poniedziałek, 26 lutego 2018

230. „Nie wierzę, że to zrobiłem.”

Czy wiecie drodzy czytelnicy, jaki dzień dziś mamy? Nie? Otóż, dziś obchodzimy SZEŚCIOLECIE istnienia niniejszego fanficka o Naruto! Ach, jak ten czas leci. Już 6 lat minęło. Niezły szmat czasu. Przykro mi tylko, że w tym 6 roku pojawiło się zaledwie 17 odcinków. Tak to już jest, jak się stawia na jakość, a nie na ilość. A teraz pora na co roczne podsumowanie. Ukazało się:
# 230 chapterów;
# 6096 komentarzy, w tym trochę spamu;
# 974094 unikalnych odwiedzin.
(podsumowanie z dnia 27.11.2013 r.)


<<< Chapter ukazał się 27 listopada 2013 roku >>>



Od trzydziestu minut koczowała pod drzwiami biura swojej mentorki z przyklejonym do nich uchem i nie wierzyła w to, co słyszała. Poznana w tym czasie wiedza wystarczyła jej aż nad to, by być pewną, że Lord Feudalny kraju Ognia jednak był zamieszany w zamach na jej ukochanego. Choć pierwszy raz słyszała o kolesiu imieniem Eto Makoto. Sądząc z doniosłej reakcji Tsunade-sama, musiał to być ktoś ważny.
- Sakura?? A co ty tu robisz?? – Usłyszała nagle dziewczyna i się odwróciła spięta, lecz widząc zbliżającą się do niej Shizune ze stertą jakichś papierzysk na rękach, momentalnie się rozluźniła. Posłała brunetce przyjazny uśmiech i szybko odpowiedziała.
- Nie widać? Podsłuchuję.
- No, co ty! Sakura! Tak nie można. – Oburzyła się lekko asystentka Piątej. – To przecież biuro Hokage! A jeśli ktoś nagle stamtąd wyjdzie i wpadnie na ciebie, to co wtedy? Hm? Już ty powinnaś dobrze wiedzieć, co Ci Tsunade-sama zrobi, gdy się o wszystkim dowie.
- Bez obaw. – Haruno machnęła lekceważąco ręką. – Wierz mi, nikt stamtąd nie wyjdzie i to jeszcze przez bardzo długi…
Różowowłosa nie dokończyła, bo drzwi, o które się opierała, jednak nagle ustąpiły i kunoichi wpadła do środka, lecz nie uderzyła szczęką o podłogę. Ktoś ją złapał i był to nie byle kto, bo Naruto. Jinchuuriki pomógł jej wstać, a gdy tylko się wyprostowała, ujrzała wlepione w siebie wściekłe spojrzenie Godaime. Kobiecie chyba nie spodobało się, że ich podsłuchiwała, lecz nic w tym względzie nie powiedziała. Jeszcze. Zielonooka widziała, jak jej mentorka powoli siada, splata dłonie pod brodą opierając łokcie na blacie biurka i ponurym spojrzeniem zaczyna wpatrywać się, wydawałby się, w nią. Lecz tego nie mogła być pewna. Mogła za to być pewna, że prędzej czy później dostanie się jej za ten wybryczek.
- Ile słyszałaś?
Usłyszała nagle poważny głos stojącego obok chłopaka, a gdy podniosła na niego wzrok, aż się pół kroczku cofnęła. Te jego demoniczne oczy, choć już mniej więcej wiedziała, skąd je miał, to i tak wciąż ją przerażały. Gdy tak w nie patrzyła, miała wrażenie, że to nie Naruto przed nią stoi, a zupełnie ktoś inny. Ktoś obcy. Dużo starszy i potężniejszy. Chwilę stała sparaliżowana, aż niewytrzymała i spuściła wzrok skruszona. Drżącym głosem powiedziała:
- Prawie wszystko…
Uzumaki westchnął i potrząsnął głową z dezaprobatą. Niby nie powinien się przejmować, w końcu i tak nie zostało tu powiedziane nic, czego nie powinna była słyszeć, ale z drugiej strony miał nadzieję, że skoro zostawił ją w domu, to się dziewczyna nie będzie w to mieszać. A teraz? Kami-sama jedyny wie, co się wydarzy. Czy jeśli razem z Hokage zdecydują o dyskretnym schwytaniu Makoto Eto i wydobyciu z niego zeznań, to Sakura grzecznie będzie stała z boku? Cholera! Może jak ją poprosi? Albo rozkaże? Nie. Zakazać jej dodatkowego mieszania się w sprawę nie mógł. Nie miał nad nią takiej… władzy. Nie on, ale może ktoś inny miał?
Tu jinchuuriki zwrócił wzrok na Tsunade, która cały czas w milczeniu trwała, jakby się nad czymś zastanawiała. Chcąc zwrócić na siebie jej uwagę, Naruto cicho do niej gwizdnął i kobieta momentalnie oprzytomniała. Zamrugała kilkakrotnie i odwzajemniła posłane jej spojrzenie prawie niezauważalnie kiwając głową na znak zdziwienia i jednocześnie, niezrozumienia. Ciągnąc dalej to bezgłosowe porozumiewanie się, dwudziestolatek zawiesił spojrzenie na Haruno, która w dalszym ciągu patrzyła na swoje buty nieco podłamana, przybliżając Tsunade, o co mu chodziło. Sanninka ciężko westchnęła i w końcu zabrała głos:
- Sakura! – Zagrzmiała, że zielonooka stanęła na baczność. – Nie dobrze się stało, że nas tak wścibsko podsłuchiwałaś. Czy już zapomniałaś, że jako cywila, takie rozmowy nie powinny Cię dotyczyć? I co ja mam teraz z tobą zrobić?
- Ja… ja nie… Przepraszam.
Wymamrotała Sakura przygnębionym głosem. Z jednej strony rzeczywiście było jej przykro, z drugiej zaś zastosowała właśnie trik wymuszający współczucie i litość, dzięki czemu miała nadzieję, że wszelkie winy błyskawicznie zostaną jej wybaczone. Konoichi nie przewidziała tylko jednego szczególiku.
- Naruto. A jak ty uważasz? Co powinnam zrobić?
Hokage zwróciła się do blondyna, który znowu pokręcił głową w geście dezaprobaty namyślając się nad odpowiedzią. Medyczka natomiast nie mogła uwierzyć. Przywódczyni Konoha Gakure no Sato spytała o zdanie jej chłopaka na temat kary dla niej?? To się w głowie nie mieściło! Dlaczego świeżo zmartwychwstały shinobi ma decydować o jej losie!? I do tego jej chłopak!? Narzeczony!? – Za jakie grzechy! – Sakura zakrzyczała w swojej duszy błagalnym wzrokiem wpatrując się w jinchuuriki. Widząc, jak ten marszczy brwi, z początku pomyślała, że jeszcze zastanawia się nad werdyktem, lecz kilka sekund potem już na poważnie zaczęła się o siebie martwić. W końcu nie miała różowego pojęcia, co się działo pod tą blond czupryną. Po pięciu pełnych napięcia minutach Uzumaki wreszcie przestał kiwać głową i obdarzył ją takim spojrzeniem, że aż poczuła gęsią skórkę.
- Przykro mi, ale nie mam żadnego pomysłu. – Sakura odetchnęła z ulgą. – Hokage-sama wybaczy, ale jeszcze nie jestem gotowy, aby decydować o losie najbliższych.
- Rozumiem i nie mam Ci tego za złe…
- Ale Kyuubi ma coś do zaproponowania. – Dodał blondyn wchodząc kobiecie w słowo.
- CO!?
Obie medyczki wrzasnęły równie mocno zaskoczone. Tsunade dziwiła się, że chłopak tak ochoczo słuchał rad siedzącego w nim demona, Haruno zaś była wstrząśnięta, gdyż mu nawet brew nie drgnęła, gdy to mówił. Był taki zimny. Czyżby to, że ich podsłuchiwała tak go nagle zmieniło? To chyba był jakiś koszmar i ona zaraz się obudzi, bo już dłużej tu być nie powinna. Lada moment usłyszy ten „pomysł” lisiego demona i pewnie tego pożałuje. Hokage tym czasem rozważała słowa Naruto. Prawdą było, że sama też nie miała żadnego pomysłu i jakoś nie uśmiechało się jej ponowne karanie swojej uczennicy, ale słowo się rzekło i teraz już nie było odwrotu. Po za tym była ciekawa, co też takiego wymyślił… Kyuubi no Kitsune.
- No dobrze. Słuchamy.
- Ekhm. – Blondyn odkaszlnął odwracając wzrok od Sakury i zawiesił go na swojej rozmówczyni. – Kyuubi mówi, aby się z nią nie cackać i wrzucić ją do miejskiego aresztu na kilka dni. Aby wreszcie się nauczyła, gdzie jest jej miejsce. Eem. Tak właśnie powiedział.
- Hmm… Mało to oryginalne, ale niech i tak będzie.
- Co!? Dlaczego Tsunade go słucha!? – Oburzyła się różowowłosa ostatecznie tracąc nad sobą panowanie. – Do czego to doszło!? Żeby „wielka” jaśnie pani Hokage aprobowała rady jakiegoś parszywego demona!?
- Nie tym tonem, młoda damo. – Warknęła Tsunade spoliczkowana brakiem szacunku w słowach uczennicy.
- Świat się wali! Schodzi na psy! To chyba jakiś żart!
- Powiedziałam, uspokój się, albo…!
- Albo, co!? Co mi zrobisz!?
Krzyknęła Sakura nie szczędząc jadu, co już w zupełności zdenerwowało dotąd wszystko ze spokojem znoszącą Godaime. Kobieta zerwała się z miejsca z zamiarem wydarcia się na dziewczynę, lecz zamiast tego, jedynie zamarła wsparta na rękach i ukradkiem wcisnęła przycisk ukryty pod blatem. Zabrzmiał jakiś brzęczyk, po którym do biura wpadło dwóch chuuninów. Widząc, co się święci szybko podeszli do Haruno i jednocześnie chwycili ją za ramiona, lecz medyczka się im wyszarpnęła. Jednego z liścia w twarz zdzieliła, drugiemu łokieć pod żebra zaserwował. I wtedy rozbrzmiał drugi brzęczyk, po którym do biura wpadło jeszcze kilku shinobi Liścia.
Stojący w kącie Naruto czuł, że chyba powinien się wtrącić i szybko zakończyć ten cyrk z udziałem jego ukochanej, ale łagodne pomrukiwanie Kuramy uświadomiło mu, że jednak dobrze robił skazując ją na dodatkowe cierpienie. W ten sposób ją chronił. Może to trochę brutalny i samolubny sposób, ale w tej sytuacji? Odpowiedni. Tak więc, Naruto nic nie zrobił. Biernie stał oparty o ścianę i obserwował, jak się bitka w biurze Hokage rozkręcała.
Otoczona przez nowych czterech shinobi w luce miedzy nimi spojrzała na blondyna, lecz widząc u niego totalny brak współczucia czy poczucia dokonania złego wyboru, tylko się jeszcze zeźliła. Osamotniona szybko postanowiła, że tym razem nie da się tak łatwo zamknąć. Skoro i tak ma iść do aresztu, to niech dobrze zapamiętają, z kim zadarli. Dla pokrycia tych przemyśleń dziewczyna po chwili ruszyła do natarcia. Wykonując krok w tył z całej siły uderzyła łokciem stojącego za nią chuunina w brzuch, co mężczyznę posłało z impetem na ścianę, którą dodatkowo przebił boleśnie jęcząc. Następnie obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i nadepnęła na stopę akurat atakującego ją drugiego chuunina, jednocześnie zasadzając mu swój prawy sierpowy w podbródek. Znokautowany mężczyzna padł na podłogę, jak kłoda, zalewając się krwią cieknącą mu z nosa i ust. Trzeci i czwarty shinobi Liścia już nie dali się jej tak łatwo zaskoczyć. Gdy spróbowała któregoś uderzyć czy kopnąć, zgrabnie odskakiwali, aż w końcu obaj się na nią rzucili, powalając Sakurę na ziemię. I wtedy dziewczyna zrobiła coś, co było uznawane za granie nie fair. Rzucając się i wyrywając w ferworze walki ugryzła jednego z mężczyzn w ramie, że ten zapiszczał, jak mała dziewczynka. Momentalnie ją puścił i się odturlał, ale został jeszcze jeden. Wystraszony zagraniem medyczki, sam chciał ją puścić i uciec, lecz czując na sobie srogie spojrzenie przypatrującej się wszystkiemu Hokage, jeszcze się nie poddał. Właśnie wykręcał leżącej na nim plecami dziewczynie rękę do tyły, gdy ta niespodziewanie złapała go za klejnoty rodzinne i ścisnęła dłoń. Mężczyzna zawył przerażony i prędko ją z siebie zrzucił, wijąc się na podłodze z bólu.
- Czy to wszyscy!? – Krzyknęła triumfalnie Sakura błyskawicznie stając na równe nogi. – Kto jeszcze spróbuje mnie aresztować!? No!? Kto następny!?
- Ja spróbuje.
Usłyszała za sobą głos, a gdy się odwróciła z zamiarem zaatakowania jego właściciela, uderzyła pięścią w powietrze. Kolejne wypadki potoczyły się już znacznie szybciej. Nim się zielonooka zorientowała z kim teraz walczy, jej nowy przeciwnik zdzielił ją rantem dłoni w kark szybko pozbawiając ją przytomności umysłu. Dziewczyna upadłaby na kolana, lecz została złapana i wzięta na ręce przez Naruto, który już nie mógł stać z boku i się tylko przyglądać. Gdy do biura wszedł wezwany przez niego Jogensha i w trymiga znokautował kunoichi, musiał się ruszyć. I tak oto, spojrzał teraz na Tsunade czekając na jej komentarz. Sanninka siedziała w swoim fotelu i miała zamknięte oczy. Chyba była w głębokim szoku. I nie było w tym nic dziwnego. To, co właśnie zrobiła Sakura-chan było, delikatnie mówiąc, niewłaściwe. Kto przy zdrowych zmysłach by się tak zachował? Odpowiedź była trudna do sformułowania, bo zielonooka nie miała nie równo pod sufitem. O nie. Była raczej… mocno zakręcona.
- Nie wierzę, że na to wszystko pozwoliłem. – Mruknął Uzumaki patrząc na spokojny, śpiący wyraz twarzy trzymanej dziewczyny oraz na sześciu pokonanych przez nią shinobi Liścia. Czterech z poważniejszymi obrażeniami już zabrano do szpitala, dwóch pozostałych zaś dochodziło do siebie w przejściu pod biurem Hokage. Jeden rozmasowywał ugryzione ramię, drugi natomiast sprawdzał, czy jeszcze będzie mógł mieć w przyszłości potomstwo. Ich twarze ściągnięte były w grymasie udręki. – Nie wierzę, że to zrobiłem! Kusō! Co też mnie podkusiło, żeby Cię słuchać!?
- Hę? – Oprzytomniała Tsunade poruszona usłyszanym krzykiem.
- Przepraszam, Hokage-sama, mówiłem do kogoś innego.
Kobieta powoli kiwnęła głową, po czym uważnie się przyjrzała ponuremu wyrazowi jego twarzy, jakby chciała się upewnić, czy na pewno właściwie go zrozumiała. Nie, żeby nie wiedziała, o kim Naruto wspomniał. Po prostu zastanawiała się, czy wczorajsza plotka była uzasadniona. Dzisiejsze zdarzenie jasno jej pokazało, że miedzy blondynem i lisim demonem przez te lata nawiązała się poważna nić współpracy w dążeniu do wspólnego celu. Jaki był ten cel? Chyba go znała, lecz wolała na razie go sobie nie przypominać. Miała teraz na głowie trochę inne, jednakowo ważne sprawy. Musiała na przykład spotkać się z Daimyo, aby wyjaśnić mu, czego się dziś dowiedziała i jakoś zorganizować przesłuchanie Eto Makoto, jednego z jego najbliższych współpracowników. Wiedziała, że nie będzie to łatwe zadanie, lecz otrzymane od Naruto papiery były wystarczająco mocnymi dowodami, aby wszystko skończyło się bez dodatkowego rozlewu krwi. Takie właśnie były jej zamiary. Jednakże kobieta nie przemyślała jednego. Ostatni, decydujący głos w tej sprawie będą mieli ci, którzy stanowili tu znaczącą większość.
* * *
Obudziło ją jakieś popiskiwanie. Nie za głośne. Nie za ciche. Takie nieco denerwujące, lecz skąd pochodzące? Zaraz po otwarciu oczu i przypomnieniu sobie, co się właściwie stało, z początku nie wiedziała. Kiedy spróbowała się poruszyć, piszczenie nagle ucichło, ona zaś sobie uświadomiła, że była skrępowana. Ciasno obwiązana grubym sznurem w kostkach, nadgarstkach i ramionach z piersią. Kiedy chciała coś powiedzieć, choćby trochę powietrza przez usta zaczerpnąć, to nie mogła, gdyż jej wargi przysłaniała jakaś tkanina. Smakowała brudem, potem i olejem? Długo się nad tym nie zastanawiała, bo przedziwne popiskiwanie, jak nagle zniknęło, tak nagle wróciło. Lecz skąd pochodziło, wciąż nie wiedziała. Tu uniosła lekko głowę, by się lepiej przyjrzeć miejscu, w którym się znajdowała i momentalnie zamarła. Na jej złączonych udach siedział brunatny szczur i oblizywał sobie przednie łapki. Wielki, jak pięść dorosłego mężczyzny. To on tak popiskiwał. Przerażona medyczka nawet wrzasnąć nie mogła. W bezwarunkowym odruchu obronnym błyskawicznie go z siebie strząsnęła, by następnie szurając tyłkiem po podłodze odsunąć się do zwierzęcia, jak najdalej. Czyli pod najbliższą ścianę z zimnego kamienia. Przylgnęła do niej bokiem i zamknęła oczy modląc się, żeby to był tylko zły sen. Zaczęła sobie powtarzać, że to się nie dzieje naprawdę. Że nie jest w celi miejskiego aresztu, a w domu w delikatnych ramionach swojego…
- Zaczynałem już myśleć, że Jogensha za mocno Cię uderzył, Sakura. Dobrze, że już się obudziłaś. – Wnet usłyszała znajomy głos. Ten sam, który skazał ją na całe to upokorzenie. Który był za wszystko odpowiedzialny.
Spojrzała w stronę korytarza, skąd nadleciał i go ujrzała. Stał oparty bokiem o ścianę i trzymał ramiona skrzyżowane na piersi. Oczy miał zamknięte, plecy lekko zgarbione, lecz to były jedynie pozory śpiącej postawy. Cały czas zachowywał czujność, którą przed sekundą się wykazał, odzywając się do niej.
- MMMM!!!
Sakura chciała na niego wrzasnąć, powiedzieć mu, jakim to jest draniem, lecz szmatka na ustach jej na to nie pozwoliła i w rezultacie jej krzyk zabrzmiał, jak skrobanie paznokciami po szybie. Jednakże to wystarczyło, aby blondyn rzucił jej swoje demoniczne spojrzenie. No i znowu, aż się wzdrygnęła. Cały czas wiało od niego jakimś chłodem. Kiedy za chwilę znów się odezwał, ten nieprzyjemny chłód nagle znikł, lecz pozostała jeszcze powaga i obojętność.
- Tak, wiem. Jestem draniem, szumowiną i jak mnie tam jeszcze wyzwiesz. Masz rację. Zasłużyłem sobie, abyś mnie teraz nienawidziła, ale czy zastanawiałaś się choć przez chwilę, dlaczego to robię? Dlaczego skazuję Cię na całe to upokorzenie i osamotnienie?
Dziewczyna zamyśliła się, lecz nim wydumała cokolwiek, Uzumaki jej odpowiedział.
- Skazałem Cię Sakura-chan na to dodatkowe cierpienie, ponieważ się o ciebie troszczę. Tak. Czy to nie dziwne? Pozwoliłem na to wszystko, aby chronić Cię przed tobą samą. – Chłopak ciężko westchnął i przejechał rozcapierzonymi palcami po włosach. – Przyznaję, trochę to niekonwencjonalna metoda ochrony, ale na tę chwilę chyba najodpowiedniejsza. Zwłaszcza, że zamierzam nie długo uwolnić Kyuubiego, ale o tym już wiesz.
Tu medyczka momentalnie na niego spojrzała, a w jej szeroko otwartych oczach zalśnił jeszcze większy szok, niż wcześniej. Kiedy w pełni pojęła sens słów blondyna, jej ciałem zawładnął zimny wstrząs zwany dalej przerażeniem w najczystszej jego postaci. Momentalnie cała zdrętwiała. Poczuła się ogłuszona. Zdruzgotana. W głowie miała totalny mętlik. Pytania mnożyły się, jak grzyby po deszczu. Czyżby Naruto dowiedział się już, jak to zrobić? A co się stanie, gdy już to zrobi? Czy Tsunade-sama spróbuje go powstrzymać? A co, jak się jej nie uda?… i tak dalej. Widząc, jak z twarzy Uzumakiego nie schodził zawadiacki uśmieszek szaleńca, chciała na niego nakrzyczeć. Powiedzieć mu, że nie może tego zrobić! Że uwolnienie lisiego demona, to jak posłanie wszystkich do diabła! Jak krok w najgorszą z możliwych stron! Ale nie mogła. Była związana, zakneblowana, ubezwłasnowolniona. I właśnie teraz przyszła jej do głowy inna myśl. Naruto musiał dokładnie to wszystko sobie przemyśleć. Ukartować. Tak! Wiedział, że jeśli spróbuje zrobić to, co zamierzał uczynić, to wszyscy w koło będą chcieli go powstrzymać. I dlatego pozwolił, aby zamknięto ją w areszcie. Pozbył się jej! Wykluczył ją z grona tych, którzy spróbują mu przeszkodzić! Podle się zachował. Zranił ją na wskroś. Ale, co z resztą?? Zielonooka, aż wstrzymała oddech na myśl o tym, co zrobi, jeśli Hokage spróbuje mu przeszkodzić. Czy będzie z nią walczył? Do czego się posunie, aby osiągnąć swój cel…?
- Co się stało, Sakura? – Jego głos usłyszała, jak zza szyby. – Wyczuwam w tobie sporo zwątpienia i… strachu? Czego się boisz? Uważasz, że źle robię, chcąc być w porządku wobec jedynego prawdziwego przyjaciela?
Odpowiedziała mu cisza.
- Pewnie myślisz, że zwariowałem. Że kompletnie mi odbiło! Możliwe, że masz rację, ale nie martw się. Nie mam Ci tego za złe. Też bym się cały trząsł ze strachu nic O NIM nie wiedząc! – Warknął i odwrócił się w stronę wyjścia. Właśnie miał się oddalić, gdy do całego tego monologu swoje trzy grosze dorzucił główny zainteresowany:
- I pomyśleć, że kiedyś moim celem było wyrwanie się stąd i zabicie cię, Młody. Zawsze, gdy tylko słyszę, z jakim przejęciem w głosie i powagą w postawie, mówisz o mnie i o naszej przyjaźni, to zaraz myślę, że dobrze się stało, że jednak tu zostałem. – Mruknął Kyuubi nieco bardziej rozrzewnionym tonem, niż zazwyczaj, blondyn zaś poczuł dziwne ciepło na sercu. Jakby usłyszał komplement, czy coś w ten deseń, lecz niczego po sobie nie pokazał.
- Ej, chyba nie będziesz mi tu płakał??
- Co!? Jeszcze czego! Chciałbyś! – Oburzył się demon. – Mam swoją godność, ty…!
- Hej, hej, tylko spokojnie. Ja przecież żartowałem!
Uzumaki nagle się roześmiał, czym przykuł uwagę otępiale siedzącej Sakury. Z początku nie rozumiała, o co mogło chodzić, ale już po chwili wszystko było dla niej jasne. Naruto był ewidentnie zadowolony z tego, jak ją wyrolował, a co całym sobą pokazywał. Był taki pewny swego. Taki beztroski, a zarazem oschły, zimny i obojętny…
Dziewczyna tak właśnie myślała o powoli oddalającym się blondynie. Nie wiedziała tylko, jak bardzo się myliła. Prawda była taka, że Naruto w cale nie było do śmiechu po tym, co jej zrobił. Starał się tego nie pokazywać, beztrosko przekomarzając się z zapieczętowanym w sobie demonem, lecz z każdą chwilą było mu coraz ciężej. Wiedział, że różowowłosa w końcu naprawdę go całym sercem znienawidzi, ale było już trochę za późno, by cokolwiek teraz przerwać lub odwrócić. Teraz mógł już tylko przeć na przód i mieć nadzieję, że po wszystkim dziewczyna mu wybaczy.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” nad its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz