Czy
wiecie drodzy czytelnicy, jaki dzień dziś mamy? Nie? Otóż, dziś obchodzimy
SZEŚCIOLECIE istnienia niniejszego fanficka o Naruto! Ach, jak ten czas leci.
Już 6 lat minęło. Niezły szmat czasu. Przykro mi tylko, że w tym 6 roku
pojawiło się zaledwie 17 odcinków. Tak to już jest, jak się stawia na jakość, a
nie na ilość. A teraz pora na co roczne podsumowanie. Ukazało się:
# 230 chapterów;
# 6096 komentarzy, w tym trochę spamu;
# 974094 unikalnych odwiedzin.
(podsumowanie z dnia 27.11.2013 r.)
<<< Chapter ukazał się 27
listopada 2013 roku >>>
Od trzydziestu minut
koczowała pod drzwiami biura swojej mentorki z przyklejonym do nich uchem i nie
wierzyła w to, co słyszała. Poznana w tym czasie wiedza wystarczyła jej aż nad to,
by być pewną, że Lord Feudalny kraju Ognia jednak był zamieszany w zamach na
jej ukochanego. Choć pierwszy raz słyszała o kolesiu imieniem Eto Makoto.
Sądząc z doniosłej reakcji Tsunade-sama, musiał to być ktoś ważny.
- Sakura?? A co ty tu
robisz?? – Usłyszała nagle dziewczyna i się odwróciła spięta, lecz widząc
zbliżającą się do niej Shizune ze stertą jakichś papierzysk na rękach,
momentalnie się rozluźniła. Posłała brunetce przyjazny uśmiech i szybko
odpowiedziała.
- Nie widać?
Podsłuchuję.
- No, co ty! Sakura!
Tak nie można. – Oburzyła się lekko asystentka Piątej. – To przecież biuro
Hokage! A jeśli ktoś nagle stamtąd wyjdzie i wpadnie na ciebie, to co wtedy?
Hm? Już ty powinnaś dobrze wiedzieć, co Ci Tsunade-sama zrobi, gdy się o
wszystkim dowie.
- Bez obaw. – Haruno
machnęła lekceważąco ręką. – Wierz mi, nikt stamtąd nie wyjdzie i to jeszcze
przez bardzo długi…
Różowowłosa nie
dokończyła, bo drzwi, o które się opierała, jednak nagle ustąpiły i kunoichi
wpadła do środka, lecz nie uderzyła szczęką o podłogę. Ktoś ją złapał i był to
nie byle kto, bo Naruto. Jinchuuriki pomógł jej wstać, a gdy tylko się
wyprostowała, ujrzała wlepione w siebie wściekłe spojrzenie Godaime. Kobiecie
chyba nie spodobało się, że ich podsłuchiwała, lecz nic w tym względzie nie
powiedziała. Jeszcze. Zielonooka widziała, jak jej mentorka powoli siada,
splata dłonie pod brodą opierając łokcie na blacie biurka i ponurym spojrzeniem
zaczyna wpatrywać się, wydawałby się, w nią. Lecz tego nie mogła być pewna.
Mogła za to być pewna, że prędzej czy później dostanie się jej za ten wybryczek.
- Ile słyszałaś?
Usłyszała nagle
poważny głos stojącego obok chłopaka, a gdy podniosła na niego wzrok, aż się
pół kroczku cofnęła. Te jego demoniczne oczy, choć już mniej więcej wiedziała,
skąd je miał, to i tak wciąż ją przerażały. Gdy tak w nie patrzyła, miała
wrażenie, że to nie Naruto przed nią stoi, a zupełnie ktoś inny. Ktoś obcy.
Dużo starszy i potężniejszy. Chwilę stała sparaliżowana, aż niewytrzymała i
spuściła wzrok skruszona. Drżącym głosem powiedziała:
- Prawie wszystko…
Uzumaki westchnął i
potrząsnął głową z dezaprobatą. Niby nie powinien się przejmować, w końcu i tak
nie zostało tu powiedziane nic, czego nie powinna była słyszeć, ale z drugiej
strony miał nadzieję, że skoro zostawił ją w domu, to się dziewczyna nie będzie
w to mieszać. A teraz? Kami-sama jedyny wie, co się wydarzy. Czy jeśli razem z
Hokage zdecydują o dyskretnym schwytaniu Makoto Eto i wydobyciu z niego zeznań,
to Sakura grzecznie będzie stała z boku? Cholera! Może jak ją poprosi? Albo
rozkaże? Nie. Zakazać jej dodatkowego mieszania się w sprawę nie mógł. Nie miał
nad nią takiej… władzy. Nie on, ale może ktoś inny miał?
Tu jinchuuriki
zwrócił wzrok na Tsunade, która cały czas w milczeniu trwała, jakby się nad
czymś zastanawiała. Chcąc zwrócić na siebie jej uwagę, Naruto cicho do niej gwizdnął
i kobieta momentalnie oprzytomniała. Zamrugała kilkakrotnie i odwzajemniła
posłane jej spojrzenie prawie niezauważalnie kiwając głową na znak zdziwienia i
jednocześnie, niezrozumienia. Ciągnąc dalej to bezgłosowe porozumiewanie się,
dwudziestolatek zawiesił spojrzenie na Haruno, która w dalszym ciągu patrzyła
na swoje buty nieco podłamana, przybliżając Tsunade, o co mu chodziło. Sanninka
ciężko westchnęła i w końcu zabrała głos:
- Sakura! –
Zagrzmiała, że zielonooka stanęła na baczność. – Nie dobrze się stało, że nas
tak wścibsko podsłuchiwałaś. Czy już zapomniałaś, że jako cywila, takie rozmowy
nie powinny Cię dotyczyć? I co ja mam teraz z tobą zrobić?
- Ja… ja nie…
Przepraszam.
Wymamrotała Sakura
przygnębionym głosem. Z jednej strony rzeczywiście było jej przykro, z drugiej
zaś zastosowała właśnie trik wymuszający współczucie i litość, dzięki czemu
miała nadzieję, że wszelkie winy błyskawicznie zostaną jej wybaczone. Konoichi
nie przewidziała tylko jednego szczególiku.
- Naruto. A jak ty
uważasz? Co powinnam zrobić?
Hokage zwróciła się
do blondyna, który znowu pokręcił głową w geście dezaprobaty namyślając się nad
odpowiedzią. Medyczka natomiast nie mogła uwierzyć. Przywódczyni Konoha Gakure
no Sato spytała o zdanie jej chłopaka na temat kary dla niej?? To się w głowie
nie mieściło! Dlaczego świeżo zmartwychwstały shinobi ma decydować o jej
losie!? I do tego jej chłopak!? Narzeczony!? – Za jakie grzechy! – Sakura zakrzyczała w swojej duszy błagalnym
wzrokiem wpatrując się w jinchuuriki. Widząc, jak ten marszczy brwi, z początku
pomyślała, że jeszcze zastanawia się nad werdyktem, lecz kilka sekund potem już
na poważnie zaczęła się o siebie martwić. W końcu nie miała różowego pojęcia, co
się działo pod tą blond czupryną. Po pięciu pełnych napięcia minutach Uzumaki
wreszcie przestał kiwać głową i obdarzył ją takim spojrzeniem, że aż poczuła
gęsią skórkę.
- Przykro mi, ale nie
mam żadnego pomysłu. – Sakura odetchnęła z ulgą. – Hokage-sama wybaczy, ale
jeszcze nie jestem gotowy, aby decydować o losie najbliższych.
- Rozumiem i nie mam
Ci tego za złe…
- Ale Kyuubi ma coś
do zaproponowania. – Dodał blondyn wchodząc kobiecie w słowo.
- CO!?
Obie medyczki
wrzasnęły równie mocno zaskoczone. Tsunade dziwiła się, że chłopak tak ochoczo
słuchał rad siedzącego w nim demona, Haruno zaś była wstrząśnięta, gdyż mu
nawet brew nie drgnęła, gdy to mówił. Był taki zimny. Czyżby to, że ich
podsłuchiwała tak go nagle zmieniło? To chyba był jakiś koszmar i ona zaraz się
obudzi, bo już dłużej tu być nie powinna. Lada moment usłyszy ten „pomysł”
lisiego demona i pewnie tego pożałuje. Hokage tym czasem rozważała słowa
Naruto. Prawdą było, że sama też nie miała żadnego pomysłu i jakoś nie
uśmiechało się jej ponowne karanie swojej uczennicy, ale słowo się rzekło i
teraz już nie było odwrotu. Po za tym była ciekawa, co też takiego wymyślił…
Kyuubi no Kitsune.
- No dobrze.
Słuchamy.
- Ekhm. – Blondyn
odkaszlnął odwracając wzrok od Sakury i zawiesił go na swojej rozmówczyni. –
Kyuubi mówi, aby się z nią nie cackać i wrzucić ją do miejskiego aresztu na
kilka dni. Aby wreszcie się nauczyła, gdzie jest jej miejsce. Eem. Tak właśnie
powiedział.
- Hmm… Mało to
oryginalne, ale niech i tak będzie.
- Co!? Dlaczego
Tsunade go słucha!? – Oburzyła się różowowłosa ostatecznie tracąc nad sobą
panowanie. – Do czego to doszło!? Żeby „wielka” jaśnie pani Hokage aprobowała
rady jakiegoś parszywego demona!?
- Nie tym tonem,
młoda damo. – Warknęła Tsunade spoliczkowana brakiem szacunku w słowach uczennicy.
- Świat się wali!
Schodzi na psy! To chyba jakiś żart!
- Powiedziałam,
uspokój się, albo…!
- Albo, co!? Co mi
zrobisz!?
Krzyknęła Sakura nie
szczędząc jadu, co już w zupełności zdenerwowało dotąd wszystko ze spokojem
znoszącą Godaime. Kobieta zerwała się z miejsca z zamiarem wydarcia się na
dziewczynę, lecz zamiast tego, jedynie zamarła wsparta na rękach i ukradkiem
wcisnęła przycisk ukryty pod blatem. Zabrzmiał jakiś brzęczyk, po którym do
biura wpadło dwóch chuuninów. Widząc, co się święci szybko podeszli do Haruno i
jednocześnie chwycili ją za ramiona, lecz medyczka się im wyszarpnęła. Jednego
z liścia w twarz zdzieliła, drugiemu łokieć pod żebra zaserwował. I wtedy
rozbrzmiał drugi brzęczyk, po którym do biura wpadło jeszcze kilku shinobi
Liścia.
Stojący w kącie
Naruto czuł, że chyba powinien się wtrącić i szybko zakończyć ten cyrk z
udziałem jego ukochanej, ale łagodne pomrukiwanie Kuramy uświadomiło mu, że
jednak dobrze robił skazując ją na dodatkowe cierpienie. W ten sposób ją
chronił. Może to trochę brutalny i samolubny sposób, ale w tej sytuacji?
Odpowiedni. Tak więc, Naruto nic nie zrobił. Biernie stał oparty o ścianę i
obserwował, jak się bitka w biurze Hokage rozkręcała.
Otoczona przez nowych
czterech shinobi w luce miedzy nimi spojrzała na blondyna, lecz widząc u niego
totalny brak współczucia czy poczucia dokonania złego wyboru, tylko się jeszcze
zeźliła. Osamotniona szybko postanowiła, że tym razem nie da się tak łatwo
zamknąć. Skoro i tak ma iść do aresztu, to niech dobrze zapamiętają, z kim
zadarli. Dla pokrycia tych przemyśleń dziewczyna po chwili ruszyła do natarcia.
Wykonując krok w tył z całej siły uderzyła łokciem stojącego za nią chuunina w
brzuch, co mężczyznę posłało z impetem na ścianę, którą dodatkowo przebił
boleśnie jęcząc. Następnie obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i nadepnęła
na stopę akurat atakującego ją drugiego chuunina, jednocześnie zasadzając mu
swój prawy sierpowy w podbródek. Znokautowany mężczyzna padł na podłogę, jak
kłoda, zalewając się krwią cieknącą mu z nosa i ust. Trzeci i czwarty shinobi
Liścia już nie dali się jej tak łatwo zaskoczyć. Gdy spróbowała któregoś
uderzyć czy kopnąć, zgrabnie odskakiwali, aż w końcu obaj się na nią rzucili,
powalając Sakurę na ziemię. I wtedy dziewczyna zrobiła coś, co było uznawane za
granie nie fair. Rzucając się i wyrywając w ferworze walki ugryzła jednego z
mężczyzn w ramie, że ten zapiszczał, jak mała dziewczynka. Momentalnie ją
puścił i się odturlał, ale został jeszcze jeden. Wystraszony zagraniem
medyczki, sam chciał ją puścić i uciec, lecz czując na sobie srogie spojrzenie
przypatrującej się wszystkiemu Hokage, jeszcze się nie poddał. Właśnie wykręcał
leżącej na nim plecami dziewczynie rękę do tyły, gdy ta niespodziewanie złapała
go za klejnoty rodzinne i ścisnęła dłoń. Mężczyzna zawył przerażony i prędko ją
z siebie zrzucił, wijąc się na podłodze z bólu.
- Czy to wszyscy!? –
Krzyknęła triumfalnie Sakura błyskawicznie stając na równe nogi. – Kto jeszcze
spróbuje mnie aresztować!? No!? Kto następny!?
- Ja spróbuje.
Usłyszała za sobą
głos, a gdy się odwróciła z zamiarem zaatakowania jego właściciela, uderzyła
pięścią w powietrze. Kolejne wypadki potoczyły się już znacznie szybciej. Nim
się zielonooka zorientowała z kim teraz walczy, jej nowy przeciwnik zdzielił ją
rantem dłoni w kark szybko pozbawiając ją przytomności umysłu. Dziewczyna
upadłaby na kolana, lecz została złapana i wzięta na ręce przez Naruto, który
już nie mógł stać z boku i się tylko przyglądać. Gdy do biura wszedł wezwany
przez niego Jogensha i w trymiga znokautował kunoichi, musiał się ruszyć. I tak
oto, spojrzał teraz na Tsunade czekając na jej komentarz. Sanninka siedziała w
swoim fotelu i miała zamknięte oczy. Chyba była w głębokim szoku. I nie było w
tym nic dziwnego. To, co właśnie zrobiła Sakura-chan było, delikatnie mówiąc, niewłaściwe.
Kto przy zdrowych zmysłach by się tak zachował? Odpowiedź była trudna do
sformułowania, bo zielonooka nie miała nie równo pod sufitem. O nie. Była
raczej… mocno zakręcona.
- Nie wierzę, że na
to wszystko pozwoliłem. – Mruknął Uzumaki patrząc na spokojny, śpiący wyraz
twarzy trzymanej dziewczyny oraz na sześciu pokonanych przez nią shinobi
Liścia. Czterech z poważniejszymi obrażeniami już zabrano do szpitala, dwóch
pozostałych zaś dochodziło do siebie w przejściu pod biurem Hokage. Jeden
rozmasowywał ugryzione ramię, drugi natomiast sprawdzał, czy jeszcze będzie
mógł mieć w przyszłości potomstwo. Ich twarze ściągnięte były w grymasie
udręki. – Nie wierzę, że to zrobiłem! Kusō! Co też mnie podkusiło, żeby Cię
słuchać!?
- Hę? – Oprzytomniała
Tsunade poruszona usłyszanym krzykiem.
- Przepraszam,
Hokage-sama, mówiłem do kogoś innego.
Kobieta powoli
kiwnęła głową, po czym uważnie się przyjrzała ponuremu wyrazowi jego twarzy,
jakby chciała się upewnić, czy na pewno właściwie go zrozumiała. Nie, żeby nie
wiedziała, o kim Naruto wspomniał. Po prostu zastanawiała się, czy wczorajsza
plotka była uzasadniona. Dzisiejsze zdarzenie jasno jej pokazało, że miedzy
blondynem i lisim demonem przez te lata nawiązała się poważna nić współpracy w
dążeniu do wspólnego celu. Jaki był ten cel? Chyba go znała, lecz wolała na
razie go sobie nie przypominać. Miała teraz na głowie trochę inne, jednakowo
ważne sprawy. Musiała na przykład spotkać się z Daimyo, aby wyjaśnić mu, czego
się dziś dowiedziała i jakoś zorganizować przesłuchanie Eto Makoto, jednego z
jego najbliższych współpracowników. Wiedziała, że nie będzie to łatwe zadanie,
lecz otrzymane od Naruto papiery były wystarczająco mocnymi dowodami, aby
wszystko skończyło się bez dodatkowego rozlewu krwi. Takie właśnie były jej
zamiary. Jednakże kobieta nie przemyślała jednego. Ostatni, decydujący głos w
tej sprawie będą mieli ci, którzy stanowili tu znaczącą większość.
* * *
Obudziło ją jakieś
popiskiwanie. Nie za głośne. Nie za ciche. Takie nieco denerwujące, lecz skąd
pochodzące? Zaraz po otwarciu oczu i przypomnieniu sobie, co się właściwie
stało, z początku nie wiedziała. Kiedy spróbowała się poruszyć, piszczenie
nagle ucichło, ona zaś sobie uświadomiła, że była skrępowana. Ciasno obwiązana
grubym sznurem w kostkach, nadgarstkach i ramionach z piersią. Kiedy chciała
coś powiedzieć, choćby trochę powietrza przez usta zaczerpnąć, to nie mogła,
gdyż jej wargi przysłaniała jakaś tkanina. Smakowała brudem, potem i olejem?
Długo się nad tym nie zastanawiała, bo przedziwne popiskiwanie, jak nagle
zniknęło, tak nagle wróciło. Lecz skąd pochodziło, wciąż nie wiedziała. Tu
uniosła lekko głowę, by się lepiej przyjrzeć miejscu, w którym się znajdowała i
momentalnie zamarła. Na jej złączonych udach siedział brunatny szczur i
oblizywał sobie przednie łapki. Wielki, jak pięść dorosłego mężczyzny. To on
tak popiskiwał. Przerażona medyczka nawet wrzasnąć nie mogła. W bezwarunkowym
odruchu obronnym błyskawicznie go z siebie strząsnęła, by następnie szurając
tyłkiem po podłodze odsunąć się do zwierzęcia, jak najdalej. Czyli pod
najbliższą ścianę z zimnego kamienia. Przylgnęła do niej bokiem i zamknęła oczy
modląc się, żeby to był tylko zły sen. Zaczęła sobie powtarzać, że to się nie
dzieje naprawdę. Że nie jest w celi miejskiego aresztu, a w domu w delikatnych
ramionach swojego…
- Zaczynałem już
myśleć, że Jogensha za mocno Cię uderzył, Sakura. Dobrze, że już się obudziłaś.
– Wnet usłyszała znajomy głos. Ten sam, który skazał ją na całe to upokorzenie.
Który był za wszystko odpowiedzialny.
Spojrzała w stronę
korytarza, skąd nadleciał i go ujrzała. Stał oparty bokiem o ścianę i trzymał ramiona
skrzyżowane na piersi. Oczy miał zamknięte, plecy lekko zgarbione, lecz to były
jedynie pozory śpiącej postawy. Cały czas zachowywał czujność, którą przed
sekundą się wykazał, odzywając się do niej.
- MMMM!!!
Sakura chciała na
niego wrzasnąć, powiedzieć mu, jakim to jest draniem, lecz szmatka na ustach
jej na to nie pozwoliła i w rezultacie jej krzyk zabrzmiał, jak skrobanie
paznokciami po szybie. Jednakże to wystarczyło, aby blondyn rzucił jej swoje
demoniczne spojrzenie. No i znowu, aż się wzdrygnęła. Cały czas wiało od niego
jakimś chłodem. Kiedy za chwilę znów się odezwał, ten nieprzyjemny chłód nagle
znikł, lecz pozostała jeszcze powaga i obojętność.
- Tak, wiem. Jestem
draniem, szumowiną i jak mnie tam jeszcze wyzwiesz. Masz rację. Zasłużyłem sobie,
abyś mnie teraz nienawidziła, ale czy zastanawiałaś się choć przez chwilę,
dlaczego to robię? Dlaczego skazuję Cię na całe to upokorzenie i osamotnienie?
Dziewczyna zamyśliła
się, lecz nim wydumała cokolwiek, Uzumaki jej odpowiedział.
- Skazałem Cię Sakura-chan
na to dodatkowe cierpienie, ponieważ się o ciebie troszczę. Tak. Czy to nie
dziwne? Pozwoliłem na to wszystko, aby chronić Cię przed tobą samą. – Chłopak
ciężko westchnął i przejechał rozcapierzonymi palcami po włosach. – Przyznaję,
trochę to niekonwencjonalna metoda ochrony, ale na tę chwilę chyba
najodpowiedniejsza. Zwłaszcza, że zamierzam nie długo uwolnić Kyuubiego, ale o
tym już wiesz.
Tu medyczka
momentalnie na niego spojrzała, a w jej szeroko otwartych oczach zalśnił
jeszcze większy szok, niż wcześniej. Kiedy w pełni pojęła sens słów blondyna,
jej ciałem zawładnął zimny wstrząs zwany dalej przerażeniem w najczystszej jego
postaci. Momentalnie cała zdrętwiała. Poczuła się ogłuszona. Zdruzgotana. W
głowie miała totalny mętlik. Pytania mnożyły się, jak grzyby po deszczu. Czyżby
Naruto dowiedział się już, jak to zrobić? A co się stanie, gdy już to zrobi?
Czy Tsunade-sama spróbuje go powstrzymać? A co, jak się jej nie uda?… i tak
dalej. Widząc, jak z twarzy Uzumakiego nie schodził zawadiacki uśmieszek
szaleńca, chciała na niego nakrzyczeć. Powiedzieć mu, że nie może tego zrobić!
Że uwolnienie lisiego demona, to jak posłanie wszystkich do diabła! Jak krok w
najgorszą z możliwych stron! Ale nie mogła. Była związana, zakneblowana,
ubezwłasnowolniona. I właśnie teraz przyszła jej do głowy inna myśl. Naruto
musiał dokładnie to wszystko sobie przemyśleć. Ukartować. Tak! Wiedział, że
jeśli spróbuje zrobić to, co zamierzał uczynić, to wszyscy w koło będą chcieli
go powstrzymać. I dlatego pozwolił, aby zamknięto ją w areszcie. Pozbył się
jej! Wykluczył ją z grona tych, którzy spróbują mu przeszkodzić! Podle się
zachował. Zranił ją na wskroś. Ale, co z resztą?? Zielonooka, aż wstrzymała
oddech na myśl o tym, co zrobi, jeśli Hokage spróbuje mu przeszkodzić. Czy
będzie z nią walczył? Do czego się posunie, aby osiągnąć swój cel…?
- Co się stało,
Sakura? – Jego głos usłyszała, jak zza szyby. – Wyczuwam w tobie sporo
zwątpienia i… strachu? Czego się boisz? Uważasz, że źle robię, chcąc być w
porządku wobec jedynego prawdziwego przyjaciela?
Odpowiedziała mu
cisza.
- Pewnie myślisz, że
zwariowałem. Że kompletnie mi odbiło! Możliwe, że masz rację, ale nie martw
się. Nie mam Ci tego za złe. Też bym się cały trząsł ze strachu nic O NIM nie
wiedząc! – Warknął i odwrócił się w stronę wyjścia. Właśnie miał się oddalić,
gdy do całego tego monologu swoje trzy grosze dorzucił główny zainteresowany:
- I pomyśleć, że kiedyś moim celem było
wyrwanie się stąd i zabicie cię, Młody. Zawsze, gdy tylko słyszę, z jakim
przejęciem w głosie i powagą w postawie, mówisz o mnie i o naszej przyjaźni, to
zaraz myślę, że dobrze się stało, że jednak tu zostałem. – Mruknął Kyuubi
nieco bardziej rozrzewnionym tonem, niż zazwyczaj, blondyn zaś poczuł dziwne
ciepło na sercu. Jakby usłyszał komplement, czy coś w ten deseń, lecz niczego
po sobie nie pokazał.
- Ej, chyba nie będziesz mi tu płakał??
- Co!? Jeszcze czego! Chciałbyś! –
Oburzył się demon. – Mam swoją
godność, ty…!
- Hej, hej, tylko spokojnie. Ja przecież
żartowałem!
Uzumaki nagle się
roześmiał, czym przykuł uwagę otępiale siedzącej Sakury. Z początku nie rozumiała,
o co mogło chodzić, ale już po chwili wszystko było dla niej jasne. Naruto był
ewidentnie zadowolony z tego, jak ją wyrolował, a co całym sobą pokazywał. Był
taki pewny swego. Taki beztroski, a zarazem oschły, zimny i obojętny…
Dziewczyna tak
właśnie myślała o powoli oddalającym się blondynie. Nie wiedziała tylko, jak
bardzo się myliła. Prawda była taka, że Naruto w cale nie było do śmiechu po
tym, co jej zrobił. Starał się tego nie pokazywać, beztrosko przekomarzając się
z zapieczętowanym w sobie demonem, lecz z każdą chwilą było mu coraz ciężej.
Wiedział, że różowowłosa w końcu naprawdę go całym sercem znienawidzi, ale było
już trochę za późno, by cokolwiek teraz przerwać lub odwrócić. Teraz mógł już
tylko przeć na przód i mieć nadzieję, że po wszystkim dziewczyna mu wybaczy.
NEXT
COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” nad
its characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz