poniedziałek, 26 lutego 2018

225. „Zabieram Cię stąd, Kumi.”

Pewnie ktoś się zaraz przyczepi, że znowu urwałem notkę w najciekawszym momencie, ale tak to właśnie działa. Teraz po jej przeczytaniu będzie was ciekawość zżerała, co w pewnym sensie będzie napędzało moją… wenę. :P – Pozdrawiam i Enjoy!



<<< Chapter ukazał się 16 sierpnia 2013 roku >>>



Od bladego świtu niestrudzenie kolejną stertę papierzysk wypełniała, pod nosem raz po raz przeklinając swojego dziadka za wymyślenie całej tej biurokracji, aż tu nagle Shizune do gabinetu wpadła z informacją, że do wioski Uchiha Sasuke zawitał. Wytrącona tą wieścią z rytmu, blondwłosa przywódczyni długo się nie zastanawiała. Szybko wydała odpowiednie rozkazy i teraz od godziny czekała na jakieś informacje. Ze zmartwionym wyrazem twarzy stała pod oknem i wpatrywała się w tylko sobie znany punkt na horyzoncie. Miała nadzieję, że nigdzie nie ujrzy blasku potężnej eksplozji czy innego widowiskowego zdarzenia wynikającego z rozpoczętej walki. Wszakże doskonale pamiętała poprzednią próbę pochwycenia tego dosyć krnąbrnego shinobi. Co prawda, wtedy nie zostały użyte żadne wybuchowe ninjutsu, a jedynie Chidori Nagashi bazujące na elemencie błyskawicy, to tym razem sprawa może wyglądać inaczej. – Niech no ktoś tu wreszcie wejdzie i powie mi, jak przebiegło aresztowanie, bo inaczej nie wytrzymam! – Pomyślała Tsunade i jakby jej modlitwa została wysłuchana. Kilka minut później w pomieszczeniu rozległo się echo pukania, po którym nastąpiła krótka przerwa i wkrótce skrzypiący odgłos otwieranych drzwi. Kobieta natychmiast się odwróciła, a jej oczom ukazał się srebrnowłosy jounin o przydomku „Kopiujący ninja”, stojący w progu i chyba się nad czymś zastanawiający.
- Kakashi? Czego tam stoisz? Wejdź i powiedz… złapaliście gnojka??
Zawołany mężczyzna w pierwszej chwili nie zareagował, lecz przypomniawszy sobie, po co właściwie przyszedł, naraz przepraszająco zmrużył widoczne oko i z lekkimi oporami w kroczył do jaskini lwicy naczelnej. Nie, żeby bał się swojej przełożonej… no, może odrobinę, ale też nie uśmiechało mu się lądowanie teraz w szpitalu. A zazwyczaj taka właśnie czekała nagroda za nie wywiązanie się z wydanego rozkazu. Zrobiwszy dwa kroki na przód, Hatake upewnił się jeszcze, czy drzwi zostały szeroko otwarte, tak na wszelki wypadek, gdyby miał uciekać, po czym wyprostował sylwetkę i nabrał w płuca nieco więcej powietrza. Gdy je po chwili zaczął powoli wypuszczać, po siedzącej przed nim kobiecie zobaczył, że jeszcze trochę zwłoki z odpowiedzią i ta wybuchnie chowając do kieszeni dotychczasowy spokój. Nim jednak to nastąpiło, Kakashi się odezwał:
- Nie, nic z tego. – Wyznał lekceważącym tonem. – Sasuke nie chciał z nami współpracować, a ja nie zamierzam tracić więcej ludzi na próbie pochwycenia go.
W tym momencie na czole piersiastej kage uwydatniła się pulsująca żyłka świadcząca o przerwanym powstrzymywaniu swojego rosnącego zdenerwowania. Dowód na to dała po chwili wstając z rękoma opartymi na blacie biurka:
- Co to znaczy, że nie zamierzasz tracić ludzi na próbie pochwycenia go!? Wydałam Ci wyraźny rozkaz, a ty co… odpuszczasz!? – Warknęła przez zaciśnięte zęby.
- Nie, nie odpuszczam. Po prostu tym razem, Sasuke nie jest sam, co już samo w sobie stwarza problemy w rozegraniu tego tak, jak wszyscy by tego chcieli. – Hatake wzruszył ramionami, po chwili splatając je na piersi. – I muszę przyznać, Itachi się nie mylił. Naruto żyje i całkiem dobrze wygląda, tylko z tą różnicą, że nikogo z nas nie pamięta.
- Co? O jakich ty problemach mówisz? – Tsunade w mgnieniu oka ochłonęła, jakby jej ktoś kubeł zimnej wody na głowę zrzucił, i ciężko opadła na fotel. Chowając twarz w dłoniach w geście załamania, zaraz dodała: – A o zaniku pamięci u Naruto nawet mi nie wspominaj.
Kakashi westchnął, a gdy nie odpowiedział na zadane mu pytanie, Hokage o dziwo nie zareagowała. Nic nie powiedziała. Twarzy nie odkryła. Jedynie w milczeniu trwała. Zupełnie, jakby nie chciała poznać odpowiedzi na swoje pytanie, srebrnowłosy zaś zauważalnie nie kwapił się do udzielenia tej… odpowiedzi. Brak odpowiedzi zdawał się pasować obydwu stronom, lecz nie na dłuższą metę. Kiedy w przeciągu następnych kilkunastu minut nikt nie zabrał głosu, Tsunade opuściła dłonie i utkwiła wyczekujące spojrzenie w zamaskowanym jouninie. To jednak nie zmusiło mężczyzny do zeznań. Kobieta natomiast wiedziała, że krzykiem nie uzyska lepszego wyniku, choć często taka strategia przynosiła zamierzony efekt.
- Kakashi… – Medyczka odezwała się ostrzegawczym tonem. – Dla własnego dobra, nie każ mi na siebie znowu krzyczeć.
- Woli Hokage-sama usłyszeć pełną czy skróconą wersję?
- A jest jakaś różnica? – Zdziwiła się Tsunade i zaraz się zreflektowała. – Z resztą nie ważne. Chcę wiedzieć, co tam się stało i to natychmiast!
- No dobra. Kiedy spróbowaliśmy pochwycić Sasuke Uchiha, przeszkodzili nam w tym otaczający go Upiorni Samurajowie. – Na twarzy przywódczy wioski uwydatniła się troska, zapewne o podwładnych, Hatake zaś niewzruszony mówił dalej. – Wywiązała się ostra walka, z początku szanse były wyrównane, ale tylko przez krótką chwilę. Minęły może trzy minuty, jak nasi ludzie zaczęli padać plackiem pod ich nogami. Bez obaw, trupów nie ma, choć mało brakowało. – Blondyna odetchnęła z ulgą, jounin natomiast nieprzerwanie opowiadał. – Potem nastała krótka przerwa, w trakcie której wszyscy usłyszeliśmy, jak Naruto zwierza się Itachiemu, że nikogo z nas nie pamięta, po za nim, Sasuke, Sakurą i swoją uczennicą Miyoko. Myślałem, że zdradzi coś jeszcze, lecz on nagle przerwał i zwrócił się do mnie. Przyznaję, że swoim kolejnym wywodem nie tylko mnie zaskoczył, ale i zmartwił.
- Co? Co takiego wam powiedział?? – Tsunade wyglądała, jakby nie mogła usiedzieć na miejscu z przejęcia usłyszanymi nowinami. Wyznanie srebrnowłosego niezmiernie ją zaciekawiło, ale dopiero kolejne słowa mężczyzny wprawiły ją w prawdziwe osłupienie.
- Naruto zapowiedział, że jeżeli spróbujemy aresztować Sasuke, bezzwłocznie uzna to za wypowiedzenie mu wojny. Z tego, co zrozumiałem wynika, że jeśli doszłoby do konfliktu… – Tsunade gwałtownie wciągnęła powietrze. – …to nie mamy z nim najmniejszych szans. Nawet, gdyby nasi sojusznicy odpowiedzieli na wezwanie o pomoc, nic by to nie dało. Wspomniał też coś o mieszkańcach kraju Żelaza.
- Mieszkańcach kraju Żelaza!?
- Tak. Sądzę, że Naruto zawarł z nimi jakieś porozumienie, ale nie mam, co do tego, stu procentowej pewności. – Kakashi z kamiennym wyrazem twarzy obserwował, jak zmieniała się mimika i kolorystyka twarzy jego przełożonej.
Od zielono-fioletowego szoku, przez wzburzoną purpurę, do… chyba bladego strachu. Tak jest, prze państwa. Godaime Hokage oblał zimny pot, bo jak tu inaczej nazwać reakcję na wieść o możliwości wybuchu otwartego konfliktu zbrojnego z przeciwnikiem o stutysięcznej liczebności wojsk? Jounin podrapał się po głowie w zamyśle. Czy Uzumaki rzeczywiście dysponował tak licznymi siłami? Po za samym blondynem nikt chyba tego nie wiedział. I nikt nie zamierzał się tego dowiadywać, ani tym bardziej doświadczać. Zwłaszcza, że Naruto wcale nie był sam. I nie mówi się tu o Jogenshy i wszystkich podległych mu Upiornych Samurajach.
W głębi niezbadanego ludzkim wzrokiem mroku czaiło się zło wcielone, które tak właśnie od zawsze było postrzegane przez zwykłych śmiertelników. Hatake nie wiedział, czy ma zdradzać jeszcze jedną, nie mniej ważną, a chyba najistotniejszą, informację? Coś, co osobiście usłyszał od Kotetsu strzegącego główną bramę wioski Ukrytego Liścia. Coś tak nieprawdopodobnego, że aż trudnego do uwierzenia, a co dopiero zrozumienia. Nawet on, jeden z najznakomitszych shinobi Konoha miał nie mały problem z ogarnięciem tej… wiadomości. Nieee. Tego w żaden sposób nie dało się pojąć.
- Tsunade-sama… – Po piętnastu minutach milczenia, Kakashi ponownie się odezwał, stawiając wszystko na jedną kartę. – …Jest jeszcze jedna rzecz, o której powinnaś wiedzieć.
Kobieta nie zareagowała, cały czas wpatrując się pozbawionym wyrazu wzrokiem w blat swojego biurka. Zdawała się nie obecna myślami lub wręcz przeciwnie. Miała taki natłok różnorakich myśli, że na niczym nie mogła się skupić i w rezultacie siedziała sparaliżowana. Mogła już jedynie słuchać. A było o czym, słuchać.
- To wciąż nie potwierdzone, ale Naruto chyba zamierza uwolnić Kyuubiego.
* * *
Siedziała skulona w rogu własnej celi już od kilku dni i nie wiedziała, jak przedstawiała się jej przyszłość. Pechowy los chciał, że z ciepłego zakątka u swego bezwzględnego pana Kyuzo przeszła do chłodnego niczego, jakim był absurdalny pomysł służenia shinobi, którego tak naprawdę nie znała. Wiedziała o nim tylko tyle, ile usłyszała z opowieści innych ludzi lub wyczytała w jakiejś gazetce czy innym piśmie. Istniało tyle historii o niemal już legendarnym Kitsune, że sama nie wiedziała, co było prawdą, a co jedynie fikcją rozbudzającą fantazję tłumów. – Moje życie jest do bani. Wciąż tylko wpadam z deszczu pod rynnę. – Przemknęło jej przez myśl, gdy przesuwała włosy z nad oczu za prawe ucho. Choć wiedziała, że nic nie mogła zrobić, to coś jej podpowiadało, że mimo wszystko powinna mieć oko na strażnika. Shinobi Liścia siedział przy malutkim stoliczku w przeciwległym rogu pomieszczenia i czytał jakąś gazetę. Zupełnie nie zważał na swój obowiązek drętwego obserwowania, co robi jego więzień.
Kumi lekko się uśmiechnęła.
Kiedy wstała i podeszła do kraty z zamiarem subtelnego pohałasowania, podroczenia się z mężczyzną, ten w ogóle nie zareagował. Tak, jakby go nie obchodziło, co robiła. Blondynka potrząsnęła prętami krat wprawiając je w wibracje, lecz chuunin ją zignorował i wtem oboje usłyszeli jakiś rumor za drzwiami wejściowymi. To brzmiało, jakby ktoś został znokautowany i właśnie upadł, uderzając potylicą o podłogę. Shinobi Liścia momentalnie wstał, a w jego dłoni pojawił się wyciągnięty kunai. Nastała cisza, po której drzwi nagle wyleciały z zawiasów i przygniotły zaskoczonego mężczyznę, tym samym pozbawiając go przytomności umysłu. Kumi z szokiem wypisanym na twarzy przyglądała się całemu zdarzeniu i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Tym, który przyszedł jej „na ratunek” był nie kto inny, jak blondwłosy shinobi o czerwonych, demonicznych oczach.
- Ty… ty jesteś Uzumaki Naruto! – Wychrypiała medyczka.
- A owszem i jednocześnie Kitsune, gdy zachodzi taka potrzeba.
Brązowooka gwałtownie wciągnęła powietrze przez ściśnięte usta. Powoli zaczynała już wszystko rozumieć. Że też wcześniej tego nie odkryła. Pseudonim „Kitsune” mógł przyjąć tylko i wyłącznie jinchuuriki Kyuubi no Kitsune, jounin wioski Ukrytego Liścia, Uzumaki Naruto. Jej twarz naraz rozjaśnił szeroki uśmiech, który jednak wkrótce zgasł, gdyż sobie przypomniała słowa blondyna, jak ją wysyłał do Konoha. Że jak ją złapią, to już nigdy się nie zobaczą… Ale z drugiej strony, co w takim razie jej nowy szef tu robił? Czy przyszedł osobiście wysłać ją na tamten świat? Dziewczyna poczuła w głowie istny mętlik i silne zawroty, co sprawiło, że się zachwiała na miękkich kolanach. I wtem usłyszała jego spokojny, lekko troskliwy głos:
- Dobrze się czujesz?
- T-tak… a raczej, nie. Co ty tu robisz? Przyszedłeś mnie uwolnić, czy może uciszyć? – Spytała z obojętnym wyrazem twarzy. Zdawała się niczym nie przejmować. Tak, jakby już pogodziła się z losem, lecz gdy chłopak otworzył usta, by odpowiedzieć, szybko jeszcze dodała: – Nie ważne, co postanowisz, wiedz, że nic im o tobie nie powiedziałam. Ani o tobie, ani tym bardziej o mojej… misji. Zresztą nieudanej, zawalonej, spartolonej misji. Dlaczego właściwie mnie tu przysłałeś??
- By Cię sprawdzić. – Odparł Uzumaki delikatnie się uśmiechając. – I powiem, że się nie zawiodłem, nawet jeśli nic tu nie zdziałałaś, ale na razie starczy już tych… wyznań. Zabieram Cię stąd, Kumi.
- Ciekawe, jak zamierzasz to zrobić.
Medyczka mruknęła sceptycznie widząc, że chłopak nawet nie przeszukał leżącego za nim shinobi w poszukiwaniu klucza do krat. To, co stało się za chwilę sprawiło, że Nemoto włosy na głowie dęba stanęły, a po plecach przeszedł zimny dreszcz. Stojącego kilka metrów przed nią jinchuuriki bowiem nagle spowiła bąbelkowa powłoka z chakra lisiego demona. Na głowie dwudziestolatka pojawiły się długie uszy, z tyłu zaś wyrosły pierwsze cztery ogony, z czego dwa natychmiast wystrzeliły do przodu i końcami owinęły się wokół prętów klatki. Na sekundę, może dwie, nastała grobowa cisza, którą jednak zaraz zakłócił dość wysoki pisk oraz trzask łamanych zawiasów i zamka stalowych krat. Za pomocą siły woli Naruto pokierował chakrą Kyuubiego, że wyrwane kraty odrzucił na bok, ale wykonał ten zabieg z należytą ostrożnością. Nie chciał przecież nikogo nimi zabić. Gdy pogięty metal głucho osiadł na podłodze kilka centymetrów od głowy nieprzytomnego chunina, szybko cofnął otaczającą go energię, zbliżył się do wstrząśniętej Kumi i podał jej rękę:
- Możesz chodzić?
Blondynka nie zareagowała. W takim szoku była. I nie dlatego, że jej nowy szef zechciał dać jej drugą szansę czy coś w ten deseń, bo nic nie wskazywało, aby zamierzał ją zabić. Ale dlatego, że pierwszy raz w życiu widziała jinchuuriki używającego chakrę swojego demona, jakby to była jego własna chakra. W ogóle, po raz pierwszy w życiu widziała, doświadczyła i poczuła te przeolbrzymie pokłady złowrogiej energii. To było coś niesamowitego! Ta potęga chyba ją fascynowała, choć jeszcze się do tego przed nikim nie przyznała. Nawet przed sobą samą.
- Kumi?
- Tak, tak, już jestem! – Oprzytomniała dziewczyna naraz odwzajemniając posłany jej uśmiech. Wcześniejszy strach już ją opuścił. – O co pytałeś?
- Czy mam wezwać Łapiducha?
- Nie, nie, nie trzeba. Naturalnie, że mogę chodzić. – I jakby na dowód tego zaraz zrobiła kilka kroków na przód. Dumna, z podniesioną głową minęła zbitego z pantałyku Naruto, na palcach przeszła koło shnobi Liścia i zbliżyła się do otworu drzwiowego. Kiedy się odwróciła chcąc coś dodać, ktoś nagle zdzielił ją rantem dłoni w kark pozbawiając przytomności i zaraz złapał, żeby nie upadła. Jak się jinchuuriki momentalnie przekonał, napastnikiem okazał się być czarnooki członek nieistniejącego już klanu Uchiha.
- Sasuke??? Skąd żeś się tu wziął?
- Musimy pogadać. – Brunet odparł poważnym tonem, jednocześnie ostrożnie kładąc trzymaną przez siebie dziewczynę na siedzeniu krzesła stojące przy stoliku strażnika. Widać było, że nie zamierzał zrobić jej dodatkowej krzywdy.
- Co? Niby o czym?
- O Tobie.
- O mnie??? – Zdziwienie Uzumakiego urosło do jeszcze większej rangi i wtem usłyszał pomruk dobiegający z głębi własnej duszy. Wiedząc, kto to chce z nim porozmawiać i to w takim momencie, z początku postanowił zignorować lisa. Ale z drugiej strony, skoro demon obiecał, że nie będzie się odzywał nieproszony, to o co chodziło tym razem? Nie spuszczając wzroku z stojącego przed sobą bruneta, który czekał na jego reakcję, Naruto mentalnie stanął pod więzieniem Dziewięcioogoniastego.
- O co chodzi, Kurama? – Spytał znużonym tonem.
Lis powoli wynurzył się z mroku swojego „domu” i na chwilę zamarł, przyglądając się blondynowi w zamyśle. Wszakże nie był pewien, czy chłopak nie zacznie na niego krzyczeć lub coś w ten deseń za wtrącenie się.
- Hm… Nie chcę Ci mówić, jak masz postępować, ale jeśli możesz, spław tego błazna.
- Dlaczego? Nie lubisz go?
- Nie. – Przyznał demon. – I mu nie ufam, jeśli chcesz wiedzieć.
- Rozumiem. – Naruto zamyślił się rozważając słowa oraz nastawienie lisiego przyjaciela do czarnowłosego członka klanu Uchiha. Wszakże, sam mu tak do końca nie ufał, ale nie oznaczało to, że nie mógł dać Sasuke pewnego kredytu zaufania. A teraz to. Nie chciał długo zwlekać. Musiał się spieszyć. Musiał się dowiedzieć, czego użytkownik Kekke Genkai Sharingan od niego chce. Blondyn głęboko odetchnął: – Dobra, Kurama. Zaraz go spławię, ale wpierw usłyszymy, co ma mi do powiedzenia. Zgadzasz się?
Lisi demon w odpowiedzi jedynie obnażył kły w drapieżnym uśmiechu, co w zupełności wystarczyło. Jinchuuriki odwzajemnił ten gest i wrócił do otaczającej go rzeczywistości naraz natrafiając na lekko już poirytowane spojrzenie swego rozmówcy. Brunet zdawał się nie rozumieć, gdzie i z kim przed sekundą blondyn uciął sobie pogawędkę, i to go frustrowało.
- Co się z tobą dzieje!? Mówię coś do ciebie, a ty mnie w ogóle nie słuchasz!
- Weź wyluzuj, Sasuke. – Naruto potarł skronie marszcząc brwi i głęboko odetchnął. – A teraz powiedz raz jeszcze, czego ode mnie chcesz?



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz