
zorientowali, a samotne krople wody spadające z pociemniałego nieba. Dwie, może
trzy sekundy potem zawiał silniejszy podmuch i już na dobre się rozpadało.
Hagane w końcu zgodził się na dodatkowe „czytanie” wspomnień. Z jednej strony
nie podobało mu się to, bo Tsunade dowie się, że odwalana przez niego i przez
jego towarzysza praca jest nudna, jak flaki z olejem. Jednakże z drugiej wolał
nie być odpowiedzialnym za katastrofę, jaka mogłaby się w niedalekiej
przyszłości wydarzyć. Ryzyko było zbyt wielkie.
* * *
Wchodząc do wynajętego pokoju w Sasayaki no Sato[1],
Naruto zatrzymał się w progu z uwagą przyglądając się jego wyposażeniu.
Pomieszczenie urządzone było dosyć skromnie. Jedno drewniane łóżko pod oknem,
mały stolik z krzesłem i wąska szafa stojące w rogu pod ścianą na lewo i prawo
od wejścia, to jedyne meble, jakie niemal natychmiast dostrzegł. Nie
zobaczywszy niczego więcej, pewnie wszedł do środka i szczelnie zamknął za sobą
drzwi nakładając na zamek pieczęć uniemożliwiającą niepowołane ich otwarcie z
zewnątrz. Może była to zbyteczna ostrożność, ale w jego obecnym zajęciu
wymagana. W końcu nikt mu nie gwarantował, że przez swoje zlecenia nie napyta
sobie wrogów. Ale jak dotąd, żaden nie próbował się na nim mścić i bardzo
dobrze, bo tylko pojawiałyby się nowe trupy.
- Rozumiem, że na dzień dzisiejszy kończysz z
zabijaniem na zlecenie? – Nagle odezwał się Kyuubi, czym zaskoczył
blondyna, gdyż nie rozmawiali ze sobą już od kilku tygodni.
- Eem… Jeszcze nie zdecydowałem. Pieniędzy mam
tyle, że spokojnie mógłbym przejść na emeryturę, ale czymś muszę się zajmować,
nie? A w niczym innym nie jestem tak dobry, jak w odbieraniu ludziom tego, co
najcenniejsze. – Chłopak zaśmiał się gorzko.
- Masz rację i nie namawiam się wcale do
zaprzestania zabijania, ale teraz mógłbyś zająć się na przykład znalezieniem
tych, którzy odpowiadają za naszą
amnezję. Jak na mój gust, tą sprawą powinieneś był się zając już dawno temu.
- Więc czemu nic nie mówiłeś?
- Ponieważ uznałem, że… – W tym momencie demon
zamilkł, więc Naruto zamknął oczy i zagłębił się we własnej duszy, by po chwili
stanąć przed wielgachnymi wrotami. Przyjrzawszy się dokładnie grzecznie
siedzącemu za nimi Dziewięcioogoniastemu doszedł do wniosku, że ten coś przed
nim ukrywa. Lecz nim zdołał zadać kolejne pytanie, Kyuubi niespodziewanie
dokończył przerwaną myśl. – …zrobisz to, gdy poczujesz się na siłach.
- Ach. Dziękuję, że pozwoliłeś mi decydować za siebie i w
pełni się z tobą zgadzam. Teraz jest najodpowiedniejsza do tego pora. – Blondyn
wyszczerzył głupkowato ząbki, lecz zaraz znów spochmurniał. A raczej, popadł w
zamyślenie. – Tylko od czego mam zacząć??
- Hmm. – Zamruczał Kyuubi. – Z doświadczenia wiem,
że jeśli tylko znajdziesz ludzi, którzy wspomogą Cię w zdobyciu interesujących
nas informacji, to nie minie dużo czasu, jak namierzysz odpowiedzialnych za
kasację wspomnień.
- Masz na myśli wręczanie łapówek? – Dopytał się Uzumaki
tylko po to, aby otrzymać pozytywne potwierdzenie dla swoich domysłów.
Posyłając lisowi jeszcze jeden uśmiech, wkrótce wrócił do otaczającej go szarej
rzeczywistości i po kilku godzinach odpoczynku zrobił, jak mu demon polecił. W
miejscowym barze znalazł człowieka, któremu zapłacił znaczną sumkę za
rozesłanie po świecie swoich ziomków. Trwało to dwa miesiące, ale w końcu
Naruto otrzymał odpowiedzi, o jakie mu chodziło. I wtedy też odezwał się do
niego przywódca kraju Żelaza. Samurai Mifune zaprosił go do Fuki no Sato[2] do swojego zamku.
~ ~ ~ ~
Jinchuuriki przerwał,
bo dotąd w skupieniu słuchająca go Sakura nagle wstała z miejsca i bez słowa
wyjaśnienia wyszła z salonu. W pierwszej chwili pomyślał, że pobiegła do „wc”
za potrzebą. W końcu oboje wypili już z litr herbaty na głowę, lecz zobaczywszy
ją za chwilę wracającą z jakimś pismem w rękach, początkowe podejrzenie poszło
w niepamięć. W jego miejsce pojawiło się kolejne… bardzo zbliżone do tego, co
go spotkało, gdy szukał Miyoko. Czyżby zielonooka też chciała dostać jego
autograf? Kiedy szeroko się uśmiechnęła, był już tego niemal pewny i wtem
zrozumiał, po co jej było to pisemko. Jak tylko je otworzyła, na pierwszej
stronie ujrzał ogromne zdjęcie przedstawiające jakiś krajobraz. Po
dokładniejszych oględzinach w jego centralnym punkcie dostrzegł dziwnie znajomo
wyglądającego chłopaka.
- To przecież ja!
- Tak. – Medyczka
ponownie szeroko się uśmiechnęła i przycisnęła fotografię do piersi. – Gdy
zobaczyłam to zdjęcie… musiałam je mieć. To był mój dowód na to, że Itachi nie
kłamał mówiąc, że żyjesz. Jedno mnie tylko zastanawia, co tam robiłeś? Na
środku tego pustkowia?
- To było gdzieś… rok
temu.
~ ~ ~ ~
W dwa tygodnie po spotkaniu z przywódcą kraju Żelaza, Naruto
postanowił, że czas najwyższy zacząć trening kontroli. To była niedziela, dzień
wolny od pracy i szkoły, świeciło piękne słońce i było znośne minus dziesięć
stopni. Idealna pogoda, by kogoś tu spróbować… uwolnić. Niby miał się udać na
misje i zacząć się „mścić”, ale zdecydował inaczej. Wpierw musiał się porządnie
przygotować. W końcu nie wiedział, z jakimi przeciwnościami będzie trzeba mu
się zmierzyć. Wolał nie ryzykować, a pomoc Dziewięcioogoniastego może okazać
się nie zbędna, aby przetrwać.
Zatem… Naruto skoro świt opuścił bezpieczną przystań Fuki no
Sato i wybrał się na mały spacerek po okolicznych stepach. Chodził w te i z
powrotem udając, że zwiedza okolicę, lecz tak naprawdę szukał odpowiedniego
miejsca na trening. Najlepiej byłoby go wykonać w jakimś odludnym miejscu,
gdzie nie groziła mu obserwacja przez ciekawskich gapiów. Po godzinie wreszcie
znalazł taki zakątek. Trzy kilometry od Wioski Wolności i zamku Mifune-sama
znajdowała się skuta lodem równina długa i szeroko na kilkaset metrów. Z jednej
strony ogrodzona niewielkimi pagórkami i lasem, z drugiej zaś spiczastymi
górami o ośnieżonych szczytach. Blondyn odetchnął głęboko. Zimne powietrze
wypełniło jego płuca, otrzeźwiło umysł i rozluźniło dotąd lekko spięte mięśnie.
Nie, żeby czuł jakiś dyskomfort czy wręcz, stres przed tym, co będzie zaraz
robił. Po prostu nie wiedział jeszcze, na co ma być gotowy? Czego powinien się
spodziewać?
- Wszystko będzie dobrze, Młody.
Odezwał się lisi demon, jakby doskonale znał uczucia
chłopaka. I nie było w tym krzty kłamstwa. Dziewięcioogoniasty mieszkając w
duszy Uzumakiego i dzieląc się z nim swoją chakrą w pewnym stopniu się z nim
połączył. Kiedy nic nie stało na przeszkodzie, dobrze wiedział, co się akurat
działo z jego nosicielem i zazwyczaj zaczynał doradzać, co zrobić lub jak się
zachować.
- Tak myślisz? Skąd ta pewność?
Lecz demon nie odpowiedział. Po słowach blondyna nastała tak
przejmująca cisza, że doskonale słyszał nieco przyspieszone bicie własnego
serca i nic po za nim. Może tylko świst lodowego wiatru poruszającego trawami
zmarzniętej ziemi oraz stukot oblodzonych gałęzi uderzających o siebie. Naruto
wkrótce znów się odezwał:
- Kyuubi??
- Powiedz, ufasz mi?
Nagle usłyszał poważne sapnięcie i zdziwił się, gdyż demon
nigdy wcześniej o nic takiego go nie pytał. Faktem było, że już dawno temu
obdarzył tą istotę swoim zaufaniem i nawet wielokrotnie go o tym zapewniał, ale
jak dotąd nie potrafił zebrać się w sobie, aby to zaufanie należycie pokazać.
Gdzieś tam wciąż, jakąś cząstką siebie bronił się, za każdym razem tłumacząc
się brakiem gotowości do podjęcia tej
decyzji. A mowa tu o zdjęciu pieczęci i otwarciu krat więzienia demona. Co
prawda, nie miał bladego pojęcia, jak niby miałby to uczynić, wszakże nie miał
żadnej wiedzy na temat takich pieczęci, ale… gdyby przyszło co do czego, to coś
pewnie by się wymyśliło. Lecz jeszcze nie nadszedł ten moment. I nic nie
wskazywało, aby miał wkrótce nadejść.
- No pewnie, że Ci ufam, Kyuubi! Przecież wiesz. – Zapewnił
po chwili namysłu, aby lis przypadkiem nie zaczął myśleć, że jest inaczej. – Co
to w ogóle za pytanie??
- Żadne. Chciałem po prostu usłyszeć to raz jeszcze.
- Aha.
Słowa demona nie specjalnie go uspokoiły, ale na chwilę
obecną chyba będą musiały mu wystarczyć. Co lis chciał się dowiedzieć, po przez
zadawanie pytań o zaufanie? Tego nie wiedział, a jedynie podejrzewał, że kryło
się za tym jakieś głębsze dno. Chłopak odetchnął mroźnym powietrzem
przygotowując się na rozpoczęcie treningu i wtem kątem oka dostrzegł bliżej
niezidentyfikowany błysk na północnym zachodzi, jakieś pięćset metrów od
miejsca w którym akurat stał. Spojrzawszy w tamtym kierunku zaraz zmrużył oczy,
aby lepiej widzieć, lecz niczego niepokojącego nie zobaczył. Naraz pomyślał, że
coś mu się chyba przywidziało. Że to po prostu nerwy, tylko czemu czuł
zdenerwowanie? Niby czym? Wszakże Kyuubi zapewnił go, że wszystko będzie
dobrze, nie? W rzeczy samej. Wszystko będzie dobrze.
Naruto ponownie głęboko odetchnął, przybrał odpowiednią
postawę w lekkim rozkroku i zawiązał dłońmi kilkanaście pieczęci, układając je
w odpowiedniej kolejności. Następnie kucnął i przystawił rękę wewnętrzną stroną
do ziemi, gdzie momentalnie pojawiła się grupa nikomu nie znanych dziwnych
znaków w formie mniejszych i większych okręgów. Coś huknęło, pojawił się kłąb
białego dymu i przed blondynem zmaterializował się czarnowłosy samuraj. Jedyny
bez hełmu i przerażającej maski zasłaniających głowę, klęczał na lewym kolanie
w pozie wyrażającej głęboki szacunek jakim darzył swojego generała.
- Wzywałeś, panie?
- Tak, Jogensha. Wstań, proszę.
Mężczyzna naraz wykonał polecenie, lecz się nie rozluźnił.
Trzymając wysoko uniesiony podbródek stał w lekkim rozkroku z rękoma
opuszczonymi wzdłuż tułowia. Taka postawa pozwalała mu nieco się wyróżniać z
pośród setek zwykłych Zbrojnych, którzy już musieli stać bezwzględnie na
baczność. Tej regule musieli także poddawać się Weterani i Medycy, choć ci
ostatni zazwyczaj mogli pokazywać się w bardziej swobodnych pozach. Lecz, to
była tylko teoria, gdyż praktyka pokazywała zupełnie co innego. Naruto
wielokrotnie podkreślał, że od nikogo nie wymaga takiego sztywnego zachowania,
to jednak żaden żołnierz nigdy nie ośmielił się zastosować się do jego słów.
Coś im wszystkim chyba mówiło, że jeśli tylko pokażą zbytnie wyluzowanie się,
to gorzko tego pożałują, choć jak było naprawdę? Nikt tego nie wiedział. Nikt,
po za samymi zainteresowanymi.
- Dobra, Jogensha. To zaczynamy przedstawienie. – Blondyn
obrócił się na pięcie o sto osiemdziesiąt stopni pokazując ręką po krawędzi
równiny. – Wezwij naszych Łapiduchów i każ im rozstawić Złotą Barierę, potem
wezwij tylu Zbrojnych, ilu uznasz za potrzebnych i każ im utworzyć okrąg wzdłuż
bariery od wewnętrznej strony. Niech każdy naładuje swoją broń potężnym
ładunkiem elektrycznym, który pozwoli im ujarzmić każdego przeciwnika.
- Wedle rozkazu, Rikushō-sama![3]
Samuraj z zapałem zabrał się za wykonanie wydanego mu
polecenia, jinchuuriki zaś usłyszał w duszy zaciekawiony i lekko podejrzliwy
pomruk pochodzący od zapieczętowanej tam istoty. Lisowi najwyraźniej nie
spodobało się jawnie prowokacyjne zachowanie chłopaka.
- Po co te wszystkie zabezpieczenia? Jednak mi nie ufasz,
co??
- To nie tak, jak myślisz, Kyuubi. – Naruto westchnął. – Tu
nie chodzi o nasze wzajemne zaufanie. Tu w głównej mierze chodzi o nasze
bezpieczeństwo. Moje bezpieczeństwo. Chcę być przygotowany na każdą
ewentualność, wliczając w to, moją utratę panowania nad sobą. I o nic więcej.
Po prostu nie chcę żadnych niespodzianek.
- Rozumiem, lecz wiedz, że odebrałem twoje poczynania
zupełnie inaczej i nie szczególnie mi się one podobają. – Demon mruknął
ponurym tonem. – I nie ważne, jak czyste były twoje… intencje.
NEXT
COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and
its characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz